Rynsztunek Noblisty

Zostałem wychowany w uroczym miasteczku, gdzie większość ulic została nazwana nazwiskami sławnych literatów, muzyków, malarzy i wybitnych osób z naszej historii. Dlatego w dorosłym życiu nawet przez myśl mi nie przeszło, że w innych miastach może być inaczej. Chcąc zaimponować poznanej w sieci dziewczynie o mało się totalnie nie zbłaźniłem, ponieważ bez sprawdzenia spisu ulic chciałem zaproponować miejsce naszego pierwszego spotkanie w jej miejscowości na nieistniejącej ulicy. Przed popełnieniem gafy przypadkowo mnie uratowała przerwa spowodowana awarią służbowego auta na trasie przejazdu. Na kilka dni przed ostatnimi wyborami w wyniku pęknięcia nie wymienionego na czas paska rozrządu, zatrzymałem się przymusowo w powiatowym mieście, w którym mieszkała internetowa sympatia. Było tam podobnie, jak w innych miastach dotkniętych przedwyborczą gorączką. Plakaty opanowały najbardziej atrakcyjne tereny najchętniej odwiedzane przez elektorat. Nawet elewacje zabytkowych kamienic na rynku zostały wykorzystane do celów agitacyjnych. Część kandydatur wywołała we mnie poczucie współczucia skoro startowali z tak odległych miejsc, że nawet stuprocentowe poparcie nie zapewniało im mandatu. Gdyby wtedy na rynku zaczepił mnie kandydat z ogonka listy wyborczej, grzecznie odpowiedziałbym.

- Przepraszam, jestem tylko przejazdem.

Jednak był to kandydat z numerem jeden z listy ugrupowania, które wystawiło go do rady miasta.

- A pan ma jakieś doświadczenie w zarządzaniu miastem? – zapytałem po jego kwiecistym wystąpieniu, o konieczności głosowania na niego dla wspaniałej przyszłości miasta.

Szybko dowiedziałem się od niego, że ma i to gruntowne. Poparte wieloletnim współdecydowaniem ze wszystkimi kolejnymi prezydentami o wszystkim ważnym, co działo się przez lata w mieście. Łączny czas spędzony na urzędowaniu z wyboru, u tego pana był większy niż ja od poczęcia przeżyłem. Początki jego kariery politycznej w lokalnym samorządzie sięgały zamierzchłych czasów i jego pierwszym poważniejszym zadaniem była zmiana nazw ulic zaraz po dekomunizacji. Już miałem mu wyznać prawdę, że nie mieszkam w tym mieście, lecz przypomniało mi się pytanie zadane na portalu przez dziewczynę.

- Czy wiesz, że kiedyś zmuszono Miłosza do napisania wiersza chwalącego socjalistyczny ustrój? Poeta wywiązał się z narzuconego zadania i napisał wychwalający wiersz pod warunkiem, że czytało się go w poziomie. Jednak gdy czytało się pionowo w dół treść okazała się zupełnie inna.

Nic nie odpowiedziałem, co nie było wcale takie trudne, ponieważ dziewczyna już zmieniła temat i cytowała fragmenty nieznanej mi światowej literatury. Może w ten sposób umiejętnie pozbawiła mnie zakłopotania, w jakie wprawiło jej pytanie mnie i to z mojej winy przez retuszowanie profilu. Natomiast mi ciężko przychodziło nadążanie z przyswajaniem ogromu informacji, nabytej przez jej oczytanie poparte doskonałą pamięcią. Dzięki temu, a może przez uświadomienie sobie własnych braków edukacyjnych, poczułem po raz pierwszy potrzebę poszerzenia mojego słownictwa i wiedzy. Pod wpływem impulsu postąpiłem spontanicznie i ambitnie, i gdyby mi się udało osiągnąć zamierzony cel z pewnością stałbym się kimś lepszym. Prawdopodobnie najbardziej zaskoczony byłem po zakończeniu konwersacji ja sam, ponieważ nagle zapragnąłem czegoś więcej.

- Czy w naszym mieście jest ulica Czesława Miłosza? – tym pytaniem przerwałem zbyt długą i zawiłą wypowiedź kandydata do rady miasta.

- Nie – odpowiedział gość wyrwany z transu w jaki sam się wprowadził i dodał.

- To nie jest prawdziwy Polak, to Litwin i ma sporo za uszami.

- Jednak dostał nagrodę Nobla jako Polak i na jakąś ulicę powinien sobie zasłużyć. Przez ostatnie kilka lat sporo nowych ulic zostało nazwane na cześć generałów, nie licząc marszałka, rotmistrza i kilku starszych rangą oficerów oraz osób duchownych – powiedziałem stojąc twarzą do wielkiego planu miasta.

- Oni walczyli za Polskę – powiedział na tyle głośno, że przygłuchy gość przechodzący obok, podszedł by zapytać się – dlaczego go woła?

- A Szymborska? – zapytałem nieśmiało.

- To ateistka – odpowiedział i natychmiast zaczął nagabywać innych umykających przechodniów przed rozmową, która miała zachęcić do głosowania na niego.

Wtedy zacząłem zastanawiać się nad przyjętym w naszym kraju określeniem prawdziwy Polak i po powrocie do domu zacząłem w Internecie, a później w bibliotece naukowej sprawdzać, lecz nie natrafiłem na żadną mądrą definicję.

Nikt mi nie chciał w pracy uwierzyć, gdy ja po podsumowaniu uzyskanych informacji podczas przerwy śniadaniowej mówiłem.

- Tylko dzięki komunie mamy dzisiaj w większości polskich miast ulice nazwane na cześć Marii Skłodowskiej Curie. Czasami zdarza się Henryk Sienkiewicz, rzadziej Władysław Reymont. Niewiele jest miast posiadających w swoich spisach nazwy ulic nazwane na cześć Czesława Miłosza i Wiesławy Szymborskiej, więc nie ma sensu szukania nazwanych na cześć Jozefa Rotblata, Menachema Begina, Isaaca Bashevisa Singera, Szimona Peresa, Leonida Hurwicza, skoro takich nie ma.

Szkoda, że moim gadaniem nie wywołałem żadnej pozytywnej reakcji w pokoju socjalnym, wręcz przeciwnie były negatywne wypowiedzi o Żydach i nieprawdziwych Polakach. Przysłuchując się głupiej paplaninie zdałem sobie sprawę, że tacy, jak ja nawet na nazwy ulic wpływu nie mają. Mogą jedynie wziąć miotłę i szufelkę na śmieci i iść pozamiatać ulice nazwane na część generałów. Widocznie tak już w życiu jest, że znacznie szybciej umówisz się na randkę u zbiegu ulic nadmorskiej, jeziornej, tatrzańskiej, czy sudeckiej niż na rogu Szymborskiej i Miłosza. Polscy Nobliści, jak się okazuje, są mniej ważni dla współobywateli od kasztanowej, brzozowej czy innych drzew albo od nazw pochodzących od owoców. Swój znaczny wkład w nazewnictwo ulic w miastach mają też krzewy, kwiaty, czy linie kolejowe, natomiast nieliczni docenieni przez obcokrajowców są konsekwentnie pomijani.

Szybko wydało się, że własny profil na necie zbyt ubarwiłem, lecz zanim to nastąpiło umówiłem się na pierwszą randkę na placu nazwanym na cześć niedawnego prezydenta, przynajmniej nie miałem z tym problemu. Dochodząc na miejsce spotkania z bukiecikiem w dłoni otrzymałem bezpłatny egzemplarz gazety lokalnej i po przeczytaniu dowiedziałem się, że pan kandydujący z numerem jeden dostał się do rady miasta. Natychmiast podjął swoją starą funkcję i w nowej kadencji będzie pomagał rządzić miastem pani prezydent. Tylko czy dobrze, że tak się stało, skoro gościu nawet nie ukrywa swoich negatywnych przekonań o rodakach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 09.11.2018
    Twoje opowiadanie przeczytałam z zainteresowaniem i wzbudziło we mnie sporo emocji, zwłaszcza że wczoraj oglądałam na Kulturze program literaci Herbert contra Miłosz. Ten Noblista podawał się za Litwina, to jego wola, ale pisał w języku polskim, więc należy do literatury polskiej. Jego stryj reprezentował Litwę, ale nie znał litewskiego w piśmie, pisał tylko po francusku. Jak widać Czesław Miłosz wpisuje się w tradycję poetycką rodziny o korzeniach litewskich, ale żaden z nich nich nie jest częścią literatury tego kraju.
    Przedstawiony przez Ciebie karierowicz potrzebuje co nieco kultury oraz więcej ogłady. Swoje poglądy opiera na opiniach krążących o poetach wśród ludzi, którzy nie znają ich twórczości i nie starają się dotrzeć do prawdy. Obiegowe opinie krzywdzą poetów. Radny miasta myśli tylko i wyłącznie o swej funkcji, popularność przynosi mu tylko sprzyjanie opinii publicznej, więc nie zdobędzie się na krok, który zachwieje jego karierą.
    A propos tego wiersza czytanego wspak, Miłosz nie przyznawał się do niego. Złożył mi pod nim autograf, ale odrzekł, że nie jest on jego autorstwa.
    Dzięki za chwilę refleksji o twórcach i radnych. Serdecznie pozdrawiam!
  • Pasja 13.11.2018
    Witam
    Bardzo interesujący temat podjąłeś w tym opowiadaniu. Historia, a kultura to zupełnie inne kategorie, chociaż nie powinno się oddzielać od siebie. A gdzie pokora w tym wszystkim, tak bardzo reklamowana przez rządzących. Nazwy ulic jeszcze nie raz nie dwa będą budzić kontrowersje i będą zmieniane. Z biegiem lat pojawią się nazwy prawdziwych Polaków. Pan radny powinien trochę nabyć wiadomości i ogłady, chociaż minimum, bo plecie bzdury.


    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania