Samotność - mój sposób na życie

Wstęp

Ten tekst będzie bardziej osobisty niż inne tu zamieszczone. Będzie introspekcją w mój wewnętrzny świat. Pisze go przede wszystkim, żeby zrozumieć samego siebie, pobudki, które mną kierowały i wybory, które doprowadziły mnie do miejsca gdzie jestem. Dlaczego postępuje jak postępuje, czemu moje życie potoczyło się jak potoczyło. I nie, że źle się stało, bo życie miałem super. A jutrzejsze dni mogą być nawet lepsze niż wczorajsze. Po prostu zastanawiam się czemu właśnie tak?

 

Tematem tego postu będzie samotność (nie ‘osamotnienie’, o której więcej w https://markdmowski.wordpress.com/2017/02/23/alienation-poverty-and-unemployment/), która jak wszystko ma swoje pozytywne i negatywne strony. Samotność, która pozwala mi odpocząć, rozwijać się jako człowiek, dojrzeć w wielu kwestiach, uporządkować sobie różne sprawy ale która czasami może być nieprzyjemna, a przede wszystkim wzbudzać strach przed przyszłością.

 

Dzieciństwo i wczesna młodość

Przychodzi taki moment w życiu człowieka, że trzeba wyjść z bezpiecznego domu i zmierzyć się z wrogim światem. Już od małego dziecka, bo dzieci nie są niewinne. Bywają bardziej parszywe niż dorośli hamowani przez normy cywilizacyjne i kodeksy prawne. Zresztą wystarczy poznać książkę ‘Władca Much’ Goldinga.

 

Nie chcę robić z siebie jakiegoś cudaka, ale od wczesnego dzieciństwa byłem inny niż wszyscy. Nienawidziłem szkół do których chodziłem nie z powodu tego, że się źle uczyłem, bo akurat z tym nie miałem problemów. Po prostu ‘koledzy’ próbowali mnie zniszczyć. Może z zawiści, może przez to, że nie chciałem z nimi rozmawiać, bo nie interesował mnie ich świat a ich mój. Było mi bardzo ciężko i przyznam, że gdybym mieszkał w USA i miał dostęp do broni to z wielką przyjemnością pozabijałbym tych małych bydlaków. I nie obchodziłoby mnie czy oni są skrzywdzeni przez patologicznych rodziców czy sami z siebie mają diabła za skórą. No ale potem leżałbym na kozetce przed śmiertelnym zastrzykiem, albo co jest bardziej prawdopodobne odsiadywał dożywocie. Ale czy warto marnować sobie życie przez ścierwo? Pokłosiem tamtych przeżyć jest to, że polubiłem horrory, szczególnie takie gdzie jakiś ‘nocny myśliwy’ masowo tępi takich pustych kretynów.

 

Dzisiaj jak słyszę w mediach o przypadkach prześladowań młodych ludzi w szkole to zawsze mnie to mocno porusza. Czasem się słyszy, że jakiś chłopak czy dziewczyna nie wytrzymali i zabili się przez takie kreatury. Dzieci to są ludzie i tak jak dorośli mają znać strach przed konsekwencjami. Gdy robią źle to mają się bać jak Rosjanin w stalinowskim ZSRR. Nie ma innej metody reedukacji. A szkoła to niestety takie miejsce gdzie jesteś zmuszony przebywać z ludźmi, z którymi nie chcesz przebywać.

 

Jednocześnie chodząc do tej samej szkoły zacząłem wychodzić na podwórko i tam odnalazłem się znakomicie. Łut szczęścia? po prostu mi wyszło. Nie zostałem jakimś przywódcą stada i nie zależało mi na tym. Zamiast tego zyskałem szacunek za pasje do chemii, opowieści o truciznach, kwasach i materiałach wybuchowych więc wołali na mnie ‘profesor’. Mogłem grać z resztą w piłkę czy badmintona. Co prawda później, mając już kilkanaście lat chciałem zerwać z tą grupą i to rozstanie nie było zbyt miłe. Ale to już był tylko epizod. Przydała mi się moja fascynacja chemią.

 

W szkole średniej nauczyłem się trochę lepiej radzić sobie z ludźmi. Jak? Po prostu zacząłem pisać wiersze wyśmiewające inną osobę z klasy. Nie tylko się ode mnie odczepili, ale nawet zyskałem jakiś tam szacunek.

 

Tak więc szkoła ukształtowała mnie jako człowieka. Nieufnego, bojącego się ludzi, który zawsze się samo-izolował od ich głupoty, pozerstwa, zakłamania, natręctwa i podłości. Gdybym miał dzieci nie chciałbym, żeby chodziły do tej samej szkoły co ja wtedy. Ani na polskie studia. Natomiast podwórko oraz college i uniwerek w Anglii pomimo tego, że nie wszyscy mnie kochali (i nie musieli) to znów było to coś, które bym określił jako fajną życiową przygodę.

 

Nauczyłem się, że na zło najlepszym lekarstwem jest jeszcze większa podłość. Ktoś cie chce przejechać samochodem to weź czołg i sprasuj go razem z pojazdem.

 

Nieufność

Będąc już dorosły nauczyłem się postępować z ludźmi, ale generalnie źle się czuje przebywając zbyt długo w ich towarzystwie. Muszę się kontrolować to jedno. Poza tym wysysają ze mnie energię. No i drugi człowiek prawie zawsze stanowił dla mnie zagrożenie. Był kimś, który chciał mnie wykorzystać, albo poprowadzić w stronę, w którą nie chciałem iść.

 

Ludzka perfidia mnie zadziwia. Ja gdy kogoś lubię lub nie albo gdy coś mi nie odpowiada to okazuję to otwarcie. Nie udaje przyjaznego, żeby kogoś później zgnoić. Zadziwia mnie nie tyle samo ludzkie zło, bezinteresowna nawet zawiść, ale ta umiejętność maskowania i ten nagły przeskok.

 

Tydzień przed sporem ktoś cię wychwala jak to identyfikuje się z twoją twórczością, jesteście najlepszymi kumplami, jeździcie autobusami po nocy. W międzyczasie odkrywasz, że ten twój przyjaciel spiskuje za twoimi plecami i zakończasz współpracę. I zaczyna się długa wojna w internecie, nienawiść najgorsza z możliwych.

 

Albo inna sytuacja. Jedziesz z kimś na koncert. Wszystko w porządku między wami. Nawet najmniejszego napięcia, jakiś nieprzyjemnych docinków, różnić zdań w jakiejś kwestii. Właśnie po ciężkich poszukiwaniach udało się znaleźć nowego, bardzo dobrego gitarzystę. Kolejne koncerty zaplanowane, pomysły na utwory. Po stresującym okresie jakim było użeranie się z gitarowymi beztalenciami wszystko idzie w dobrym kierunku. Wracacie z udanego występu, rozstajecie się jak zwykle, gdy późnym wieczorem dostajesz smsy z wyzwiskami.

 

Te doświadczenia z kolegami od muzykowania nauczyły mnie, że lepiej się gra i rozwija muzycznie z ludźmi, których lubisz, ale nie jesteście jakimiś wielkimi przyjaciółmi. I tak w ogóle bezpieczniej czuję się sam, czy to w domu czy to gdzieś na otwartej przestrzeni. Nie chcę być za blisko ludzi i nienawidzę być od nikogo zależny.

 

Prawie wszystko jestem w stanie sobie sam zapewnić. I bardzo mnie to cieszy, bo zależność od ludzi, proszenie się ich o rożne rzeczy to koszmar od którego w końcu udało mi się uciec. Gdy mnie o coś się prosi to staram się nie ściemniać, nie grać w psychologiczne gierki. Mogę to dać to daje. A ludzie, czasem z prostych rzeczy robią wielką sprawę, nie wiem po co? Żeby mieć satysfakcje z tego, chwilową przewagę? Niech spadają.

 

Zawiść

Oczywiście, że sam czasami komuś zazdroszczę. Ale staram się z tym walczyć. Generalnie zazdrość jest dla mnie motywacją do działania. Komuś się udało, to pójdę jego śladem i osiągnę nawet część jego sukcesu. Ale ludzie myślą inaczej, chcą wszystko. Najlepiej bez wysiłku zabrać komuś innemu końcowy rezultat jego zmagań. Ludzie zazdroszczą innym nie tylko talentów, charakteru ale też sławy. Właśnie dlatego nie lubię za bardzo się odsłaniać jako człowiek. Nie zazdroszczę ludziom popularności, bo jaka to przyjemność gdy ktoś łazi za tobą i ogranicza twoją wolność. Mi do szczęścia poza zdrowiem potrzebna jest właściwie tylko wolność i pieniądze (ale tylko gdy prowadzą do większej swobody i szczęścia). Poza tym gdy człowiek staje się sławny to cała ta ludzka ‘hejterska’ padlina wyłazi i tylko z powodu, że jesteś znany i coś ci się udało, zatruwa ci życie. Ja sam bywam leniwy. Ale mimo, że mam przez to mniej, cieszę się z tego co mam.

 

‘Nie chcę wiedzieć co mają inni’ śpiewał Robert Gawliński w piosence ‘Miasto w chmurach’. Nie no, chcę mieć generalną orientacje co i jak, ale idę swoją drogą i kasa, dorabianie się nie ogłupia mnie jak wielu ludzi. Mi chodzi przede wszystkim o to, żeby nie żyć w nędzy oraz cieszyć się z życia i również dóbr materialnych ale nie uganiać się za drogimi śmieciami, byle tylko więcej i więcej. Stąd właśnie również się wzięła moja fascynacja minimalizmem, tą wolnością jaką daje. Cykl moich artykułów na ten temat znajdziesz tutaj – https://marktheartist.wordpress.com/category/minimalizm-blog/.

 

Jakość życia

Jakość życia to niekoniecznie bogactwo finansowe, ale satysfakcja z tego jak się żyje. Pieniądze są dla mnie drogą do wolności a nie celem samym w sobie. Mając ich więcej powinieneś mieć większą swobodę manewru w życiu, czyli tego co będziesz robić, gdzie mieszkać i z kim być. Nie służą ku temu, by pracować więcej, ale mniej. Ewentualnie mieć więcej czasu na to co się naprawdę lubi czy tak po prostu na bezwstydne lenistwo.

 

Nie imponuje mi tak jak wielu ludziom przepych, pozerstwo, przynależność do jakiejś elitarnej kliki. Gdybym był naprawdę nieprzyzwoicie bogaty to gdzieś miałbym pusty przepych, chciałbym być nadal sobą, a elitą jestem sam dla siebie i sam wybieram sobie z kim i gdzie chcę być.

 

Przemyślenia

Życie na własny rachunek to możliwość poukładania sobie wielu rzeczy w głowie, okazja na wewnętrzną przemianę, we własnym tempie, bez gadania nad głową. Jak ja lubię ten spokój kiedy mogę w nocy poukładać swoje myśli, kiedy leżę sam w łóżku.

 

Długotrwałe związki

Staram się unikać jak tylko mogę. Gdzieś w świecie ludzie będąc sparowani żyją normalnie, mają czas i na pogłębianie relacji ale też na swoje osobiste pasje. Jednak wokół mnie widziałem nie tyle pantoflarzy co wręcz ludzi, którzy byli jak wkładka do damskiego buta. Mówi się, że facet, który wie czego chce, nie cierpi hipokryzji i ma charakter to ktoś taki, którego chcą kobiety. A gdzie tam. Ważne, żeby chodził do nudnej pracy i przynosił jak najwięcej kasy na żonę i dzieciory. Własne życie? zapomnij. To było kiedyś. Teraz pozostały ci jedynie kręgle ze znajomymi, a gdy urodzą się słodkie, małe dzieciątka, durne wypady rodzinne, na rodzinny rower, rodzinne zapiekanki, rodzinną wycieczkę, jeszcze brakuje rodzinnego wypróżnienia. Można się porzygać.

 

Związek to ciężar nie korzyść. Ktoś kto cię wykorzystuje, spowalnia, ściąga w dół. Ktoś kto prawie nic od siebie nie daje, a bierze jak najwięcej. Będąc samemu odchodzi człowiekowi wiele zmartwień. Przede wszystkim pracuje tylko po to, żeby nie umrzeć z głodu i nie być bezdomnym. Nikt mu nie wypomina gdy zarabia według siebie wystarczająco, że jednak powinien pracować więcej. Bo ma na utrzymaniu dwóch dodatkowych nierobów: partnerkę, która ma nadmierne konsumpcyjne potrzeby i co najmniej jednego dzieciaka. Będąc z kimś człowiek często musi pracować więcej albo robić coś na co nie ma ochoty.

 

Traumatyczne przeżycia na początku mojego pobytu w Londynie nauczyły mnie oszczędzania. I tego, że nie ma nic piękniejszego niż wolność od niepotrzebnych wydatków, drogich i banalnych rozrywek. Banda złodziei na każdym kroku chce ukraść twoją wolność, czyli po prostu skłonić cię do płacenia za coś. Zarabiać jest dobrze a nie płacić. Ten diabeł zwany pieniądzem kusi, nęci nas na różne sposoby, tylko po to, żeby po chwilowym haju cierpieć w męczarniach.

 

Powodem moich frustracji w życiu była głównie praca. Albo nieodpowiednia, albo z nieodpowiednimi ludźmi, albo w nadmiarze. Pracując dawniej w różnych podłych miejscach obiecałem sobie, że nigdy więcej nie dam się zapędzić do kieratu. Przez nikogo i dla nikogo. Teraz mam całkiem dobrą pracę, nie za nudną, a i z ludźmi tam mam bardzo dobre relacje. Mimo tego, wiem, że wszędzie jest mnóstwo ludzkiej wredoty, zawiści i jeden błąd i można wszystko stracić. Tak więc zarabiam ile mogę najwięcej, wydaje jak najmniej, żeby móc się wysypiać bez stresu nawet do 14tej.

 

Kobiety generalnie narzekają na mężczyzn, że myślą dolną częścią ciała. Dla facetów nie tylko zdrada jest problemem, ale sponsoring. Jakim prawem kobiety wymagają od facetów płacenia za nie, fundowania kin i innych tego rodzaju pierdół, sponsorowania wycieczek itd. Przecież jest 21wszy wiek, emancypacja. Mamy teoretycznie równe prawa, więc dochodzą też i obowiązki, w tym płacenie przynajmniej za siebie. Sponsoring to po prostu zwykłe dziwkarstwo opakowane w ładne słówka.

 

Po co komu miłość

Miłość to fajne uczucie, ale gdy się skończy przychodzi nuda, rutyna, praca i siedzenie na tyłku z żoną i dzieciakami. Zauważam, że mi osobiście do szczęścia wystarczą takie ‘quasi relacje’ z ludźmi. Z kimś luźno pogadać, gdzieś chwilę pobyć. I już nie jestem spragniony. Wracam do swojego świata szczęśliwy. Nie muszę posiadać nikogo na własność, ani być zniewolonym przez kogokolwiek. Friendzone? a mi to wcale nie przeszkadza.

 

Ojcostwo i dzieci

Więcej napisze o tym w planowanym artykule o dzieciach. Osobiście posiadanie dzieci kojarzy mi się z jakimś koszmarem, małą śmiercią. Gdy patrze na znudzonych ojców pchających wózki to nie zazdroszczę im. Jedna myśl w głowie ‘game over’. Generalnie nie lubię dzieci innych ludzi, nie wzruszam się nad nimi, nie lubię z nimi rozmawiać, bo przeważnie są głupie jak but. Dzieci też kiedyś wiedziały co to dyscyplina, a nie jak teraz latają jak małe dzikusy i wszystko im wolno. Poza tym mnie nie trzeba było zabawiać. Miałem zabawki i potrafiłem bawić się sam ze sobą albo potem z kolegami. A teraz? Posiadanie dzieci nie jest sprawą priorytetową w moim życiu.

 

Bliskość co najwyżej

Czasem wiadomo i mi brakuje bliskości mądrej, wrażliwej osoby, jakiegoś zrozumienia, intymności psychicznej. Ale radze sobie z tą słabością. Czasem smutno jest patrzeć na szczęśliwych ludzi. Ale z drugiej strony wiem, że nie przeżyłbym tak fajnego życia będąc z drugą osobą. Musiałbym siedzieć na tyłku, prawie nigdzie nie jeździć, ograniczyć i to bardzo swoje pasje. Spotykać się z ludźmi, których nie cierpię i pogardzam. Wydawać pieniądze na bzdury i potem musieć w bólach spłacać te wszystkie ‘atrakcje’ zamiast po prostu być wolnym, cieszyć się życiem.

 

Inny świat, inne rozrywki

Wyszalałem się w moim życiu przede wszystkim grając koncerty. To były moje imprezy. Na dystans. Bliższa integracja, duże grono meczących znajomków, to nie dla mnie. Nie lubię pustych gadek i w ogóle przebywania w zbyt dużej grupie. Byłem w życiu na kilku imprezach. Nie powiem, było nawet fajnie. Ale teraz nie chodząc na nie, nie czuje, że czegoś mi brakuje. Wolę być sobą i nie dostosowywać się. Nie odgrywać durnych ról społecznych zbyt długo. Socjalizowanie się ok, ale na dystans i z możliwością ucieczki później od tego zgiełku, żeby móc uporządkować myśli, zrestartować się.

 

Zdystansowanie się od ludzi to inne życie. Jak dla mnie ciekawsze i bardziej intensywne. Podróżując można objeździć całe miasto tak, że znasz go lepiej niż niejeden miejscowy. Będąc z kimś przeważnie obchodzi się kluby, restauracje, muzea i inne tego rodzaju duperele. Nieciekawe i płatne. Aha, oczywiście ze znajomymi, którzy cię rozpraszają i wnerwiają samą swoją obecnością. Wakacje czy wspólne wyjścia to nie jest jakiś wielki problem. Jak trzeba potrafię być miły i towarzyski. Ale swój czas umiem sobie zagospodarować sam i w ciekawszy sposób niż gdybym był z kimś. Wyjścia z innymi ludźmi często wiążą się z kosztami, których wychodząc sam staram się unikać gdzie się da. Rzadko sprawia mi przyjemność coś za co muszę płacić.

 

Jeśli chodzi o filmy to samemu człowiek może się nacieszyć nie tylko ‘mainstreamową’ papką dla ‘normali’, ale i szczerze pośmiać się na horrorach. Na przykład ze sceny wypełniania gnojówką jakiegoś frajera (‘Inbred’). Albo jak Laleczka Chucky grzebie pod stołem w jakimś Murzynie. A nawet coś więcej: ‘Human Centipede’, ‘Srpski Film’ czy inne tego rodzaju ostrzejsze tematy. Można też oglądać prawnie legalną pornografie, nacieszyć oko perwersjami i nie stresować się zgorszeniem drugiej osoby. Filmy i inną kulturę najlepiej ogląda się samemu. Wyławia się wtedy z nich to co cię interesuje a nie to co lubią ‘wszyscy’.

 

Zabrzmię trochę jak jakiś Talib, ale jak dla mnie to mogą zrównać z ziemią wszystkie nadęte restauracje, kina, teatry i inny tego rodzaju drogi chłam. Nie zarobicie na mnie. Do niczego nie jesteście mi potrzebni. Nie przychodzę do danego miejsca, żeby płacić za renomę i tapetę na ścianach. Gdzieś mam wasz prestiż. Po co płacić więcej jak można mniej. W ich miejsce można postawić supermarkety, darmowe toalety albo bary mleczne. Je się w domu albo w barach mlecznych czy z jedzeniem na wynos. Jedzenia ma być dużo, dobre i tanio. Z płatnych miejsc, atrakcji kulturalnych można zostawić m.in. muzea. Niektóre są warte swojej ceny. Szczególnie miejsca związane z III Rzeszą, komunikacją miejską, torturami i seksem.

 

Samotny nie znaczy osamotniony

Samotność nie oznacza osamotnienia, czyli uczucia gdy ludzie cię odtrącają, czujesz się wyobcowany, nawet będąc w tłumie. Samotność to pewne zdystansowanie w celu ocalenia swojego ja, niezależności w wyborach życiowych, samorozwoju i nie podążaniu za tłumem.

 

Nie jest to opcja dla każdego

Życie samotnicze nie jest opcją dla każdego. Ludzie są różni. Niektórzy po prostu nie są w stanie funkcjonować bez drugiej osoby. Mi na szczęście się to udaje. Nie chce być zmiękczany, oswajany, bo to w końcu rodzi uzależnienie. Potem ten ktoś staje się nielojalny, wredny, zawistny. Tak więc bezpieczniej jest samemu. Poza tym ta skorupa lekkiego dystansu i cynizmu chroni człowieka przed ludzką podłością, która wcześniej czy później wyjdzie z człowieka.

 

Uwierzyć w siebie

Nie mam tu na myśli megalomanii. Lekki krytycyzm pozwala na trzeźwy osąd sytuacji. Ale nie wolno dać się przeciętniakom ściągnąć w dół, co to cieszą się z byle jakiego żywota, upodlającej pracy, nie mają żadnych zainteresowań i nic sobą nie reprezentują.

 

Lubię Święta Bożego Narodzenia

W zimę czasem mi odbija od siedzenia w domu, ale o dziwo, zawsze cieszę się na Święta Bożego Narodzenia. Przypomina mi się całkiem szczęśliwe dzieciństwo gdy dostawałem wtedy mnóstwo fajnych prezentów i w ogóle była fajna atmosfera. Teraz prezentów sobie nie kupuje, bo nie mam miejsca na zagracanie sobie nimi życia, ale przede wszystkim ten klimat się liczy. W angielskie święta nie chce mi się ubierać też żadnej choinki ani nigdzie chodzić. To czas wyciszenia. Nie muszę się stresować o jakieś codzienne sprawy, telefony, załatwianie tego i owego. Jeśli jest praca to ją odbębnię, jadąc rowerem do i z powrotem po pustych ulicach. A potem mogę zamknąć się w domu i cieszyć małymi rzeczami. Ludzie oglądają wtedy ‘Kevin sam w domu’. Mi też się zdarzało. Ale lubię też wtedy sobie włączyć po raz kolejny ‘Nosferatu’ Herzoga. Nosferatu to taki wampir, ale nie typ hammerowski w czerwonym płaszczu, a raczej taki odrzutek, który czasami zazdrościł śmiertelnikom ich niedoskonałego życia.

 

Starość i śmierć

Wiadomo gdy się żyje na własny rachunek i twoja najbliższa rodzina wymrze istnieje ten strach, że czlowiek zachoruje a potem zemrze i nikogo to nie zainteresuje. Z własnego doświadczenia wiem, że z większą rodziną to najlepiej na fotografii. Trzeba mieć kilku zaufanych przyjaciół, nawet sąsiadów i to powinno wystarczyć. Rodzina w dzisiejszych czasach nie gnieździ się w jednym domu. Kilka pokoleń obok siebie, młodzi obok starych. I dobrze. Bo to ogranicza, uwiązuje. Rodzą się też z tego różne patologie jak egoistyczne wykorzystywanie młodych przez starych i vice versa.

 

Posiadanie dzieci nie daje gwarancji, że czlowiek nie pozostanie sam na starość. W dzisiejszych czasach, w krajach białej Europy, Ameryki Północnej, czy choćby Japonii nie ma zbyt bliskich więzi rodzinnych. Na stare lata można się przyjaźnić z kilkoma osobami i to one też mogą odnaleźć nasze zwłoki gdy w końcu skończy się nasz żywot.

 

Kwestie spadkowe

Dzieci rodzą się coraz głupsze i to że są twoje nie oznacza, że będą szanowały pamięć po rodzicach. Swój majątek można przekazać komuś obcemu genetycznie, świadomie wybranemu, komuś mądremu, wartościowemu, o dobrym charakterze, zasługującemu na ten dar. I bez żadnej tam umowy wiązanej, ‘za opiekę’ (często też zabawianie) aż do śmierci. No chyba, że naprawdę się tego wymaga z powodu jakiejś ciężkiej choroby. Niektórzy ludzie mają w sobie jakiś strach przed testamentami, tak jakby przez to stwierdzenie ‘po mojej śmierci’ podpisywali na siebie jakiś wyrok. A przecież już po wszystkim można żyć jeszcze wiele lat i bawić się życiem aż do końca.

 

Podsumowanie

Tak więc czemu jestem jaki jestem? Odpowiedź jest prosta – nie za dobre doświadczenia z ludźmi i chęć życia po swojemu. Ludzie w większości mnie nudzą i niewiele od nich dostaje. Trzymam się więc od nich z daleka. Poza tym obserwowanie związków moich znajomych i obserwacja jakimi frajerami się stali żyjąc z żonkami i dzieciakami. Wiadomo kompromis ok, ale nie kompletne zrezygnowanie z żywota, które do tej pory się wiedzie. Moim bogiem nie są pieniądze ale wolność.

 

Czy jestem ‘Piotruś Pan’? Możliwe. Chcę się cieszyć życiem tu i teraz a nie słyszeć o poświęcaniu się. Żyje się tylko raz. A nagroda w Niebie? Wolę ją dostać już teraz. Może kiedyś będę gotowy nałożyć na siebie krzyż ‘żony i dzieciorów’, ‘kręgli ze znajomymi’ i ‘uroczych kawiarenek’ zamiast jeżdżenia po nocy rowerem. Odwlekam to ile mogę. Czym że jest dorosłość dla wielu jak nie zgorzknieniem i spłacaniem kredytów? Szczęście to rzecz względna. I nie zależy ono od tego ile posiadamy, gdzie żyjemy i z kim. Należy je odkryć w sobie. Życie odludka dało mi wiele radości i sprawiło, że dzięki odcięciu się od durni osiągnąłem wiele sukcesów. Co nie znaczy, że kompletnie zamykam się na świat z jego zaletami i wadami i zawsze zamierzam żyć jak żyje. Z drugiej strony nie mam ochoty wysłuchiwać szczególnie zdesperowanych kobiet, które gdzieś w internetach życzą mi, żeby wszystko mi się ułożyło. Znaczy, żebym wpadł w ten kierat co oni, przygłupia żona, rozdarte dzieciory i denna praca ze spolegliwymi, wrednymi kretynami naokoło. Oczywiście od 9tej do 5tej. Nie powinno się na siłę wmawiać ludziom określonych zachowań. Każdy ma swoją drogę do spełnienia i inne ‘narkotyki’, które nadają sens jego istnieniu.

 

Liczę na ciekawą dyskusje w komentarzach. Mam nadzieje, że zainteresowały was moje wynurzenia a może nawet w jakimś stopniu się z nimi identyfikujecie. Miło będzie przeczytać wasze opinie na ten temat a nawet osobiste dłuższe historie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (60)

  • Alexa333 16.10.2018
    Bardzo spodobał mi się ten tekst. Przypomina mi o mnie dlatego tym bardziej mnie to poruszyło. Wydaje mi się też, że Ciebie rozumiem. W sumie do teraz nie potrafię ogarnąć swoich myśli w głowie, ale się staram. Także zostawiam 5 za ten świetny i odważny tekst :)
  • MarkD 16.10.2018
    Bardzo dziękuje. Napisałem to sam dla siebie, żeby samego siebie zrozumieć. A opublikowałem, bo myślę, że są ludzie, którzy będą się z tym identyfikować.
  • Elorence 16.10.2018
    Napiszę tak: pokazałeś, że nie lubisz dzieci, nie lubisz ludzi, nie lubisz miejsc zapełnionych tłumami. Spoko. Ciężko żyć w społeczeństwie. Sama nie lubię tłumów. Wolę pojedyncze osoby. Zresztą, ograniczona ilość znajomych wpływa jak najbardziej na plus jakości życia. Tu się zgodzę.

    Ale... dzieci nie rodzą się głupie :) Zapominasz, że to rodzice odpowiadają za wychowanie. Jeśli rodzic nie poświęca dziecku czasu, nie stymuluje jego rozwoju, pozwala mu oglądać telewizję całymi dniami i ma totalnie wyrąbane co ten dzieciak robi... to tak, dziecko będzie głupie. Pojedyncze przypadki taki dzieciaków wybiją się, ale to wyjątki.
    Twój koszmar zaczął się w dzieciństwie, kiedy byłeś nękany. Ale nie wszystkie dzieciaki Cię nękały. O tym nie napisałeś. I nie, żebym była teraz przemądrzała czy coś, ale czy Ty przypadkiem nie obnosiłeś się ze swoimi sukcesami? Nie pokazywałeś poprzez swoją postawę, że jesteś lepszy, bo nauka dobrze Ci idzie? Bo jeśli nie chciałeś z nimi rozmawiać, spędzać czasu to właśnie tak to mogli odczytać. Tym bardziej, jeśli to były atencyjne dzieciaki.

    Co do związków, rodziny... Czemu wrzucasz wszystkich do jednego worka? Niektórzy ludzie nie wiedzą czego chcą, więc gdy wchodzą w związek albo postanawiają stworzyć rodzinę, no cóż, nagle rozumieją, że wcale tego nie chcieli. Ale jest za późno. Stąd te znudzone miny, brak radości i nuda.

    Dobrze, że ludzie są różni. Każdy chce czegoś innego. Każdy widzi swoją przyszłość inaczej.
    Jeśli teraz żyje Ci się dobrze, to super. Każdy powinien szukać w swoim życiu rzeczy, które go uszczęśliwią :)

    Pozdrawiam!

    PS: Z niektórymi rzeczami mogłabym się utożsamić, ale nie ma ich zbyt dużo. Jestem osobą bardzo rodzinną, posiadającą cechy introwertyka, jak i ekstrawertyka. Ciężko mi opowiedzieć się za którąkolwiek ze stron :)
  • MarkD 16.10.2018
    Dzieci dziedziczą po rodzicach: i geny i wychowanie. Oczywiście, że przez wychowanie można ukształtować dziecko na lepszego człowieka nawet jeśli jest dość przeciętne i na odwrót poprzez wychowanie stłamsić inteligencje i dobry charakter. Ale jeśli chodzi o sytuacje szkolne to osoby, która jest nękana nie musi obchodzić skąd się u niej biorą złe tendencje. Tak jak nie obchodzi kogoś, że morderca czy gwałciciel był bity czy wykorzystywany w dzieciństwie. To nie tłumaczy kogoś takiego i nie jest okolicznością łagodząca. Co najwyżej pozwala częściowo zrozumieć. Jesli ktoś nie chce z tobą rozmawiać to zostawia się go w spokoju. A atencyjne dzieciaki to powinny dostać solidny wpierdol, to by im tak uroczo wyrażana 'atencyjnosc' trochę przeszła.

    Co do związków. Mowie, że z tego co widzę kolo siebie to według mnie porażka. Ludzie, którzy dali się zakuć w kajdany i wyzbyli się całkowicie własnego ja, jakichkolwiek zainteresowań. Może im tak dobrze. Mnie to nie odpowiada.
  • Enchanteuse 16.10.2018
    MarkD a czy przyjmujesz taką opcję, że w zwiazku każdy ma swoje własne zainteresowania? Przecież to też jest mozliwe. I są takie pary.

    A o nękaniu z autopsji wiem dość sporo. Też był okres, że zrzucałam całą winę na tamte dzieciaki.
    Ale potem, w trakcie psychoterapii, uswiadomilam sobie, że ja też byłam częściowo winna. Prowokowałam, czasem nieświadomie, do ich pewnych zachowań.
    To nie jest łatwe, nagle wyjść ze strefy komfortu i zobaczyć sytuację obiektywnie. Ale czasem warto, bo to pozwala zrozumieć.

    Pozdrawiam.
  • Elorence 16.10.2018
    Ench, podpinam się pod to :)
  • Enchanteuse 16.10.2018
    Elo, dziękuję:)
  • MarkD 16.10.2018
    Enchanteuse Nie. Można zrzucić winę na siebie gdy kogoś świadomie prowokujesz. Na przykład zwyzywasz kogoś, zaczepiasz. Ale gdy ktoś pierwszy cie atakuje, to jest to tak jak z przestępstwami w świecie dorosłych - 'szedł nocą pijany to go pobili', 'szła w mini to ją zgwałcili' itd. Nie ma czegoś takiego jak 'nieświadoma prowokacja'. Oczywiście, że z wiekiem się wyrobiłem i nauczyłem się rozgrywać psychologicznie takich ludzi na swoją korzyść. To nie znaczy, że to co oni wyrabiali to normalność, bo nie. Są ludzie o wiele wrażliwsi niż ja, którzy z tego powodu popełniają samobójstwa. Na szczęście miałem wspierającą mnie rodzinę i szybko się uczę :) No i przyda się też mieć paru życzliwych ludzi obok. Najgorszą rzeczą jest gdy czlowiek jest zostawiony sam, bez żadnego oparcia. Ten tekst napisałem, żeby się oczyścić z brudów, które we mnie siedziały gdzieś głęboko. A jeśli jeszcze się w ten sposób komuś pomoże to wspaniale. Bo takie sytuacje zdarzają się i teraz. A na dodatek gnoje teraz mają dostęp do telefonów i internetu.
  • Enchanteuse 16.10.2018
    MarkD jesteś strasznie skrajny w tym wszystkim. Ja tutaj mam na myśli sytuacje, w których nie wiedząc o tym, komunikaty otoczeniu "Nie zbliżajcie się".
    A nie chciałam. Szukałam akceptacji, jednocześnie nie dając innym na to szans.
    I dotarło to do mnie po sześciu niemal latach, jak powiedział mi to ktoś z zewnątrz.
    Więc być może - u Ciebie było podobnie.
    Być może pokazywałeś otoczeniu, na wpół świadomie badź nie - wyższość, a ludzie takich osób nie lubią. I nie chodzi tu o to, żeby jakoś się komukolwiek podlizywać.
    Po prostu - zastanowić się, czy aby na pewno wina leży tylko po jednej stronie.
  • ssiwiec 16.10.2018
    W skrócie: zły świat, ja wspaniały. Typowy problem większości ludzi, którzy w większości uważają się za wyjątkowych i niepowtarzalnych. Nie. Pierwszym i podstawowym warunkiem "pogodzenia się " ze światem to uświadomić sobie własną zwyczajność, że jest się taki sam jak 7 miliardów ludzi.
  • Canulas 16.10.2018
    Tekstu nie czytałem, więc czuję się nieco nieswojo, wypowiadając, ale Twój komentarz zasługuje na kubek miodowego Danielsa.
  • MarkD 16.10.2018
    Przeczytałeś po łebkach skąd takie wnioski. Może ty chcesz myśleć, że jesteś taki sam jak reszta. Ja postrzegam ludzi jako różnorodność. A dlaczego czlowiek ma się dać uśredniać? W imię czego? Ja podchodzę do tego, że nie jestem doskonały, ale też nie dam się wciągnąć w monotonie życia ludzi, którzy jeszcze poprzez swoje chamstwo próbują cie stłamsić.
  • Canulas 16.10.2018
    Kurde, tytuł fajny. Treść może być zacna. Zjadę na włości to se obadam.
  • Ritha 16.10.2018
    Też mam ochotę, ale celem unikania konfrontacji w gównoburzogennych tematach chyba se odpuszczę :I
  • Canulas 16.10.2018
    Znaczy, że co. Jegomość-autor wybuchowy?
    Eeee, ja przeczytam, bo o ile podoba mi się wpis gestapowca, o tyle czuję, że z treścią to byłoby lżej do autora.
    Chuj tam. Najwyżej mnie zjebie.
    De przeczytam jak już byde w domku.
  • Canulas 16.10.2018
    Lżej - bliżej. - autokorekta *
  • Ritha 16.10.2018
    Nie autor. Ludky.
  • Ritha 16.10.2018
    A ciul, przeczytam.
  • MarkD, "Może ty chcesz myśleć, że jesteś taki sam jak reszta." - moja opinia jest taka, że jesteśmy wszyscy różni i tacy sami, jednocześnie. Dziś temat Samotności ogromnie jest wyolbrzymiony, dotyka dużej części społeczeństwa, czasem nawet w dobrym tonie jest być samotnym xd. Myśmy wszystko wypaczyli: modnie i dobrze być za chudym, pociętym, nieszczęsliwym. Przeciez to my, współcześni, komunikujemy się elektronicznie, mamy więcej gospodarstw jednoosobowych, jesteśmy krańcowo egoistyczni, skupieni na sobie, otumanieni gównem lejącym się z komputera, utwierdzani od dziecka w przekonaniu o własnej wyjątkowości, karmieni poczuciem, że nic nie musimy. Wymyśliliśmy fejsbuka dla psów i seks roboty. Jesteśmy najgorszym możliwym pokoleniem, zresztą - od wojny nie było dobrego. Jakbyś siedział w okopach z 50 innymi typami, to by się zaraz okazało, że każdemu z nich zimno i każdy tak samo krwawi, nawet jak jeden taki, a drugi owaki.
  • MarkD 16.10.2018
    e make i ka pololi Teraz dzieci chyba mają nawet gorzej. Od małego chowane w izolacji. Z domu samemu nie wychodzą. Poza tym wychowywane bezstresowo, wszystko im wolno, wmawia im się, że we wszystkim są najwspanialsze, nie ma przegranych itd. A potem przychodzi dorosłość i brutalnie to weryfikuje.
  • MarkD, chyba wola rodziców w wychowaniu. W sumie, ciekawe spostrzeżenie, że ja mieszkam w bloku przy bloku socjalnym, i ta chmara dzieciaków z bloku patusiarskiego całe lato bawiła się osobno, chmara z naszego - osobno, sama. I mój młodszy brat mi wtedy powiedział (w sensie dziecko jeszcze), że między dziećmi szybciej, łatwiej, w bardziej oczywisty sposób kształtują się takie podziały. To mnie zdziwiło, zawsze miałam taką wizję, że dzieciak paroletni jeszcze nie zważa skąd pochodzi dzieciak, z którym się bawi przed blokiem.
  • Canulas 16.10.2018
    Nie rozumiem chyba o co chodzi
  • Ritha 16.10.2018
    Aaaa, o nic :D
    O to, ze zara tu bedzie dym, bo temat kontrowersyjny.
  • Ritha 16.10.2018
    „Pisze go przede wszystkim, żeby zrozumieć samego siebie, pobudki, które mną kierowały i wybory, które doprowadziły mnie do miejsca gdzie jestem” – spoko podejście (ps. Piszę*)

    „Bywają bardziej parszywe niż dorośli hamowani przez normy cywilizacyjne i kodeksy prawne” – dzieci bywają okrutne, sytuację typu „mamo, a czemu ta pani jest brzydka/nie ma nóg itp.. na pół sklepu. Albo szykanowanie jednych dzieciaków przez inne. Mało to poprawczaków. Prawda to jest, prawo i normy społeczne trochę to wygładzają.

    Szkoła to takie więzienie, tez przymusowe, tez masz cele/falę/klawiszy itp.
    „A szkoła to niestety takie miejsce gdzie jesteś zmuszony przebywać z ludźmi, z którymi nie chcesz przebywać” – dokładnie

    Też jestem trochę społecznie anty, ale samotności stuprocentowej bym nie wybrała. Lubię sobie pogaworzyć i se z ludziami poegzystować, w granicach rozsądku.

    ‘Nauczyłem się, że na zło najlepszym lekarstwem jest jeszcze większa podłość. Ktoś cie chce przejechać samochodem to weź czołg i sprasuj go razem z pojazdem” – kurde noto nei jest dobre podejście. Jest bardzo złe. Bardzo. Taaa.. Hm.. nom… Mam tak samo.

    Oks, zara wrócę, woda na kawuszkę mi się zagotowała.
  • Enchanteuse 16.10.2018
    Generalnie przeczytałam, i co mi się nasuwa:
    Bardzo to wszystko tendencyjne. Bardzo zawężony punkt widzenia, który nie pozwala spojrzeć na różne opcje.
    Ciężko z tym polemizować, bo to subiektywny i przy tym osobisty tekst.
    Ze strony technicznej jest tak sobie. Nie oceniam.
  • Ritha 16.10.2018
    Powiedział o swoich przemyśleniach, subiektywnie, tak jak to widzi. W sensie - ma prawo taki tekst popełnić, ei pokazujac drugiej strony medalu. Tak myślę.
  • Enchanteuse 16.10.2018
    Ritha ma, tylko po prostu ja tego nie kupuję.
  • Ritha 16.10.2018
    „Poza tym wysysają ze mnie energie” – energie*, i teraz tak, to jest 50 % prawda. Bardzo dużo ludzi wysysa energię, bardzo dużo jej dodaje. Robisz tak – ucinasz kontakty wysysające z Ciebie resztki życia, inwestujesz i rozwijasz te drugie. U mnie to się sprawdza. Ludzie są różni, trza szukac podobnych. Po co się meczyc? I kogoś męczyc?

    „Ludzka perfidia mnie zadziwia. Ja gdy kogoś lubię lub nie albo gdy coś mi nie odpowiada to okazuję to otwarcie” – tez się staram, Różnie bywa, ale przeważnie się udaje.

    „ktoś cie wychwala jak to identyfikuje się … i zakończasz współprace” – cię* współpracę* (brakuje Ci sporo tych ogonków)

    „Wracacie z udanego występu, rozstajecie się jak zwykle, gdy późnym wieczorem dostajesz smsy z wyzwiskami” – serio? Nie czaję takiego zachowania, ale wierze, ze różne sytuacje się zdarzają.

    „Te doświadczenia z kolegami od muzykowania nauczyły mnie, że lepiej się gra i rozwija muzycznie z ludźmi, których lubisz, ale nie jesteście jakimiś wielkimi przyjaciółmi” – no to już jest jakieś traumatyczne, myślę

    „I tak w ogóle bezpieczniej czuję się sam, czy to w domu czy to gdzieś na otwartej przestrzeni. Nie chcę być za blisko ludzi i nienawidzę być od nikogo zależny” – tez jestem domatorem, choć to różnie bywa, ale zależna od nikogo nienawidzę być i ja. Nienawidzę. Kocham niezależność. Nie lubię kogoś o cos prosić, zwłaszcza być zmuszonym przez sytuację. Nie.

    „Generalnie zazdrość jest dla mnie motywacją do działania” – też tak mam, mam dość rozbuchaną ambicje. Ale tylko, gdy akurat wygra z lenistwem.

    „Poza tym gdy człowiek staje się sławny to cała ta ludzka 'hejterska' padlina wyłazi i tylko z powodu, że jesteś znany i coś ci się udało, zatruwa ci życie” – prawda to

    Też jestem minimalistką. W pewnym stopniu.

    „Jakość życia to niekoniecznie bogactwo finansowe, ale satysfakcja z tego jak się żyje. Pieniądze są dla mnie drogą do wolności a nie celem samym w sobie” – dokładnie
    Póki co – świetne rozwazania.

    „Jak ja lubię ten spokój kiedy mogę w nocy poukładać swoje myśli, kiedy leżę sam w łóżku” – no dobra, ale na dłuższa metę, hm, no nieważne xd

    Co do związków – jest to trudny temat. Sporo dają, sporo odbierają. Grunt to ustawić tak by nie ograniczała (relacja) Ciebie, takim jakim jesteś, pasji itp. To trudne. Być może niemożliwe, ale po części, na pewno wykonalne. Jestem w długim związku, mogłabym napisac o tym rozprawkę, ale to nie da odpowiedzi jednoznacznej. Obserwuję mase związków, w których bym nie była nawet tydzień. Obserwuję też relacje, w których być może odnalazłabym sie lepiej. Ciezko wypoziomować szczęście, zawsze można spaść niżej, lub wzbić się solidnei. Życie to gra, tylko zasady niejasne. Żyję w chaosie, nie lubei się zatrzymywać, gdy to robie – myśle. Nie lubie drgających od analiz cząsteczek. To bydzie puentą.
    „Ważne, żeby chodził do nudnej pracy i przynosił jak najwięcej kasy na żonę i dzieciory” – bardzo często tak jest, ale sa kobiety, które nie wychodzą z takich zalożeń

    „Związek to ciężar nie korzyść. Ktoś kto cię wykorzystuje, spowalnia, ściąga w dół” – tu już dramatyzujesz ;P

    „Bo ma na utrzymaniu dwóch dodatkowych nierobów: partnerkę, która ma nadmierne konsumpcyjne potrzeby i co najmniej jednego dzieciaka” – a co Ty pierdolisz, ja jestem na ten przykład osobą (kobietą), która się dusi w domu i lubi do pracy hasać.

    „Powodem moich frustracji w życiu była głównie praca. Albo nieodpowiednia, albo z nieodpowiednimi ludźmi, albo w nadmiarze” – praca determinuje życie, to fakt, miałam parszywa, mam spoko, jest róznica, przekłada się na wszystkie inne aspekty życia, gadają ludzie, ze grunt to robić co się lubi, może to i prawda

    „Kobiety generalnie narzekają na mężczyzn, że myślą dolną częścią ciała” – to stereotyp, w sensie jeśli tak myśla, znaczy, że może nie tych facetów poznają co trza

    Opisujesz relacje i dzieci w czarnych barwach. Wydaje mi się, ze zbyt czarnych niż to wygląda w praktyce. Może się nigdy nie zakochałeś po prostu? Do tematu dzieci się nie wypowiem, próbuję przestać widzieć to podobnie jak Ty. W ogóle wiesz co, masz dużo analiz, które i ja ma. Które mnie nachodzą, czy tego chce czy nie. Tymczasem dobrze jest momentami pożyć chwilą. Przestać analizować. Wciąż do tego dążę. Polecam, generuje choć sladowe ilości beztroski.

    „Generalnie nie lubię dzieci innych ludzi, nie wzruszam się nad nimi, nie lubię z nimi rozmawiać, bo przeważnie są głupie jak but” – pojechałeś po bandzie, one po prostu jeszcze nie rozumieją tego swiata. Trza im wytłumaczyć. Ale co będziesz cudzym dzieciom tłumaczył. Też nie lubie cudzych dzieci. Irytują mnie, meczą. Choć trafi się dzieciak, raz na dziesięć, ze kurde, no słodziak, zrobiłabym mu naleśnika i wytłumaczyła świat. Jakbym miała mieć dziecko to bym nie kupowała ubranek, tylko książki. Nauczyłabym go czytać prędzej niż chodzić ;)

    „Miałem zabawki i potrafiłem bawić się sam ze sobą albo potem z kolegami” – połowe dzieciństwa się bawiłam sama, lubiłam

    „Czasem wiadomo i mi brakuje bliskości mądrej, wrażliwej osoby, jakiegoś zrozumienia, intymności psychicznej. Ale radze sobie z tą słabością. Czasem smutno jest patrzeć na szczęśliwych ludzi. Ale z drugiej strony wiem, że nie przeżyłbym tak fajnego życia będąc z drugą osobą” – przesadzasz. Wiesz, ze przesadzasz, ale chcesz sobie przegadać, ze jest dokładnie tak jak to anonsujesz. Tak uważam, bo tak czasem mam w różnych tematach.

    „Posiadanie dzieci nie daje gwarancji, że czlowiek nie pozostanie sam na starość” – dokładnie. Ale daje szanse (spore), że nie będzie sam wówczas, no nie oszukujmy się, jak sobie dobrze wychowasz to Ci i dupę podetrą dzieciaki. Nie polemizuj, tak jest.
    Wiesz, dużo poruszanych przez Ciebie tematów i podejścia do nich jest mi bliskie. Ale do pewnego stopnia. Jestem bardziej towarzyska jednak, lubie rozmawiać z ludzmi, wyjść z kimś na szluga, gadać o życiu, o duperelach i rzeczach ważnych. Dzieci jawią mi się średnio, ale jakbym dziś wpadła to bym nie płakała, byłabym zajebista matką i zorganizowałabym to tak, by mnie nie ograniczało. Kolejna kwestia - życie samemu? Niee, daj spokój. Ja i tak jestem dziwoląg, to w całkowitej samotności bym zdziczała całkiem. Trza mnie szturchać. Co do kasy, taa – wszędzie rzeźbią na cowieku. No taki świat.

    Masz 5, za ważne tematy, szczerość i wiele trafnych wniosków. Z 30 % się nie zgadzam, ale jestem w stanie zrozumieć.
    Pozdro!
  • "Nie polemizuj, tak jest." - ale przyznac muszę, ze to tez sztos komentatorski xd
  • MarkD 16.10.2018
    Nie jestem jakimś skrajnym no-lifem. Zresztą o tym wspominam. Lubie rozmawiać z ludźmi, mam jakiś tam kolegów w pracy, paru znajomych i przyjaciół. A co do wampirów energetycznych to po prostu: odłączasz się od jednego gangu i idziesz do drugiego.

    Co do tej sytuacji z wieczornymi smsami, tak dokładnie było. Absolutnie żadnego ostrzeżenia, jakiegoś ochłodzenia relacji. Nie zmyślam ani nie koloryzuje.

    Koledzy od muzykowania? A to trochę jak relacja szef-podwładny. Jak się za bardzo kumplujecie poza pracą to potem ciężko jest się przestawić na współprace zawodową. Dobrze mi się współpracowało z kolegami, z którymi po koncercie czasem poszedłem na piwko, pogadaliśmy o pierdołach itd. To ok. Ale to nie była taka zażyłość, że można było wspólnie konie kraść, jakieś podobieństwo zainteresowań, myślenia o świecie. Próba czy koncert się odbył, pogadało się i każdy szedł w swoją stronę. Taka relacja letnia, choć pozytywna i bez dystansowania się na siłę. Po prostu nie było wspólnego włóczenia się po nocy i dyskusji na pojebane tematy.

    Co do związków. Są pary, gdzie facet jest nawet motywowany do dalszego rozwoju, ale takich ludzi to ja znam gdzieś z internetu czy z telewizji. W swoim kręgu znajomych widzę głównie pary, gdzie facet po prostu oddał cała swoją osobowość, żeby utrzymać związek. I o dziwo takie chore wg mnie relacje są bardzo trwałe. Tam gdzie było więcej swobody to ludzie się oddalali od siebie i w końcu rozwodzili.

    Co do pozostałych tematów. Po prostu masz inne doświadczenia, jesteś chyba w szczęśliwym, nie patologicznym związku i masz wokół siebie innych ludzi. Oczywiście, że są lepsi ludzie, niż ci o których tu pisze, ale to mniejszość. Sama jesteś właśnie takim lekkim dziwakiem, rzadkim przypadkiem. Co się chwali :)
  • Ritha 16.10.2018
    Patologia mego zwiazku zalezy od fazy ksiezyca, dnia cyklu i tego czy mi ktos zawrca dupę, gdy piszę xd

    Ja to staram die motywowac caly swiat do rozwoju, bo rozwoj jest spoczi.

    Chorych relacji jest sporo wokol. A wiesz jak byby oddaja osobowosc dla domu i dzieci? Czlowieku...

    Spoko, Mark, wytrzaskalam sie dzis komentarzowo z refleksji, tyle musi starczyc jako odp.
    Pozdrawiam :)

    ps. Nie daj sie zamknac w ramy i cudze pragnienia ;)
  • Ritha 16.10.2018
    baby*
  • Canulas 16.10.2018
    Na razie przeczytałem pół, bo koniec przerwy. Brzmi dobrze, o ile jest szczerym przekazem, a nie hipsterskim gloryfikowaniem odmienności. Nie. Nie oceniam. Nie znam Cię. Po prostu zawsze zakładam gorszą wersję, bo w 98% ludzie to... zresztą sam o tym piszesz, to wiesz.
    Reszte doczytam w domu, ale z większością sie zgadzam. Ze związkami niekoniecznie, ale to zależy kto jak trafił.
    Jeśli idzie o techniczną stronę, brakuje ogonków w wielu literach i w sumie tylko tyle.
    Tekst ciężko ocenialny, więc niech śladem będzie tylko komentarz
  • jolka_ka 16.10.2018
    Sporo komentarzy. Przeczytam później:)
  • Potraktuję to jako coś pod polemikę, po prostu podzielę się swoimi przemyśleniami.

    "Po prostu 'koledzy' próbowali mnie zniszczyć." - zastanów się nad wypisaniem samemu sobie na kartce w jaki sposób próbowali Cię 'zniszczyć'.
    Bardzo często sami definiujemy daną sytuację, przez definicję ona się robi dla nas jakaś.
    Na bazie lęków, przeszłych doświadczeń, naturalnego przerażenia - widzimy zagrożenie tam, gdzie go nie ma, bądź jest dość niewinne.
    Oczywiście w drugą stronę też to działa, w sensie pójścia w ogień, ale u Ciebie jest natężona ostrożność, nieufność, niedziałanie impulsem.

    "Łut szczęścia? po prostu mi wyszło. " - "łut szczęścia. przydała mi się moja wiedza o chemii" - to są określenia ukazujące, że cieszyła Cię akceptacja, że widzisz walor w tym, co przysłużyło się temu, że drugi człowiek Cię zaakceptował.
    Znów druga strona: albo że byłeś wyżej nad nim. Ważne czy cieszymy się, że lubią nas, czy cieszymy się, że udaje nam się być takimi, by nas lubili.
    To dwie różne rzeczy. Pierwsza jest naturalna, druga nie.

    " który zawsze się samo-izolował od ich głupoty, pozerstwa, zakłamania, natręctwa i podłości." - nie można się w pełni wyizolować, gdy zależy nam na wrażeniu, jakie czynimy na tym, od czego się izolujemy, a Ty wciąż pokazujesz, że robiłeś wiele rzeczy by być jakoś postrzeganym, ustawić się na jakiejś pozycji względem ogółu.

    Pisanie niemiłych wierszyków obśmiewujących innych z klasy to nie głupota, zakłamanie i podłość? Czy ktoś młody, nieukształtowany, delikatny, nie mógłby dziś twierdzić, że takie żarty go "zniszczyły"? Rewers, druga strona.

    "Nauczyłem się, że na zło najlepszym lekarstwem jest jeszcze większa podłość. Ktoś cie chce przejechać samochodem to weź czołg i sprasuj go razem z pojazdem." - powiem tak: z jednej strony osobiście podoba mi się takie podejście xd, w sensie: u innych. Jest groźne, pociagające, może to jakiś atawistyczny odruch. Wojenne, strategiczne, niby sensowne.

    (Ale człowiek to nie element w grze do pokonania, czy cel do staranowania.)

    "generalnie źle się czuje przebywając zbyt długo w ich towarzystwie. Muszę się kontrolować to jedno. Poza tym wysysają ze mnie energie. No i drugi człowiek prawie zawsze stanowił dla mnie zagrożenie." - no, z tym się utożsamiam, zwłaszcza w młodszych latach miałam podobne odczucia.
    Wysysa energię jednak również autokreacja, poczucie, że trzeba się kontrolować, autonarzucanie sobie jakichś póz względem ludzi.

    "ten twój przyjaciel spiskuje za twoimi plecami" - co rozumiesz pod spiskuje?
    Może nieporozumienie, może zazdrość, może powiedzenie czegoś pod wpływem emocji.
    Kogo nazywasz przyjacielem? Kogoś z kim przejechałeś się dwa razy autobusem nocnym, czy kogoś z kimś zawiązałeś autentyczne porozumienie oparte na czymś innym niż wzajemne udawne pozy? Przyjaciel to szklane słowo, jak cała metafizyka.

    Przyjaciele też mogą się poróżnić, pokłócić, zawieść się, wyjaśnić, etc.

    "I zaczyna się długa wojna w internecie, nienawiść najgorsza z możliwych." - to jest nienawiść najgorsza z możliwych?


    "Mówi się, że facet, który wie czego chce, nie cierpi hipokryzji i ma charakter to ktoś taki, którego chcą kobiety. A gdzie tam." -

    ludzie "wiedzą czego chcą" w aspekcie tego "jaki ma być ich wymarzony inny człowiek" na zasadzie teorii, trochę mrzonki. Preferencji. Rozumiesz, że to bywa złudne? Jak dziecko idzie do sklepu i wie, że chce zielony samochodzik koparke. Ale nagle pojawia się czerwony passat, o kurwa. Co teraz? Emocje trochę zaburzają logikę, ja jestem zdania, że jak między ludźmi jest coś - jakieś wyższe, instynktowne porozumienie, to to jest wspaniały, unikatowy, niezwykle rzadki budulec. Sam nawet w sobie, bez przekształcania. To się jakoś czuje. Są ludzie, zwłaszcza u mężczyzn zaobserowane takie podejście, że ma być jakaś: taka 10/10 i żeby oczy jakiś kolor i charakter jakiś. I serio taką znajdzie.
    Ale. Se nie zbudujesz człowieka w simsach.

    "Związek to ciężar nie korzyść. Ktoś kto cię wykorzystuje, spowalnia, ściąga w dół" - to jest mocna generalizacja. Bo: są ludzie, którzy nie potrafią być sami, i wtedy 'szukają' na siłe, jakby się nauczyli w przedszkolu, że koniecznie idziemy w parze. Są ludzie, którym się byczo idzie w parze, i koegzystują w daną dwójkę bez większych dramatów. Są ludzie, którzy koegzystują sinusoidalnie, na zasadzie love/hate, są ludzie, których do siebie ciągnie, ale nie wchodzą w nic określonego. No stary, jest mnóstwo ludzi......

    "Jakim prawem kobiety wymagają od facetów płacenia za nie, fundowania kin i innych tego rodzaju pierdół, sponsorowania wycieczek itd. Przecież jest 21wszy wiek, emancypacja. " - ja myślę, że jak ktoś jest czarujący, to jest czarujący mając 20 gr i się składacie na bułkę, bo Ty też masz 20 gr, i jest czarujący mając 2 miliony, są różni mężczyźni i różne kobiety, no.
    Bo mężczyźni też bywają w tym punkcie różnoracy, są tacy, co potrafią podejść z uroczą beką do tego, że oto mają 20 gr, są tacy, co z kolei lubią okazywać, że zapraszam, mam, stać mnie, jestę zajebisty, pacz. Więc: różnie.

    Osobiście posiadanie dzieci kojarzy mi się z jakimś koszmarem, małą śmiercią. - totalnie to samo odczucie. Dzieci be. Dziecko: i zero egoizmu do końca życia, bo wiecznie to dziecko i dziecko, na wieki połączenie i z dzieciakiem i z ojcem, po przecież jego dzieciak, więc splecenie się z dwoma żyjątkami po wsze czasy. I ucz takiego dzieciaka, jakim być człowiekiem, i krzywdy mu nie narób, i patrz jak świat robi mu krzywdę, i zero spokoju.
    "Czasem smutno jest patrzeć na szczęśliwych ludzi. " - to że ktoś szczęśliwie wygląda nie oznacza, że jest wewnętrznie szczęśliwi, inni tak Ciebie mogą postrzegać przy Twojej dużej dozie autokreacji np. To jest złudne, póki się z kimś bliżej nie dogadać, by mu mówić serio jak się czujesz, a nie pierdolić coś dla siebie akurat korzystnego.

    "Musiałbym siedzieć na tyłku, prawie nigdzie nie jeździć, ograniczyć i to bardzo swoje pasje. Spotykać się z ludźmi, których nie cierpię i pogardzam." - Ty masz wbudowany jakiś taki obraz relacji, gdzie kobieta to dowódca i Ty musisz przez nią siedzieć, spotykać się, ograniczać pasje, robić co ona powie, bo inaczej będzie gadanie. Kobieta to nie mama xd.

    "znajomymi, którzy cie rozpraszają i wnerwiają samą swoją obecnością. " - no ale to (przynajmniej u mnie) była przypadlosc z której się wyrasta, dochodzi do refleksji, że niektórych znajomości się chce, a inne są durne i jałow, albo nawet może i nie, ale nie jestesmy z kimś kompatybilni.

    "Zabrzmię trochę jak jakiś Talib, ale jak dla mnie to mogą zrównać z ziemią wszystkie nadęte restauracje, kina, teatry i inny tego rodzaju drogi chłam. Nie zarobicie na mnie" - być może system i przemysł Cię wymyślił, pornografia też na Tobie zarabia, koszulka, którą masz na sobie skądś jest, do żarcia se coś musisz kupić, etc, etc. Zarobią na Tobie, nie ci to inni, plus: masz jakąś fobię z hajsem, ciagle hajs i hajs i hajs. "Ludzie są be, trzeba wydawać na nich hajs. Jak ich nie ma, to nie muszę wydawać tyle hajsu. Mniej ludzi, więcej hajsu. I tego hajsu nie oddam! Niech zrównają z ziemią wszystkie kina i teatry" xd

    " Je się w domu albo w barach mlecznych czy z jedzeniem na wynos. Jedzenia ma być dużo, dobre i tanio. Z płatnych miejsc, atrakcji kulturalnych można zostawić m.in. muzea. Niektóre są warte swojej ceny. Szczególnie miejsca związane z III Rzeszą, komunikacją miejską, torturami i seksem." - parsknęłam śmiechem. Ale że ma być dużo, dobre i tanio, to sztos opcja, plus te z torturami to by mogli serio zostawić, masz rację.
  • MarkD 16.10.2018
    'koledzy próbowali mnie zniszczyć' - nie chodziło mi o krzywe spojrzenie, bez przesady. Przykłady? dokuczanie, wyśmiewanie, obraźliwe wyzwiska, ganianie ze strzykawkami z igłami, podkradanie różnych rzeczy. Mało to przyjemne, nawet gdy jest się dorosłym co nieco obeznanym z ludźmi.

    'łut szczęścia' No pewno, że fajnie jest gdy cie zaakceptują. Przecież poczucie własnej wartości buduje się na tym jak cie postrzegają ludzie. Począwszy od rodziców, skończywszy na przypadkowych ludziach. Mówią ci, ze jesteś ładny, jesteś ładny, mądry, mądry itd. Jak jest inaczej to wykształcasz w sobie różne mechanizmy obronne, nie zawsze najzdrowsze. A co do akceptacji za to kim jesteś? Nie udawałem nie wiadomo kogo. Troche nauczyłem się zasad i też trafiłem na innych ludzi.

    Co do wierszyków. Bylem podły. Nie znalem innej drogi, żeby wybrnąć z tego jak poświecić inną osobę, jeszcze słabszą ode mnie w stadzie.

    'jeszcze większa podłość' A jak to wygląda w świecie dorosłych? Popełnisz przestępstwo pierwszy raz o niewielkiej szkodliwości, dostajesz ostrzeżenie, czy wyrok w zawieszeniu. Zrobisz komuś dużą krzywdę i nie poczuwasz się do winy, no to wtedy już tłumaczenie nie wystarczy. Idziesz za kraty, czasem nawet na całe życie.

    'wyssysanie energii' nie tyle autokreacja co rozmowa z drugą osobą, gdzie ty bardziej interesujesz się światem drugiej osoby niż ona twoim.

    "ten twój przyjaciel spiskuje za twoimi plecami" zakładał sobie drugi projekt, a tu spowalniał rozwój zespołu jednocześnie się go trzymając, chciał grac wyłącznie covery albo w kółko dwie nowe własne piosenki, gdy ja miałem już mnóstwo nowych pomysłów, na które on nie miał czasu, żeby nad nimi pracować.

    Myślę, że było miedzy nami spore porozumienie, nie chodzi o przejażdżki autobusami nocnymi, ale o postrzeganie świata i wielu spraw i myślę że też dlatego ten 'rozwód' był tak dramatyczny. Ja nic temu gościowi nie zrobilem, nie okradłem na pieniądze czy skrzywdziłem w jakiś inny sposób. Po prostu miałem już dość kłótni, schodzenia się i rozchodzenia i powiedzialem, że nie chce już z nim więcej współpracować.

    'Wojna w internecie' No pewno, że można się wzajemnie wymordować i spalić, ale ta wojna między nami to nie były jakieś tam kilka komentarzy a cała kampania hejterska, napuszczanie na mnie ludzi, łażenie za mną po ulicy, przychodzenie na koncerty i wykrzykiwanie wyzwisk pod moim adresem, próba ukradzenia nazwy zespołu i mojego repertuaru. No ale w końcu ta wojnę wygrałem. I później już takich mocnych sytuacji nie miałem, właśnie przez pewne zdystansowanie się od ludzi.

    Co do związków. Oczywiście, że generalizuje i mam tego świadomość. Po prostu opisuje to co widzę naokoło, obok siebie. A gdzieś daleko na pewno jest piękny świat ;)

    'Kina i teatry'. Ja koszulki kupuje raz na parę miesięcy, inne rzeczy też jak już naprawdę muszę. Generalnie wszystkie ubrania mam, na lato i na zimę. Jestem bardzo oszczędny. Nigdzie nie łażę gdzie muszę płacić za wstęp. Nie jeżdżę komunikacją miejską, nie mam samochodu. Oczywiście, że liczy się hajs, bo nie wydając go zbyt wiele mogę pracować jako wolny strzelec, zapłacę czynsz, kupie żarcie i nic mi więcej nie potrzeba do szczęścia. Zamknę się w domu a latem pojadę gdzieś na wycieczkę. Za darmo, rowerem. Raz czy dwa razy w roku jakiś dalszy wypad, zagranicę. Ludzie tak nie żyją. Stąd moje podejście. Gdy się wyda hajsu dużo to potem trzeba go odpracowywać często w nie zawsze przyjemnych warunkach. Na co nie mam ochoty. Więcej pieniędzy, więcej swobody.

    Co do ostatniego racja. W Holandii są bardzo fajne muzea. A Niemcy to wiadomo - raj dla pasjonatów historii II wojny światowej. Austriacy są pod tym względem bardziej wstydliwi, no bo to przecież pierwsze ofiary Hitlera, 99% szczerego poparcia dla Anschlussu ;)
  • Czy jestem 'Piotruś Pan'? Możliwe. - najn, jesteś piekielnie wyliczający, analizujący, Ty się, kurwa, zastanawiasz, komu spadek przepisać. Zero Piotrusia Pana.
  • Ritha 16.10.2018
    xDDD
    (sorks ale, komentatorka rozwalila system xd)
  • KarolaKorman 16.10.2018
    Przecież autor sam pisze, że nic nie ma lub niewiele, to co będzie przekazywał?
  • Ritha 16.10.2018
    KarolaKorman eee moze sklada w wersalce ;)
    (taki żarcik, Mark, bez spiny;))
  • Zabezpieczający swój byt i przyszłość, dbający o stałe elementy zapewniające komfort, strategicznie rozplanowujący, odpowiedzialny sam za siebie, gaworzący o ewentualnych spadkach i opcjach na starość. - To nie jest Piotruś Pan wg mnie, to miałam na myśli.
  • Ritha 16.10.2018
    Taa, fajnie tu ujęlas.
  • Ritha 16.10.2018
    to*
  • KarolaKorman 16.10.2018
    e make i ka pololi, aaaaa :)
  • KarolaKorman 16.10.2018
    e make i ka pololi, aaaa :)
  • MarkD 16.10.2018
    e make i ka pololi Jakie komplementy. Jeśli nie Piotruś to raczej dobrze. Nie czuje się obrażony. 40 lat mam i powinienem więcej zarabiać, dlatego tak siebie postrzegam :)
  • KarolaKorman 16.10.2018
    Przyciągnął mnie tutaj komentarz Elo, który ujrzałam na belce, a po jego przeczytaniu, postanowiłam zagłębić się w tekst i ... nie żałuję :)
    Może zacznę od tego, że często powtarzamy, że przecież mamy wolną wolę a tym samym wybór. Niestety świat jest tak skonstruowany, że czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy zależni od wielu rzeczy, bo pieniądz jest niezbędny i na ten przykład trzeba pracować. Jednak poza pracą, która ma przynieść środki na utrzymanie, mamy prawo wyboru, zwłaszcza kiedy jesteśmy dorośli.
    Możemy się przemieszczać po świecie, mieszkać, gdzie chcemy, jeść, co chcemy i zawierać związki lub tego nie robić.

    Tu zatrzymam się na moment, bo wspomniałeś o dzieciach, czym zaintrygowałeś Elorence. I tu też teraz facet ma wybór. Do niedawna panował pogląd, że to tylko kobieta odpowiedzialna jest za to, czy narodzi się dziecko (jakby sama była się w stanie zapłodnić), ale nauka poszła na przód i od lat istnieją zabezpieczenia, które mogą stosować mężczyźni. Wazektomia jest jednym z nich. I tutaj już widzę, że broń cię panie Boże, bo może kiedyś... może jednak, ha, ha :) Własne dzieci traktuje się jednak ciut inaczej :)

    Kolejna kwestia - płacenie za kobietę. Nie wspomnę o tym, że wiele kobiet wręcz nie lubi takiego procederu, a jest też wielu mężczyzn, którzy palą tylko cudze papierosy, piją postawiony alkohol, o czym nie wspominasz. Jest też mnóstwo partnerskich związków, gdzie kobieta nie prosi faceta o drobne, a co dopiero o grubą kasę. Jest niezależna, a wydać można wspólnie :) To nazywa się być w związku.

    Rower - to świetny środek lokomocji :) Nie trzeba tankować, płacić podatku drogowego i tak dalej. Nie wspomniałeś tylko, czy jeździsz w odblaskowej kamizelce. Tu dopinam inne, o których piszesz, że nie lubisz płacić, co odczytuje się za komfort życia - ty wolisz być ascetą :)

    Związek - tak, decydując się na związek, trzeba iść na pewien kompromis. Nie oznacza to jednak ograniczeń rzeczy, które nie wychodzą poza dopuszczalne w związku (jak sama nazwa). Czasem warto spytać ,,pantoflarza'' dlaczego zrezygnował z czegoś, co ty postrzegasz wolnością. Może ma to w domu na co dzień :) Może woli wypić piwo (to tylko przykład) siedząc w ulubionym fotelu... a nie w barze...

    Reasumując, choć tekst na 5 i taką ocenę wstawiłam, bo szczery, myślę, że trochę spłaszczasz problem. Jesteś na tyle młody, że masz wy...ne na większość i to co sobie o tobie pomyślą lub stary, stetryczały i przywykły do swojego życia. Z tekstu odczytuję to pierwsze, ale marudzenia w nim nie brakuje.

    Serdecznie pozdrawiam :)
  • Enchanteuse 16.10.2018
    Karola. Całkowicie się zgadzam z komem.
  • MarkD 16.10.2018
    Nie mam własnych dzieci i widzę to co widzę. Dzicy ludzie, dzikie dzieci. 'No bo to przecież dziecko, ono nic nie rozumie ma tylko ... lat' - tu wpisać wiek od 0 do 10 ;) A spróbuj nawet się grzecznie odezwać.

    Komfort życia to taki spokój, że nie jest się niewolnikiem kredytów, nielubianej choć dobrze płatnej pracy, urlopu kiedy się chce go wziąć. Co mi po luksusach jak żyje w strachu że to mogę stracić z powodu byle potknięcia?
    Wole mój 'komfort' lub jak wolisz 'ascezę' :)

    Pozdrawiam również :)
  • MarkD 16.10.2018
    Fajna dyskusja się zrobiła. I o to chodziło. Pozdrawiam czytających i komentujących. Wcale nie ma gówno-burzy, ale wiele mądrych obserwacji. Tekst jest osobistą obserwacją, więc nie starałem się generalizować a bardziej pisać wyłącznie z własnej, jednoosobowej perspektywy.
  • Nuncjusz 16.10.2018
    O jakich truciznach opowiadałeś kumplom?
  • MarkD 16.10.2018
    Kiedyś Wikipedii nie było. Teraz jest wszystko na wyciągniecie reki ;)
  • Nuncjusz 16.10.2018
    MarkD wiem, że nie było, dlatego pytam
  • MarkD 16.10.2018
    Nuncjusz Cyjanki, związki arsenu, rtęci, pochodne benzenu, iperyty, fenole, kwasy.
  • Aisak 16.10.2018
    Życie w pojedynkę nie jest złe.
    Pod warunkiem, że masz rodziców, którzy mieszkają obok i dziecka, do którego możesz zwrócić się w razie problemów albo po to, by powiedzieć komuś, że się go kocha.

    Życie w pojedynkę nie jest złe.
    Pod warunkiem, że masz przyjaciół, na których możesz polegać.
    &
    Siłę na cokolwiek.


    Podobało mi się opowiadanie.
  • sensol 16.10.2018
    Ja też nie lubię ludzi. Szczególnie takich jak Ty, którzy uważają, że wszyscy wokół to debile i podlecy. Trochę dystansu i pokory proponuję. Z tekstu wylewa się frustracja i złe emocje. Powtarzasz tę swoją mantrę o głupocie i podłości ludzi, aż się robi niedobrze. I jeszcze na dodatek skąpiec. Myślę, że tłumu chętnych, aby zgłębić Twoją niepowtarzalną osobowość wokół Ciebie nie ma...
  • Canulas 16.10.2018
    A ja się z niektórymi rzeczami identyfikuję. W sensie z samym szkieletem modelu. Co do skąpstwa, nie... Mnie się pieniądze nie trzymają. Mogę wydać równowartość 10 wypłat w 8 godzin (to nie jest suchy przykład), a mogę przez 4 dni jeść stare kluski (to też nie). I nie czuję sie przez to gorszy czy lepszy. Po prostu jest inaczej. Sam tekst ciekawy. Napisany, wydaje się, szczerze. Już chuj w brak tych ogonków literkowych. Czytało się ok.
    Niestety, ale nie mam dziś siły, więc mój komentarz będzie taki z dupy.
    Może kiedyś jakaś szersza polemika zaistnieje, ale jak nie, to też dobrze. Nie mniej, nie nudziłem się zaglądając do Twojego świata.
    Ciao.
  • MarkD 16.10.2018
    Ogonki poprawie i będzie ładnie. Mam angielską klawiaturę. Dłużej mi ta korekta zajmuje niż napisanie tekstu.
    Jestem skąpy, bo boje się braku pieniędzy. Kiedyś rożnie bywało z pracą i tak mi to zostało. Oszczędzanie daje mi satysfakcje, że mogę sobie zarobić a potem bez poczucia winy pospać do popołudnia, posiedzieć w nocy i mieć czasem 3-4 dni wolnego pod rząd a nie góra dwa. Lubię pocisnąć z pracą jako wolny strzelec a potem jak są chude dni wyluzować. Nie lubię czuć się niewolnikiem a nadmierne wydawanie daje mi takie odczucia. Ale jak coś mi trzeba użytecznego a nawet jak zdarzy mi się jakiś kaprys to idę i kupuje. Dzięki za wpadniecie tutaj i za miłe słowa.
  • Canulas 17.10.2018
    MarkD, no widzisz. I to jest pewna analityczna rzetelnosć, która jednak nijak się ma do Piotrusia Pana. Piotruś Pan to beztroska. To wieczne: Hajda, pod prąd. Jakoś będzie. To wydanie 8tysięcy na raz na planszówki i spanie na ziemi w nieogrzewanym pomieszczeniu. To 300 gier na konsolę i deszczóka zbierana do misek przez nieszczelność w dachu. To czasem długi, a czasem spadki.
    Ja to widzę w balansowaniu. W pełnej świadomości, że lot jest koszący i zawsze w końću będzie tylko gorzej, więc priorytet ma hedonistyczna celebracja chwil. Chuj w jutro, skoro dopiero jest jutro.
    To wiele, wiele więcej.
    No ale nie przepycham swoich ustaw. Nie gloryfikuję swoich czynów. Mam do swojego, nie wiem nawet jak nazwać? Moze: Królewskeigo wegetowania - stosunek wysoce ironiczny.
    Nie neguję Twych poczynań i z jakimiś 60-65% się zgadzam, choć i tak jeszcze odbijam swoim własnym lustrem.
    Długo by można.
    Barwnie by można.

    (Na ogonki - ich brak - zwróciłem uwagę tak dla porządku. Czasem są treści, gdzie nawet taki ułomek jak ja wie, że priorytetem jest przekaz. Wtedy zdejmuję buciki w sieni. Nie ma każdy kościół są moje modlitwy i dobrze o tym wiem).
    Pozdroxon - dobry tekst, choć "sztosiwem" nie jest.
  • Canulas 17.10.2018
    Dużo błędów - sorrex. Wysoce śpiącym.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania