,, dachach z czerwonej cegły'' - dachówki, cegły ni używa się jako pokrycie dachu
,,dachach z ciemnego drewna'' - takie drewniane klepki dachowe to gont
,,taksówka w żółtych kolorach.'' - w żółtym kolorze, bo jedna
,,- Nieistotne jest wszystko, włącznie z samym Bushem,'' - ten wywód przypomniał mi ten utwór, bardziej obraz niż słowa, choć i słowa pasują
https://www.youtube.com/watch?v=Ei3vbpfzILM
Ale akcja :) Miro wykazała się brakiem współczucia i niechęcią do negocjacji za to celnym okiem :) Rozważałam też słowa Hopkinsa i przypomniał mi się wskazany kawałek, jak masz ochotę to spójrz, może znasz. Jadą dalej, nikt ich nie śledzi, ale czuję, że daleko jeszcze. 5 :) Pozdrawiam :)
Jezdem nazad. Muszę sobie poprawić humor Rurą :)
"Reklamy z uśmiechniętym kucharzykiem lub poruszającą się monstrualną patelnią. Zajazd dla kierowców. Zielone ławki na zewnątrz." - opis szczegółowy, a zarazem nie nudny jest sztuką
"Przypalano mu twarz i szyję oraz wykłuto oczy, w miejsce których wepchnięto gęsie pióra i długopisy. Brzuch miał w kilku miejscach rozorany, ale żadna rana nie była na tyle głęboka, by móc uśmiercić. Stopy poogryzane przez coś do tego stopnia, że z palców zostały kikuty. Myśliwski nóż tkwił w udzie. (...) Rozległ się huk i głowa Filozofa wybuchła, obryzgując swymi skarbami Emilio." - wspominałam o braku nudy w opisach, taa... ;)
Z bardziej filozoficznych fragmentów:
"Na moment przed katastrofą zawsze następuje sekunda absolutnej ciszy. Naucz się ją wyczuwać, pożyjesz dłużej". -
oraz
" Możecie robić, co chcecie, ale nigdy nie używajcie broni bez namysłu, bo jak zaczniecie, to bardzo trudno jest przestać."
Barry ma kolejny plus - zastanawia się zanim zabije.
"Bez zastanowienia dobiła dwóch rannych, strzałami w głowę, a gdy zabrzmiało „klik-klik” w spokoju przeładowała broń. Jakby była z jebanego lodu." - no może z lodu, ale jest też fascynująca, pomimo że się nie zastanawia zanim zabije.
"I mimo że różniły się od siebie" - no i co, i tutej nie powinno być przecinka przed "że" (?) Ja tego nigdy nie skumam xd
"- Nożownik przyniósł czarną pizdę na spytki – Tak nam powiedział." - kropczusia zginęła
Nie widzę więcej błędziczków:) Część naszpikowana pomysłami na różne postaci poboczne. Masz mnóstwo różnorakich bohaterów, stanowicych tło wydarzeń. To bardzo na plus :)
Kropkę zara wbiję. Co do przecinku, chyba nie. W sensie, brakuje go, ale przed i. Chyba tak powinno być: I, mimo że. (na pewno nie I mimo, że) - tak, nu,nu,nu.
Niech i ja dołżę swoje:
"...zostały ukształtowane w coś na kształt ulic." - czy muszę pisać, o co chodzi?
"...lunetę snajperskiego karabinu, który nie wiadomo kiedy i skąd i wyciągnął." - i też nic nie dodam.
Po poprzedniej, ta część jest jędrna i zwarta, niczego nie jaet za mało, nie ma nic na skróty, bardzo na miejscu wspomnienia o Hopkinsie, żywo opisana akcja, widać że miałeś bardzo dobry dzień kiedy to pisałeś.
Pozdrawiam
Nie powiem, przy tej pierwszej enigmatycznej podpowiedzi musiałem pogłuwkować, ale cóż. Najciemniej pod latarnią. Dziękuję za nieszablonowe wskazanie oczywistości.
Samochód (chyba pontiac) nie był spalony tylko zgnieciony od góry. Wystawała z niego noga w damskim pantoflu. - Scena jak moja, szacun.
Przypalano mu twarz i szyję oraz wykłuto oczy, w miejsce których wepchnięto gęsie pióra i długopisy. Brzuch miał w kilku miejscach rozorany, ale żadna rana nie była na tyle głęboka, by móc uśmiercić. Stopy poogryzane przez coś do tego stopnia, że z palców zostały kikuty. Myśliwski nóż tkwił w udzie.
Na asfalcie farbą ktoś namazał litery:
„Dlaczego kradłeś, Filozof? Byłeś nam bratem“.
- ot, samorodek.
Nieważne, że Hopkins okazał się w końcu pedałem i wyleciał ze służby. - smutna rzeczywistość, ale o tym możemy pogadać innym razem lub wcale
Bez zastanowienia dobiła dwóch rannych, strzałami w głowę, a gdy zabrzmiało „klik-klik” w spokoju przeładowała broń. Jakby była z jebanego lodu.
Ja przeciwnie. Cały wewnątrz kipiałem i chciałem się stąd jak najszybciej wynieść - cudny kontrast.
Dożyłem czasów, gdzie po ziemi łażą zombiaki, giganty i dawni Indiańscy Bogowie, a największym potworem nadal jest człowiek. - bardzo dobre.
widzisz - trzy miesiące, ponad 90 dni czekałeś, aż tu Ci Canulardo odkomętuje. I to w takim miejscu, gdzie mocno propsujesz. Jakoś mnie chyba"umkło". Albo się zestresowałem, że coś Ci się widzi, myślałem co odpisać i zapomniałem. No nieważne. Właśnie poprawiam, więc, ten. Thx.
Motocykliści jak widzę są chyba najgroźniejsi na trasie przejazdu naszych bohaterów. Fajnie opisane jak zwykle. A to chyba najlepszy tekst "Nieźle. Dożyłem czasów, gdzie po ziemi łażą zombiaki, giganty i dawni Indiańscy Bogowie, a największym potworem nadal jest człowiek" kurdę skąd ty bierzesz takie opisy!!! 5+
Skręcili w lewo, w węższą, brukowaną drogę, znajdując pierwszy objaw nienormalności. Ta część też jest rewelacyjna nic dodać nic ująć po prostu super się czytało. Pięć
Podobał mi się rozdzialik. Z początku myślałam, że to zombisie zastawiły pułapkę, że weszły na kolejny poziom inteligencji. Ale na szczęście, jednak nie. Cóż tu powiedzieć. Fragment ze 'wspomnieniami z wietnamu' bardzo zacny. Taka retrospekcja w odniesieniu do sytuacji. Flashback. Dobry pomysł.
A strzelanina? No... taka, no, jak to strzelanina. Zabili, posprzątali, jest git.
Miro zdaje się być zahartowana w boju. Niepokojąco wręcz zahartowana.
Pozdrówka.
Komentarze (20)
,,dachach z ciemnego drewna'' - takie drewniane klepki dachowe to gont
,,taksówka w żółtych kolorach.'' - w żółtym kolorze, bo jedna
,,- Nieistotne jest wszystko, włącznie z samym Bushem,'' - ten wywód przypomniał mi ten utwór, bardziej obraz niż słowa, choć i słowa pasują
https://www.youtube.com/watch?v=Ei3vbpfzILM
Ale akcja :) Miro wykazała się brakiem współczucia i niechęcią do negocjacji za to celnym okiem :) Rozważałam też słowa Hopkinsa i przypomniał mi się wskazany kawałek, jak masz ochotę to spójrz, może znasz. Jadą dalej, nikt ich nie śledzi, ale czuję, że daleko jeszcze. 5 :) Pozdrawiam :)
Pozdrawwiam.
"Reklamy z uśmiechniętym kucharzykiem lub poruszającą się monstrualną patelnią. Zajazd dla kierowców. Zielone ławki na zewnątrz." - opis szczegółowy, a zarazem nie nudny jest sztuką
"Przypalano mu twarz i szyję oraz wykłuto oczy, w miejsce których wepchnięto gęsie pióra i długopisy. Brzuch miał w kilku miejscach rozorany, ale żadna rana nie była na tyle głęboka, by móc uśmiercić. Stopy poogryzane przez coś do tego stopnia, że z palców zostały kikuty. Myśliwski nóż tkwił w udzie. (...) Rozległ się huk i głowa Filozofa wybuchła, obryzgując swymi skarbami Emilio." - wspominałam o braku nudy w opisach, taa... ;)
Z bardziej filozoficznych fragmentów:
"Na moment przed katastrofą zawsze następuje sekunda absolutnej ciszy. Naucz się ją wyczuwać, pożyjesz dłużej". -
oraz
" Możecie robić, co chcecie, ale nigdy nie używajcie broni bez namysłu, bo jak zaczniecie, to bardzo trudno jest przestać."
Barry ma kolejny plus - zastanawia się zanim zabije.
"Bez zastanowienia dobiła dwóch rannych, strzałami w głowę, a gdy zabrzmiało „klik-klik” w spokoju przeładowała broń. Jakby była z jebanego lodu." - no może z lodu, ale jest też fascynująca, pomimo że się nie zastanawia zanim zabije.
"I mimo że różniły się od siebie" - no i co, i tutej nie powinno być przecinka przed "że" (?) Ja tego nigdy nie skumam xd
"- Nożownik przyniósł czarną pizdę na spytki – Tak nam powiedział." - kropczusia zginęła
Nie widzę więcej błędziczków:) Część naszpikowana pomysłami na różne postaci poboczne. Masz mnóstwo różnorakich bohaterów, stanowicych tło wydarzeń. To bardzo na plus :)
"...zostały ukształtowane w coś na kształt ulic." - czy muszę pisać, o co chodzi?
"...lunetę snajperskiego karabinu, który nie wiadomo kiedy i skąd i wyciągnął." - i też nic nie dodam.
Po poprzedniej, ta część jest jędrna i zwarta, niczego nie jaet za mało, nie ma nic na skróty, bardzo na miejscu wspomnienia o Hopkinsie, żywo opisana akcja, widać że miałeś bardzo dobry dzień kiedy to pisałeś.
Pozdrawiam
Przypalano mu twarz i szyję oraz wykłuto oczy, w miejsce których wepchnięto gęsie pióra i długopisy. Brzuch miał w kilku miejscach rozorany, ale żadna rana nie była na tyle głęboka, by móc uśmiercić. Stopy poogryzane przez coś do tego stopnia, że z palców zostały kikuty. Myśliwski nóż tkwił w udzie.
Na asfalcie farbą ktoś namazał litery:
„Dlaczego kradłeś, Filozof? Byłeś nam bratem“.
- ot, samorodek.
Nieważne, że Hopkins okazał się w końcu pedałem i wyleciał ze służby. - smutna rzeczywistość, ale o tym możemy pogadać innym razem lub wcale
Bez zastanowienia dobiła dwóch rannych, strzałami w głowę, a gdy zabrzmiało „klik-klik” w spokoju przeładowała broń. Jakby była z jebanego lodu.
Ja przeciwnie. Cały wewnątrz kipiałem i chciałem się stąd jak najszybciej wynieść - cudny kontrast.
Dożyłem czasów, gdzie po ziemi łażą zombiaki, giganty i dawni Indiańscy Bogowie, a największym potworem nadal jest człowiek. - bardzo dobre.
Najlepszy fragment, jak dotąd.
A strzelanina? No... taka, no, jak to strzelanina. Zabili, posprzątali, jest git.
Miro zdaje się być zahartowana w boju. Niepokojąco wręcz zahartowana.
Pozdrówka.
Dzięki wielkie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania