"Maltretowałam w dłoniach kawałek papieru wyprodukowanego na Zeta V. Produkty Argonautów charakteryzują się niesamowitą wytrzymałością i elastycznością. Przykładowo, ta karta aktualnie pełni funkcję gniotka antystresowego." - "maltretowałam" niejako mi nie współgra czasowo z "pełni". Pozostawiam pod rozwagę.
"- Przykro mi, ale musi Pan wytrzymać do czasu opuszczenia atmosfery." - tutaj "Pan", a jeszcze dalej "Pani". Nie znajduję zasadności dla użycia grzecznościowej formy.
"W przypadku zagrożenia życia musimy interweniować, ale takie zdarzenia zdarzają się niezwykle rzadko" - również zdarzające się zdarzenia wydają się podejrzane, no chyba, że to celowe puszczenie oka. Jeśli tak, nie trafiło w mój gust.
Może: Takie epizody, przypadki, sytuacje... Ewentualnie nie: "zdarzają się", tylko mają miejsce?
"Ściąganie stroju roboczego po całym dniu w kapsule z fanatykami tropikalnego ciepła, przypominało zrywanie plastra." - ładny zapis.
"- Kurwa mać - przeklęłam w rodzinnym języku, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem obecnych w szatni osób. Ogólnie panuje tu niepisana reguła, że nie używamy niegalaktycznego słownictwa" - zobacz też tutaj. "Przeklełam" nijak czasowo ma się do "panuje".
Albo: klnę/puszczam wiąchę, albo: panowała. Jednolitosc musi być. Ja bym w tym opowiadaniu postawił na czas teraźniejszy i ewentualnie lekkie dygresje retrospekcyjne czasem podawał jako wstręt z przeszłości w czasie przeszłym.
"Humor mi siadał, co chyba zdążyli zauważyć już wszyscy, od pracowników po pasażerów. Dziś kiepskim pomysłem było wchodzenie mi w drogę" - na początku dałbym: humor niedopisywał, lub, jeśli koniecznie poprzez językową potoczność chcesz pozostać bliżej z czytelnikiem, a ze swej postaci uczynić równiachę, to jeszcze jakoś inaczej. Chodzi o to, by nie dublowało się słowo" mi'.
Ok, z komentarza może wynikać inaczej, ale tekst wydaje mi się lepszy od pierwszej części. Ma spojniejsze fabularnia i bardziej gustowny żart. Czasy, jak czasy. Se przejrzysz i zdecydujesz.
Co zaś się tyczy: zróbmy to razem, dajcie pomysły, napiszę - jebie mi to wattpadem i takim zostawcie suba czy coś. Ciebie jednak nie posądzam o tak tandetne próby przyciągnięcie ludzi pod tekst, bo masz chyba na takie rzeczy zbyt wyjebane.
Dlatego spoko. Wchodzę. Niech pojawi się Lobo.
Pozdro
Can, pierwsza myśl - Kurwa, za długie. Myśl druga - A... Cytaty...Dam radę. Przeczytam.
Więc czytam:
Akt I: Czepiasz się. Okej, zmiana.
Akt II: Czepiasz się. Okej, zmiana.
Akt III: Nie wyłapałam. Zmiana.
Akt IV: No.
Akt V: Czepialski żeś się ostatnio zrobił. Zmiana.
Akt VI: Powtórzenie? U mnie?! O kurwa!
_____
,,O czym chcecie poczytać w następnej części?" -> ,,Niech pojawi się Lobo".
,,O czym..." -> ,,... Lobo"
Cyber: Na bank chodzi mu o lobotomię. To jakiś skrót w branży, mówię ci.
Tara: Raczej nie. Na kij by to pisał dużą literą? To jakaś nazwa własna.
Cyber: No to googluj.
Tara: Ty... To jakaś postać z DC. Kosmita, łowca głów i morderca.
Cyber: Niiiieeee... Canowaty raczej czyta ze zrozumieniem. Nie nazwałby ,,czymś" postaci. To nie o to chodzi. Dawaj dalej.
Tara: Firma? Komputery.. HR... I mają placówkę w Warszawie...
Cyber: Może im okna mył? Nieee. Co następne?
Tara: Zespół.
Cyber: Po zdjęciach widać, że hippisi pełną gębą. Jakoś go sobie nie wyobrażam z wiankiem na głowie i w dzwonach. Chociaż czekaj! Czekaaaj...! O fuj.
Tara: Kończą się pomysły. Może słownik nam coś podpowie? Według języka polskiego, to jakaś odmiana jabłek.
Cyber: Owoc? Zdrowa żywność... Coś tam wspominał o dietach... czy o używkach... Już nie pamiętam.
Tara: Według galicyjskiego, hiszpańskiego i portugalskiego jest to wilk.
Cyber: Pewnie mu się jakieś flashbacki z gór przypomniały...
Tara: W tagalskim jest to balon albo wilk.
Cyber: W jaki?
Tara: W tagalskim. Posługują się nim Filipińczycy.
Cyber: Ciekawa rozbieżność. Balon i wilk. A dalej?
Tara: W języku włoskim jest to płat.
Cyber: Płat czego?
Tara: Płat w sensie część.
Cyber: W następnej części prosi o część? Nie dość, że poliglota, to jeszcze sprytny poliglota. O kurwa... Zaimponował mi... Jestem w głębokim szoku... Niezwykłe... Muszę się napić.
Tara: Ja się bardziej skłaniam ku tłumaczeniu tagalskim. Wilk z balonem ma nam przysporzyć trudności z powiązaniem gatunkowym. Bo gdzie balon czy wilk w przestrzeni kosmicznej?
Cyber: Nie spłycaj takiego geniuszu! Mój boshe, Mesjasz się nam objawił!
Tara: No ciebie już do końca popierdoliło.
Komentarze (6)
"Maltretowałam w dłoniach kawałek papieru wyprodukowanego na Zeta V. Produkty Argonautów charakteryzują się niesamowitą wytrzymałością i elastycznością. Przykładowo, ta karta aktualnie pełni funkcję gniotka antystresowego." - "maltretowałam" niejako mi nie współgra czasowo z "pełni". Pozostawiam pod rozwagę.
"- Przykro mi, ale musi Pan wytrzymać do czasu opuszczenia atmosfery." - tutaj "Pan", a jeszcze dalej "Pani". Nie znajduję zasadności dla użycia grzecznościowej formy.
"W przypadku zagrożenia życia musimy interweniować, ale takie zdarzenia zdarzają się niezwykle rzadko" - również zdarzające się zdarzenia wydają się podejrzane, no chyba, że to celowe puszczenie oka. Jeśli tak, nie trafiło w mój gust.
Może: Takie epizody, przypadki, sytuacje... Ewentualnie nie: "zdarzają się", tylko mają miejsce?
"Ściąganie stroju roboczego po całym dniu w kapsule z fanatykami tropikalnego ciepła, przypominało zrywanie plastra." - ładny zapis.
"- Kurwa mać - przeklęłam w rodzinnym języku, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem obecnych w szatni osób. Ogólnie panuje tu niepisana reguła, że nie używamy niegalaktycznego słownictwa" - zobacz też tutaj. "Przeklełam" nijak czasowo ma się do "panuje".
Albo: klnę/puszczam wiąchę, albo: panowała. Jednolitosc musi być. Ja bym w tym opowiadaniu postawił na czas teraźniejszy i ewentualnie lekkie dygresje retrospekcyjne czasem podawał jako wstręt z przeszłości w czasie przeszłym.
"Humor mi siadał, co chyba zdążyli zauważyć już wszyscy, od pracowników po pasażerów. Dziś kiepskim pomysłem było wchodzenie mi w drogę" - na początku dałbym: humor niedopisywał, lub, jeśli koniecznie poprzez językową potoczność chcesz pozostać bliżej z czytelnikiem, a ze swej postaci uczynić równiachę, to jeszcze jakoś inaczej. Chodzi o to, by nie dublowało się słowo" mi'.
Ok, z komentarza może wynikać inaczej, ale tekst wydaje mi się lepszy od pierwszej części. Ma spojniejsze fabularnia i bardziej gustowny żart. Czasy, jak czasy. Se przejrzysz i zdecydujesz.
Co zaś się tyczy: zróbmy to razem, dajcie pomysły, napiszę - jebie mi to wattpadem i takim zostawcie suba czy coś. Ciebie jednak nie posądzam o tak tandetne próby przyciągnięcie ludzi pod tekst, bo masz chyba na takie rzeczy zbyt wyjebane.
Dlatego spoko. Wchodzę. Niech pojawi się Lobo.
Pozdro
Więc czytam:
Akt I: Czepiasz się. Okej, zmiana.
Akt II: Czepiasz się. Okej, zmiana.
Akt III: Nie wyłapałam. Zmiana.
Akt IV: No.
Akt V: Czepialski żeś się ostatnio zrobił. Zmiana.
Akt VI: Powtórzenie? U mnie?! O kurwa!
_____
,,O czym chcecie poczytać w następnej części?" -> ,,Niech pojawi się Lobo".
,,O czym..." -> ,,... Lobo"
Cyber: Na bank chodzi mu o lobotomię. To jakiś skrót w branży, mówię ci.
Tara: Raczej nie. Na kij by to pisał dużą literą? To jakaś nazwa własna.
Cyber: No to googluj.
Tara: Ty... To jakaś postać z DC. Kosmita, łowca głów i morderca.
Cyber: Niiiieeee... Canowaty raczej czyta ze zrozumieniem. Nie nazwałby ,,czymś" postaci. To nie o to chodzi. Dawaj dalej.
Tara: Firma? Komputery.. HR... I mają placówkę w Warszawie...
Cyber: Może im okna mył? Nieee. Co następne?
Tara: Zespół.
Cyber: Po zdjęciach widać, że hippisi pełną gębą. Jakoś go sobie nie wyobrażam z wiankiem na głowie i w dzwonach. Chociaż czekaj! Czekaaaj...! O fuj.
Tara: Kończą się pomysły. Może słownik nam coś podpowie? Według języka polskiego, to jakaś odmiana jabłek.
Cyber: Owoc? Zdrowa żywność... Coś tam wspominał o dietach... czy o używkach... Już nie pamiętam.
Tara: Według galicyjskiego, hiszpańskiego i portugalskiego jest to wilk.
Cyber: Pewnie mu się jakieś flashbacki z gór przypomniały...
Tara: W tagalskim jest to balon albo wilk.
Cyber: W jaki?
Tara: W tagalskim. Posługują się nim Filipińczycy.
Cyber: Ciekawa rozbieżność. Balon i wilk. A dalej?
Tara: W języku włoskim jest to płat.
Cyber: Płat czego?
Tara: Płat w sensie część.
Cyber: W następnej części prosi o część? Nie dość, że poliglota, to jeszcze sprytny poliglota. O kurwa... Zaimponował mi... Jestem w głębokim szoku... Niezwykłe... Muszę się napić.
Tara: Ja się bardziej skłaniam ku tłumaczeniu tagalskim. Wilk z balonem ma nam przysporzyć trudności z powiązaniem gatunkowym. Bo gdzie balon czy wilk w przestrzeni kosmicznej?
Cyber: Nie spłycaj takiego geniuszu! Mój boshe, Mesjasz się nam objawił!
Tara: No ciebie już do końca popierdoliło.
Czepialski jestem tako jak i byłem. Nie ma tu zmiany.
Prawie nigdy tego nie robię, ale zaczęłam tym razem od przeczytania komentarza i padłam ;)) hehehe dobre ;))
Ok, lecem ku tekstowi ...
"...a fabuła sobie lewituje gdzieś w przestrzeni kosmicznej." .... — moje klimacisko.... :D
Fajne, mocne, energiczne, galaktyczne słownictwo :D
Wyraziste charaktery, Świetnie zobrazowany wkurw, Muszem się częściej kręcić koło twoich opowiadanek :)
Pozdrowionka :))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania