Poprzednie częściSny o Ninie - Prolog

Sny o Ninie - ????

Ukłucie. Kilka ukłuć. Uparte igły niestrudzenie zagłębiały się w jego klatkę piersiową miejsce przy miejscu i raz za razem, rytmicznie. Nie kojarzył żadnej procedury medycznej, której częścią byłoby dźganie pacjenta szeregiem ostrych przedmiotów… Może poza wiejskim sposobem na ratowanie konia z zagrażającymi życiu wzdęciami, który uwzględniał użycie wideł. Po części z ciekawości, po części zaś z rosnącej irytacji, Artur otworzył oczy. W szarej ciemności zażółconej światłem ulicznej lampy, której przejrzały blask wpadał przez okno, dostrzegł Ból, który miętosił łapkami jego tors.

- Nie… - Szepnął boleśnie młodzieniec.

- W końcu się obudziłeś! – Krzyknął kot, zbliżając pyszczek do jego twarzy. – Myślałem, że cię stamtąd nie wyrwę. Wszystko w porządku? – W głosie zwierzaka słychać było szczere zmartwienie.

- Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał gorzko student, zrzucając z siebie kocura i siadając na łóżku. – Nie chciałem się budzić. – A może… Nie chciałem zasypiać? – Pomyślał.

- Nie, nie, nie. Nie! – Zaprotestował Ból. - To był sen, rozumiesz? Sen! Tutaj jest jawa. Tutaj jest życie. Rozumiesz?

- W takim razie jak wytłumaczysz samochód? Walnął mnie, po czym wstałem sobie z ulicy i wróciłem do łóżka? – Zadrwił młodzieniec.

- Potrącił mnie, pamiętam to doskonale. – Syknął kot. – Zdążyłem zapamiętać trzask każdej mojej pękającej kości. Ocknąłem się tutaj. Ty spałeś.

- Czyli zasnąłem, a potem miałem sen we śnie? – Drążył Artur. – Oglądasz za dużo filmów. – Spróbował zażartować, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z absurdalności swojego stwierdzenia.

- Myślę, że to te tabletki od księdza. – Kocur zamyślił się, machając nerwowo ogonem. – Spałeś tak mocno, że nie mogłem cię obudzić. Myślę, że nie powinieneś więcej ich brać. To może być niebezpieczne. – Stwierdził.

- Nie mów mi co powinienem, a czego nie. – Warknął student. – Nie wiesz co dla mnie dobre. Nie wiesz co tam widziałem…

- Opowiedz mi więc. Zamieniam się w słuch. – Powiedział wyzywająco zwierzak, siadając na kołdrze i wlepiając w rozmówcę przenikliwe ślepia.

- Ona tam była. – Zaczął po chwili wahania Artur. – Powiedziała, że byłem w śpiączce… Że to wszystko było tylko snem. Była taka prawdziwa, taka cudownie fizyczna, taka…

- Doskonała. – Dokończył Ból.

- Tak. – Przytaknął młodzieniec z uśmiechem. – Wszystko wydawało się realne. Łaskawie namacalne i… Lepsze. – Spojrzał na kota, którego czarne futerko wyraźnie się zjeżyło pod wpływem determinacji w jego oczach. – Muszę tam wrócić.

Kocur mierzył go wzrokiem przez dłuższą chwilę. Sprawiał wrażenie, jakby rozważał, co ma odpowiedzieć, chociaż Artur dobrze wiedział, że jedynie dobiera słowa, które byłyby wystarczająco…

- Rozumiem, że tamta rzeczywistość może wydawać ci się lepsza… - Zaczął delikatnie Ból. – Jednak słabość i użalanie się nad sobą nie należą do pobudek, które byłbym w stanie uszanować. Jesteś tchórzem, który ze strachu przed światem, którym rządzi sprawiedliwość ślepego losu, wybiera ucieczkę. Uciekasz byle gdzie. Wystarcza ci nikła nadzieja na polepszenie swojej sytuacji bez podejmowania żadnego działania. To żałosne.

- Nic o mnie nie wiesz. – Syknął student, wstając z łóżka i stając nad kotem. – Nie masz pojęcia co czuję, czego pragnę i za czym tęsknię. Żadnego!

- Otóż wyobraź sobie, że mam! Mam pojęcie czy tego chcę, czy nie. Muszę znosić twoje nieutulone płacze, twoje wyrzuty kierowane do wszystkich, oprócz siebie samego. Wiem o tobie wszystko i prawie wszystkiego w tobie nie cierpię. Staram się pokazać ci te kilka silnych, dobrych cech, które w sobie masz, i które tłumisz.

- Nie musisz mi niczego pokazywać. Po prostu zostaw mnie w spokoju, skoro moje towarzystwo ci się nie podoba. Zostaw mnie i daj mi spać! – Krzyknął Artur, po czym odwrócił się i skierował do salonu.

- To tak nie działa! – Odpowiedział wrzaskiem kocur, podążając za nim. – Myślisz, że jestem tu dla przyjemności?! Jestem tutaj, bo nikt inny nie ma cierpliwości do twojego charakteru! Nikt nie chce, żebyś zatruł im życie swoją nienawiścią, pesymizmem i ponuractwem. Ludzie mają cię dość!

- I dobrze! Nie potrzebuję ich. Nie potrzebuję nikogo! Ciebie też!

- Tutaj się mylisz. Potrzebujesz mnie rozpaczliwie i bardziej niż kogokolwiek innego. I lepiej się z tym pogódź, bo po tamtej stronie nie znajdziesz pomocy. Nie znajdziesz jej we mgle swojego popieprzonego umysłu. Możesz być pewien, że tutaj jest jawa. Wiesz dlaczego? – Artur odwrócił się gwałtownie, dysząc ciężko nad prychającym zwierzakiem. – Ten świat jest realny, bo ten świat boli i ma cię głęboko w dupie, podobnie jak wszystkich innych. – Młodzieniec schylił się błyskawicznie, chwycił kładącego gniewnie uszy kocura i cisnął nim o ścianę salonu tak mocno, jak tylko potrafił.

- Pozostaje ci argument siły? – Usłyszał Artur za swoimi plecami. Rozczarowany brakiem odgłosów cierpienia, zawrzał ze wściekłości. Zwróciwszy się w stronę kanapy dostrzegł siedzący na niej Ból i ruszył ku niemu. Podskoczył, celując obiema stopami prosto w łebek kota. Napotkały one jednak tylko miękkie poduszki. – Pewnie, użyj sobie. Ochłoń, łamiąc prawa zwierząt. Przynajmniej ruszyłeś swój zapłakany tyłek! – Perorował kocur ze stolika do kawy, siedząc spokojnie obok doniczki ze storczykiem. Student wrzasnął gniewnie i wzniósł nad siebie obie zaciśnięte pięści. Drobna sylwetka na blacie stanowiła teraz epicentrum jego cierpienia, czarny koncentrat drwin, na które składały się prawidła rządzące ludzkim życiem. Ten przeklęty futrzak był ostateczną kpiną z jego cierpienia. Cierpienie to zaś, w ciągu ostatnich tygodni, stało się wszystkim, co posiadał. Ból go określał, ból kształtował jego dni i noce, ból towarzyszył mu wszędzie i nie opuszczał nigdy. Ból był jedynym, co naprawdę znał i czemu ufał. Ból był… Ból…

- Ból… - Szepnął czując, jak zaklęcie szału opuszcza jego ciało, razem z siłą. Artur opuścił ręce i opadł ciężko na kanapę. Kocur wskoczył na mebel obok niego i po chwili wahania wdrapał mu na kolana. Zrezygnowany młodzieniec zaczął bezwiednie głaskać zwierzaka, ogarnięty jakimś absolutnie obojętnym odrętwieniem. Gapił się przy tym nieobecnym wzrokiem w okno, za którym równie obojętny świat kręcił się w odwiecznym tańcu doskonałej apatii.

- Tutaj naprawdę nie jest tak źle. – Mruknął niepewnie kot. – Bardzo chcę, żebyś to dostrzegł. Wiem, że potrafisz. Masz to w sobie. Chociaż prawie o tym zapomniałeś. – Napotkawszy zimną ścianę milczenia, Ból kontynuował. – Świat jest, jaki jest. Może ci się to nie podobać. Wiem, że ci się to nie podoba. Nie tylko ty masz obiekcje co do stanu rzeczywistości i rodzaju ludzkiego. Aczkolwiek… Nie ma sensu dywagować nad rzeczami, na które i tak nie ma się wpływu. Pogódź się w końcu ze stratą. Miej odwagę walczyć o coś, co się liczy. O jakieś miejsce, które mógłbyś nazwać swoim, ujarzmiwszy ściany okropnej codzienności. Nie uważasz, że to warte wysiłku? – Zapytał łagodnie już kot.

- Zawsze miałem wrażenie, że tutaj nie pasuję. – Powiedział obojętnie Artur. – Tak bardzo nie wpisuję się w ramy norm, że wydaje mi się to aż niedorzeczne. To wszystko… Okropne sny po tabletkach, wytatuowany ksiądz, mówiący kot… Przed chwilą, po drugiej stronie… Przecież tamta wersja jest bardziej prawdopodobna niż to, co dzieje się tu… Jeżeli miałbym wybrać…

- Nie masz wybierać. – Przerwał Ból. – Masz wziąć swój los w swoje ręce. Pogodzony z przeszłością, skupiony na teraźniejszości i z odwagą patrzący w przyszłość. Tutaj jest twój świat. Leży u twoich stóp.

- Świat leży u moich stóp… - Mruknął młodzieniec, nadal wpatrzony w okno. – A nie mam dokąd pójść. – Szepnął, głaszcząc Ból na swoich kolanach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aisak 16.07.2019
    Świat leży u moich stóp… - Mruknął młodzieniec, nadal wpatrzony w okno. – A nie mam dokąd pójść. – Szepnął, głaszcząc Ból na swoich kolanach.

    Fantastyczne!
    Naprawdę mi się podobało i dwuznaczny Ból...
    :)
  • Hollow 16.07.2019
    Dziękuję! <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania