Splątane szczęście - prolog

Olga:

Przyciągnęłam do piersi bezwładne ciało. Cała się trzęsłam, a obraz przed oczami zamazywał się z powodu napływających łez.

– Nie zamykaj oczu, mów do mnie – wyszeptałam błagalnie, ale on nawet nie próbował walczyć z ciężkimi powiekami.

Być może miał nadzieję, że sen ukoi jego cierpienie.

– Kiedy będzie ta karetka?! – wykrzyknęłam, zauważając, że krwotok przybiera na sile.

– Uciskaj ranę. Pogotowie ma być za jakieś piętnaście minut! – padła krótka odpowiedź.

Męski głos był podniesiony i podenerwowany.

Drżącą dłonią zwiększyłam ucisk na skórę, a kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Chłopak wyglądał teraz tak niewinnie i bezbronnie. Jego usta otwierały się i zamykały bez żadnego dźwięku. Wiedziałam, że chce mi tyle powiedzieć. Sama miałam mu tak wiele do przekazania.

Pogłaskałam go wolną ręką po policzku. Jeszcze wczoraj wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Wierzyłam, że czas pozwoli nam poukładać puzzle naszego życia. Sądziłam, że w końcu otrzymaliśmy od losu szansę na splecenie szczęścia. Być może ją dostaliśmy, ale nie wiedzieliśmy, że jest krótkoterminowa.

Moim ciałem ponownie wstrząsnął szloch, kiedy zdałam sobie sprawę, że mogę już nigdy nie usłyszeć jego śmiechu czy zobaczyć roześmianych oczu.

– Nie zostawiaj mnie! Słyszysz?! Nie zostawiaj mnie! – błagałam.

Łzy niemal zacisnęły moje gardło, przez co zaczęłam się krztusić. Nie mógł mnie zostawić. Nie teraz, kiedy zdałam sobie sprawę jak wiele dla mnie znaczył. Był tym wszystkim przed czym tak usilnie uciekałam i okrywałam się gruboskórnym pancerzem. Walczyłam z nim, a on i tak przedarł się do mojego serca. Złapał w swoje sidła i nie chciał puścić. Za każdym razem, gdy przygotowywałam się do ucieczki zagradzał mi drogę. Chwytał stanowczo, ale i delikatnie. Kiedy indziej kroczył za mną niczym cień. Nawet jeśli nie czułam na plecach jego oddechu oraz spojrzenia, przebywał w moich myślach. Zadomowił się w nich na stałe i mimo natarczywych prób wyplenienia go jak jakieś zarazy powracał nieustannie.

Tyle razy chciałam, żeby odszedł, aby oddał mi zabraną wolność. I dzisiaj mogłam to dostać. Pytanie tylko, czy to było to czego tak naprawdę pragnęłam?

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bajkopisarz 09.04.2020
    „Przyciągnęłam do swojej piersi”
    Swojej – zbędne
    „a obraz przed moimi oczami”
    Moimi – zbędne
    „chłopaka, a kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Chłopak”
    2 x chłopak, znajdź synonim
    „mimo moich natarczywych”
    Moich – zbędne

    Na razie ok, trudno coś więcej powiedzieć, zobaczymy co będzie w rozwinięciu. O tyle dobrze, że prolog do dalszego ciągu zachęca.
  • Lechitka_95 09.04.2020
    Dziękuję za komentarz i za poprawki.
  • Pan Buczybór 09.04.2020
    Niezły początek. Dobrze skonstruowana, odpowiednio nacechowana emocjami scena. Narracja, choć dość standardowa, jest porządna, odpowiednio kreuje wydarzenia. Spoko tekst w sumie.
    Pozdro
  • Lechitka_95 09.04.2020
    Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania