Poprzednie częściŚmierć czy nadzieja - rozdział 1

Śmierć czy nadzieja - rozdział 2

Wychodzimy na dwór. Powietrze jest suche, gardło staje się momentalnie suche. Idąc w górę zbocza słyszę śmiechy Hydry i Czarodzieja, którzy jak zwykle opowiadają dowcipy które tylko ich śmieszą. Sokół idzie przed nami wypatrując zagrożeń. Kiedyś spytałam się go dlaczego mnie przygarnął. Odpowiedział mi jednym słowem- NADZIEJA. Wciąż mnie to nurtuje, ale nigdy mi tego nie wytłumaczył. Powiedział że sama zrozumiem jak nadejdzie odpowiedni czas. Widocznie jeszcze nie nadszedł. Idąc ślepo, bez patrzenia przed siebie wpadam na Sokoła który czegoś nasłuchuje. Tak to u nas działa. Jeśli jest podejrzenie zagrożenia, stajemy w całkowitej ciszy. Dwójka śmieszków z tyłu zobaczyła co się dzieje i natychmiast zareagowała tak jak ja. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Byłam pewna że to kolejny fałszywy alarm. Niestety myliłam się. Najpierw usłyszałam, krzyk pełen bólu którego dusze potępione w piekle by się nie powstydziły, potem zobaczyłam grupkę mężczyzn którzy wcieli wyszarpać jakieś zawiniątko młodej kobiecie która z całej siły walczyła o swoją własność. Powinnam być przerażona, ale po tylu latach jestem przyzwyczajona. Jedyne co pomyślałam to czy ta kobieta musi tak okropnie krzyczeć? Rozumiem że jedzenie jest w dzisiejszych czasach bezcenne ale bez przesady. Widocznie mój mentor nie podążał tym samym tokiem myślenia bo zaczął schodzić w dół zbocza, sprężystym krokiem, dokładnie ilustrując dalsze poczynania mężczyzn. Nasza trójka ruszyła za nim. Nigdy nie ruszamy sami na żadną akcję, takie postępowanie, jak nazywa Sokół głupiej odwagi, mogą kosztować o wiele za dużo. Idąc śladami pozostałych uważnie przyjrzałam się napastnikom. Było to czterech dorosłych mężczyzn, ubranych w brudne łachmany ale w blasku promieni przebijających się przez ciężkie chmury, ich noże lśniły śmiercionośnym blaskiem. Może i wyglądali jak łachmaniarze ale byli też uzbrojeni, niebezpieczni i patrząc na ich zapał w walce z kobietą ,zdesperowani. Najgorsze połączenie jakie może spotkać człowieka.

 

- Czterech na jedną , niezbyt uczciwe zagranie panowie- powiedział Sokół spokojnym głosem, jednocześnie trzymając rękę na swoim pistolecie. Zawsze przygotowany- pomyślałam z lekkim uśmieszkiem.

 

- Odwal się dziadku. To nie twoja sprawa- odparł bezzębny, niezbyt urodziwy facet, wyciągając swojego nożyka. Miałam ochotę się roześmiać na widok jego wielkości ale nie chciałam ich sprowokować.

 

- Puśćcie Panią a każde z nas pójdzie w swoją stronę i nic się nikomu nie stanie- kontynuował Sokół całkowicie ignorując zaczepkę bezzębnego, ale wyciągnął broń dając do zrozumienia wszystkim że żarty się skończyły. Nasza trójka poszła za jego przykładem i takim sposobem sytuacja na froncie uległa gwałtownej zmianie. Co prawda nadal była nasza czwórka na ich czwórkę tylko że oni mieli trzy noże i mały nożyk a my mieliśmy cztery pistolety i nóż – Hydra lubi być na wszystko przygotowana- więc na ich zuchwałych twarzach, widać było niepewność a w oczach zaczęła gościć panika która przywołana pierwotny instynkt ucieczki którego, na ich szczęście, się posłuchali. I takim sposobem zostaliśmy na placu sami razem z kobietą która z bezsilności i strachu zaczęła szlochać. I w tym momencie zobaczyłam o co tak zaciekle walczyła, w zamian czego w stanie była oddać swoje życie. W zawiniątku coś się poruszyła, i w momencie gdy zobaczyłam malutką, różową piąstkę wydostającą się z materiału usłyszałam ciche kwilenie, które zmieniło się w niezwykle głośny płacz. Dziecko. Ta kobieta walczyła o swoje dziecko.

 

Sokół podszedł do nie powoli, mówiąc słowa które miały ją uspokoić. Powiedział mi kiedyś że w takich chwilach nie liczy się znaczenie słów ale sposób ich wypowiadania. Patrzyłam jak przemawia do niej a ona coraz bardziej się uspokaja i się do niego przekonuje. Dowiedzieliśmy się że razem ze swoim mężem i córką z zmierzali do Centrum.

 

- Co to jest Centrum?- spytałam nie wiedząc dlaczego trójka moich towarzyszy patrzyła się na siebie zaszokowani. Odpowiedziała mi głucha cisza przerywana coraz cichszym płaczem niemowlaka, który uspokajał się , jakby czuł że niebezpieczeństwo minęło- Może mi ktoś odpowie? To taki wielki sekret?- ponowiłam pytanie coraz bardziej wkurzona. Myślałam że sobie ufamy.

 

- Pamiętasz historie o ludziach którzy chcieli odbudować cywilizację na Starym kontynencie?- spytała ostrożnie Hydra. Przytaknęłam, znam tę historię i nie wiedziałam co o niej sądzić. – No więc parę lat temu puszczono plotkę że komuś, szczątkowo, udało się to zrobić. Tutaj na naszym kontynencie. Stworzyła miasto, odgrodzone od reszty świata w którym próbuje odtworzyć dawne osiągnięcia ludzkości.

 

- Rozumiem. Tylko nie rozumiem czemu jesteście tacy zaszokowani? No i czemu nikt mi o tym nie powiedział?- byłam zagubiona, i nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Powinnam się cieszyć, może dzięki temu miejscu nazwanego Centrum ludzie będą mogli znów żyć normalnie, ale gdzieś z tyłu głowy słyszałam że to co się stało jest tylko ich winą. Nie byli godni życia na ziemi- najpierw wykorzystywali jej dary a potem ją zniszczyli. Może powinniśmy wyginąć jak dinozaury i dać szansę innemu gatunkowi?

 

- To nie jest takie proste Płomyczku- powiedział Sokół ostrożnie, jakby ważąc każde słowo- Krążą pogłoski że do miasta przyjmują tylko wybranych. Nikt nie wie dlaczego nie każdy się nadaje ale wielu, którzy przebyli wiele tysięcy kilometrów zostali odprawieni z kwitkiem.

 

- Ludziom nie podoba się taki obrót sprawy. Nowe mury budowane na starych fundamentach nie wytrzymają długo. A wiemy co było jak ostatnio te mury runęły.-dodała Hydra.

 

- Koniec świata- dosłownie i w przenośni- wyszeptał Czarodziej, patrząc się na horyzont.

 

- Nie sądzicie że powinniśmy to sprawdzić? – spytałam spoglądając na każdego z moich towarzyszy.

 

- Nie rozumiesz młoda, to może być niebezpieczne. Nie mamy gwarancji co się tam tak naprawdę dzieje- udanie się tam może być samobójstwem- odparł zirytowany Sokół. Nie lubił jak się z nim kłóciłam.

 

Mierzyliśmy się spojrzeniami, kiedy kobieta którą uratowaliśmy doszła do siebie po ataku. Usłyszałam szept, jakby pytała się samej siebie o radę :

 

- Co ja mam teraz zrobić? Jonasa nie ma. Zostałyśmy same. Zginiemy...- spojrzałam na nią. Musiała być niewiele starsza ode mnie , jej czarne, długie włosy były związane sznurkiem w kucyk. Była bardzo szczupła, chuda można wręcz powiedzieć, a jej ubrania przypominały łachmany. Duże, okrągłe oczy patrzyły się na nas czekając na odpowiedź. Kiedy dziecko które mocno trzymała w ramionach zaczęło się kręcić , zaczęła automatycznie delikatnie kołysać zawiniątko, żeby się uspokoiło. Poczułam wielki żal i smutek w stosunku do tej kobiety. Była bezbronna, sama w tym groźnym i wrogim świecie. Potrzebowała pomocy, i z jakiegoś powodu zmierzała do Centrum.

 

- Dlaczego szliście do tego miejsca? – spytałam delikatnie, nie chciałam jej przestraszyć- Dlaczego nie zamieszkaliście wraz z innymi w mieście?

 

- To Jonas... On twierdził że dzięki Lily nas przyjmą. – odparła w odpowiedzi- Jego brat tam się udał i go przyjęli. Stwierdziliśmy że nam też się uda.. A potem w drodze dopadli go... mojego Jonasa... Kazał mi uciekać, ratować siebie i małą, miał do nas wrócić! Obiecał!- ostatnie słowa wykrzyczała ze łzami w oczach. Potem znów się rozpłakała, przyciskając dziecko do piersi, szukając pocieszenia w tym małym człowieku, ostatniej cząstce na świecie jej męża.

 

Sokół pokazał nam bezgłośnie żebyśmy odeszli kawałek i się naradzili co teraz zrobić.

 

- Musimy jej pomóc- powiedziałam bez zastanowienia. Nie mogliśmy jej zostawić. Widziałam jak zaciekle walczyła o małą, ale sama nie będzie miała szans- obie zginą nim zajdzie słońce.

 

- Niby jak? – spytał się Czarodziej sceptycznie – Nie może z nami zostać, nie może z dzieckiem się ciągle przemieszczać. To zbyt niebezpieczne dla nich obu.

 

- To chcesz je tu zostawić, przepraszam bardzo?! – syknęła Hydra wściekle- Co z ciebie za człowiek?!

 

- A ty masz jakiś pomysł?! To słucham, co ma do powiedzenia pani Wszystkowiedząca!- teraz kłótnia rozkręci się na dobre. Czarodziej zaczął ciskać gromami z zielonych oczu, i robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Hydra już otwierała usta żeby zaatakować ale Sokół przerwał im zanim doszłoby do rękoczynów.

 

- Dość! Powiedziałem dość! Tak nic nie wskóramy a tylko bardzie przestraszymy tę biedną dziewczynę. To oczywiste że jej tu nie zostawimy- powiedział z pewnością w głosie patrząc najpierw na Hydrę a potem na Czarodzieja – Ale nie może zostać z nami. Zabierzemy ją do Darthenwild. Znajdzie tam schronienie i opiekę. Potem ruszymy w dalszą drogę.- spojrzał na każdego z nas szukając potwierdzenia. Kiedy spojrzał na mnie, wiedziałam że wie o moich wątpliwościach.- O co chodzi Płomyk?

 

- Myślę że powinniśmy pójść do Centrum- odparłam jednym tchem. – Skoro tam się udawali to musi tam coś być . Coś konkretnego. Nie jesteście ciekawi?- spytałam się. Może to nie jest taki zły pomysł, odnowić cywilizację. Stłumiłam mroczne myśli o niebezpieczeństwie jakie mogą z tego wyniknąć.

 

- Może faktycznie warto byłoby wybadać sprawę?- powiedziała ostrożnie Hydra, a ja spojrzałam na nią z wdzięcznością. – Jeśli ci z Centrum coś kombinują to może uda nam się to powstrzymać?

 

- Popieram dziewczyny- odezwał się Czarodziej, spoglądając na Hydrę. Nie wiedziałam czy zgodził się tylko dlatego żeby udobruchać naszą uzdrowicielkę czy sam był ciekawy co nas czeka. Grunt że byliśmy w większości. Popatrzyłam wyczekująco na Sokoła- jego ruch.

 

Mężczyzna miał na twarzy maskę- nie mogłam widzieć jakie emocje nim targały ale w oczach przemknęło coś na kształt zmartwienia? Czy on coś wiedział ale nie chciał nam powiedzieć? Odrzuciła tę obrzydliwą myśl tak szybko jak się pojawiła. On NIGDY by nas nie oszukał- byliśmy rodziną.

 

- No dobra. Wygraliście ale plan dotyczący dziewczyny i małej jest nadal aktualny. Nie wiemy co nas tam czeka więc bezpieczniejsze będą w mieście. A teraz ruszmy zanim nie zmienił zdania- ostatnie zdanie powiedział tak grobowym tonem jakby zgodził się na samobójczą misję- a co gorsza obawiałam się że może mieć rację.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania