Sonet 1
Stoisz przede mną z hełmem w dłoni
Patrzysz smutnym wzrokiem prosząc o pozwolenie.
Na twoje spojrzenie moje ciało wprawia się w drżenie,
W końcu kiwam głową, nie chcę przedłużać twej agonii.
Stawiasz krok i upadasz w progu
Jesteś słaby, jak rzepak na wiosnę.
Zastanawiam się czy kiedyś do twojej miłości dorosnę.
Podbiegam i w myślach oddaję twoją duszę Bogu.
Moje łzy powoli wyschną,
tak jak ty powoli zbielałeś.
Przyznaj, nie tego chciałeś.
Jak to możliwe? W końcu obiecałeś,
że na zawsze i na wieczność.
Miłość to nie jest smutna konieczność.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania