Smutno mi
Już dawno nie było mi tak smutno, jak tej nocy. Dobrze, że jest ten portal i mogę tu przysiąść na dłuższą chwilę, gdzieś w cieniu waszych opowiadań i prozy. Snujących się w pisarskich duszach, łkających za pełną swobodą kreatywnych myśli.
Smutno mi, gdyż mamy do siebie coraz mniej zaufania. W świecie niekończącej się przemocy, gdzie dotyk został zastąpiony ekranem, już za mało ze sobą przebywamy. Za krótko, za szybko się od siebie oddalamy.
A lata umykają, jak szalone, pozostawiając po sobie kurz rozpaczy i tęsknoty za tym, co już nie wróci, czego nie da się powtórzyć. Właśnie w tej chwili mija kolejna minuta, a ja czuję się coraz bardziej zepsuta. Zniekształcona, nierealnie przesadzona w sztuczne ramy samotności.
W tym życiu nie ma jednak radości, nie ma beztroski i naturalności..
Wypaczyła się z chwilą narodzin, z pierwszym krzykiem, krokiem i słowem. Zastąpiona iluzją, wodzi mnie za nos przez tyle lat, ukrywając prawdziwe intencje istnienia. Pustka..
Halo, czy jest tu ktoś, kto widzi przez mgłę? Ktoś, kto zamiast bliskości, upaja się przeszywającą ciszą i dotykiem schłodzonego szkła?
Tak, to ja!
P.S. Tekst napisany przed momentem, 1:33, ale również pod wpływem impulsu.
Komentarze (9)
Ładne całkiem. Takie "pod wpływem" i nie chodzi o alkohol.
Ładne.
To mi sie spodobalo szczegolnie:
W tym życiu nie ma jednak radości, nie ma beztroski i naturalności..
,,Wypaczyła się z chwilą narodzin, z pierwszym krzykiem, krokiem i słowem. Zastąpiona iluzją, wodzi mnie za nos przez tyle lat, ukrywając prawdziwe intencje istnienia."
Zle postawilam cudzyslow, wybacz.
Ptaszęta śpiewają, słoneczko świeci, aż chce się umierać! (żart)
Ale nie smucić :)
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu...
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski...
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom...
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!
Kazano w kraju niewinnéj dziecinie
Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w siebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący - marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!
Pisałem o zachodzie słońca, na
morzu przed Aleksandrią.
Juliusz Słowacki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania