Wywód o wyprowadzaniu, celności i sile ciosu - świetny, zwłaszcza efekt :)
Co do Bernarda i jego decyzji, obstawałbym za czymś zupełnie innym. Pomyślałam, że ten biedny, sfrustrowany kaleka podejrzewał, a raczej był pewny, że nie uda się Eskimosowi go wynieść na górę. Warunki i wszystko inne. Uratował innych, poświęcając siebie. Chciał zginąć na polu bitwy, jak żołnierz, pokonany na własne życzenie. Smutna to była opowieść, chaotyczna, ale i tak smutna i żal mi się zrobiło Bernarda. Oni może podejrzewali, że uwierzył w uzdrowienie, ja nie. 5 i serdecznie pozdrawiam :)
"(Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że nigdy to nie nastąpi.)" - nie chce tego wiedzieć, buu
"Preferowałem, co nie znaczy, że mu wierzyłem. Nigdy nie ufałem ideałom." - stworzyłeś świat, w którym w zasadzie nikomu i niczemu nie można wierzyć
"Gdy osiągaliśmy nasz Olimp, słychać było warkot motorów w dali. Przynajmniej miałem nadzieję, że jest to w dali. Odwróciłem się jeszcze raz, unurzany w gównie z ziemi i wody. Następnie padłem, charcząc niczym biblioteczny kujon po maratonie. Twarz spłynęła mi śliną, oczy łzami. Boże drogi, od kiedy pana sportowca zamienił podtatusiały ramol z brakiem kondycji? Papierosy, wódka, tłuste żarcie – swoją drogą. Ale kto mi podpierdolił wolę walki?" - mój naulubieńszy fragment :)
"Isobel przeczytała moje myśli.
- Emilio o niego zadba. Musimy iść." - czuję pod skórą, że go zostawi...
Ha, dobrze myślałam:)
Całość niczym kadry z filmu, przedziwranie się przez bagna, krajobraz po zniszczeniu, oni ubłoceni, ach! Biedny Barry, kondycja leży i kwiczy.
"Zero przemycania zawoalowanych pokpiwań. Tylko czysta informacja i jej ciężar." <3
"Otóż uderzenie mi wyszło naprawdę dobrze (...) Jeżeli trafiłeś gościa, jak ja teraz, on nie miał prawa się podnieść.
I ten też nie miał prawa się podnieść, gdyby upadł. Tylko że on się nawet, kurwa, nie zachwiał." xD
"prawdokurwapodobne" jest zacne :>
"Mówię, że to się im nie spodoba. Tym na górze. To znaczy, wam. Odpowiada, że go to pierdoli. - O tak mówi: - Pierdoli mnie to. - Dokładnie tak." - cytując Dawida: hahaha. :D A tak serio, bardzo gut, że użyłeś dokładnie takiego języka jakim to przedstawił. Jest bardzo naturalnie.
Bernard chciał być żywym trupem, żeby znów móc chodzić! Sprytnie żeś to wymyślił.
"Utopione krowy o wylazłych oczach i rozdętych brzuchach." - zachęcający prognostyk powiadasz :D
"I wreszcie, siedmiometrowy, zgniłozielony aligator, który zdawał się tryskać zdrowiem, a na którego omal nie wdepnęliśmy." - mówiłam, o pomysłowości. Podtrzymuję.
Spodobały mi się sceny brmięcia, zmordowania Barry'ego. Ciekawa opowieść Eskimosa, inna, starałeś się sprymityzować jego wywód, jest przez to ciekawy, choć słowa typu "determinacja" trochę mi się kłócą, bo niby jest prosto, ale nagle przestaje - chyba że coś się za tym kryje, o czym jeszcze nie wiem.
Teraz moje dostęlne środki wynoszą: 4()()()()()()(), spokojnie kupię kilka domów ;))
Świetne opisy martwoty zwierząt, w ogóle swietnie opisałeś ten popowodziowy krajobraz.
Widzę, że odszedłeś od opisów dialogów. Ciekawy zabieg.
Całość trzyma klimat, taki trochę serialowy. Nawiazania do Tolkiena nadal sprytnie przemycane.
Jeatem bardzo na tak.
Pozdrawiam ;))
Komentarze (10)
Co do Bernarda i jego decyzji, obstawałbym za czymś zupełnie innym. Pomyślałam, że ten biedny, sfrustrowany kaleka podejrzewał, a raczej był pewny, że nie uda się Eskimosowi go wynieść na górę. Warunki i wszystko inne. Uratował innych, poświęcając siebie. Chciał zginąć na polu bitwy, jak żołnierz, pokonany na własne życzenie. Smutna to była opowieść, chaotyczna, ale i tak smutna i żal mi się zrobiło Bernarda. Oni może podejrzewali, że uwierzył w uzdrowienie, ja nie. 5 i serdecznie pozdrawiam :)
"Preferowałem, co nie znaczy, że mu wierzyłem. Nigdy nie ufałem ideałom." - stworzyłeś świat, w którym w zasadzie nikomu i niczemu nie można wierzyć
"Gdy osiągaliśmy nasz Olimp, słychać było warkot motorów w dali. Przynajmniej miałem nadzieję, że jest to w dali. Odwróciłem się jeszcze raz, unurzany w gównie z ziemi i wody. Następnie padłem, charcząc niczym biblioteczny kujon po maratonie. Twarz spłynęła mi śliną, oczy łzami. Boże drogi, od kiedy pana sportowca zamienił podtatusiały ramol z brakiem kondycji? Papierosy, wódka, tłuste żarcie – swoją drogą. Ale kto mi podpierdolił wolę walki?" - mój naulubieńszy fragment :)
"Isobel przeczytała moje myśli.
- Emilio o niego zadba. Musimy iść." - czuję pod skórą, że go zostawi...
Ha, dobrze myślałam:)
Całość niczym kadry z filmu, przedziwranie się przez bagna, krajobraz po zniszczeniu, oni ubłoceni, ach! Biedny Barry, kondycja leży i kwiczy.
"Zero przemycania zawoalowanych pokpiwań. Tylko czysta informacja i jej ciężar." <3
"Otóż uderzenie mi wyszło naprawdę dobrze (...) Jeżeli trafiłeś gościa, jak ja teraz, on nie miał prawa się podnieść.
I ten też nie miał prawa się podnieść, gdyby upadł. Tylko że on się nawet, kurwa, nie zachwiał." xD
"prawdokurwapodobne" jest zacne :>
"Mówię, że to się im nie spodoba. Tym na górze. To znaczy, wam. Odpowiada, że go to pierdoli. - O tak mówi: - Pierdoli mnie to. - Dokładnie tak." - cytując Dawida: hahaha. :D A tak serio, bardzo gut, że użyłeś dokładnie takiego języka jakim to przedstawił. Jest bardzo naturalnie.
Bernard chciał być żywym trupem, żeby znów móc chodzić! Sprytnie żeś to wymyślił.
"Utopione krowy o wylazłych oczach i rozdętych brzuchach." - zachęcający prognostyk powiadasz :D
"I wreszcie, siedmiometrowy, zgniłozielony aligator, który zdawał się tryskać zdrowiem, a na którego omal nie wdepnęliśmy." - mówiłam, o pomysłowości. Podtrzymuję.
Gwiazdy. Zostały. Kliknięte. :)
No lecisz nieubłagalnie do końca.
Część jak cześć. Co do tej, w zasadzie nie mam zdania. Ani świetna, ani lipna.
Taka "jakaś".
Teraz moje dostęlne środki wynoszą: 4()()()()()()(), spokojnie kupię kilka domów ;))
Świetne opisy martwoty zwierząt, w ogóle swietnie opisałeś ten popowodziowy krajobraz.
Widzę, że odszedłeś od opisów dialogów. Ciekawy zabieg.
Całość trzyma klimat, taki trochę serialowy. Nawiazania do Tolkiena nadal sprytnie przemycane.
Jeatem bardzo na tak.
Pozdrawiam ;))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania