Poprzednie częściŚMIERĆ W KAWAŁKACH

ŚMIERĆ W KAWAŁKACH (12 lat później)

Kwietniowy poranek, 2016 roku

(12 lat później)

Pod powiekami nie jest wcale ani jasno, ani ciemno. Jest po prostu pusto. Zegary w domu nie tykają. Mówią godziny. Tu się nie szuka rzeczy po omacku. Przedmioty mają swoje stałe miejsce. Śniadanie, obiad i kolacje odgaduję się palcem. Chleb jest miękki i pełnoziarnisty, ser ciągnie się pod ręką. Ubieranie jest prawdziwą mordęgą, gdy przychodzi zima. By nie doznać modowej kompromitacji, wszystkie ciuchy czarne muszą zostać w metkach ze znakiem tworzącym . Łatwiej, jest z koszulami i sweterkami z guzikami. Prawdziwym wyzwaniem było dla niej wstawianie prania, jednak Christine to sprytna kobieta, zastosowała system punktowy na gałce pralki. Jedno wypunktowanie, świadczyło o dziesięciu stopniach. Kroczy ostrożnie schodami prowadzących na górę. Pięta jej stóp nie ma nigdy okazji gładzić białego drewna. Jej klejące się od potu ciało domagało się prysznica ubrania przesiąknięte smrodem wrzuciła do prania. Krople wody, wydostające się przez słuchawkę od prysznica, tuczą się o kafelki podłogowe. Szklana kabina, tłumi dźwięki kropel i nie pozwala im na swawole, poza nią. Zamyka oczy starając sobie przypomnieć kolory. Porównując je do opisów. Nic. Wciąż pustka. Błękitny smerf. Pustka. Czerwień. Pusta. To tylko puste słowa, niemówiące jej niczego.

Nauczone na pamięć kolory ubrań, każdy szew, zamek, guzik jest pomocne w dobieraniu odpowiedniej garderoby: czarna, jedwabista koszula, czarne, dresowe spodnie. Makijaż. Nigdy go nie robiła i słysząc ile czasu zajmuje praca nad wyglądem jej współlokatorki, oraz wysłuchując jednocześnie histerii, że nie ma, w co się ubrać, nie żałowała, że nie traci czasu i pieniędzy na tak kosztowny akt samozagłady.

- O mój Boże! – podchodzi do niej blondynka, ze złości zapominająca przekręcić zamka w drzwiach. – Jak mógł ze mną zerwać?! Ze mną? Z Anną Bishop do cholery. W głowie się nie mieści. Nikt ze mną nie zrywa. Słyszysz? Nikt.

- Przestań chodzić w tą i z powrotem. To irytujące. – Podchodzi do drzwi i przekręca zamek, do którego współlokatorka nie miała dzisiaj głowy.

- Dupek. Szykowałam się dla niego dwie godziny, tylko po to by usłyszeć, jaką to ja narcystyczną jedzą jestem? – jej ręce lodują na biodrach, energicznie tupiąc stopą i pomlaskując jednocześnie. - Dasz wiarę?

- A byliście taką dobrą parą – mówi sarkastycznie. – Zza ściany mojego pokoju można było to usłyszeć i poczuć.

- Och… - opada na kanapę zamyślona. – Będzie mi brakować seksu z nim. Mamy jeszcze dietetyczną colę? – odskakuje od kanapy, przypominając sobie, że jest spragniona.

- Wypiłaś ostatnią puszkę – mówi z wyrzutem.

- No tak – wdycha i nalewa sobie do szklanki zimną wodę z kranu.

- Masz dla mnie jakąś sprawę? – pyta i zasiada przy stole w jadalni.

- Właściwie to tak i to dwie – podchodzi Anna z do połowy pustą szklanką i zagrzewa miejsce na krześle przed Christiną, przesuwając głowę tak by ich wzrok się odnalazł. – Operator urządzeń oczyszczalni ścieków, monitorując działania w zakresie ochrony środowiska, zastał ciało dwudziestojednoletniej kobiety w jednych z Gdańskich ściekach. Czekaj na najlepsze… - pauzuje, wstrzymując wdech - bez kończyn górnych i dolnych.

- Dlaczego media jeszcze nie nagłośniły całej sprawy? – wtrąca zdziwiona, z podnieceniem słyszalnym w głosie.

- Mogłaś o tym nie słyszeć, ponieważ to sprawa zamknięta z przed czterech lat. Wtedy byłaś w Los Angeles na seminariach.

- Więc, dlaczego dopiero teraz?

- Firma Fox i spółka zapłacą nam podwójnie, jeśli rozwiążemy te sprawę po cichu, bez żadnych zbędnych pytań – wzdychając poprawia swoje silikonowe piersi. - Ponoć to większa sprawa. Zaintrygowana?

- Bardzo – podnosi dumnie głowę i rytmicznie wystukuje melodie palcami na jadalnym stole, z którego można obserwować ułożenie nóg, znajdujące się pod nim – przeczytaj mi pełny raport.

Blondynka podchodzi do salonu i zabiera ze skórzanej, narożnej kanapy laptop. Zręcznym ruchem znów zasiada obok przyjaciółki, wyczytują dane z pewnością w głosie. Klatka piersiowa unosi się i przez kilka, niezliczonych sekund nie opada.

- Dlaczego, przestałaś oddychać? Co jest? – pyta Christine, stłumionym tonem. Anna, raz, po raz sprawdza, czy nie opatrznie zrozumiała treść zdanego raportu.

- Christine, tak mi przykro… - urywa, by powściągnąć łzy, napływające z niebieskich oczu. Walka ze sobą nie miała już dłuższego sensu, widząc przerażoną minę Christine, wybucha płaczem i śmiechem jedocześnie. – Sprawą zajmowała się jedna z najgorszych ekip śledczych, wraz z seksownym detektywem Tomaszem Bakerem.

- O Boże! Myślałam, że to coś poważnego... Czekaj! – unosi się lekko, podpierając się rękoma na krześle, lecz plecak wspomnień wywiera nacisk na barki. - Detektyw Tomasz Baker? Tomasz… Baker? Coś mi to mówi… zaraz, zaraz, czy to czasami ten sam nieokrzesany, bezczelny człowiek z jego mandatami za złe parkowanie i ze skomplikowanym życiem uczuciowym?

- Tak. Ten sam. Z tymi swoimi ubłoconymi butami – obie wymieniają się uśmiechami – pogniecioną koszulą na jego boskim ciele – wymienia dalej blondynka, karmiąc wyobraźnie Christine – brązowymi, lecz krótko ostrzyżonymi lokami, oraz jego wielki… · - Dobra. Wystarczy – przerywa dziewczynie Christine, wiedząc, do czego zmierza.

- No, co? Miałam na myśli jego obrzmiały potencjał – niewinny uśmiech maluję się na jej twarzy.

- Przestańmy fantazjować i wróćmy do rzeczywistości. – Mówi stanowczym tonem.

- Cokolwiek zechcesz. Pod jednym warunkiem, a mianowicie odpowiesz mi na jedno pytanie. – Brunetka niechętnie potakuje głową. – Dlaczego, nigdy nie powiedziałaś mu prawdy o kochanej pani prokurator?

- Dlaczego miałabym? To nie moja sprawa.

- To nie jest odpowiedź – odzywa się ze smutkiem w głosie. Szum w uszach Christine, mieszał się z dźwiękiem zegarka mówiącego, iż jest dziewiąta trzydzieści. Zanim odpowiedziała wzięła kilka głębokich wdechów.

- Helena Fischer, popełniła błąd. Zdarza się – mówi łagodnie, a jej głos roznosi się po bladym, jak trup mieszkaniu.

- Nie takie błędy, Christine.

- Są ludzie, którzy wolą raczej nic nie ukrywać niż musieć kłamać; ludzie, którzy wolą raczej kłamać, niż nie mieć nic do ukrycia. I ludzie, którzy lubią i kłamstwo i tajemnice.

- Uwielbiam, jak tak cytujesz… - uśmiecha się i dopija ostatnim łykiem wodę. – Przejdę do spraw istotnych.

- Byłoby miło – wtrąca.

- Odciski palców potwierdziły, że nasza ofiara to… Marta Nosowska, urodzona 83-05-05 w Łozie. Ciało znaleziono w jednym z Gdańskich ściekach, a dokładniej w jednym ze zbiorników należących do oczyszczalni Zaspa w roku 2004. Za przyczynę zgonu, uznano uraz głowy tępym narzędziem. Przy ofierze zanotowano brak dokumentów i narzędzia zbrodni. Brak świadków. Sprawę zamknięto jesienią. Sprawca nieznaleziony.

- Co z rodziną zamordowanej?

- W raporcie wymieniono tylko matkę, jej ojca, oraz przyjaciela i byłego chłopaka jednocześnie, który był głównym podejrzanym w sprawie, ale z braku dowodów niczego mu nie udowodniono.

- Muszę zbadać jej szkielet – myśli na głos.

- Jej kości udostępni nam Fox. Mam adres ich spółki.

- Zawiadom taksówkę – odchodzi o stołu i zmierza ku schodom. – Ja idę przygotować rzeczy.

- Zamawiam miejsce z przodu – skacze z podekscytowania blondynka, a jej sztuczne piersi sprawiają wrażenie, jakby miały zaraz uciec z różowego biustonosza.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 24.05.2016
    ,,schodami prowadzących na górę.'' - prowadzącymi
    ,, tuczą się o kafelki podłogowe. '' - tłuką, tuczy się na przykład świnie
    Trochę nie do końca pasują te daty, bo jeżeli jest 2016, a rzecz wydarzyła się w 2004, to dlaczego piszesz ,, ponieważ to sprawa zamknięta z przed czterech lat. '' skoro dalej piszesz, że z braku dowodów śledztwo zaraz zamknięto.
    Dam 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania