Poprzednie częściSny o Ninie - Prolog

Sny o Ninie - Epilog

Mieszkanie było ciche i puste. Ranek wstawał za oknem przy akompaniamencie porannej orkiestry samochodowych klaksonów, przekleństw i odgłosów przejeżdżających tramwajów. Gdzieś za ścianami sąsiedzi krzątali się w kuchniach, oglądali telewizję śniadaniową, uprawiali seks i ubierali się do pracy. Artur leżał na łóżku. Po przebudzeniu obszedł mieszkanie kilka razy, sprawdził wszystkie szafki i półki. Niny nigdzie nie było. Bólu też nie. Młodzieniec nie myślał o niczym. Nie chciał się rozpraszać ani rozpaczać. Już nie. Nie zastanawiał się nad rozmową z ojcem Walentym, ostatnim spotkaniem z ukochaną czy kłamliwymi zapewnieniami wyimaginowanego kota, że nigdy go nie opuści. Miał do zrobienia jeszcze jedną rzecz i nie było sensu jej odwlekać. Odkładał ten obowiązek wystarczająco długo. Student podniósł się, starając się strząsnąć z siebie ciężar minionego życia, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że brzemię pamięci nie opuści go nigdy. Zamierzał jednak ten bagaż okropnych doświadczeń zamknąć dość dokładnie, żeby pozostało z nich tylko wspomnienie lekcji, jakie otrzymał. Wspomnienie, pod postacią blizny na nadgarstku. Artur umył zęby, ogolił się I spryskał perfumami, które trzymał na specjalne okazje. Ubrał czerwoną koszulę, wpuścił ją w czarne jeansy i narzucił na siebie wełnianą kamizelkę. Wsunął wysokie, skórzane buty oraz założył czarny płaszcz. Szyję owinął czerwonym szalikiem w kratę i, w pełni uszykowany, wyszedł z mieszkania.

 

Nie miał problemu ze znalezieniem jej grobu. Co prawda nigdy jeszcze go nie odwiedzał, ale wskazówki jak znaleźć mogiłę, udzielane wielokrotnie przez ponaglających młodzieńca znajomych, wyryły mu się w pamięci jak natrętna piosenka. Artur podszedł do nagrobka. Lśniący, czarny marmur tworzył elegancką, ładną mogiłę, której ohydna symbolika przyprawiła młodzieńca o brzydki grymas. Dotknął czarno-białego zdjęcia Niny w szklanej oprawce i usiadł ciężko na kamiennej ławce. Nie miał siły na słowa. Nie miał siły na łzy. Stać go było jedynie na cichy jęk, wydobywający się z trudem spomiędzy jego zaciśniętych na ustach palców. Skalne płyty pozostały zimne i nieubłagane, jednak wydawały się cierpliwie go słuchać. Student długo siedział w milczeniu, bujając się lekko i zdając sobie sprawę z tego, jak żałośnie wygląda i jak bardzo nie chciał, żeby Nina widziała go w takim stanie. W końcu wydobył z wewnętrznej kieszeni notesik i wieczne pióro.

 

- Nie zapomnę cię. – Powiedział cicho, przykładając drżącą rękę do papieru. – Uwiecznię cię. Na zawsze. Na papierze. Dla siebie. I dla wszystkich innych. – Szeptał, błądząc stalówką po pustej kartce. – Napiszę o tobie. O nas. O naszej miłości. – Ciągnął Artur, otworzywszy cudzysłów. – Jak tylko wymyślę tytuł. – Zaśmiał się gorzko.

 

- „Sny o Ninie” – Powiedział Ból, wskakując Arturowi na kolana i układając się na nich wygodnie. – Nazwij to „Sny o Ninie”.

 

Koniec

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania