Pokaż listęUkryj listę

Rozmowy z mamą przy szorowaniu pleców, cz.2/2

(powrót z kolonii)

 

Znowu się zagalopowałem! Głowę miałem nachyloną nad wodą i nie widziałem twarzy mamy, ale słysząc okrzyk, wiedziałem, że musiała mocno się zdenerwować. A Andrzej mi mówił, żeby ani mru mru… i miał całkowitą rację.

 

– Mamo, to było bardzo dawno, też jeszcze w Bydgoszczy. Już jestem wykąpany i głodny. Zjadłbym coś.

– Zaraz zjesz. Co to było?! – Mama, jak już znałem z doświadczenia w krótkim moim życiu, nie odpuści dopóki wszystkiego się nie dowie. Można się kręcić jak fretka w pralce, a i tak nic to nie da. Jak to powiedzieć, aby zbyt dużo już nie ujawnić?

 

– A tam, kiedyś na podwórku zamek z piasku budowaliśmy i wykopaliśmy taki mały rów. No i mnie w nim trochę zasypało, ale zaraz Andrzej z chłopakami mnie odkopali. Andrzej mnie zawsze pilnuje. Jak wtedy, gdy się topiłem.

 

Ups! Co się dzisiaj ze mną dzieje?! Czy ja jestem dziewczyna, żeby wciąż paplać? Co mnie dzisiaj podkusiło? Co jest, że nie potrafię utrzymać języka za zębami. Spokojniejsze przecież życie, kiedy dorośli za dużo nie wiedzą. A teraz mama aż usiadła!

– Coo?! Topiłeś się?! O matko! I ja nic nie wiem! Kiedy to było?!

Wolałem zanurzyć się cały w wannie, tak, że woda przykryła mi głowę. Przecież muszę się wypłukać. Głodny jestem, starczy tego szorowania pleców! Przy okazji może mamie minie…

 

Nie minęło. Poczułem silny ucisk na ramieniu i jak trzepocząca się ryba zostałem wyciągnięty na powierzchnię.

– Mów natychmiast!

– Przecież już mówiłem. Trochę mnie zasypało, ale Andrzej z chłopakami zaraz mnie odkopali.

– Nie o to pytam!

– A o co, mamusiu? – Próbowałem jeszcze odwlec nieuchronne. Jak to powiedzieć… a właściwie po co mama tak się rozpytuje? Mało ma nerwów na co dzień? Po co ma się dodatkowo denerwować tym, co dawno minione i żadnych szkód nie wyrządziło?

– Dobrze wiesz. Gdzie i kiedy się topiłeś? I dlaczego nic o tym nie wiem?! – Mama, naprawdę mocno już zdenerwowana, potrząsnęła mnie energicznie za ramię. Jak tu mamę uspokoić?

– Przecież żyję. Andrzej mnie upilnował. I też było dawno.

– Już ja mu dam! Nic nie mówił! Więc?

– Mamuś, ale naprawdę nic się nie stało. I Andrzeja nie było winy, tylko właśnie mnie pilnował. To było kiedyś w Ornecie, u cioci Reni, jak poszliśmy na ryby pod most. No na tej rzeczce. Staliśmy na takich kamieniach i się poślizgnąłem i wpadłem. No i tam było za głęboko, ale było twarde na dnie i się odbiłem i wypłynąłem. Andrzej podał mi wędkę, ale nie sięgnąłem. Ale jak znów się odbiłem, to już byłem bliżej, chwyciłem i Andrzej mnie wyciągnął.

Starałem się mocno podkreślić, jak dobrze brat mnie pilnuje, aby wszystko nie skrupiło się na nim. Tak już jest, że starsze rodzeństwo obrywa często od rodziców za niedopilnowanie młodszego. A przecież Andrzej zawsze mnie pilnował i dlatego mógł od razu pomóc, jak wpadłem do wody czy poprzednio, kiedy mnie zasypało. Za dużo mamie wypaplałem, to teraz muszę jakoś brata ratować...

Ukochana mamusia znowu z wrażenia klapnęła na taboret przy wannie.

– Ja chyba przez was osiwieję!

– Mamuś, ale już przecież umiem pływać. A tamto było dawno!

– Czego ja jeszcze nie wiem?! Jak nie bójka z innymi, to milicja was gania. Teraz jeszcze to! Albo z tym psem, kiedy mi się wyrwałeś…

Odetchnąłem. Mama chyba uspokajała się. I słusznie! Przecież wszystko jest w porządku, co było, to było, ale dawno się zmyło. Teraz zaś mamusię samą wzięło na wspominki, a to już było dla mnie bezpieczniejsze. Kobiety lubią gadać, jeżeli o czymś wiedzą. Lepiej więc rozmawiać o wilczurze, niż być ciągniętym za język o innych jeszcze zdarzeniach...

– Bo mama mnie słabo trzymała. Przecież lubię psy, to do niego podbiegłem.

– Musiałeś chwytać tego psa za szyję?

– Bo chciałem go ukochać… ale mnie tylko przewrócił. Psy wyczuwają, kto je lubi. Przecież nie ugryzł mnie.

– Ale stanął łapami na tobie. Boże, aż mi serce wtedy prawie stanęło!

– Ale pies tylko stanął i nie ugryzł. Zresztą ta pani zaraz go odciągnęła.

Byłem zadowolony, że rozmowa zeszła na bezpieczny temat, ale moja skóra na plecach stawała się coraz bardziej czuła. Gąbka w dłoni rodzicielki nie próżnowała, nie licząc krótkich przerw na zanurzenie jej w coraz chłodniejszej wodzie. Przynosiło to chwilową ulgę; gdyby była jeszcze gorąca, szorowanie gąbką zacząłbym odczuwać jak papierem ściernym. Czy mama nie skończy? Każdy coś przecież przeżył, nie byłem wyjątkiem wśród chłopaków. Lepiej nie będę się już odzywał, aby nie przedłużać, albo co gorsze, jeszcze znowu coś wygadam...

– Albo jak na Dworcowej w Domu Towarowym wyrwałeś mi się w tłumie. Przecież nie miałeś wtedy chyba pięciu lat. Taki kawał drogi od domu, biegałam po wszystkich szpitalach i milicji.

 

A jednak! Jeszcze mama się nie wygadała. Może jak nie będę się odzywał, to skończy się to maglowanie?

 

– Czemu nagle zamilkłeś? – Przerwała szorowanie i spojrzała podejrzliwie. – Coś jeszcze ukrywasz?

 

Oj, niebezpiecznie! To już wolę rozmawiać o psie czy też o tym zgubieniu się...

– Mamusiu, przecież pamiętałem, że jechaliśmy tam tramwajem. Nie mogłem ciebie odnaleźć, to wróciłem jak tory prowadziły. A przy lasku to już wiedziałem gdzie dom.

– Jak ja się wtedy zdenerwowałam!

– … i za to, że nic mi się nie stało, to jeszcze mama na mnie nakrzyczała, jak wróciła – skrzywiłem się na dawne wspomnienie. – Gdybym się odnalazł dopiero na drugi dzień, to by mama mnie wyściskała… – Skorzystałem z okazji, aby mamie dogadać. Czy nie możemy już skończyć tych wspominek?!

– Miałam z tobą skaranie boskie, jak byłeś malutki, oj miałam. Na chwilę nie można było ciebie spuścić z oczu. – Mama ciągle mówiła, ale wreszcie przestała szorować moje plecy. Odczułem ulgę, skóra na plecach porządnie mnie już piekła. Skończyła i wychodząc z łazienki dorzuciła:

– No dobrze, opłukaj się i ubieraj. I zaraz do obiadu siadaj. Musisz opowiedzieć, jak na koloniach było.

– Mamusiu, już przecież mówiłem, że...

– Mówiłeś, ale opowiesz dokładniej. Wytrzyj się, a ja już stawiam obiad. Jeszcze pogadamy.

O czym mama jeszcze chce rozmawiać?! Ileż można wspominać zamierzchłe czasy? Że też kobiety nigdy nie mają dosyć. Jak już je weźmie na wspominki, to mogą tak godzinami ciągnąć. Zagadają biednego człowieka na śmierć. Teraz jeszcze o koloniach wspomniała, a to dla mnie niezbyt pewny grunt do rozmowy, różne rzeczy się wydarzyły.

A tam, pewnie tak tylko mama powiedziała...

Średnia ocena: 3.2  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • burak 27.10.2016
    Widzę, że ktoś Cię pokochał. Ja nie oceniam z zasady.
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    ... w kilku osobach. Jeszcze wpadną z dwie "jedynki" ;) Jak pisałem - ani mnie to ziębi, ani grzeje. Sobie te jedynki przecież wystawia, na zasadzie odbitej piłeczki. Jeżeli jakiś tuman nagryzmoli na ścianie biblioteki "Ałtor jezd gupi!" to bierzesz taki "wpis" pod uwagę? Jak znam życie, powoduje zwiększone zainteresowanie "ałtorem". Tak więc - dobrze mieć obszczekujące z oddali pieski :)

    Czytam tylko i odpowiadam na komentarze, oraz odnoszę się do indywidualnych ocen w nich zawartych.
    Pozdrawiam.
  • Perzigon69 27.10.2016
    Spoko, jak zajrzysz na komentarze pod moim 'z gwałtu' i oceny to przekonasz się na żywo, że każdy na początku obrywa szmatami :D osobiście do tekstu nic nie mam, ocenić nie mogę przez durny telefon. Bywa. Preferuje krótsze utwory, ale to tylko moje gusta :D dam ci potem 5 pod tą i poprzednią częścią.
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    Perzigon, spoko :)
  • Katarzyna Kardys 27.10.2016
    O rany komu tak zalazłeś za skórę. Ja nie oceniam, błędów nie widzę, bo jestem analfabetką gramatyczną i połykaczem literowym, więc pozostawiam w spokoju. Uśmiechnęłam się szczerze czytając Twoje opowiadanie. Przypomniało mi się, jak moje dzieci oszczędzały moje nerwy. Trzeba być samemu wrażliwym, by napisać to w taki sposób. Dużo emocjo można zawodowo opisać, ale nie empatię, do tego potrzebna jest szczerości.
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    Komu? Widocznie tym, którzy uważają, że "genialny" tekst polega na używaniu jako przecinków i przerywników jak największej ilości wulgaryzmów. Tym, którym nie chce się w szkole marnować czasu na poznawanie zawiłości i piękna polskiej mowy.
    Nie interesują mnie oni i ich "jedynki". Przecież oni je wstawiają bez czytania. Interesują mnie natomiast piszący i uwzględniający uwagi merytoryczne w komentarzach.
    PS. Katarzyno, kiedy nie oceniasz tekstów tak, jak uważasz, oddajesz walkowerem pole tym od "jedynek".
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    PS. Jeżeli wywołałem uśmiech, to znaczy, że opowiadanie się spodobało :)
  • Angela 27.10.2016
    Komentarz jak w części poprzedniej, mam tylko pytanko, ile latek liczył sobie bohater tego opowiadania? : ) 5
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    A ile mógł mieć, jak myślisz?;)
  • Angela 27.10.2016
    Zdzisław B. wedle moich podejrzeń od 10 do 13, ale mogę się mylić.
  • Zdzisław B. 27.10.2016
    Angelo, trochę mniej. Niecałe 9 latek.
  • KarolaKorman 28.10.2016
    Angela, to jak Twój synek :)
    Uśmiałam się po pachy, uwielbiam opowiadania o życiu, są iście w moim stylu, 5 :)
  • Zdzisław B. 28.10.2016
    Czy "Angelo., to jak Twój synek" mam rozumieć, że synek Angeli ma tyle samo lat? Czy też, że tak samo przeżywa przygody, o których lepiej, aby dorośli nie wiedzieli, zwłaszcza mama? Czy też jedno i drugie?

    PS. Jest to fragment ks.
  • KarolaKorman 30.10.2016
    Trafiłam tu teraz przypadkiem, żeby sprawdzić te kreseczki dialogowe :) i odpowiadam na pytanie: Chodzi o lata :) Być może on też przeżywa w taki sposób, ale o to już musiałbyś spytać mamę :)
  • Zdzisław B. 30.10.2016
    Poczekam, aż mama Angela odpowie ;)
    Co do stawiania półpauz przed zapisaniem dialogu - już pisałem pod "Bitwą". Tu powtórzę krótko - w Wordzie trzeba pisać, jak ktoś już napisał (ALT + 0150 z klawiatury numerycznej). Natomiast w Libre Office wystarczy kliknąć dwa razy dywiz i kliknąć odstęp; automatycznie dwa dywizy łączą się w półpauzę przed napisaniem dialogu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania