Spacer przez Las

Cały las skąpał się w półmroku, gdy tarcza słoneczna skryła się za horyzontem. Ostatnie świetliste promienie muskały lekko czubki strzelistych sosen. Powoli, lecz nieubłaganie świat zamierał w bezruchu, i w końcu nastała cisza. Wtedy też młoda, ledwie dwudziestoletnia dziewczyna pojawiła się na wysypanej zeschłymi igłami, leśnej dróżce. Szła ostrożnie. Co rusz nieznacznie odwracając głowę za siebie w poszukiwaniu zagrożenia. Jej czerwony płaszcz z kapturem wabił resztki światła, w taki sposób, że cały świat wokół niej ociekał szarością, a ona świeciła jasnym blaskiem. Wypakowany, duży, wiklinowy koszyk przyginał ją do ziemi. Kiedy tylko miała okazję, by chwilę odpocząć, stawiała go na runie i rąbkiem rękawa ścierała pot ze swego czoła.”Chyba nigdy nie uda mi się wydostać z tego przeklętego lasu” – pomyślała i przeklęła w duchu. Już od dwóch dni tułała się po leśnych ostępach, ale jak dotąd jej próby wyjścia z lasu, przyprawiały ją o same problemy. Nie dalej niż wczoraj prawie by utonęła, usiłując przepłynąć jezioro, z którego brzegu widać było jakąś wioskę, a kiedy próbowała je ominąć nastała noc i prawie ugrzęzła w torfowisku.”Czy bogowie się na mnie uwzięli?!” – pytała się co chwilę w duchu.

Nagle usłyszała przed sobą przytłumione odgłosy czyjś kroków i towarzyszący im trzask łamanych gałązek. Przystanęła i z uporem zaczęła przyglądać się pozbawionej kolorów ścianie drzew, którą miała przed sobą, lecz gdy nie usłyszała nic niepokojącego, wzruszyła ramionami w udawanym geście obojętności, i ze zdwojoną ostrożnością ruszyła na wprost, niby nie zwracając uwagi na następne odgłosy teraz dochodzące zza jej pleców. „Amatorzy” – zauważyła i nieomal prawie parsknęła z ironii. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Ona jednak szła niewzruszona dalej przed siebie, przyglądając się koronom drzew, choć kontem oka śledziła poczynania oprychów.

W końcu, kiedy nie było potrzeby się już skradać, mężczyzna skryty za pniem drzewa, wyskoczył na ścieżkę, uniemożliwiając jej kontynuowanie wędrówki:

– A dokąd to się panienka wybiera? W noc, sama, i to w tak niebezpiecznym miejscu? – jakby na zawołanie, po tych słowach zza pleców dziewczyny wychylił się jego towarzysz i rzekł:

– Może szukasz pomocy, bo daleko stąd do jakiejkolwiek ludzkiej siedziby? My chętnie pomożemy jej znaleźć drogę - powiedział i uśmiechnął się od ucha do ucha, obnażając przy tym swoje niekompletne uzębienie.

Wtedy dziewczyna podniosła rękę, przyłożyła ją do czoła w geście zakłopotania i bezradności.

– O ja biedna! Zgubiłam się w tych leśnych ostępach. Nie pogardziłabym waszą pomocą, ale nie mam czym zapłacić- dodała z rezygnacją.”Ciekawe czy to kupią? Muszę jakoś odwrócić ich uwagę.” – pomyślała i odczekała chwilę, by szare komórki naszych mózgowców zaczynały pracować. Gdy to nie przyniosło skutku, niby o niechcenia, i żeby poprawić sukienkę podniosła jej skraj dość wysoko, by prawie obnażył jej kobiecość. „Jeśli to nie poskutkuje, to się poddaję”. Nie myliła się jednak. Nagle w oczach mężczyzn pojawił się dziwny błysk i dolna półkula mózgu rozpoczęła swoją pracę. Mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Tamten z tyłu zaczął powoli okrążać dziewczynę i po chwili stanął koło towarzysza.

– Wiesz… Może zdołasz nam się czymś odpłacić - powiedział i ruszył do działania. Żwawym krokiem podszedł do dziewczyny i chwycił ją za nadgarstek. Tamta próbowała się wykręcić z uścisku napastnika, to go jednak tylko jeszcze bardziej zmotywowało. Lewą dłonią zaczął wodzić po jej klatce piersiowej, po czym złapał ją w kroku. Dziewczyna krzyknęła i spróbowała odepchnąć napastnika. Towarzysz mężczyzny, stojący kilka stóp za nim czekał na swoją kolej. Kiedy wszystko wydawało się po myśli oprychów, dziewczyna przestała wierzgać, i szepnęła do ucha gwałciciela:

– I to był twój błąd! – przebiwszy jego serce sztyletem ukrytym za podwiązką, dodała - Nie wiesz, jak kończy się bajka, o wilku i czerwonym kapturku?

Kiedy utkwione w jej twarz przerażone oczy mężczyzny opuścił blask, przekręciła sztylet, i wyrwała ostrze z jego zwłok.

Towarzysz stał nadal w bezruchu, w tym samym miejscu i wzrokiem bez wyrazu przyglądał się całej scenie. Gdy wyrwał się z oszołomienia, krzyknął gniewnie i z obnażoną klingą pobiegł w stronę dziewczyny. Tamta jednak była od niego o niebo szybsza i po chwili sztylet przebił jego serce, łopocące w piersi niczym spłoszony ptak, uciszone zimną stalą.

Kiedy ciało mężczyzny upadło bezwładne, dziewczyna poprawiła płaszcz, wytarła o jego skraj zakrwawiony sztylet i na koniec mimo chodu rzuciła za siebie, uszedłszy kawałek:

– I to się nazywa szczęśliwe zakończenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Mrs.Darkness 11.05.2015
    Ciekawe, bardzo ciekawe zostawiam 5 :)
  • Sky300 11.05.2015
    Świetne, oby takich więcej opowiadań było ;) Daję 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania