Poprzednie częściSenne dziwactwa

Senne więzienie

Siedziałem sam przed stolikiem w pustym pokoju. Nie wiedziałem, gdzie jestem ani ile czasu tam jestem. Zdałem sobie z tego sprawę, dopiero gdy zorientowałem się, że moje nogi przywarły do siedziska a moje dłonie do blatu stolika. Każdy najmniejszy ruch palcami czy to dłoni, czy stóp wywoływał potworny ból niczym wypalanie ciała od środka. W pokoju nie było okien ani drzwi. Ściany w kolorze beżowym.

- Słyszy mnie ktoś? - zawołałem.

Chwilową ciszę przerwał męski głos.

- Ciszej! Niektórzy chcą tu spać.

Nie mogłem zobaczyć kto to. Głos dobiegał zza pleców.

- Kim jesteś?

- Teraz już nikim. Kiedyś może jeszcze coś znaczyłem.

- Pomożesz mi?

- Jestem tak samo uwięziony, jak ty. Tylko ja jestem tu dłużej. O wiele dłużej.

- To znaczy ile?

- Jeśli mój kalendarz pamięciowy się nie przestawił, to będzie jakieś trzydzieści dwa lata. Na początku przykleili tylko moje nogi. Z czasem się do tego przyzwyczajałem więc i w końcu od dwóch lat leżę plackiem przyklejony do podłogi.

- A ja? Długo tu jestem?

- Jakieś trzy miesiące.

- To niemożliwe. Nic nie pamiętam.

- Wybudziłeś się. Pamiętam, że pierwszego dnia wydzierałeś się na cały pokój to przyszli i cię uśpili.

- Kto przyszedł? Kim oni są?

Mężczyzna przez kilka minut nie odpowiadał. Chrząkał jedynie co chwila, by następnie wziąć głęboki wdech.

- Tego nikt nie wie. Jesteś sobie w pracy, nikomu nie wadzisz i jest dobrze, ale za kilka sekund możesz trafić tu. To miejsce to więzienie.

- Więzienie? Dla kogo?

- Dla tych, co w snach marzą zbyt wiele. Też byłem takim marzycielem i proszę trzydzieści lat w plecy. Podobno już dawno zakopali moje ciało. Nie chciało im się takiego bezużytecznego ciecia trzymać przy życiu.

- Nie rozumiem. My nie żyjemy?

- Nasze mózgi żyją. Reszta poszła do piachu. Nie wiem, jak z tobą będzie.

Nagle poczułem okropny ból głowy. Przed oczami pojawiały mi się serię zamglonych obrazów.

- Ty szczęściarzu!!!! - wykrzyknął mężczyzna. - Uwalniają cię. Obyś po drugiej stronie miał lepiej.

- Ale ja nie chcę umierać. Miałem tyle planów do zrealizowania.

Czułem się coraz słabiej.

- Mogę cię o coś poprosić?

Ledwo przytomny przytaknąłem.

- Moja żona już tam jest. Zmarła dwa lata temu. Powiedz jej, żeby nie robiła sobie nadziei na moje przyjście.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Canulas 06.12.2017
    "Nie wiedziałem, gdzie jestem ani ile czasu tam jestem." 0 tu bym zmienił na: "Tam się znajduję", bo dubluje Ci się "jestem".

    " Zdałem sobie z tego sprawę, dopiero gdy zorientowałem się, że moje nogi przywarły do siedziska a moje dłonie do blatu stolika. " - a tutaj, bym wywalił dookreślenie: "moje" z moje dłonie.

    A tak, to super. Kurde, Mark. Od strony treści, zajebisty progres. W końcu. Bardzo fajny tekst.
  • marok 06.12.2017
    No to w takim razie dziękuję :))
  • Canulas 06.12.2017
    Maroko - miało być *autokorekta
  • Canulas 06.12.2017
    Znowu autokorekta
  • Pomijając to co Can zauważył, jako całokształt, naprawdę dobre opowiadanie.
    Pozdrawiam
  • marok 06.12.2017
    Dziękuję również pozdrawiam
  • marok 06.12.2017
    Kto tam te 1 stawia
  • Pan Buczybór 06.12.2017
    heh, fajne całkiem
  • marok 06.12.2017
    Miło

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania