Opoowi *** Złota Rybka
Na brzegu rwącej rzeki, siedzi ogromna złota rybka. Ma kilkanaście metrów wysokości, gdyż to duża pływalnica. Płetwami trzyma wędkę. Też nie w kij dmuchał. Drugi koniec wędki{ albo pierwszy – to zależy jak spojrzeć} spoczywa nad cieczowym wściekłym nurtem. Z kija wystaje żyłka z haczykiem, albo raczej – żyła z hakiem. Ryba się trochę wierci, bo na drugiej stronie – też się wierci – mały ludź. Hak go złapał za kołnierz. Człowieczek dynda sobie nad rzeczką, nie wiedząc – czy wleci, czy nie wleci. Nie wleciał, bo usłyszał grzmot. Odezwała się ryba:
– Posłuchaj maluchu. Jeżeli spełnisz trzy życzenia, jakie wypowiem, to cię uratuję. W przeciwnym wypadku, machnę wędką, wtedy ty walniesz o wystający kamień, swoim ciałkiem – i po tobie. No co mokrusiu? Spełnisz?
– A mam jakiś wybór?
– Przed chwilą usłyszałeś.
– No to jazda. Spełnię. Gadaj.
Rybka wcale nie synapsuje, co ma rzec, ino rzecze w te pędy:
– Po pierwsze – nie chce gadać. Jak wpłynę międdy wrony, to chce…
– Wiem, o co ci chodzi – przerwał człowiek.
– Po drugie – chce mieć rozmiar małej rybki…
– Małej wobec czego – dopytał ludź.
– No takiego zwykłego karpia.
– A trzecie życzenie?
– Chce być karpiem.
– Masło maślane. Ale skoro tak chcesz. To twoje życzenia.
– Po czwarte – chce śpiewać.
– Powiedziałaś, że nie chcesz gadać.
– To nie to samo. Orientuj się myślowato.
– Chwila. To czwarte. Umiem spełniać tylko trzy.
– Drugie i trzecie, możemy potraktować, jako – jedno. Sam powiedziałeś.
– Mówiłem o maśle.
– W sensie?
– Że to jedno i to samo.
– A zatem – cztery równa się – trzy. Tak?
– Mam raczej nie odpowiadać – nie?
– Właśnie. Więc mi tu spływaj z głupotami, wody nie lej i złap się za knebelek.
– Knebelek?
– No taki do czarów. A jak chcesz inaczej?
– Czy nie widzisz, że dyndam. Jak takie wahadełko, może życzenia spełniać.
– No dobra. Siedzę spokojnie. Płetwy mam tutaj!
– Cicho bądź. Zaczynam czarować.
I rzeczywiście udało się. Zaskakującej puenty nie będzie. Rybka stała się karpiem. Usłyszała swój łabędzi śpiew. Lecz po krótkiej fali, przestała słyszeć. Obywatel ją przyrządził, upiekł i zjadł.
Obydwie strony były zadowolone. Rybce spełniły się życzenia, a człowiek nie był głodny. W końcu długo wisiał, na głodniaka. Rzeka wyschła – jakiś odprysk czarów. Nie musiał płynąć. Zresztą i tak nie umiał.
Zakończenie racjonalne.
Poszedł nad rzekę. Na brzegu zobaczył karpia i zaczął z nim rozmawiać.
Lecz się o gałąź zaczepił - nad kałużą - to mu się wydawało, że wisi - nad nurtem.
Ale karp, wcale nie był karpiem. Tylko – zajączkiem.
Przecież z rybą, by nie mógł rozmawiać. Odebrał jej głos.
Itd...by można...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania