Smokopodobni - W obliczu zagrożenia ( cz. 3 )

(Nowy towarzysz i czułość, jakiej nikt się nie spodziewał)

Przez ostatni tydzień Ash w ogóle nie chodził nad staw. Powiedział Finowi, że nie może sobie pozwolić na opuszczenie jaj. Mężczyzna rozumiał to, ale widział, że chłopiec-smok potrzebuje wody. W końcu zaproponował, że pójdą razem i wezmą jaja.

- Ja siądę z nimi na brzegu, a ty trochę popływasz. Wiem przecież, że usychasz. Mam oczy. Nie ma gadania. Idziemy – Ash wziął jaja, a Fin szedł u jego boku, a gdy byli na brzegu przejął je od niego, a piętnastolatek wskoczył do wody. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł chęć poddania się i zmienienia całkowicie – Zrób to – szepnął mężczyzna, jakby czytając w myślach swojego ucznia.

- Myślisz, że to dobry pomysł? – mentor skinął głową. Ash spojrzał na swoje dłonie. Pokryły się łuską. Chłopak zanurkował. Podczas przepływania na drugi brzeg czuł, że jego ciało jakby się wydłuża, zmienia. Zobaczył nad sobą niebo. Wystawał ponad powierzchnię wody. Z jego pleców wyrastały szerokie, aczkolwiek wiotkie skrzydła, które pokrywały tu i ówdzie drobne białe i pomarańczowe łuski. Ash spojrzał w kierunku nauczyciela. Fin stał na brzegu oniemiały z zachwytu. Jego oczy mieniły się nieznanym przez chłopca dotąd blaskiem. Podpłyną do mężczyzny. Ten pogładził jego gadzi pysk.

- Jesteś piękny – szepnął. Po łuskach spłynęły łzy – Hej! Nie płacz, Ash. Mówię to, bo tak jest. Naprawdę. Spójrz tylko – wykonał kolisty ruch w stronę tafli wody. Piętnastolatek zerkał na swoje odbicie, a jego łzy spadały, burząc gładką powierzchnię stawu. Fin położył sobie na kolanach jaja, a Ash wziął jedno z nich w szponiaste łapy. Trzymał je tak delikatnie, że Fin nie mógł się temu nadziwić. Piętnastolatek położył się na grzbiecie i machając ogonem, płynął z jajkiem na brzuchu.

- Cześć młody. Widzę, że na razie masz się świetnie. Tak bardzo chciałbym cię zobaczyć. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Chyba zaczynam się uczyć, jak to jest mieć kogoś, na kim ci zależy. Rozumiesz? – stukanie o skorupkę – Słyszysz mnie? – powtórzone stukanie – Wspaniale! – cieszył się Ash – Jestem ciekaw, czy choć trochę będziesz do mnie podobny albo podobna. Nie wiem. Chciałbym mieć córeczkę, ale także synka. Nie istotne. Będę z tobą mimo płci – stukanie. Smok zaśmiał się. To był zły ruch. Uderzył przez przypadek łapą o jajo, które pękło w jednym miejscu i wpadło do wody, a ta zaczęła się dostawać pod skorupkę – Nie! Fin! Ono spadło! – krzyczał przerażony Ash.

- Nurkuj po nie! Musisz je znaleźć! – smok zanurkował, ale nigdzie nie widział jaja. Za szybko tonęło. Jego lśniące oczy w niczym się nie przydawały. Woda w zbiorniku była zbyt mulista, by cokolwiek zobaczyć. Wynurzył się – Masz je?! – zaprzeczył – Spróbuj jeszcze raz! Nie poddawaj się! – znów zniknął pod wodą. Także i ta próba się nie powiodła. Nurkował jeszcze ze trzy razy, a potem wypełzł na brzeg i zawył dojmująco.

- Straciłem kolejne dziecko! Co ze mnie za ojciec?! – Fin klepał smoka po łuskowatym pysku – Nic nie umiem zrobić. To było tylko jajko. Nie mogło nic zrobić. On już się rozwijał. Żył, a ja go zatopiłem. Nie mogę na siebie patrzeć – mężczyzna spojrzał na taflę wody. Jakiś kształt poruszył się w szuwarach. Nauczyciel zerkał na niego z szeroko otwartymi oczami – Co się stało? – smok zerknął w tamtym kierunku. Spełzł do wody i zbliżył się do trzcin – Hej? – nad powierzchnię wyjrzały dwa ślepka. Były ogromne i fioletowe.

- Tata? – z wody wynurzyła się reszta małego ciałka – To ty? – Ash patrzył na małe smoczątko, pływające teraz dookoła niego. Złapał je za fałdę skóry na karku i przeniósł na brzeg. Patrzył na dziecko z niedowierzaniem. Było do niego uderzająco podobne. Nie odzywał się – Co z nim się dzieje? – Fin wzruszył ramionami i podniósł smoka z ziemi. Ash zmienił się w człowieka i odbiegł do domu – Czy ja coś zrobiłem nie tak? On mnie nie chce? Jestem odrażający? – zachlipał smok. Mężczyzna pogłaskał go po grzbiecie.

- Musi być w szoku. Myślał, że nie żyjesz – mruknął mentor i wziąwszy drugie jajo, wrócił do chaty. Położył niewyklute smocze dziecko na łóżku, a nowonarodzone młode wysunął na rekach w stronę swojego podopiecznego – On cię potrzebuje.

- Zabierz go ode mnie… - Fin patrzył na niego zdumiony. Podszedł bliżej – Odejdź! Nie pokazuj mi go na oczy! – smoczątko skuliło się – Proszę. Zabierz go z dala ode mnie – jęknął i nie odezwał się już słowem do nauczyciela. Fin przytulił stworzonko do piersi i odszedł do drugiego pomieszczenia. Posadził go na małym stołku. Ten zmienił się w człowieka. Wielkością dorównywał małemu kundelkowi.

- Zapomniałem, że młode smoki rozwijają się szybciej niż ludzie. Szybko nadrobisz wzrost i masę. Umiesz też mówić od razu po wykluciu. Muszę ci powiedzieć, mały, że wyglądasz jak tatuś – uśmiechnął się i małą ściereczką mył skórę chłopca. Nałożył mu znoszoną koszulę Asha. Była nieco przydługa, więc skrócił ją nożycami – Od razu lepiej. Nie przejmuj się, młody. Twój ojciec nie miał złych zamiarów. Wszystko go teraz przytłacza. Odpocznij sobie – przeniósł go na łóżko i okrył kołdrą. Bezimienne dziecko patrzyło jak Fin wychodzi, zamykając drzwi. Zacisnął dłonie na krawędzi kołdry. Wargi mu zadrżały, ale nie zapłakał od razu. Zasnął w ciszy.

W tym czasie mężczyzna zajrzał do Asha. Ten siedział na łóżku i gładził skorupkę drugiego jajka. Mężczyzna współczuł piętnastolatkowi, ale nie rozumiał niechęci chłopaka do dziecka.

- Nie próbuj mnie pouczać – mruknął Ash, uprzedzając wypowiedź mentora – Nic nie rozumiesz. Daj mi czas. Obiecuję, że coś z tym zrobię – Fin sapnął zrezygnowany, rzucił coś o tym, że idzie kupić jedzenie w wiosce i że wróci za pół godziny – Mhmm – odpowiedział Ash, bez zbytniego zainteresowania. Właśnie odkładał jajo na poduszkę, gdy do jego uszu dotarł cichy szloch. Rozejrzał się za źródłem dźwięku. Dobiegał z drugiej izby. Otworzył drzwi. Na łóżku spał chłopiec, płacząc przez sen. Jego małe ciało trzęsło się pod kołdrą – Mały – szepnął piętnastolatek. Usiadł na krawędzi posłania i pogłaskał czuprynę synka. Ten otworzył oczy – Chodź tutaj – rozłożył ramiona, a dzieciak wspiął się na jego kolana – Tak bardzo przepraszam. Zawładnęły mną emocje. Myślałem, że to kolejny głupi żart od losu. Teraz wiem, że to był raczej dar – trzymał mocno synka – Dam ci na imię Shepard. Nie ma ono żadnego związku z tym jak wyglądasz ani jaki jesteś, ale czy musi mieć jakieś znaczenie? Nie. Ze mną było tak samo, a jestem Ash. Czasami brak sensu, ma większy sens niż wszystko inne – zaśmiał się – Ja też nie rozumiem, co tak właściwie przed chwilą powiedziałem – z oczu płynęły mu łzy radości. Dotknął czołem, czoła Sheparda – Obiecaj, że spróbujesz mi wybaczyć, moje haniebne zachowanie – chłopiec uśmiechnął się.

- Nie umiałbym się na papę gniewać – szepnął mu na ucho i oparłszy się o jego ramię, ziewnął – Jestem zmęczony – Ash uśmiechnął się i przeszedł z synkiem do pomieszczenia, gdzie zostało drugie jajo. Tam położył się z Shepardem i okrył ich obu kołdrą – Dobranoc, papo – szepnął chłopiec.

- Śpij dobrze, Shepardzie – odparł z uśmiechem i ucałował syna w policzek. Ten zachichotał. Piętnastolatek przytulił go trochę mocniej i odetchnął. W jednym momencie z jego serca spadł ogromny ciężar. Jego dziecko urodziło się zdrowe i pełne wigoru. Mógł być z niego dumny, a jeśli tego było mało, to jeszcze dzieciak był jak skóra zdjęta z ojca. Kropka w kropkę taki jak Ash, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jeden szczegół ich różnił, a mianowicie oczy. Te Sheparda były nienaturalnie duże. To właśnie one stały się obiektem rozmyślań wielu badaczy, ale nigdy żaden z nich nie opisał do końca ich znaczenia w świecie. Zwyczajnie nie zdążyli.

 

Gdy Fin wrócił, czekała go miła niespodzianka. W pokoju, na jednym łóżku, spali przytuleni do siebie Ash i Shepard. Mężczyzna potrząsnął lekko uczniem. Ten zerknął na niego zaspanymi oczami. Zobaczył szeroki uśmiech na twarzy mentora.

- Widzę, że atmosfera się polepszyła – zaśmiał się cicho – Chodź. Nie jadłeś od dłuższego czasu zbyt dużo. Musisz nabrać nieco ciała. Zjedzmy zatem co nieco – Ash chciał wstać, ale syn trzymał się mocno jego koszuli. Mimo to piętnastolatek nie odczepił go, tylko ułożył go w swoich ramionach tak, by było mu wygodnie.

- Chodźmy zatem. Tylko proszę, zachowujmy się w miarę cicho. Shepard wydaje się zmęczony. Nie mam serca go budzić – Fin uśmiechnął się znacząco – O co ci chodzi, Fin? Tak, nadałem mu imię. Nie wiem po co robić z tego taką aferę.

- Przecież nic nie powiedziałem – zaśmiał się mężczyzna – Zrobiłeś się ostatnio jakiś taki drażliwy. Mniejsza z tym. Zjedzmy coś – Fin pokroił chleb, a piętnastolatek wyciągnął pęto kiełbasy i porządny kawał sera. Położyli to wszystko na stole i jedli przez chwilę w milczeniu. W końcu milczenie przerwał mężczyzna – Za kilka dni powinien nas odwiedzić mój stary, dobry przyjaciel. Ma na imię Swen. On pomoże ci okiełznać twoje dzikie zapędy – w jego głosie słychać było coś w rodzaju pytania. Ash znał na nie odpowiedź.

- Nie jestem pewien, czy chcę zapomnieć o tym, jak być prawdziwym, dzikim smokiem. Moje dzieci powinny brać ze mnie przykład. Nie sądzę także, by nasze zajęcia miały jakikolwiek sens. Spróbowaliśmy, nie udało się, czas się pożegnać i rozejść w swoje strony.

- Nie mogę ci dać odejść. Król mnie powiesi, jeśli puszczę cię na wolność. Nie zmuszę cię do niczego, ale zostań ze mną dla pozorów. W ten sposób ty i twoje dzieci będziecie bezpieczni.

Shepard jęknął cicho. Zaczął się wiercić. Podkulił nóżki i zapłakał. Ash z początku nie wiedział co się z nim dzieje, ale po chwili przypomniał sobie, że widział coś takiego u małych dzieci, gdy jeszcze mieszkał w dzielnicy nędzy. Małe dzieci często dostawały kolki. Starsze kobiety przygotowywały wtedy napar, który dawano niemowlakom do wypicia. W tamtym momencie piętnastolatek nie tracił ani chwili. Wyjął z suszarni pęczek ziół, zaczął je siekać i wrzucać do naczynia z wcześniej przygotowanym wrzątkiem. Po dziesięciu minutach napar był gotowy. Ash przystawił naczynko do warg chłopca i dał mu do wypicia. Dzieciak powoli sączył gorzki płyn, ale nie sprzeciwiał się. Gdy skończył pić, chłopak chodził, kołysząc go do snu. Fin nigdy by się nie spodziewał takiej czułości ze strony swojego podopiecznego, a jednak na własne oczy widział, jak Ash sumiennie opiekuje się Shepardem. Chodził z synkiem i nucił jakąś tylko mu znaną kołysankę. Przez cały czas na jego twarzy gościł czuły uśmiech. Głaskał główkę Sheparda i masował jego brzuszek, aż rozkurczył nóżki, co oznaczało, że ból powoli ustaje.

Gdy w końcu chłopak położył się wykończony, a jego syn spokojnie spał, mężczyzna poklepał ucznia po ramieniu i uśmiechnął się.

- Wykazałeś się dzisiaj cierpliwością i niesamowitą troską. Możesz być z siebie… - nie dokończył, bo spostrzegł, że Ash już zasnął. Fin okrył obu chłopców kołdrą i szepnął – Przed wami długa i kręta droga, moi mali. Musicie odpocząć przed walką, w której każdy z was odegra ważną rolę – zdmuchnął świecę i sam także udał się na spoczynek. Tego dnia w chacie wszyscy spali ze świadomością dobrze wykonanej roboty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Margerita 23.07.2017
    pięć Ash ma z kimś walczyć
  • Cichotek 23.07.2017
    Tak. Będzie musiał. dzięki za ocenę i pozdrawiam.
  • Margerita 23.07.2017
    Cichotek
    mówisz, że kochasz muzykę a czy mógłbyś zerknąć na mój najnowszy tekst piosenki i coś o nim napisać
  • Cichotek 23.07.2017
    Margerita
    okey
  • Margerita 23.07.2017
    Cichotek
    dziękuję za tak ciepłe słowa u mnie
  • Cichotek 23.07.2017
    Margerita
    nie ma za co
  • Margerita 23.07.2017
    Cichotek
    ale powiedz szczerze każda zwrotka ma inną linię melodyczną i nie dałoby się ułożyć melodii do niej
  • Cichotek 24.07.2017
    Margerita
    nie wszystkie piosenki mają taką samą linię melodyczną we wszystkich zwrotkach. Twoja jest oryginalna, a poza tym, sama mogłabyś stworzyć do niej melodię.
  • Margerita 24.07.2017
    Cichotek
    a wiesz że chyba spróbuję chociaż nie znam się na nutach

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania