Siła uniesień krótkiego wyuzdania

Dobry obyczaj wymaga poznania rozmówcy. Próżno takowego szukać jednak zaryzykuje. Zwięźle o sobie - nazywam się Gosia Wiatrowska, mam 24 lata, pochodzę z Piaseczna. Kocham zwierzęta, przyrodę, interesuje się psychologią, szczególnie wszelkiej maści kobiecymi obsesjami i urojeniami. Cechy charakterystyczne – stabilność, spokój, opanowanie. Ulubione słowo - wodospad. Podsumowując, kim jest Joanna? Tylko i aż mną.

Zabrzmiało troszkę jak dossier, i porównanie o tyle trafne, że żwawym krokiem zmierzam na rozmowę kwalifikacyjną, która ukaże wszystko, co w Gosiaczku najlepsze. Sprzedam latami mozolnie zdobywane kompetencje, odsłonię w sytuacji kryzysowej troszkę ciała, otrzymam upragnioną pracę. Pojęcie o prawie, ekonomii mam blade, lecz w głowie dominuje motywacja o zdobyciu pracy. Znajomi jeszcze powiedzą, że Goska pomimo słabych ocen nie taka głupia, została księgową.

W przypadku, gdy rozmówcą będzie facet wszystko powiedzie się z pewnością; jeśli kobieta - zdobędę pracę oraz przyjaciółkę; w systemie mieszanym facet oraz kobieta - podzielę duet między sobą a następnie jak przystało na sprawnego mediatora łaskawie pogodzę zyskując sympatie i uznanie. Panuje nad sytuacją, nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

Gdyby pracodawca zapragnął pomasować ręką tyłeczek w kształcie gruszki przywdziałam na wszelki wypadek stringi. Wszystkie atuty trzeba rozpatrzyć, hierarchicznie uporządkować a pośladki niewątpliwie należy ulokować na szczycie drabiny. Analogicznie cycuszki dziś wkomponowane w różowy staniczek podkreślający, jędrność, wielkość, figlarność. Wyglądam świetnie, pachę uroczo, soczyste usta wprost domagają się przybycia jakiegoś dyrektorskiego penisa władnego regularnymi, głębokimi pchnięciami obić obolałą krtań.

Głębokie gardło...Penisy zmieniają się w czasie a ono nadal pozostaje tak samo pojemne. Niejeden, niejedna poczuje niesmak, nazwie bezpruderyjną dziwką, karze zamilknąć by w nocy wymagać sprośnych fantazji. Obłudnicy jedni, szlachetnością zasłaniają najprostsze pragnienia.

Świadoma własnych zboczeń proszę - przyszły pracodawco wykaż się potencją na tyle dużą byś napoił bezpruderyjną dziwkę nektarem do syta, bądź stacją benzynową, zatankuj mój zbiornik na full. Rozpal wredną sukę, następnie ostudź. Niech poczuje się zdobyta. Targany przyjemnością zwierzęcej dominacji, nie spostrzeżesz, gdy wykonasz plan w całości.

Zwolennikom nauk ścisłych zobrazuje układ działaniem - tyłeczek w kształcie gruszki + szefowska władza = wydymanie tyłeczka w kształcie gruszki oraz zdobycie pracy przez właścicielkę tyłeczka. Humanistom pozostawiam wersję dosadniejszą - żyję chwilą, mam skłonność do hedonizmu, po prostu zamierzam dać dupy. Odrzućmy etosy moralne, prawidłowe zachowania, ludzie zawsze spółkowali a jeśli można poprzez przyjemność zarobić, jeszcze lepiej.

Zmieszczę każdego penisa, jaki będzie trzeba, rozmiary nienaturalne również wchodzą w grę. Przecież nie wybije zębów, nie udusi, aktorki porno dają radę, więc dlaczego zaniżać własne możliwości. Najwyżej wstawię nowe zęby, niejedno widziałam, posiadam wieloletnie doświadczenie, podołam. Nie straszne mi hiv-y, hcv-y, choroby weneryczne, obawiam się wyłącznie, że facet zasłabnie i zmuszona zostanę wezwać karetkę.

Zobrazuje stopień przygotowania w wypadku rozwoju alternatywnych scenariuszy.

Gdyby spotkanie prowadziła kobieta- nie samiec - jakimś dziwnym trafem odsłonię ramię bluzeczki, spod którego wyłoni się ogromny granatowy siniak nabity przez Tomka ( były chłopak) podczas wspólnych zabaw na stole. Poprosiłam o uderzenie, chciałam żeby rozładował dzikie instynkty na kruchym ramieniu wiernej kobietki. Od czasu do czasu sponiewieranie fizyczne traktuje, jako afrodyzjak, ot takie upodobanie. Na potrzeby rozmowy kwalifikacyjnej dam jednak kobiecie porozumiewawczym wzrokiem, pół słowami, niedopowiedzeniami do zrozumienia, że w związku panuje przemoc. Ten brutal, mężczyzna, potomek małpy, neandertalczyk, brutalny zwierz, bydlę, bije, łamie, znęca, pastwi się nade mną, mechaniczne wkładanie penisa nie wystarcza mu zupełnie; musi zgnoić doszczętnie; niech klęczę, odczuwam strach, lęk, wstyd, że żyję, niech zapadnę się pod ziemię i wyłażę z nory tylko wtedy, gdy zapragnie loda lub gwałtu. Obowiązkowo kopulujemy cały czas w ciszy, by na koniec aktu mógł niczym dzikie zwierze ryknąć donośnie podczas spustu na twarz, splunąć, wymieszać spermę ze śliną, władczym tonem nakazać konsumpcję mieszanki i w ten sposób zakończyć cały ceremoniał. Życie z potworem do prostych nie należy. Za wszelką cenę muszę zdobyć pieniądze by uwolnić się od łajdaka, stanąć na nogi, być niezależna finansowo od tłamsiciela, oprawcy, tyrana, pani moja droga – słowem to kawał chuja sprzężony z mózgiem niedający spać po nocach, po każdym gwałcie przytulający się do piersi i mówiący potulnym głosem kocham cię.

Przewiduje empatyczny wyraz twarzy adekwatny do dramaturgii wypowiedzi, jak łyka to myśląc, że robi przysługę, wchodzi w zasadę solidaryzmu jajników, doskonale rozumie, pociesza, heroicznie staje w obronie przed łajdakiem. Kochanie pomogę Ci.....

Dotarłam na miejsce. Oprócz gwiazdy wieczoru, czyli mnie, dwie osoby. Piegowata dziewczyna w okularach, przeglądająca sterty notatek, wierząca, że wiedza zastąpi brak piersi, płaskie biodra oraz twarz jakby facet brał ją z obowiązku za ojczyznę. Następnie rosły mężczyzna także nieatrakcyjny, z obwisłym brzuchem, łysiejący, ubrany w starty garnitur pewnie bez grosza w portfelu.

Jakość konkurencji od razu wzmacnia morale? Nabieram głęboko powietrza, siadam obok obleśnego faceta, noga na nogę, biust poprawić, przyjąć pozycję super niuni, wabić wzrokiem, niech oblechowi stanie w gaciach, niech zapomni o skupieniu. Cierp trollu tortury marząc, że ma ręka wyląduje w twym rozporku - niedoczekanie mały człowieczku. Nawet, jeśli skuszona zadaniem bólu zdecydowałabym się jednak włożyć następnie z politowaniem oficjalnie obwieściłabym całemu światu, że masz małego, jesteś nieprzydatny, zero, metr mułu, w dodatku możesz zarażać beznadziejnością.

Biurowy klimat oficjalnie załączony, smutno, cicho. Z chęcią poprawiłabym makijaż, lecz nie wypada. •Sytuacja zupełnie obca duszy.

Zawołanie męskiego głosu przerywa seans skupienia i podnosi ciało wielkiego oblecha do góry – nadeszła chwila prawdy dla 120 kilogramowego kloca. Podchodzi do drzwi, otwiera, wchodzi. Kątem oka sięgam wzrokiem w lukę przestrzeni, gdy przekracza próg i wszystko jasne – facet za biurkiem, facet rekrutuje. Mężczyzna, czyli wersja bardziej bezpośrednia do odegrania.

Proszę panią czy obowiązuje jakaś kolejka? Spieszę się bardzo a widzę, że pan wszedł już. Pani następna zapewne. Czy nic pani do tego, jeśli wejdę przed panią,? Doskonale wiem, że nie powinno się tak robić, nie wypada, zły nawyk i w ogóle, lecz musi pani zrozumieć, że syn czeka, - głodny, wystraszony, jedzenie dostarczyć muszę, wyżywić maleństwo. Od piersi odstawiony czeka na kaszkę, mamusię, która uszczęśliwi dużego bobaska, wmusi jedzonka troszkę, jeśli bobasek jeść nie zamierza, skarze w celu przytulenia, ochroni własną piersią przed złem całym, okropieństwem świata., bobasek z utęsknieniem czeka łaskawa pani. Czas odgrywa niebagatelną rolę, a pani taka zaczytana, a ja tak bardzo chcę wejść przed panią. Przecież pani również kiedyś dzieciaczka urodzi, pożyczki zaciągnie na wyżywienie Widzę, że wyraz pani twarzy układa się w zrozumieniu. Dokładnie tak, tatuś pije, doskonale zrozumiałyśmy się, Co pani nie powie, pani ojciec również?

Oczywiście dodam, że nie mogę liczyć na tego skurczybyka, co z kolegami wypłaty przepija, nie dorósł nigdy, mecze niezrozumiałe ogłada, o jakiś spalonych prawi piwnym bełkotem, zupełnie inny niż przed ślubem. Wyszło szydło z worka, cholernik jeden, zepsuł dotychczas kolorowe życie. A jeszcze dwa lata temu Kaśka poznała się na łotrze i przestrzegała przed wyjściem za mąż, Baśka mówiła to samo a w dodatku przewidziała przemoc domową, Renata nie znając sytuacji twierdziła, że ślub oznacza koniec życia. Jedynie matka łobuza, teściowa kilku groszy nie warta, zachwalała chłopczyka w krótkich majteczkach, co z początku w łóżku odstawiał histeryczne sceny, że nie umie, nie potrafi. Rozumie pani pilność sprawy, dziękuje za wyrozumiałość dobra kobieto, miej świadomość wyrządzenia szlachetnej przysługi.

Głupia kupiła tania bajkę. Ominę kolejkę, niech czyta dziecinka durne notatki. Życie pisane jest zupełnie inną czcionką, niż papierzyska, w których pokłada tak wielką nadzieję.

Bach, nieprzywidywajka. Dziwny strach ogarnia ciało. Staram się izolować go pewnością siebie. Ponownie kilka głębszych wdechów i przed oczami ukazuje się wodospad. Pragnę osiągnąć stan harmonii, uniknąć charakterystycznego roztrzepania, niestabilności, spiętrzeń myśli, słowotoku. Ptaki ćwierkają, słychać szum wody. Piękny krajobraz, jestem zachwycona. Łono natury, opalam się na piasku podziwiając przyrodę, jej wielkość...

Ale nie, nie umiem tak długo. W myślach ponownie gardzę głupią idiotką, co przed chwilą odpuściła kolejkę. Zamiast porządną kobietą jest synonimem naiwniaczki, głupim małym pieguskiem zagubionym w gąszczu życia. Wyobrażenie wodospadu odchodzi bezpowrotnie. Szumu wody brak. Jeśli już woda to w celu potopienia głowy naiwniaczki, przyduszenia w bezkresie wodospadu. Wyrzuty sumienia nadchodzą....

Nie, nie i jeszcze raz nie. Wracam z powrotem do wodospadu, ciszy, przewidywalności ….Pytanie czy warto tkwić w nudzie?

Oblech opuszcza pokój, kolej na mnie. Zostawiam naiwniaczkę ze stertą papierzysk, mijam obleśniaka w drzwiach widząc trwogę obleśnych zdezorientowanych oczu. Przegrał. W tej rozgrywce może być tylko jeden zwycięzca – niewinny mały Gosiaczek. A ty wielki gadzie zostaniesz utopiony w wodospadzie tak samo jak piegusek. Zapomnij o słonecznym patrolu, wyłowieniu z dna przez Pamele Anderson, dryfowaniu na jej wielkich piersiach, nic z tego, rządzę niepodzielnie w krainie wodospadu, jesteś trupem, trupem topielcem. Zakopie cię w pisaku wodospadu, pieczołowicie, starannie, kilkutygodniowe poszukiwania nurków przyniosą fiasko, zero, zrozumiałeś dosłownie zero szans na przeżycie.

Wyobrażenie wodospadu powraca, chwilowo. Przekraczam próg pokoju. Widzę mężczyznę, przystojny, na około 35 lat, byczek, potężna klata, okulary podkreślające wiedzę i kompetencje - ciasteczko. Biurowe ciasteczko dojrzewające w klimatyzowanym pomieszczeniu. Zapewne suche od klimatyzacji, ale jednak ciasteczko. Idealne do schrupania. Przekąska. Odtwarzam w myślach obraz siebie - atrakcyjna laska, przytulny Gosiaczek. W mig łączę wodospad, ciasteczko i Gosiaczka. Powstaje obraz dzikiej kopulacji pod wodospadem. Oplecieni lianami namiętnie wymieniamy pocałunki nie zważając na wodę studzącą rozgrzane ciała.

Stop, zaraz zemdleje. Jednak żyje. Stres, szyja, pot. Ciało jednak na tyle mocne by przeżyć. Wciąż oddycham. Krzesło, ratunek, siadam. Zamieram. Cisza, czarna dziura, rozległy kosmos, zamknięcie w jądrze ziemi. Odeszłam myślami daleko, ogarniam wszystko, lecz każda sekunda ulega rozpadowi. Raz, dwa, trzy chwila, chwileczkę czy po, dwóch choć raz było trzy, czy trzy razy dwa, Nonsens, wszystkie konfiguracje możliwe. Wariactwo, niemoc, chce stąd wyjść, lecz padają dziwne pytania.

Doświadczenie. Odpowiadam małe, zmyślając kolejno firmy, w których pracowałam. Kłamie. Nigdy nie pracowałam. Beznadzieja, plącze się jak węgorz, gubię wątki, odnajduje sprzeczności. Prawda i fałsz równie prawdziwe jak fałsz i prawda. Halo, halo to fałsz czy farsz. Przecież lepienie pierogów z babcią także łatwo nie przychodziło. Tyle negacji. Stop. Wodospad. Wodospad teraz potrzebny jak nigdy. Popatrz na przystojniaka, wodospad, wodospad, wodospad. Wiesz, czego oczekuje, daj mu. Praca leży w zasięgu ręki.

Wykształcenie. Ehmm, życiowe, że się tak wyrażę - ciężkie losy kruchej, łamliwej kobietki. Cóż mogę dodać. Powinnam milczeć, lecz sytuacja wymaga rzępolenia. Wykształcenie, podstawowe, następnie średnie zawodowe. Wyliczam na paluszkach. Potem już nic nie było, lecz wspominam o wyższym. Jakim? Niepełnym czy niepewnym. To chyba było niepewne niepełne. Znów negacja. Wodospad i wkurw.

Proszę pana, skończmy cedzić, gadać głupoty. Odwaga, natarcie, ofensywa, szybki blitzkrieg. Wiemy oboje jak łatwo dojść do porozumienia, dlatego pozwolę zbliżyć się. Wytwórzmy ciepło, skruszmy formalne lody. Zbliżam się ku przystojniakowi. Podobny do Tomka, więc problem maleje. Ciekawe, co w spodniach zastanę. Tam dla kontrastu problem może wzrstać, wszystko przeskoczymy. Obejmuje przystojniaka, próbuje wsunąć rękę pod spodnie. Dyspozycyjna po pracy również bywam kotku...

Bomba atomowa, wybuch, setki tysięcy ofiar, promieniowanie!

Proszę wyjść! - Słyszę. Niepoważna, głupia kobieto! - Zdecydowanie dodaje. Odskakuje od gniewnego. Zastygam.Wodospad. Lodowata woda, zbielałam z wrażenia.

Wypierdalaj dziwko pada polecenie. Wulkan, erupcja wstydu na twarzy. Czerwień, szok, niedowierzanie. Projekcja ucieczki. Gdzie drzwi najbliższe? Działanie bez czasu na wodospad. Nabieram powietrza przed ucieczką. Biegnę. Coraz szybciej, niczym sprinter na zawodach olimpijskich. Skala przerażenia, punkt krytyczny. Coraz cieplej w środku. Ogień, pieprz, wrzątek, swędy, upał tropik. Pragnę wody. Wodospad, gdzie jest wodospad!

Wyjście. Łamigłówka. Klamka - w tej chwili najbardziej skomplikowany mechanizm stworzony myślą człowieka. Otworzyłam za drugim podejściem, wybiegam, jestem genialna. Trzaskam drzwiami w międzyczasie. Zamykam skurwysyna, łajdaka, co pracy dać nie chciał.

Patrzę na piegusa, obleśnego faceta. Wrzeszczę. Zboczeniec, nie wchodzi pani do środka, proponował seks za pieniądze! Wzrok na oblecha. Proszę pana, co za łajdak! Łzy, płacz, lament. Rzucam się w ramiona oblecha. Jeszcze więcej łez, donośniejszy płacz. Podpuszczam. Gra na ambicji, honorze, męskości. Niech pan coś zrobi, jest pan facetem, nie może ujść prostakowi na sucho. Wypierać się będzie.

Wychodzi na korytarz przystojniak z zarzutem, że kłamie. Wtopiona w oblecha odsłaniam tomkowego siniaka. Pokazuje Oblechowi niemalże wkładając do oczu. Daje do zrozumienia kiwnięciem, że brutal szarpnął, uderzył, przecież ramie całe sine mój Ty kochany tarzanie. Naiwniak głupi nie analizuje, że siniak już troszkę dojrzewał. Akcja – reakcja. Podnosi wielorybie sadło, następnie bez zastanowienia uderza zamaszystym sierpowym w łeb przystojniaka. Trafiony! Aż słychać trzask czaszki. Oblech naciera z furia, obija raz za razem mądrą, kompetentną głowę przystojniaka. Przystojniak nawet gardy utrzymać nie może. Zalicza glebę Ken jeden. Pierwsza krew zrasza podłogę . Piegusek ucieka – dla bidulki to zbyt wiele. Doskakuje tymczasem i razem z oblechem kopiemy skurwysyna, po głowie, po plecach, po jajach, czuje, że tworzymy zgrany duet. Każdy kolejny kopniak zbliża nas do zabójstwa. Odnajdujemy frajdę w dziesionie. Gdy on uderza nadal nogą, dla urozmaicenia obijam głowę skurwysyna pięścią. Bije mocno jakbym miała urwać łeb głupi, oderwać, użyć, jako piłki do nogi lub zwieńczenie bałwana.

Wszystko, co dobre ma swój koniec. Rozlega się alarm, ochrona, ochrona budynku. Uzbrojeni w pałki odciągają nas od przystojniaka. Ostatni widok, jaki pamiętam to przystojniak podnoszący całkowicie zmasakrowaną twarz, mówiący dyszącym głosem - zabije cię dziwko.

***

Minęły trzy lata od feralnego zdarzenia. W międzyczasie sądy, zeznania, strach o przyszły dzień. Czy żałuje? Zaprzeczam. Dzięki tej historii poznałam mężczyznę życia - Michała, bo tak mu na imię. Pomyśleć, że w pierwszym momencie odebrałam go, jako obleśnego wielkiego faceta bez grosza. Jak często bywa życie zweryfikowało ocenę. Michaś posiada wszystkie cechy prawdziwego faceta: jest silny, zaradny, zdecydowany, dobry w łóżku. W końcu uzyskałam zasłużoną stabilizację.

Piegowata dziewczyna potwierdziła naszą wersje, w budynku nie zainstalowano kamer. Za brutalne pobicie sąd wymierzył karę w zawieszeniu, wziął pod uwagę, działanie pod wpływem silnego wzburzenia emocjonalnego. Faceta, którego pobiliśmy zwolniono z pracy, wpadł w alkoholizm, wylądował na odwyku. Zasłużył na brutalną karę od losu, niewdzięcznik jeden. Z Michałem jesteśmy zaręczeni, za rok planujemy ślub. W końcu mogę odetchnąć z ulgą, stanąć przed lustrem i szczerze powiedzieć – Gośka, zasłużyłaś na to wszystko.

Wiecie, co – jestem szczęśliwa. Tylko czasami myślę o wodospadzie, o wodospadzie i naiwnym piegusku który przybił całą wersję - głupiutkiej dziewczynce zupełnie nieznającej życia. Najchętniej utopiłabym ją w wodzie, krzycząc głośno - Ty głupia idiotko, jak mogłaś przyznać rację mi i oblechowi! W dodatku popchnęłaś w objęcia oblecha. I wiesz, co piegusku - okazało się, że jego rodzice posiadają ogromny majątek, który po pewnym czasie odziedziczę.

W chwilach złości jednak miarkuje i przywracam obraz wodospadu, przyjaznego, oblepionego dziką przyrodą. Tego, który potrafi wyciszyć Gosiaczka. Zmieniłam zdanie o sobie, wiem, że potrafię nieść dobro, to cel obrany w życiu. Na koniec dodam, że relacje zdała księgowa firmy budowlanej rodziców oblecha. Życie jest piękne – też nieście ze sobą dobro. Dorosłam wreszcie, spokojnie patrzę w przyszłość.

Wodospad, gdzie jest wodospad.......

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania