smutne przeżycie

Pewnego, dnia gdy miałam 5 lat,mieszkałam z rodzicami,gdy do drzwi zapukała policja.

Uświadomiła moich rodziców, że muszą zabrać mnie do domu dziecka. Zaczęło się od tego

gdyż odkąd pamiętam w moim domu były awantury i notoryczne spożywanie alkoholu.

 

Moja reakcja była wręcz normalna zaczęłam płakać kopać policjantów i chować się po domu.

Byłam dzieckiem i nie do końca wiedziałam co się dzieje. Po drodze gdy już jechałam w radiowozie

trochę się uspokoiłam. Kiedy dojechałam na miejsce zobaczyłam dużo dzieci. Nie za bardzo miałam chęć na zabawę,

bo nie było ze mną mamy i taty. Wychowawcy przyjęli mnie bardzo mile ,dbali o mnie i czułam się jak bym była tam tylko na tym czasowo . I tak mijały miesiące, że żaden z rodziców nie odwiedził mnie ani razu. Poznałam tam jedną nieśmiałą dziewczynkę,

która siedziała cały czas sama. Podeszłam i zapytałam się czy pobawi się ze mną lalkami. Było bardzo ciężko ją

namówić na jakąkolwiek zabawę. Po czasie gdy się poznaliśmy byłyśmy papużki nierozłączki.

 

Pewnego, dnia przyjechali jacyś ludzie. Przyszła do świetlicy pani wychowawczyni, i zawołała mnie do jej gabinetu.

Byli to ludzie, którzy chcieli zaadoptować dziewczynkę. Rozmawiałam z tym państwem, pobawiłam się z nimi i nawet pojechałam do kina. Po kilku tygodniach gdy ich już trochę poznałam, a oni mnie toczyła się sprawa w sądzie o adopcję.

Sprawa udała się! Po uprawomocnieniu rodzina adopcyjna przyjechała po mnie do domu dziecka. Bardzo się cieszyłam, że

będę miała normalny dom. Najgorzej było się pożegnać z moją najlepszą koleżanką. Rodzice adopcyjni obiecali, że będziemy ją odwiedzać.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 17.01.2020
    Źle zredagowany tekst z przecinkami w losowych miejscach.
    Wygląda to jak wyrwana z dziennika kartka, przepisana tutaj w ramach jakiejś autoterapii. Treść ani nie nowa, a ni nie wywołująca emocji, urwana nagle. Nic to dzieło nie wnosi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania