Poprzednie częściSoprano

Soprano część 3

Nakładała sałatkę na salaterki, a przy każdym ruchu refleksy w jej czarnych jak heban włosach lśniły w świetle led-ów. Miała tak piękną oliwkową karnację, że w połączeniu z liliowym sweterkiem i obcisłymi czarnymi legginsami wyglądała jak aktorka z południowo-amerykańskiego sitcomu.

-A może to one nie umieją z nim być dłużej, bo ma swoje zasady?

Podniosła głowę ku sufitowi i wypuściła ze świstem powietrze.

-Proszę cię, uszanuj moją inteligencję. Czy to nie ty mówiłeś, że na pytanie o ożenek, dał odpowiedź, że jeszcze z pół Tir-a Harnasia mu zostało i zaczyna szukać? A z resztą, nie chcę o nim mówić, twój kolega, jest cacy, mnie nic do niego.

Pierwsze starcie zakończone, czas na ewakuację w cieplejsze klimaty, na pewno bezpieczniejsze.

- A ty gdzie byłaś.

-U Marysi, kupiła rolety, chciała w kolorze kawy z mlekiem, ale były tylko takie ni beżowe …uuuu..O! takie jak nasza ława. No mnie one osobiście nie pasowały do jej ścian w kolorze piasku pustyni, ale nic jej nie mówiłam, nie moja broszka.

Pomogłem jej ułożyć kromki na talerzu, które uprzednio posmarowała masłem. Usiedliśmy naprzeciwko siebie w naszej oazie spokoju, jak nazywaliśmy kąt, w którym stał narożny stolik.

-Prawidłowo, pokiwać głową, zapytać o cenę, sklep, bezpiecznie przejść do ciekawszych tematów.

-A właśnie, skoro o ciekawszych, to jak z wyjazdem do Chorwacji, zastanowiłeś się?

Właściwie, to nie miałem ochoty wyjeżdżać w czasie tych wakacji na Bałkany, chciałem Monikę zabrać gdzieś w Polskę, tyle jeszcze nie jest mi znanych terenów w północnych regionie. Wyczuła moje zawahanie, nie zamierzała czekać na moją mgliste tłumaczenia.

-Czemu unikasz rozmowy na ten temat, czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

Odłożyła kromkę na talerzyk, serwetką wytarła usta, złożyła dłonie jak do modlitwy i czekała na moja odpowiedź.

-Możemy o tym porozmawiać w niedzielę, proszę? Zadecydujemy ostatecznie po przedstawieniu walorów tej opcji.

-Trzymam cię za słowo.

Pokiwała mi palcem, ale tak ze śmiechem, więc trzepnąłem ją w ten paluch wierzchnią częścią dłoni, odwzajemniając uśmiech.

Po wczorajszej rozmowie z Moniką do południa w pracy myślałem o tej nieszczęsnej Chorwacji, ale w pewnym momencie złapałem się na tym, że obserwuję koleżanki. Przyglądałem się ich skupionym twarzom z myślą, która z nich mogła wysłać mi tą wiadomość, czy jest to możliwe, że pod pozorem prostolinijnych uczuć, czystej sympatii, ukrywa się flirciara. Jeśli już to z Natalią rozmawiamy tak jak kumple, pozwalamy sobie na żarty, które mogą komuś postronnemu wydać się wykraczającymi poza układ koleżeństwa. Ale ona jest taka z natury, nie trzyma się sztywno zasad, ą i ę, to nie jej styl. Nie, no głupieję, jest szczęśliwą mężatką i basta, koniec dywagacji. Do czasu.

Wróciłem do domu i w skrzynce znalazłem nową wiadomość zapisaną czarnym markerem.

MÓJ KOCHANY!

POMYŚLALAM, ŻE MOGŁAM CIE WYSTRASZYĆ TĄ

DECYZJĄ O SPOTKANIU, WYCZUŁAM TO, BYŁEŚ JAKIS DZIWNIE

NIEOBECNY.

UWIERZ MI, ŻE TO JEST KAPRYS, SPONTANICZNĄ DECYZJA

A NIE WRĘCZ ODKŁADANA . DLATEGO NIE CHCĘ BYŚ ROBIŁ COŚ NA SIŁĘ

NIE STANIE MI SIĘ KRZYWDA JEŚLI NIE PRZYJDZIESZ, BARDZIEJ

BYM SIĘ POCZUŁA SKRZYWDZONA GDYBYŚ ZROBIL TO Z ALTRUIZMU

NIE MÓWIĄC NIC O CIEKAWOŚCI, CO BYŁOBY MOJĄ PORAŻKĄ.

To nie może być prawda, to jakaś paranoja, to ukryta kamera. Zaraz, zaraz, tu nie ma pieczątki, ktoś to sam wrzuca, ale kto, kiedy, w nocy, nad ranem? Trzeba z tym skończyć, jeszcze dostanie się to w ręce Moniki i…czemu ona nie zabrała poczty?

-Cześć, długo przede mną wróciłaś?

Monika siedziała w salonie i przeglądała przy stoliku jakiś stos dokumentów, zaabsorbowana tym, odpowiedziała głosem jakby zza światów.

-Co? ..hm..z dwadzieścia, może półgodziny.

Pocałowałem ją w czubek głowy i stanąłem za jej plecami, by odszyfrować zawartość treści trzymanego dokumentu.

-Co sprawdzasz?

Nagle uderzyła dłonią w stolik.

-Wiedziałam, że tak było, mam jednak pamięć wzrokową.

-To ciekawe, ale ni w ząb mi to niczego nie wyjaśnia.

Poklepała mnie po dłoni, ułożyła się wygodnie w fotelu, zakładając jednocześnie kosmyk włosów za ucho

-Ance przyszło z budżetówki, że ma się zgłosić do poprawki, bo szafka kuchenna nie podlega odpisowi, a nam przecież to uznali w zeszłym roku, pamiętasz?

-No teraz to jestem w domu, tylko, co to da Ance, jak co roku zmieniają się przepisy?

Podniosła dłoń do skroni i popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.

-Nie aż tak perfidni to nie są, by ludziom wkładać ręce do kieszeni.

-A propos, nie patrzyłaś do skrzynki czy do nas niczego nie ma?

-Nie, bo zaabsorbowałam cały umysł tą sprawą, ale już popatrzę, a ty z łaski swojej podgrzewaj obiad?

Wstała do wyjść po pocztę, ale ją wstrzymałem uściskiem w pasie.

-Spokojnie, nie ma, byłem tylko ciekawy, czy ty nie wybrałaś.

-A, co, czekasz na jakąś korespondencję, decyzję, coś z urzędu?

-Nie tak przy okazji tych papierów zapytałem.

Mijały kolejne godziny i gdy mieliśmy już zasypiać, Monika zaczęła wypytywać, co dzieje się u mnie w pracy. Odpowiadałem zdawkowo, pochłonięty rozmyślaniami o liście od ..właśnie, kogo. Wreszcie trzepnęła mnie w ramię, nie mogąc znieść moją indolencję w elokwencji.

-Halo! Houston, uuu, to ja, poszukuję ducha mego męża.

-Przepraszam, zamyśliłem się.

-Zauważyłam, od wczoraj nie jesteś sobą, mam zrobić herbaty, czy sam mi to tu i teraz powiesz, o co chodzi?

Odwróciłem się na bok, poprawiłem poduszkę i spróbowałem bardzo zdecydowanym tonem głosu, odpowiedzieć, że wszystko jest w porządku.

-Czasem tak jest, że więcej jest obowiązków w pracy i pewnie to delikatnie gdzieś się uwidacznia.

-To ja ci powiem, że może i nie jestem omnibusem, ale jak mieszkam z kimś pięć lat, to musze przywyknąć do pewnych przyzwyczajeń. Ale jak nagle mój facet staje się strachliwy przy zamykaniu komody, dopytuje się o pocztę, co nigdy mu się nie zdarzało…

-O jejku, jak ty….

Przyłożyła palec do ust, bym wiedział, że to jej czas.

-Ciiii! Przepraszam, ale miałeś swój czas, pozwolisz, że ja naświetlę zaobserwowane wydarzenia, które nijak się mają do pięcioletniej normy?

Rozłożyłem dłonie z jednoczesnym grymasem na twarzy.

-Nie podejmujesz rozmowy, a wygłaszane kwestie są zdawkowe, zmierzające do zakończenia tematu. Jakby było mało, to w pewnym momencie tak dla sprawdzenia czy mnie słuchasz, wplotłam zdanie o Legi, że jest lepsza od Wisły, co było oczywiście niepasującym zdaniem do pozostałej treści.

Popatrzyła na mnie, a ja wiedziałem, że nie mam argumentów na podjęcie wyzwania.

- Mam mówić dalej, czy uzyskam satysfakcjonującą odpowiedź?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania