Poprzednie częściRudasizm

Rudasizm|15

- Mam nadzieję, że pilnujesz swego brata Archanioła Rafaela.

Tajemniczy głos rozłączył się. To jedno zdanie wystarczyło, by na sali wybuch chaos. Władcy Zaświatów ruszyli ze swoich miejsc. Lucyfer podszedł do swoich diabłów, których zadaniem było zidentyfikować tajemniczy głos.

- Przykro mi Panie, głos jest bardzo dobrze zakodowany. Ani specjalny sprzęt, ani moc tu nie zadziała. – odezwał się jeden z nich.

Lucyfer walnął zaciśniętą pięścią o blat stołu, po czym wściekły przeniósł wzrok na mnie. W jego oczach zalśniły czerwone ogniki.

- Za 6 minut w moim gabinecie! – krzyknął na Łucje – Z nią!

Wskazał na mnie palcem, po czym skierował się w stronę czarnych drzwi. Otworzył je z rozmachem i zniknął nam z oczu. Oszołomiona stałam z telefonem w dłoni, patrząc przed siebie.

Władca Niebios w tym czasie rozwinął swoje potężne szare skrzydła i wraz z innymi aniołami, wzbił się w powietrze. Na sali rozpraw nie było widać sufitu tylko biel. W końcu zniknęli nam z oczu.

Dusze dokoła zaczęły znikać, a diabły i pozostałe anioły jednym machnięciem ręki zaczęły wyczarowywać sobie przejścia i przez nie przechodzić.

- Winna! – krzyknął na mnie ktoś z widowni.

Spojrzałam w tamtym kierunku. To Hitler darł się na mnie, przeklinając po niemiecku.

- Och, zamknij się cioto jedna! – krzyknęła na niego Łucja – Pieprzony Führer, który nawet wąsów nie umie dobrze przyciąć.

- Jak ty diablico śmiesz się tak odzywać do wielkiego władcy lll Rzeszy? – oburzył się kanclerz, a jakie małe czarne oczka, zwęziły się w szparki.

- Przymknij się, albo ci każe ty mi twoimi wąsikami sprzątać mój dom. – Adolf już miał coś dodać, ale ta mu znów przerwała – I nie obchodzi mnie, że masz krótkie. A patrząc na ciebie, to nie tylko wąsy.

Stalin zaczął się głośnio i donośnie śmiać. Wkurzony Hitler przygładził swoje czarne włosy i zdzielił kompana po twarzy. Józef Stalin wstał, przewyższając kanclerza o głowę i rzucił się na niego. A żeby tego było mało do bójki przyłączyli się Lenin i Czyngis-chan.

Patrzyłam się na nich, zawsze uważałam ich za gości, którzy nie pokazują słabości. A tu proszę trzej politycy i władca mongolski zachowują się jak banda nastolatków. Szkoda, że historycy tego nie widzą.

Nagle diablica pociągnęła mnie w stronę drzwi przez, które tu weszłam, a ja bezwładnie pozwoliłam się prowadzić. Uciekłyśmy z sali rozpraw. Za zamkniętymi drzwiami, znów otaczała mnie błoga cisza i biel.

- Szatan was wzywa, musicie iść. – nakazała nam Diana.

- A co z tobą? – zapytałam jej.

- Jednorożec nie może przekroczyć bram Piekieł bez zgody Gabriela, a on chwilowo nam odleciał. – wyjaśnił Lucek.

- Ja polecę za nim. Nie nazywaj mnie jednorożcem.

- Dobrze Hello Kitty.

- Hello Kitty jest satanistyczne. – poprawiła ją anielica.

- Nie moja winna, że te głupie diabły musiały sobie wziąć za znak rozpoznawczy akurat Hello Kitty. – oburzyła się Łucja.

Diana uśmiechnęła się do mnie troskliwie i wzbiła się w powietrze. W tym samym czasie diablica machnęła dłonią i przed nami otworzył się portal, a za nim widziałam coś jak szkolny sekretariat.

Lucek wziął mnie za rękę i obie przeszłyśmy przez portal. Znalazłyśmy się w sekretariacie, obróciłam się do przejścia, powoli znikało, aż w końcu nic z niego nie zostało. Na krześle, zamiast człowieka siedział czarny kot z zielonymi oczami.

- Zenobiusz? – to nie może być mój kot.

- Jaki tam Zenobiusz jestem Bast, egipska bogini rozkoszy. – powiedział kot kobiecym głosem, a ja po cichu pisnęłam.

- Uważaj, bo się Kleopatra popsika wodą. – pouczyła ją Łucja.

- Jak ja jej nie lubię. Przez nią naród egipski zapomniał o mnie. – zamiauczała kotka.

Mój diabeł gada właśnie z kotem, uważającym się za boginie. Na moich oczach zwierzak zaczął się zmieniać w kobietę. Zamiast czarnego futra miała długie, czarne, proste włosy. Na głowie miała jednak kocie uczy. Ubrana była tylko w długą prześwitującą spódnice na szelkach. Tak, nie miała żadnej bluzki czy coś podobnego zasłaniającego biust. Z takim ciałem to nawet ja bym się nie wstydziła tak chodzić.

- Pracujesz tu? – zapytałam ją bezczelnie.

- Tak jestem sekretarką Szatana, taka jest moja kara.

- Za co?

- Próbowała go uwieść i okręcić wokół palca. – wytłumaczyła mi diablica,

- A wtedy rządziłabym Piekłem. – dodała władczo bogini.

Czy wszyscy mają tu manie wielkości?

- Szatan was oczekuję. – dodała i wskazała dłonią na ogromne złote drzwi.

Łucja zapukała sześć razy i ciężki drzwi otworzyły się.

Gabinet Lucyfera był ogromny, ściany były krwistoczerwone ze złotymi zdobieniami. Drewniana podłoga z hebanu, na której leżała skóra niedźwiedzia. Wszędzie były gabloty, w jednej była czarna księga, a w jeszcze innej lewitujący manuskrypt. Lucyfer nie miał na sobie rogów, jak inne diabły. Jego natomiast stały w gablocie najbliżej mnie. Imponujące, duże, długie i czerwone. Dalej stały ogromne widły ociekające krwią. Zachęcający widok. Nad samym czarnym biurkiem wisiały złożone skrzydła. Były tak samo duże jak Archanioła tylko, że czarne i kawałkiem ciała. Spojrzałam niżej. Przystojny Lucyfer siedział w obracanym fotelu, tyłem do nas, wpatrzony w to co utracił – skrzydła.

- Archanioł Rafael nie żyje. – powiedział smutnym głosem. – Ukrzyżowali go w ludzkim kościele. Nie zdążyli jednak złapać zabójcy. Anielska władza spadła na Gabriela.

Łucja oszołomiona usiadła w jednym z foteli, uczyniłam to samo. Lucyfer obrócił się do nas i ukrył twarz w dłoniach. Byli załamani.

- Nie rozumiem, co to oznacza? Co to za gość, który do mnie dzwonił? I czemu nazwał moich kuzynów swymi synami? Znam ich ojca, to nie psychopata mordujący istoty boskie. – tyle pytań nasuwało mi się na usta.

- Uriel i Rafael wraz z Gabrielem władali Niebiosami od ich stworzenia. Nikt jeszcze nie odważył zabić się Archanioła. – powiedziała smutnym głosem diablica.

- A inna istotę boską?

- Raz, dawno temu. Jednak chyba nie dokładnie, ponieważ ów zabita istota boska, zadzwonił do ciebie. Cztery czwórki to cyfra demona.

- Demon? To nie jest ktoś niżej w hierarchii od diabła?

- Demon to duch. Istota, nad którą nikt nie ma władzy. Ktoś kogo nie chce ani Piekło, ani Niebo. Wyrzutek.- zaczął Szatan – Myśleliśmy, że nie ma kogoś takiego, aż to dziś.

- Skoro nie chce go żadne ze Zaświatów, to gdzie on jest? – zapytałam.

- Wszędzie i nigdzie. – odpowiedziała Łucja. – Wiecie przynajmniej kto to?

To pytanie zwróciła do Lucyfera. Jego tęczówki zrobiły się czerwone, jak by się paliły. Zacisnął dłonie, aż mu knykcie pobielały.

- Demogorgon , mój syn. – w głosie Szatana było słychać tylko furię.

Po tych słowach zapadła cisza, którą ja przerwałam.

- To wy możecie mieć dzieci?

- Chciałem mieć następcę, chciałem mieć syna. Stworzyłem go.

- Jak?

- Z siebie. Był cząsteczką mnie. Tą złą, dlatego też trzeba było go zabić.

- Był aż tak groźny?

- Chodził po Ziemi i zabijał ludzi, nie ukrywał się z tym. Stąd te wierzenia. Ludzie, którzy zobaczyli istotę spoza Ziemi, najpierw tworzyli o nich legendy, a następnie przekazywali potomkom. – odpowiedziała mi Łucja – Dlatego Gabriel, Uriel, Rafael i Lucyfer zabili go Sztyletem Aniołów, który to posiadał Uriel.

- No tak, mówiłaś mi coś o tym kiedyś.

- Sztylet ten został skradziony. Ma go właśnie Demogorgon.

- A co z moimi kuzynami?

- Sprawdziliśmy ich i ciebie. – rozpoczął władca Piekieł. – Nie jesteście ludźmi.

- Niech Szatan się nie ośmiesza. Widziałam swój akt urodzenia. – głos mi zadrżał.

- Tu chodzi o duszę. Ciałem jesteście normalni jak ludzie, lecz dusza została stworzona przez demona.

- Dalej nic nie rozumiem.

Szatan wstał z krzesła i zaczął się przechadzać po gabinecie.

- Dusza, która miała należeć do tego ciała została zniszczona i zastąpiona tą stworzoną przez mojego syna. Z twoimi kuzynami jest tak samo… Kuzyni? Skądże. Jesteście rodzeństwem duchowym.

- Czyli tak naprawdę w tym ciele miał być ktoś inny, mnie miało nie być?

- Najwidoczniej. – Szatan spojrzał mi głęboko w oczy.

- Wiedziałaś o tym? – zapytałam mojego stróża.

- Nie… - wyszeptała, była przerażona, bardziej niż gdy zobaczyła Uriela.

- Bardzo was trudno wyczuć. – powiedział spokojnie Szatan.

- On powiedział, że chłopaki dla niego pracują? Co to znaczy? – po moim policzku potoczyła się samotna łza.

- Manipuluje nimi, albo znają całą prawdę.

- To co ja mam zrobić?

- Wrócisz na Ziemie i będziesz żyć jak wcześniej. Jednak my będziemy mieć cię na oku. Spróbuj coś z nich wyciągnąć. Twoi stróże będą z tobą i będą pilnować, by nikt nie wtargnął do twojego umysłu. Pamiętaj masz ogromną moc.

- Jaką znowu moc? – zapytałam rozdrażniona.

- Tego jeszcze nie wiem – uśmiechnął się szatańsko, a jego oczy zalśniły czerwonym światłem - Pamiętaj teraz pracujesz dla mnie.

 

Od autora:

Tak naprawdę, to cały Rudasizm miał się odbyć trochę inaczej, ale mnie natchnęło i zamiast o problemach dziewczyny z chłopakiem, będzie bardziej o problemach dziewczyny z Niebem i Piekłem, ale z chłopakiem też będą. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie... :)

Następne częściRudasizm|16 Rudasizm|17

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tanaris 20.07.2017
    Jak dla mnie wcale nie przeszkadza i wręcz ciekawi, szczególnie dalsze wydarzenia. Także pisz, jak są pomysły. 5 :*
  • Alesta 20.07.2017
    Dzięki *u*
  • Shina-san 20.09.2017
    Czekam ciągle na dalszą część :C
  • Alesta 26.09.2017
    mam problem z weną...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania