Sobotni poetycki chillout z Elżbietą Walczak

Magicycada

 

Ci, którzy spędzili trochę czasu w dalekich i obcych krajach

wiedzą,

że nieuprzejmie jest wracać z pustą ręką, bez niczego.

Musi być prezent.

Chociaż cykada w potrzasku, już nieruchoma, wciśnięta

w słoik

egzotyczna jak śmierć symboliczny bojkot powrotu

do miejsca,

w którym słowo kocham i chcę, urywa się na znak protestu.

Słońce.

A mogłoby należeć do nich. Gdyby rozległo się brzmienie cykad

i wiedzieliby, co z tym zrobić.

Wszyscy wiemy, co się stanie z prezentem.

Będzie leżał na górnej półce, żeby spełniać życzenia dalszego

ciągu.

Jak talizman.

Trzeba używać siły, żeby przetrwać w odmiennej rzeczywistości.

Ale od czasu do czasu

zostanie poruszony temat tamtego wieczoru i nieziemskiego

błękitu

w miejscu, w którym spowalnia cykl rozwoju i nie słychać

Magicicada

symbolu nieśmiertelności.

Możesz w to wierzyć,

migracja albo inwazja,

tutaj nie ma specjalnego wyboru.

Średnia ocena: 2.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania