Poprzednie częściSny o Ninie - Prolog

Sny o Ninie - Sen 1

Otworzył oczy. Zobaczył skraj swojego materaca i strzępy kołdry. Pokój był w ruinie. Ściana z oknem, przy której stało biurko przestała istnieć, a wraz z nią część podłogi, ukazując położoną poniżej i na lewo klatkę schodową. Połamane deski pokrywała sadza, a szafka zniknęła. Artur usiadł na łóżku rozglądając się, oszołomiony. Miasto widoczne przez wyrwę w murze również nie wyglądało najlepiej. Dach supermarketu zapadł się, tworząc zbiornik dla deszczu, który lał niemiłosiernie istną ścianą wody. Połamane drzewa i słupy energetyczne opierały się o bloki mieszkalne, dziurawiąc ich ściany i szperając powyginanymi ramionami przez wybite okna. Na ulicach nie widać było absolutnie nikogo, a oprócz łomotu deszczu, nie słychać było żadnego dźwięku. Chłopak wstał i przeszedł do przedpokoju. Całe mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu lub grupy pijanych kiboli. Rozbite lustra, potłuczone płytki, urwane szafki w kuchni, leżący na zwęglonym dywanie telewizor w salonie. Artur wiedział, że śni. Musiał śnić, bo przecież nie zwariował. Ze zdziwieniem stwierdził, że ten sen wcale nie był zły. Nie przypominał koszmarów, które zwykle go nawiedzały. Upiorny, postapokaliptyczny klimat niesamowitego miasta napełniał spokojem, wyciszał. Chłopak uśmiechnął się i podszedł do niedziałającej lodówki. W środku znalazł miskę soczewicy z ryżem i sosem słodko – kwaśnym. Potrawa była ciepła, nawet gorąca. Młodzieniec, uzbrojony w łyżkę, przeszedł do salonu i położył… Śniadanie? Obiad? Kolację? Posiłek na ławie pokrytej kawałkami szklanej tafli, która kiedyś chroniła drewno blatu przed odparzeniami. Następnie postawił telewizor na komodzie i włączył go. Działał. Jeden kanał, to prawda, ale lepsze to, niż nic. Artur nie lubił jeść w ciszy. Tani film sensacyjny skutecznie umilił mu konsumpcję. Po zjedzeniu, w absurdalnym przypływie zapału, umył nawet naczynia, co zwykle mu się nie zdarzało. Student wszedł do łazienki, zdemolowanej równie dokładnie, jak reszta domostwa. Nie mógł przejrzeć się w rozbitym lustrze, co jedynie dodało uroku temu wyśnionemu światu. Artur umył zęby, uczesał się i spryskał perfumami, po czym postanowił wyjść na spacer. Mimo zatrważającej pogody i przeciągu w mieszkaniu, nie czuł zimna, jednak ubrał skórzaną kurtkę na bluzę z kapturem oraz trampki, delikatnie przykryte przez ciemne jeansy. Chłopak już miał przekręcić klucz w drzwiach, kiedy zauważył, że lustro w zdobnej ramie, na lewo od wejścia, było nietknięte. Mimowolnie cofnął się o krok i przejrzał w nim. Artur wyglądał zupełnie normalnie – niczym niewyróżniający się dwudziestodwulatek. Wtedy, kątem oka, dostrzegł za sobą ruch. Drgnięcie tak zwiewne i nieuchwytne, że wydawało się wstrząsnąć gruzami miasta, które jęknęły trwożnie pękającym tynkiem i spadającymi cegłami. Młodzieniec odwrócił się i spojrzał w stronę salonu. To, co zobaczył, niemal przyprawiło go o zawał. Serce zaczęło walić mu w piersi, kolana ugięły się pod momentalnie przytłaczającym torsem, spocił się na całym ciele, a oczy zaszły mu łzami.

- Nina..? – Chciał krzyknąć, ale z ust zdołał wydusić jedynie łamiący się szept.

Stała przed nim, szczupła i niska. Ciemnozłote włosy opadały jej na ramiona, otulone białym sweterkiem. Cienki, czarny paseczek z okrągłą klamerką przytrzymywał niebieskie jeansy na wąskich biodrach. Drobne stopy miała ubrane w skarpetki z kotkami. Leciutko pyzata twarz uśmiechała się do niego. Wzrok mądrych, zawsze nieco spłoszonych zielonych oczu hipnotyzował i nie dawał możliwości patrzenia na żaden inny element świata z zachwytem, po spojrzeniu w nie choćby jeden raz. Nikt na świecie nie mógł być tak zwyczajny i jednocześnie tak obezwładniająco piękny. Nikogo wcześniej Artur nie potrafił tak kochać. Właściwie, wcześniej chyba po prostu nie kochał. Czyli to jednak był koszmar. Artur od trzech miesięcy widywał Ninę jedynie w koszmarach. Na jawie zdarzało mu się odwracać za kobietami, które ją przypominały. Zdarzało mu się poczuć jej perfumy, przez co szukał jej usilnie w supermarketach i galeriach handlowych. Wyraźnie widywał ją jednak tylko w koszmarach… Ale nie widział jej w nich takiej. Widział ją, jak siedzi w rozbitym samochodzie, jak leży w trumnie lub jak po prostu odchodzi od niego, głucha na jego wołania, które zawsze przeradzały się w potępieńcze, zwierzęce wycie. Teraz stała przed nim, jak dawniej. Patrzyła na niego, jak dawniej. Była, jak dawniej.

- Nina? – Powtórzył młodzieniec, czując jak łzy spływają mu po policzkach. Nie dbał o swoją dumę. Zrobił ku dziewczynie krok. Potem następny.

- Cześć, Arturze. – Powiedziała, a głos ten wypełnił duszę Artura ciepłem, o którego istnieniu już niemal zapomniał. Zawsze mówiła do niego „Arturze”, co u innych ludzi go irytowało, ale Nina potrafiła w pewien magiczny sposób nauczyć go pragnąć tego określenia. Ona cała była magiczna. Chłopak chwycił wyśnioną postać w ramiona, która wtuliła się w niego mocno, chciwie, niemal dziecięco, burząc cały tragizm, fatalny romantyzm i zrezygnowanie młodzieńca. Nina była prawdziwa. Musiała być, bo Artur dobrze wiedział, że tylko dla tego momentu chciał, aby Łukasz go uratował.

- Tęskniłam.

Para leżała, przytulona do siebie, na kanapie. Artur bawił się włosami Niny. Napawał się jej zapachem, kształtem, obecnością, całością jej istnienia. Ona zaś oparła mu głowę na piersi, obejmując go za szyję i słuchała bicia jego serca. Nie rozmawiali. Nie musieli rozmawiać. W tych drobnych gestach, spokojnych oddechach i półprzymkniętych powiekach było wszystko, czego kaleki i ze wszechmiar ubogi język nie byłby w stanie wyrazić, nawet przy wielotygodniowych rozmowach. W pewnym momencie, młodzieniec pomyślał, że mają mało czasu. Sen nie mógł trwać wiecznie. To znaczy mógł, ale ten rodzaj snu był pozbawiony snów. Chłopak nie mógł wiedzieć czy takie nocne spotkanie się kiedyś powtórzy. Zadrżał na tę myśl.

- Co się stało? – Zapytała, unosząc urzekające oczy. – Jestem tutaj. Wszystko już dobrze. – Uśmiechnęła się.

- Wszystko w porządku, Maleństwo. Kocham cię. – Powiedział Artur i pocałował ją delikatnie, jak kwiat o kruchych płatkach. – Zobacz, przestało padać. Chodźmy na spacer. – Zaproponował chłopak.

Po wyjściu z klatki schodowej, młodzieniec bardzo się zdziwił. Nina była nadal jedyną osobą w mieście, łącznie z nim, jednak obraz po niewyjaśnionej katastrofie jakby wyparował. Drzewa wróciły na swoje miejsca, okrywając się zielonymi koronami, dziury w blokach i budynkach wypełniły cegły oraz zaprawa murarska. Murale powróciły na ściany feerią fantastycznych barw. Wszystko było na swoim miejscu. Łącznie z Arturem, który przestał się przejmować wyśnionym światem. Chwycił Ninę za rękę, która szła, jak zwykle, po jego prawej stronie i skierował się do furtki pod wykuszem jednego z bloków. Za nią para skręciła w lewo, w kierunku parku. Słońce świeciło wysoko, susząc powoli wielkie kałuże na chodniku i jezdni.

- Pamiętasz jak miałam wyrywaną ósemkę? – Zapytała Nina.

- Tak. – Uśmiechnął się Artur. – Przyjechałem do ciebie z kwiatami.

- I lodami czekoladowymi.

- Tak, właśnie! Pamiętam, że przykładałem ci zamrożonego kurczaka do policzka.

- Tak było… Prawie odmroziłeś sobie palce, bo jak puszczałeś to mnie bolało.

- Dla ciebie, mógłbym… - Młodzieniec nie dokończył, ponieważ zza rogu budynku przy prostopadłej ulicy wyłoniła się postać. Istota przypominała drgającą, czarną masę, która gotowała się i przelewała, stale utrzymując jedynie dwa świecące jadowitą żółcią punkty, przypominające oczy. Dziwaczny upiór miał na sobie ubrania Artura.

- Co to jest? Co się dzieje? – Zapytał, ale Nina jakby nie dostrzegła intruza. Skonsternowany student nie wiedział co robić, dopóki mroczna postać nie wyciągnęła z kieszeni bluzy pistoletu. Chłopak chciał zasłonić sobą dziewczynę, pchnąć ją za stojący na poboczu samochód, uczynić cokolwiek, aby ją uratować. Jednak to on potrzebował ratunku. Niesamowita istota wycelowała w niego i oddała strzał. Artur chwycił się za pierś. Spomiędzy jego palców zaczęła cieknąć, a następnie kapać krew. Chłopak upadł, nieskończenie zdziwiony, a pod ciemniejącym niebem, zobaczył twarz pochylającej się nad nim Niny.

- Czy to nie dziwne, że nawet twoja podświadomość chce się ciebie pozbyć? – Zapytała lekko zadziornie, niemal uwodzicielsko. Artur nie zdążył odpowiedzieć. Zamknął oczy i uległ ciemności.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 08.07.2019
    Bardzo ładnie napisany tekst, dobrze rzeźbione w słowie. Czyta się płynnie.
    Jedynie do czego chciałbym się przyczepić, to błędny zapis dialogów. (nie wszystkich, ale większości). Tutorial masz na portalu.
    Pozdrox
  • Hollow 16.07.2019
    Dziękuję, nie omieszkam zapoznać się ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania