Pokaż listęUkryj listę

Opoowi ? Ɱყsíօաɑ Ɓɑjƙɑ↔Dla dzieci

                                                     州ㄚらノロ山凡 ? 乃凡フに凡

 

Pani Mysiowa chrupie ser. Dziecko wczoraj chrupało. Teraz śpi w zacisznym zakątku norki. Świeży pachnący i miękki, znajdują bardzo rzadko. Muszą czerpać radość, z tego co jest. Domek położony blisko fabryki rarytasu i tak nie daje gwarancji, że widują go często. A poza tym, ludzie sprzątają wszelkie okruszki. Nic nie chcą zostawić głodnym zwierzątkom.

 

Pani Mysiowa przeżyła śmierć czwórki dzieci. Nie umarły z głodu. Zostały zmiażdżone łopatą. Wiedziała, że dla ludzi są tylko szkodnikami i niczym więcej. Zdążyła przywyknąć do takich myśli, ale zawsze, gdy sobie wspomina, radosne, wesołe i rozbiegane, to wielki smutek gości w jej oczach.

Zostało ostatnie. Strzeże dziecka jak oka w głowie. Trochę sera czasami gdzieś znajdzie, a zatem z głodu raczej nie umrą. Jakoś sobie żyją.

  

Tylko jedno zwierzę, już i tak niełatwe życie, intensywnie uprzykrza. Dokuczliwe, zrzędliwe i nieustannie wygłaszające pretensje do całego świata, stanowi prawdziwe utrapienie. Ponadto kryje w sobie, tajemniczy sposób na zdobycie sera. Tylko żeby ofiarować komuś chociaż trochę, to już do tego serca nie ma. Jego norka jest o wiele większa i ładniejsza, ale za to bardzo smrodliwa. Uwielbia spleśniały, zepsuty doszczętnie ser. Naszedł owym zapachem, po sam czubek ogona.

 

Lecz nie to jest najgorsze. Na dodatek nie cierpi kąpieli. Zapachy z takiej mieszanki, są wprost nie do wytrzymania. Mysie rodziny, co mieszkają w pobliżu, wiele razy grzecznie prosiły, żeby wreszcie umył cuchnące ciało. Nic sobie nie robił z wielokrotnie powtarzanych próśb. W końcu upartego szczura, zaczęto nazywać: Cuchnącym Pleśniakiem.

 

Całkiem ładny dzionek. Mysiunia, córka Pani Mysiowej, baraszkuje z innym myszkami. Ma urocze koleżanki. Nie może narzekać. Takie kochane, do rany przyłóż. Wiecznie wesołe i gadające. Kiedyś zaplątały ogony i poprzysięgły wieczną przyjaźń, okraszoną znanym powiedzeniem: jedna za wszystkie, wszystkie za jedną.

 

Niestety, mają pecha. Rozbawione i roześmiane, nie zauważają, że wlazły na teren starego marudy. Mała piłka, zrobiona z orzecha laskowego, wpada do mieszkania wiecznie gderającego. Myszki widzą, że Cuchnący Pleśniak wybiega z norki, wywijając groźnie ogonem. Zaczyna głośno wrzeszczeć:

 

– Zmiatać mi stąd, głupie wrzaskliwe bachory. Zaraz cuchnącym serem, te wasze lśniące futerka wysmaruje. Co was napadło, żeby staremu, na pół głuchemu szczurowi, drzemkę zakłócać. Niewychowane, przebrzydłe i nieznośne. Tacy jesteście, jak wasi porąbani rodzice. Niektórzy nie żyją. I bardzo dobrze. Przestali dawać zły przykład, zarazy jedne. Nie patrzcie tak na mnie, bo wam te oczka pozaklejam. Pokręcone smarkate mysie głupisie. Codziennie to samo. Oszaleć można. A piłki nie oddam. Nie myślcie sobie.

– Ale dlaczego? – pyta Mysiunia. – Nie naumyślnie my ją tam pokulali.

– Nie… bo nie! Wynocha stąd!

 

Po tych słowach, jeszcze każdą myszkę ogonem uderza, aż piszczą z bólu.

 

?

Pani Mysiowa ma sen. Stoi przy ogromnej pułapce na szczury. Widzi nad sobą stalowe zęby, a przed sobą: kawałek smakowitego sera. Leży na małej klapce i zaprasza smacznym wyglądem. Na pewno nie jest twardy. Mięciutki i smaczny. Myśli o jedynej córce. Tak bardzo by się ucieszyła z takiego przysmaku. Wyobraża sobie ukochaną latorośl, jak z apetytem zajada ser, aż wąsy drgają z radości, a żółte skrawki spadają na łapki. Oj zje na pewno wszystko. Z łapek też. Do ostatniej okruszynki.

 

Nagle słyszy przeraźliwe głuche trzaśnięcie. Aż echo rozbrzmiewa przez chwilę, krążąc wśród ścianek norki. Po czym następuje złowieszcza cisza.

 

Pani Mysiowa już nie śpi. Jest przerażona. Czyżby spełnienie snu? Tylko inne, bardziej okrutne. Biegnie szybko do miejsca, gdzie powinna ujrzeć córkę. Niestety, posłanie jest puste. To dla niej prawdziwy koszmar. A tyle razy ją prosiła, żeby z daleka omijała zębatego mordercę. Widocznie nie posłuchała. Matka jest w szoku. Całkiem możliwe, że straciła jedyne ukochane dziecko.

 

Mimo wszystko biegnie w kierunku potwora. Musi ją zobaczyć. Nie ważne czy żywą czy martwą. Pragnie być przy niej jak najszybciej. Zauważa kątem oka jej koleżanki. Stoją pod ścianą przerażone. Promień wschodzącego słońca, oświetla zabójczą machinę. Skrawki kurzu, tańczą wokół śmiertelny taniec. Ledwo może biec. Poprzez łzy, dostrzega leżące ciało. Widzi wszystko niewyraźnie, ale jedno jest nieodwracalne: stalowe zęby wbite w kark.

 

Dobrze chociaż, że śmierć nastąpiła szybko. Nie musiała długo cierpieć. Jak może tak myśleć. To potworne. Napędzana plątaniną myśli, biegnie dalej. Jest całkiem blisko. Ślizga się w mokrych kałużach. Na przeciwległej ścianie, dostrzega ogromny cień, martwego ciała.

   

Nagle staje jak wryta. Szata ulgi okrywa rozdygotane ciało, lecz mimo wszystko, odczuwa dziwny żal i niedowierzanie.

Na stalowej płytce i na kawałku sera leży: Cuchnący Pleśniak. Stalowych zębów nie widać. Są szczelnie zakryte różowym mięsem. Z karku wystaje kawałek szarej kości.

 

Dopiero po dłuższej chwili, zauważa myszki pod ścianą, lecz jej dziecka nigdzie nie widzi. Może wcale tutaj nie była.

 

– Mówcie mi zaraz, co tu zaszło? Gdzie jest moja córka?

– No… obgadaliśmy, że przyjdziemy nad ranem, popatrzeć na potwora.

– A tyle razy jej powtarzałam… zresztą nie ważne… mówcie dalej.

– Było cicho i spokojnie. Nagle któraś z nas…

– … coś głupiego wymyśliła, tak?

– Przykro nam, ale… to znaczy… my wspólnie… która capnie ser i… zdąży uciec.

– Matko miłościwa! Co za głupie myszy! Czyście oszalały zupełnie?

– Na to wygląda… proszę pani.

– No i…

– … i było losowanie. Wypadło na…

– … na moją córkę, tak?

– No… tak… zaczęła tak pociesznie podchodzić, a myśmy pod ścianą stali i nawet nam się…

– …. śmiać chciało, domyślam się.

– Tak… gdy była już całkiem blisko, to mogliśmy po nią pobiec… odwołać wszystko… ale strach nas dopadł… prawie dotykała potwora.

– I patrzyliście, jak wchodzi do pułapki… żeby widzieć jej śmierć?

– Nie… to nie tak!

– A jak!?

– No… kiedy zaczęła dotykać sera, ktoś wrzasnął przeraźliwie, żeby się cofnęła. Chyba nie słyszała, bo nadal grzebała przy serze…

– No i…

– Później nastąpiło wszystko bardzo szybko. Wielki szczur doskoczył do pułapki, wypchnął Mysiunię na zewnątrz… ale sam nie zdążył uciec. Usłyszeliśmy tylko głuche plaśnięcie… i taki smutny pisk. Po chwili wszystko ucichło.

 

Pani Mysiowa jest nadal przygnębiona. Powinna odczuwać radość. Córka żyję. Tylko dlaczego właśnie on… musiał ją uratować? To jedno z drugim… tak jakoś nie pasuje. Czyżby coś dręczyło jego myśli i dlatego był jaki był. A może po prostu miał taki wstrętny charakter… albo chciał popełnić samobójstwo i chociaż na końcu zrobić coś dobrego.

I w ogóle, co go skłoniło, żeby tam być, właśnie o tym czasie. Sama nie wie co myśleć. Ale gdzie jest moja córka? Zapomniała ich zapytać.

 

– Mamo! Tutaj jestem. Bałam się, że na mnie nakrzyczysz.

– Bo nakrzyczę… ale nie teraz. Może później. Nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa. A tyle razy tobie mówiłam…

– Powiedziałaś, że nie teraz.

– A to ci mała cwaniara. Chodź do mnie. Niech cię przytulę.

 

Pani Mysiowa jest teraz najszczęśliwszą z matek… ale nadal, coś jej nie pasuje. Tylko nie wie, co? Jakby coś było i nagle zniknęło. Czyżby znowu jakaś przykra niespodzianka. Nagle słyszy słowa Mysiuni:

 

– Mamo! Czujesz?

– Co?

– Ten przepiękny zapach.

– Rzeczywiście. Ale skąd dolatuje?

– Z Cuchnącego Pleśniaka. Przestał śmierdzieć. Teraz pachnie.?

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • LeeaThorelli 31.03.2020
    Ciekawa historia, szczególnie mi bliska - mam, już tylko 3, myszki (kiedyś było ich 8). :) Końcówka taka... dziwna. Czym pachnie pleśniam? Skoro nie żyje powinien cuchnąć dalej. Ciekawe.
  • Dekaos Dondi 31.03.2020
    LeeaThorelli→Dzięki:)→Ładny zapach po śmierci, jest rzecz jasna→metaforą czegoś:))→Pozdrawiam:)
  • LeeaThorelli 31.03.2020
    No tak, ale nie mogę wyłapać do czego to jest porównane. Może nie umiem myśleć o tej godzinie. :P
  • Dekaos Dondi 31.03.2020
    LeeaThorelli→Na pewno załapiesz:)→Ale nie chciałbym tłumaczyć. To jeszcze bajka o tym, że czasami ten którego uznajemy za wroga, jak przyjdzie co do czego, okazuje się przyjacielem:)
  • Piotrek P. 1988 31.03.2020
    Ta bajka przenosi w wyobraźni do innego, niezwykłego świata, który być może nazywa się: Królestwo Gryzoni. 5, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 31.03.2020
    Piotrek P.1988→Dzięki:)→Masz racje→Królestwo Gryzoni, ale który można przyrównać, do świata ludzi:)↔Pozdrawiam:)
  • Keraj 01.04.2020
    Nie lubię osobiście gryzoni, ale z przyjemnością przeczytałem 5
  • Dekaos Dondi 01.04.2020
    Keraju→Dzięki:)↔Pozdrawiam:)
  • Kocwiaczek 01.04.2020
    Krew pachnie słodko... gorzki i metaliczny ma tylko posmak. Tak samo jak ta historia. Szkoda, że nie można się przejrzeć wydarzeniom od strony Pleśniaka. A może będzie kontynuacja? Liczyłabym na to. Chociaż... czasem lepiej mieć ten niedosyt. 5 Dekaosie :)
  • Dekaos Dondi 01.04.2020
    Kocwiaczku→Dzięki:)→To dawny tekst. Jeno wyrzuciłem nadmiar się i zaimków.
    Nie myślałem o spojrzeniu z drugiej strony. Ale kto wie?
    Chociaż może lepiej, gdy całość zamknięta i otwarta→Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania