Poprzednie częściSiła czarnych skrzydeł (Prolog)

Siła czarnych skrzydeł (7)

Wreszcie nadszedł ten dzień - środa. To już dziś miała odbyć się impreza na której Annie miała się pojawić. Cały czas myślała tylko o tym. Miała co prawda wyrzuty sumienia, po tym, jak potraktowała Natana, pocieszała się jednak myślą, że gdy tylko wróci od Lisy, zadzwoni do niego i przeprosi. Gdy tylko wróci od Lisy... Na samą myśl dziewczyna uśmiechnęła się. Czuła, że po tej imprezie, raz na zawsze przestanie być wyśmiewana. Stanie się gwiazdą - jak Lisa. Dziewczyna stanęła przed lustrem i skrzywiła się nieco. Pokręcone, splątane pasma czarnych kudłów opadały na twarz Buntowniczki, zasłaniając z każdym gwałtowniejszym ruchem jej oczy, z resztkami wczorajszego, mocnego makijażu. - Może ubiorę się dziś inaczej? - pomyślała. Wyjęła z najgłębszych zakamarków jej szafy czerwoną, zwiewną i ciut bardziej wulgarną bluzkę od tych, które nosiła codziennie. Nie była to bluzka okropnie wyzywająca, ale Annie wiedziała, że ciotka nie byłaby zachwycona jej widokiem, dlatego zaraz po tym, jak ją założyła, zarzuciła na siebie jeszcze długi sweter. Zamiast czarnych, lub szarych, ciężkich spodni, dziewczyna założyła dziś swoje jasne jeansy, w których nie chodziła od lat. Nadal leżały na niej świetnie. Annie nie do końca wiedziała skąd ta nagła zmiana jej upodobań, ale gdy zerknęła na swoje odbicie, tylko utwierdziła się w tym, że był to dobry pomysł. Uśmiechając się lekko pomaszerowała do łazienki. Tam, umywszy dokładnie twarz, nałożyła podkład, pomalowała rzęsy, ale nie sięgnęła nawet po kredkę do oczu. Zamiast czarnej, wzięła do ręki inną, różową szminkę i rozprowadziła równomiernie po ustach. Włosy rozczesała i upięła w ciasny kucyk. Była piękną, choć zupełnie inną dziewczyną. Określenie "Buntowniczka" nie miało w tamtym momencie żadnej racji bytu. Ubrana na jasno, z delikatnym, kolorowym makijażem, wyszła z domu i z przyzwyczajenia od razu skierowała się na przystanek, gdzie zazwyczaj spotykała się z Natanem. Nie miała pewności, czy przyjaciel będzie dziś tam na nią czekał, ale przecież i tak musiałaby tam pójść. - A jednak jest - pomyślała, widząc znajomą postać niedaleko, gdy dochodziła już do celu. Chłopak przyglądał się jej zdumiony i trochę smutny. Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Cześć - powiedziała.

Natan milczał jeszcze chwilę. Potem spojrzał jej w oczy i zapytał:

- Dlaczego tak się ubrałaś?

- Nie podoba ci się? - zirytowała się Annie.

- Nie - warknął - Nie wyglądasz już jak ty... - powiedział ze smutkiem, patrząc gdzieś za przyjaciółkę. - ...wyglądasz jak ona.

W tym samym momencie dziewczyna poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się, a jej oczom ukazały się dwie postacie. Jedną z nich była oczywiście Lisa Clark, do której przed chwilą porównał ją przyjaciel, natomiast drugą nikt inny, tylko Zac Thompson. Z tyłu słychać było tylko warkot motoru. Natan odjechał, Annie została. Zrobiło jej się przykro. Bardzo rzadko zdarzało się, że przyjaciele jeździli do szkoły osobno. Lisa uśmiechnęła się szeroko.

- Jak tam kochana przed imprezką? - zapytała swoim piskliwym głosem, który trochę irytował już Annie.

- Kiepsko, ostatnio nie dogadujemy się z Natanem. - sama nie wiedząc dlaczego, dziewczyna zdobyła się na szczerość.

- Och, nie przejmuj się nim! Zobaczysz, będziemy się świetnie bawić! - Lisa aż podskoczyła z radości. - Zac, opowiedz Annie jak zawsze super jest na moich imprezach, zaraz do was wracam! - powiedziała, zostawiając dwójkę sam na sam.

Serce Annie biło jak szalone. To ten moment, kiedy wreszcie jest sama z chłopakiem, do którego wzdycha od bardzo dawna, a z resztą, wzdycha do niego cała masa dziewczyn! "Buntowniczkę" rozpierała duma, radość i zauroczenie. Zapomniała kompletnie o przyjacielu. Zac opowiadał jej o różnych zabawnych sytuacjach związanych z imprezami, ale nie tylko. Rozmawiali o szkole, o tym jak chłopak radzi sobie w drużynie i innych jego zainteresowaniach. Od słowa, do słowa i tak mijały kolejne minuty. Annie milczała, uśmiechając się i potakując. Nie musiała się odzywać. Miała wszystko czego chciała. Rozmawiała z Thompsonem, któy skupiony był tylko na niej, widziała jak na nią patrzy, uśmiecha się, raz za razem puszcza oczko dziewczynie. Nawet nie podejrzewała, że za chwilę stanie się coś, co kompletnie wywróci do góry nogami jej dzisiejszy dzień.

- Pięknie dziś wyglądasz - powiedział, zbliżając swoją twarz, do twarzy Annie. Dziewczyna zaczerwieniła się okropnie, ale była pełna podekscytowania, bo przeczuwała, co Zac zamierza zrobić. Zamknęła oczy i... cholera.

- Jestem już! - usłyszała głos "Królowej", w tamtym momencie bardziej irytujący niż kiedykolwiek. Co zrobiłaś, dziewczyno?! On prawie mnie pocałował!!! - pomyślała Annie i przygryzła wargę. Nie powiedziała jednak ani słowa. Skoro chciał ją pocałować teraz, to na pewno zrobi to na dzisiejszej imprezie.

- To co, idziemy? - zaproponował Zac, po czym objął w talii Annie i wszyscy wsiedli do autobusu. Dziewczyna była wniebowzięta.

 

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie, jednak gdy wreszcie dobiegły końca, Annie pobiegła do domu, żeby zacząć szykować się na imprezę. Co prawda, zaczynała się ona dopiero wieczorem, ale dziewczyna kompletnie nie miała pojęcia w co ma się ubrać, jak pomalować i uczesać. Długo nad tym rozmyślała, szukała inspiracji w gazetach, magazynach, katalogach czy na portalach internetowych. Myślała też o Natanie. Nie widziała go w szkole, pewnie wagarował. Może powinna była iść w ich miejsce po szkole? A z drugiej strony... Nic mi nie powiedział, skrytykował mój wygląd i odjechał bez słowa - biła się z myślami - taki z niego przyjaciel? Zacowi akurat bardzo się mój wygląd podobał. - tym ostatecznym argumentem wyparła z głowy myśli o Natanie. Zdecydowała się na tę piękną, liliową sukienkę z koronkowymi rękawami, którą dostała od mamy "na wyjątkowe okazje", wysokie szpilki w kolorze delikatnego beżu i jasną kopertówkę w kolorze bliżej nieokreślonym - coś pomiędzy kremowym, poprzez lekko różowy, wpadający może w brązowy? A z resztą, nikogo nie obchodzi jaki to kolor, ważne, że pięknie zgrywa się z sukienką.

Włosy uczesała w wyjątkowo zgrabny kok, który przyozdobiła różnymi świecidełkami. Na pół godziny przed imprezą skończyła robić makijaż, który przyznając nieskromnie "wyszedł perfekcyjnie". Ubrała się i rozradowana udała się na imprezę autobusem. Wysiadła przystanek za wcześnie, dalej poszła piechotą. Nie chciała by Lisa, a tym bardziej Zac widzieli, czym przyjechała. Usłyszała głośną muzykę jeszcze zanim była na miejscu. Bogata dzielnica... Wszędzie lśniły pozłacane skrzynki na listy, trawniki przycinane od linijki, idealnie symetryczne podjazdy, równiusieńkie płoty, wille o jakich Annie mogłaby tylko śnić. Piękne były tu nawet śmietniki. Nic dodać, nic ująć. Numer 55, 56, 57... i jest. Zniewalający dom numer 58. Annie nie mogła się napatrzeć. Willa była ogromna, pełno w niej było okien i balkonów, a ogród zachwycał bogactwem i harmonią. Przed domem stało kilka luksusowych samochodów, należących zapewne do gości (dziewczyna ucieszyła się, że wysiadła wcześniej), a w garażu otwartym na pokaz, ale zabezpieczonym alarmem, stało i kusiło piękne, srebrne Ferrari ojca Lisy. Annie podeszła do drzwi i zadzwoniła. Zanim jej otworzono, zdążyła przeczytać napis na blaszce umocowanej do drzwi "Elisabeth i Beniamin Clark". Drzwi otworzył nieznajomy chłopak, dokładnie taki, jakich pełno było w środku. Nic nie powiedział, upił łyk trzymanego w ręku piwa i odszedł. Annie weszła do środka i ułożyła swoją kurtkę na stercie innych ubrań nie mieszczących się już na złotym wieszaku. Zabawa na całego. Lekko onieśmielona widokiem tylu nieznajomych twarzy, w tłumie dziewcząt zauważyła Lisę.

- Lisa! - krzyknęła. Gospodyni odwróciła się.

- Och, Annie - pomachała.

Lisa podeszła do dziewczyny i podała jej drinka. Annie zawahała się.

- Chyba nie powinnam...

- Daj spokój... Będzie ci lepiej. - przekonywała ją Lisa.

Annie poczuła, że ktoś ją obejmuje. Otoczył ją zapach cudownych męskich perfum. Szybko wypiła zawartość kieliszka i zaczęła tańczyć z Zackiem, śmiejąc się przy tym głośno. Po tańcu i co jakiś czas, wypijała kolejne drinki.

 

~Taka_jedna_D

 

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Następne częściSiła czarnych skrzydeł (8)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Wchodzę sobie na opowi a tu co? Siła czarnych skrzydeł
    Hmm, kiedyś już to chyba czytałam... No pewnie, w końcu to jedno z moich ulubionych opowiadań.
    Świetnie! Jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem. No i jest imprezka. Czekam na kolejne. 5
  • Taka_Jedna_D 20.03.2017
    Dziękuję! :)
  • Tanaris 21.03.2017
    Coś mi się wydaje, że idzie to wszystko w złym kierunku i dziewczyna będzie tego żałować... 5 i czekam na kolejny rozdział :)
  • Taka_Jedna_D 21.03.2017
    Bardzo dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania