Słucham!
Słucham. Wszystkiego. Uważnie. Wiem w zasadzie o wszystkim: co on mówi, do kogo, co tamten mu odpowiada, o której rozmawiali, jak długo, no i ile za to nabiło. Wiem, co on pisze w esemesach i co do niego piszą. Nie, spokojnie, nie zdradza żony, nie ma kochanki, ale jakby miał, pierwszy bym o tym wiedział. Zresztą nawet gdyby, to żadnych pikantnych szczegółów byście ode mnie nie usłyszeli – obowiązuje mnie przecież elementarna lojalność. No a poza tym prawdziwy szacunek. Jego wyniki w „węża” robią wrażenie.
Wiem wszystko, gdzie chodzi i dokąd jeździ. Przecież chwytam po drodze nazwy stacji bazowych. Jakbyście wiedzieli, jakie ma czasem durne pomysły na omijanie korków! Albo co robił w Łodzi w zeszłym miesiącu i ile dolarów przeliczał wtedy na złotówki na moim konwerterze walut. Nie, więcej nie powiem. Ale wiem wszystko.
Nie można powiedzieć, dba o mnie. Nosi na sercu, wyjmuje dziesiątki razy dziennie, patrzy mi wtedy czule w okienko, przeciera z troską o marynarkę, patrzy znowu. Nie zostawia na mrozie, na deszczu, w upale. Prędzej sam zmoknie i zmarznie, a mnie ochroni.
Nigdy nie bywam głodny. Kiedy tylko zaczynam myśleć o przekąsce, a mój wskaźnik najedzenia schodzi z siedmiu kresek na sześć, on już nerwowo rozgląda się za ładowarką. Wszystko, żebym tylko przypadkiem nie zasłabł. Podobno jego poprzednia tak miała (słyszałem, jak opowiadał temu z pozycji w książce numer 47., dokładnie to było w środę 16 września od godziny 14:18 do 14:32) – często niespodziewanie padała ze zmęczenia, wtedy był bardzo zły, a jego klienci wkurzeni. Nie, ja takich numerów nie robię. Wiem, że nie mogę. Jestem zawsze na chodzie. Normalnie z żelaza jestem.
Śpię z nim – a jakże. Kiedy on śpi, ja czuwam u wezgłowia, na nocnym stoliku, żeby go rano obudzić. Zawsze mu muszę o wszystkim przypominać – o spotkaniach, które mam dla niego w kalendarzyku, o rocznicy ślubu i gdzie w sobotę idzie na piwo z kumplami. Ale bez obaw – mam taką pamięć, że dam radę i to, i jeszcze wiele więcej.
Czy zrobię cokolwiek, czego zażąda? Pewnie. Zawsze go słucham.
Komentarze (7)
Pozdrawiam
Jesteśmy niewolnikami urządzeń, które miały ułatwiać życie.
Personifikacja pierwszoosobowego narratora całkiem udana, ale szkoda, że efekt zaskoczenia nie zadziałał. Zbyt szybko czytelnik sam może sobie dopowiedzieć kolejne akapity.
Niemniej dobrze napisane.
4.
Pozdrawiam:)
Faktem jest, że niewolnictwo w zwirtualizowanym świecie przybiera formę uzależnienia człowieka od maszyn, które sam stworzył.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania