Słowo

Czy byłbyś w stanie zamordować połowę ludzkości albo chociaż jedną osobę za „dane słowo”. Gdyby to było konieczne z powodu obietnicy?

...

….

…..

…...

….....

…......

….....

…...

…..

….

 

Ja tak, gdybym dał słowo, gdybym coś obiecał, to zamordowałbym połowę ludzkości. Dlatego nigdy tego nie obiecam — Daje słowo! :)

Dlatego też, dla mnie słowa mają tak ogromną moc, bo gdybym je wypowiedział to, choćby nie wiadomo co się stało, byłbym zdolny do morderstwa.

Ci, którzy mnie znają, doskonale sobie zdają sprawę z tego, jak często łapie ich za słówka. To podchodzi gdzieś pod zboczenie, choć bardziej pasuje słowo dysfunkcje.

Ale dlaczego?

Dlatego, że oni wszyscy mają pewność, że gdy już coś obiecam, to choćbym miał zrobić najgorszą rzecz wbrew sobie, to dotrzymam obietnicy.

Dzięki temu, że przykuwam słowom tak ogromną rangę, nie rzucam ich na wiatr.

Kurczę, jaki jest sens nadużywania pewnych słów, przecież one tracą na wartości, stają się takim samym słowem jak dzień dobry. Przecież nikt z nas się teraz nie zastanawia, że faktycznie życzy komuś „dobrego dnia”, bo przecież nawet znienawidzonej ekspedientce w sklepie powiesz „dzień dobry”, bo to słowo przybrało formę przywitania. Tak samo, gdy nadużywamy słów- jak to nazywam — wyższej sfery, czyli: DZIĘKUJĘ CI, PROSZĘ CIĘ, PRZEPRASZAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, (i to nie w formie grzecznościowej, gdy np. przeprosisz, bo puścisz mega głośnego bąka w towarzystwie) to z czasem one tracą na wartości. Przypomnij sobie, jak trudno za dzieciaka było Ci powiedzieć słowo „PRZEPRASZAM” ile to Cię kosztowało, bo to słowo niosło za sobą masę emocji i też masę pokory, miało sens i wartość. Z czasem, gdy powtarzałeś je coraz częściej, i częściej, zacząłeś przepraszać za to, że buty nie równo ustawiłeś, albo za to, że jest brzydka pogoda w dniu, gdy umówiłeś się na randkę, lub za to, że ryba w akwarium zdechła- za rzeczy, na które nie masz wpływu, albo które nie spowodowały, że kogoś uraziłeś. Wtedy zaczynasz się do tego słowa przyzwyczajać, zaczynasz tracić emocje związane z tym słowem, zaczyna być powszechne jak dzień dobry, mówię, bo tak się przyjęło. Jaki jest wtedy sens tego słowa, skoro już nie przekazuje tych emocji.

Dlatego tak rzadko możesz usłyszeć z moich ust te słowa, za to, jak już je usłysz to wiedz, że jest to szczere, ba! Mega szczere i ważne.

Wracając do obietnicy, przysięgi czy „daniu słowa” czemu tak często potrafimy z tak lekkością powiedzieć „OBIECUJE”, nie mając pewności czy faktycznie sprostamy tej obietnicy.

„Kurczę to jednak za trudne, sorry, ale nie dałem rady”

„no serio, ale obiecałaś! No może faktycznie, to co obiecałaś, było nie do zrealizowania, w sumie to spoko”

I już słowo straciło na wartości, bo w sumie obiecałem coś, co nie było do zrealizowania, i mam Nawet na to dowody, że próbowałem, ale to było nie do przeskoczenia. A gdyby tak, zamiast obiecywać, powiedzieć postaram się, bo w sumie mi zależy, żeby to zrobić, skoro mnie o to prosisz.

Czy serio musimy bezmyślnie obiecywać, żeby kogoś na daną chwilę uspokoić, żeby dać złudną nadzieję, że to zrobię?

Kurczę, słowa mają ogromną moc, szanujmy każde jedno, a jeszcze bardziej fakt, że mogą ranić. To jest zabawne, że w sumie dzięki temu istniejemy, dzięki temu mamy możliwość komunikacji i wyrażania swoich myśli, opinii, a my o tym zapominamy, uważając słowa za po prostu gadanie.

Jaki będą miały sens obietnicę- obietnice, w które nikt nie będzie wierzył, bo dla Ciebie są nieznaczące i nie mają wartości.

Jaki sens będzie miało słowo „OBIECUJE”, gdy będziemy to nadużywać i stosować w sytuacjach, których nie jesteśmy pewni?

Jaki sens będzie miało słowo „dziękuję”, gdy nie będzie wyrażało naszego podziękowania, tylko będzie to kolejny zwrot grzecznościowe.

Jaki sens będzie miało słowo „Przepraszam”, gdy nie będzie się za nim kryła pokora i zrozumienie, że popełniło się błąd?

Jaki sens będzie miało słowo „proszę”, gdy nie będzie oddawało uczuć, ej bardzo bym chciał, żebyś to zrobił, tak mega kurewsko chce.

Jaki będzie miało sens słowo „kocham”, gdy po prostu zostanie bez uczuć?

Dlatego właśnie możecie mnie uważać, za dziwaka, za kogoś, kto czepia się słówek, za kogoś, kto tak rzadko dziękuję, przeprasza, który tak rzadko o coś prosi czy który traktuje jak świętość słowo Kocham Cię. To zabawne, ale użyłem tego słowa tak w 100% szczerze i świadomie dwa razy...

W sumie to może nie dlatego że jest dla mnie tak ważne, tylko dlatego, że się go boję?

Boję się kochać

Miłość jest silnym i potrzebnym każdemu człowiekowi uczuciem. Ja się go boję.

W całym swoim życiu powiedziałem to tylko 2 razy (był jeszcze jeden raz, ale nieszczery, więc go nie liczę)

Pierwszy raz był na łożu śmierci mojej mamy, mojej kochanej mamusi. Straciłem ją… Nie miłość, bo ona pozostała -z tym że zaprzyjaźniła się z ogromnym bólem i pustką.

Pamiętam chwilę, gdy dowiedziałem się, że Wiolettka ma raka. Szpitalna salka, szpitalne łóżko a w nim widzę uśmiechniętą kobietę. Podchodzę.

-„Już po badaniach? Wyleczą Ci te wrzody?”

- „Ty nie w szkole? Jesteś zagrożony z historii!” W głosie wyczytałem całe morze smutku wymieszanego z przerażeniem – ale o co jej chodzi to przecież tylko Historia. „Zasłużyłeś, żeby Ci to powiedzieć… Mam raczysko”

BUUM, chyba się palę, ale jest mi gorąco, czuję, jak całe ciało porusza się, do przodu i do tyłu w rytm serca, staram się, by kąciki ust nie zdradzały mojego stanu. „Mamo, proszę Cię, przecież to pikuś… Zastanówmy się co zrobić z moją Historia”

Świat zamarł, czas zamarł, mi nie pozostało nic innego jak być przy niej, z nią i dla niej – jeszcze bardziej niż do tej pory.

Wracam do domu – jednak czas ani świat nie zamarł, przeciwnie ma się dobrze – KURWA jak może mieć się dobrze… Siedzę w autobusie, znajomi podchodzą tak jak zawsze — ja ich nie widzę — milczę — możecie się nie uśmiechać, właśnie się dowiedziałem, że moja mama umiera.

Trzy miesiące później, gdy były już wakacje i upalny dzień ja wraz z całą rodziną stałem przy dwu i pół metrowym dole.

92 dni, w których z dnia na dzień widziałem, jak bardzo cierpi osoba, którą kocham, nie mogąc nic zrobić – jedynie trzymać miskę pod głową i zapisać w notatniku „WYMIOTY – ZŁE SAMOPOCZUCIE” KURWA WIDZĘ, JAK BOLI, WIDZĘ, JAK CIERPI, NIE MOGĘ NIC.

Ostatni z tych dni pamiętam bardzo dobrze. Wszystko było przeciwko nam. Coś nie pozwalało nam do niej pojechać. Serio? Świat chce z nami pogrywać?? On chyba nie wie, jak bardzo jesteśmy charakterni… Dojechaliśmy… Oczy nie chciały tego widzieć, mózg nie chciał tego przyjąć.

Szpitalna salka, szpitalne łóżko a w nim widzę wyczerpaną kobietę. Podchodzę.

-„Chcesz coś jeść? Musisz jeść, by mieć siły”

-„…”

Siostry zabrały mamę pod prysznic… Nagle akcja, lekarze, pielęgniarki, łóżko, defibrylator, kardiomonitor, telefon do księdza. „O nie, tak nie będziemy ze sobą pogrywać, Czas na moje zasady Panie Boże — przecież nie dałeś możliwości się pożegnać...

Udało się! Najgorsze mamy za sobą! Chemia wykończyła organizm i chorobę, ale udało się, Mama żyje! Szpitalna salka, szpitalne łóżko a w nim widzę uśmiechniętą kobietę. Podchodzę.

„Jak tam Historia, a co u Ciebie Monika? Muszę być na pierwszym dniu w Twojej nowej szkole?”

Ufff… Jak dobrze, jest świadoma, jest dobrze, jak dobrze, już dobrze, jak dobrze.

„Pani doktor, mamę bolą nogi i są zimne”

„Proszę się pożegnać to jest stan agonalny”

Ale jak to? Weź wróć na studia, głupia pizdo! Przecież widzę, że jest dobrze…

/\/\/\^^^^ MAMO KOCHAM CIĘ^^^^^---------------------------------------------------------------

I ten dźwięk, który znałem tylko z filmów, dźwięk pikającego kardiomonitora. Widziałem ostatni wdech mojej mamy.

Później już nie kochałem…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 07.03.2019
    Siemandero.
    Ciekawy felieton. Gdzieś tam po drodze strzelasz sobie w kopytko, ale i tak bardzo fajny tekst.

    Przede wszystkim — Pierwsze zdanie.
    Odrobiłeś (nie wiem, może: odrobiłaś, ale załóżny, że eś) lekcję z przykucia uwagi i Twoje pierwsze zdanie jest wykurwiste. Od razu, przynajmniej mnie, zabiera ze sobą.
    Lecę więc, macham ślepkami, by zobaczyć jakie cuda tam dalej i... i wpadam kurwa na emotikonkę. Ajć. Nie dobrze.
    No ale dalej.
    Treść zajmująca. Sporo racji. Z tym, żeby nie szafować obietnicami bardzo się zgadzam i naprawdę taki "niedomiar" szanuję. Ale jeśli już "felietonisz" musisz zadbać o błędy, żeby Ci nie wypaczały czy nieprzeinaczały sensu w obrębie całego zdania.
    Np.
    "Wracając do obietnicy, przysięgi czy „daniu słowa” czemu tak często potrafimy z tak lekkością powiedzieć „OBIECUJE”, nie mając pewności czy faktycznie sprostamy tej obietnicy. " -Ę w OBIECUJE naprawdę zmienia sens. Niby głupota, ale jednak.

    Tam niżej słowo "dziękuję" już zapisujesz poprawnie, ale z tym OBIECUJE to aż dwa razy.

    "Kurczę, słowa mają ogromną moc, szanujmy każde jedno, a jeszcze bardziej fakt, że mogą ranić. To jest zabawne, że w sumie dzięki temu istniejemy, dzięki temu mamy możliwość komunikacji i wyrażania swoich myśli, opinii, a my o tym zapominamy, uważając słowa za po prostu gadanie." — zapis: każde jedno (każdy jeden) jest niepoprawny. Wystarczy każde.

    "Dlatego właśnie możecie mnie uważać, za dziwaka, za kogoś, kto czepia się słówek, za kogoś, kto tak rzadko dziękuję, przeprasza, który tak rzadko o coś prosi czy który traktuje jak świętość słowo Kocham Cię." — z kolei w tym kontekście słowo "dziękuję" powinieneś zastąpić formą bezosobową "dziękuje" – Ktoś dziękuje.
    To jest tak. Jeśli przedstawiasz jakiś (w dodatku dość skrystalizowany i spójny) punkt widzenia, zawsze może trafić się ktoś, kto stanie się Twoim adwersarzem. Tutaj jest śliski temat. Biorąc na tapetę słówka i zwroty, nawet jeśli nie chodzi o ich zapis, tylko wartościowanie, musisz mieć wszystko bardzo dobrze obcykane, bo łątwo Ci wytknąć błędy w zapisie i tym samym Twe teoretyzowanie traci na jakości.
    Ja Ci to piszę zapobiegawczo, prewencyjnie. Nie jestem Twoim przeciwnikiem, ponieważ zgadzam się z Twoimi postulatami.
    NIE NALEŻY SZAFOWAĆ SŁOWEM, bo stąd dwa kroki do klepania farmazonów i przyklepania etykietki bajkopisarza. Andersen był i umarł. Słowo to kręgosłó tz. Sztywności i faktycznie wartość poszczególnych słów ulega zatraceniu. Jednak jeśli chcesz kogoś "zbawiać", nie emotikonkuj tekstu, bo to jakbyś berettą grał w rosyjską ruletkę.
    Lecim dalej.

    "W sumie to może nie dlatego {,} że jest dla mnie tak ważne, tylko dlatego, że się go boję?
    Boję się kochać"{.}

    "W całym swoim życiu powiedziałem to tylko 2 razy (był jeszcze jeden raz, ale nieszczery, więc go nie liczę)" — dwa. (Tylko daty cyframi)
    Tak samo zwroty personalne. Jeśli to nie lict czy pamiętnik, pisz je z małej.

    Druga część tekstu bardzo osobista i tu akurat rozumiem Cię jeszcze lepiej. Ładnie napisane. Nie bedę tu ingerował w technikalia.

    Ogólnie bardzo ładny, dobrze skomponowany i wartościowy tekst, ale rzeczy, o któych wspomniałem, przynajmniej miej na uwadze.

    Co do publikacji — Max dwie na dobę.

    Ciao.
  • Bez_rak 14.03.2019
    Cześć! Bardzo dziękuję za dobre słowa, chociaż bardziej za krytykę. Właśnie takich uwag potrzebuje i chyba po to tutaj publikuje. Jeszcze raz dzięki wielkie! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania