spacerek
ZAPISKI TOMASZA SZAMOTA
Po obiedzie wyszedłem jak zwykle na krótki spacer z psem. Mój pies odesrał się jak zwykle na osiedlowy trawnik. Jakiś starszy pan, o mikrej posturze, zwrócił mi uwagę:
- Mógłby pan posprzątać po swoim psie!
Popatrzyłem na zwierzaka. Jeszcze wierzgał i szurał tylnymi łapami.
- Zawsze sprzątam po swoim psie - powiedziałem.
- Chyba nie zawsze! - odparł facet - widziałem przecież jak pana pies zrobił kupę!
- On sobie tylko tak przykucnął. Poza tym to nie jest pies.
- A co, koń?
- Suka.
- A ta kupa? Leży tu, gdzie przed chwilą kucał pana pies, to jest suka...
- Nie widzę żadnej kupy.
- A ta? A to?
- To nie jest kupa!
- A niby co to jest?
- To znaczy, to nie jest prawdziwa kupa. Od razu widać, że jest sztuczna. Pewnie to pan podrzucił ją tutaj, żeby mnie oczernić.
- Jak to sztuczna?
- Plastikowa. Albo z gumy.
- Nie myśli pan chyba, że podrzuciłem tu sztuczną kupę... zresztą, skąd miałbym wziąć sztuczną kupę?
- Ze sklepu ze śmiesznymi rzeczami - odparłem.
- Jakimi?
- Śmiesznymi. Wie pan. Sztuczne kupy, gumowe wymioty, zęby wampirze, maski zombie...
- Przecież to jest kupa. Psia kupa. I widziałem jak pański pies...
- Suka.
- Jak pańska suka się wytężała.
Zaśmiałem się szyderczo.
- Ja tu widzę sztuczną kupę ze sklepu ze śmiesznymi rzeczami - powiedziałem - musi pan udowodnić, że to prawdziwa kupa, jeśli rzuca pan takie oskarżenia.
- Niby jak?
- No nie wiem... organoleptycznie chyba. Musi pan dotknąć.
- Mam dotknąć psią kupę?
- No tak. Albo pomacać.
- Brzydzę się.
- To pan oskarżał, a nie ja. Wie pan przecież, że obowiązuje domniemanie niewinności. To pan, jako oskarżyciel, musi udowodnić mi winę. Ja nie muszę nic robić.
Facet opuścił ręce i wzruszył bezradnie ramionami.
- Może spróbuje pan patykiem? - doradziłem.
- Że co?
- Niech pan weźmie kijek, i kijkiem sprawdzi, czy nie sztuczna.
Facet rozejrzał się, odszedł parę kroków i podniósł leżący w trawie patyk. Potem pochylił się nad kupą i wbił w nią jeden z końców.
Wtedy ja zacząłem głośno krzyczeć:
- Ludzie! Wariat! Bawi się psią kupą! Szturcha ją kijem!
Zaniepokojeni przechodnie oglądali się w naszą stronę i przyśpieszali kroku.
- Co mi pan próbuje wmówić? - krzyknął facet.
- Widziałem przecież! - odparłem triumfująco - zresztą mam to wszystko nagrane na komórkę. Nagrywałem, tak żeby pan nie widział, żeby mieć dowód. Jesteś pan wariat albo...albo jeszcze gorzej! Zdrajca!
- Ja?
- Pan! Chciałeś pan zbezcześcić polską flagę! Widziałem jak żeś pan wtykał polską flagę w psią kupę!
- Jaką flagę? - facet patrzył na mnie z coraz większym lękiem. Skulił się w sobie, przez co wydawał się jeszcze mniejszy niż był.
- Polską!
- Ale ja przecież tylko kijek...
- Kto pana wie, co żeś pan tam miał przyczepione do tego kija. Wzywam policję!
Koleś, nie na żarty wystraszony, chciał uciec, więc przytrzymałem go za klapy marynarki, a ponieważ ciągle otwierał kłapaczkę, przywaliłem mu raz w nos, nie za mocno, ale na tyle, że usiadł i to bardzo nieszczęśliwie, bo na kupie. Mój pies, rozdrażniony zamieszaniem, ugryzł go w ucho, na co nieszczęśnik rozszlochał się tragicznie. Z nosa ciekła mu krew i smarki, z ucha krew... Zastanawiałem się, czy oprócz policji nie wezwać pogotowia. Ale ponieważ mój pies jest szczepiony pomyślałem, że nic w sumie takiego strasznego się nie stało. Po prostu idąc z psem trafiłem na psychola. Kto by pomyślał, żeby tak wziąć patyk i bawić się kupą, nie słyszałem o takim zboczeniu ale cóż... a może to wcale nie był wariat?
Niedługo przyjedzie policja i go zaaresztuje. A potem sąd rozstrzygnie. Ja tam nie wiem. W końcu nie jestem sądem.
Ja tylko wyszedłem na spacer z psem.
Komentarze (24)
Zastanawiam się, czy to czarny, czy brązowy humor...
Nieistotne. Ważne, że czasem tez mam ochotę zrobić z kogoś wariata.
Pozdrawiam.
Naprawdę dobre!
Ach, ta siła manipulacji.
5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania