Poprzednie częściSplątane szczęście - prolog

Splątane szczęście- Rozdział 3.1

Olga:

– Cześć! – wydusiłam z trudem, odchrząkując nerwowo.

Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. On też mnie poznał. Nie miałam co do tego wątpliwości. Jednak nie ucieszył się. Za wszelką cenę próbował zatuszować złość delikatnym uśmiechem, ale mnie nie oszukał. Skuliłam się pod wpływem jego wzroku. Hipnotyzujące, niebieskie oczy dzisiaj nie przyciągały. Wręcz przeciwnie, odpychały na kilometr.

– Piotrek, siadaj, bo zaraz zaczynamy! – zawołał ktoś, a chłopak natychmiast zajął drugi fotel.

– Odliczamy, trzy, dwa, jeden! Jesteście na wizji!

Przypięłam na twarzy sztuczny uśmiech, odwracając się przodem do kamery.

– Witam państwa serdecznie w to czwartkowe popołudnie! Naszym dzisiejszym gościem jest młody obrońca Sparty Posnania, Piotr Socha.

Spojrzałam na Piotrka, ponownie zatracając się w jego oczach. Już nie patrzyły na mnie ze złością, ale za to przenikały od środka.

– Dzień dobry! Witam serdecznie!

Wytężyłam umysł, myśląc nad rozpoczęciem rozmowy. Chciałam wykazać się odrobiną kreatywności i zacząć jakimś ciekawym pytaniem, które rozwinęłoby kilka wątków.

– Piotrku, twoja kariera w dalszym ciągu nabiera tempa. Z obrońcy grającego w trzecioligowym ŁKS Sompolno stałeś się filarem defensywy drużyny walczącej w ekstralidze. Czujesz czasami jakąś presję związaną z tym faktem?

– Nie. Niekiedy myślę sobie, kurde ta ciężka praca jednak się opłaciła, ale przede wszystkim czuję radość i dumę. Mogę grać w klubie, który jest moim domem i miłością.

– Skoro wysunąłeś już ten temat, był w twoim życiu taki przełomowy moment, kiedy oddałeś serce Sparcie Posnania?

Usta chłopaka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, w reakcji na jakieś wspomnienie.

– Myślę, że nie było takiego momentu. Po prostu od najmłodszych lat przychodziłem na stadion, aby dopingować Spartę Posnania. Uwielbiałem klimat panujący na trybunach. Oglądanie meczów przed telewizorem to, coś zupełnie innego. Kiedy trochę podrosłem chodziłem do kotła, tam to jest dopiero atmosfera. Do dzisiaj pamiętam jak tata zabrał mnie po raz pierwszy na mecz Sparty. Graliśmy wtedy z Wolą Dunajec. Wygraliśmy pewnie, 3:0. Dwie bramki strzelił wtedy Rafał Kędzierski, a jedną nasz znakomity lewy pomocnik Arek Dopierała. Było to ogromne przeżycie! Nawet powiedziałem wtedy tacie, że kiedyś też tak będę grał. Tata pokiwał głową, jednak wiedziałem, że nie traktuje moich słów poważnie. Myślał, że to taki kaprys sześciolatka. W tym wieku wielu chłopców chce zostać strażakiem, policjantem, albo właśnie piłkarzem. Po roku tata nie miał wyjścia i zapisał mnie do lokalnej szkółki piłkarskiej. Od tego momentu piłka nożna stała się czymś równie ważnym co tlen. Podporządkowałem jej wiele rzeczy, ale wcale tego nie żałuję.

– Skoro chodziłeś do kotła, to rozumiem, że wszystkie kibicowskie przyśpiewki Sparty masz w małym paluszku? – zapytałam żartobliwe.

– No prawie wszystkie – odpowiedział krótko, po czym dodał – ale jak jest okazja, lubię pozdzierać trochę gardło.

– To może pochwalisz się swoimi zdolnościami wokalnymi? – zaproponowałam.

Nie wiedziałam skąd we mnie tyle pewności siebie. Może to przez jego przenikliwy wzrok i uroczy uśmiech. Piotrek nie miał typowo męskich rysów. Z twarzy nadal wyglądał jak nastolatek.

– Wolałbym nie. Śpiewanie solo to jednak co innego. No, chyba że się przyłączysz?

Zamilkłam na dłuższą chwilę. Początkowa pewność siebie nagle jakby wyparowała. W głowie miałam totalną pustkę i nie byłam w stanie sklecić jednego krótkiego pytania. Przez moment wydawało mi się nawet, że zobaczyłam w oczach Piotrka zniecierpliwienie. Cóż chyba oboje chcieliśmy zakończyć ten wywiad, ale z zupełnie innych powodów. Wzięłam kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić. Ten casting był jedną z niewielu okazji na spełnienie marzeń. W zasadzie ostatnio nie miałam żadnej prócz tej, więc oddanie walkowera już na starcie byłoby głupotą.

Ponownie przypięłam na twarzy sztuczny uśmiech i spojrzałam na Piotrka, a kolejne pytanie utworzyło się w głowie.

– Dobrze. Cofnijmy się o parę lat, do czasów, kiedy byłeś małym chłopcem. Mówiłeś, że tata zabierał cię na mecze. Zatem czy ty to dzięki niemu narodziła się twoja pasja do piłki?

– Powiem tak, tata zaraził mnie sportem w takim ogólnym pojęciu. Owszem sam trenował koszykówkę, ale nigdy nie było z jego strony presji. Zawsze mnie wspierał.

Pamiętałam, że wywiad miał być krótki, trzy, cztery pytania, dlatego sądziłam, że zaraz ktoś mi przerwie, a casting dobiegnie końca. Jednak zamiast słów "cięcie, koniec" rozległo się "proszę kontynuować".

Nie potrafiłam powiedzieć, które uczucie przejęło nade mną większą kontrolę, strach czy radość? Bo skoro kazali mi ciągnąć ten wywiad musiało oznaczać, że im się spodobało. A to z kolei znaczyło, że chyba nie byłam aż tak tragiczna.

– A mama? – zapytałam?

– Ona również szanowała moje decyzje. Oczywiście w domu, jak to w domu były pewne priorytety. Wielokrotnie nie chciałem gdzieś jechać, żeby móc w tym czasie potrenować, ale rodzice nigdy się nie ugięli. Były wolność i zaufanie, jednak do pewnej granicy –odpowiedział.

– Twój brat, Łukasz również jest związany ze sportem. Pracuje jako fizjoterapeuta w jednym z zagranicznych klubów. Aby rozwijać swoją pasję w bardzo młodym wieku opuścił Polskę i wyjechał do Niemiec. Jak wygląda wasza więź mimo tej nie aż tak dużej, ale jednak odległości? – pociągnęłam temat rodziny.

– My od zawsze byliśmy takimi braćmi, przyjaciółmi. Jeden za drugiego życie by oddał. Łukasz jest ode mnie starszy o cztery lata, miałem niespełna trzynaście lat, gdy wyjechał do Niemiec. Przez moment było mi trochę przykro. Myślałem, że nie będziemy mieli już takiego kontaktu jak dotychczas. Później jednak przyszła radość. Cieszyłem się jego szczęściem. A nasza braterska więź przetrwała. Łukasz odwiedza mnie, kiedy tylko może. Codziennie rozmawiamy przez skype'a czy telefon. Gadamy o wszystkim i o niczym. Super mieć takiego brata.

Po tych kilku wypowiedziach stworzył mi się w głowie pewien obraz Piotrka. Skromny chłopak, całkowicie oddany rodzinie i piłce. To spostrzeżenie w pewien sposób mnie wzruszyło. Mimo, że powoli stawał się gwiazdą, nie zatracił tego, co najważniejsze.

– Gdybyś z pewnych przyczyn, chociażby zdrowotnych nie mógł grać w piłkę, czym byś się zajął?

Zadając to pytanie, chciałam poznać Piotrka od tej drugiej strony. Zobaczyć, jaki jest na co dzień, poza boiskiem. Przez pierwsze dwa dni nie mogłam o nim zapomnieć. Mimo że spędziliśmy ze sobą niewiele czasu, bardzo mnie zaintrygował. Po prostu miał w sobie coś, co mnie do niego przyciągało niczym magnes. Nie umiałam nazwać owej rzeczy. I chociaż od tamtego dnia minęły ponad dwa tygodnie, nadal czułam się zagubiona w swoich uczuciach. Wcześniej chciałam go ponownie zobaczyć, ale teraz wiedziałam, że to nie był dobry pomysł. To, że siedział naprzeciwko nie zaspokoiło mojego głodu, tylko jeszcze bardziej podsyciło ów niedosyt. Im więcej dostawałam, tym więcej pragnęłam i błędne koło się zamykało. Natychmiast przywołałam się do porządku. Musiałam zachowywać profesjonalizm i nie mogłam pozwolić, aby emocje wzięły nade mną górę.

– Cieszę się, że na razie zdrowie dopisuje i mogę się spełniać, robiąc to, co kocham. To super uczucie, kiedy robisz coś, co sprawia ci przyjemność i jeszcze otrzymujesz za to pieniądze. Jeśli nie piłka nożna, myślę, że postawiłbym na taniec.

– Taniec? – Zdziwiłam się.

– Dlaczego cię to tak zaskoczyło?

– Nie wiem, po prostu jakoś mi to do ciebie nie pasuje. No, ale stara zasada mówi, że każdy przystojniak świetnie tańczy.

Dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa, zdałam sobie sprawę, jaką gafę palnęłam. To było jak dziennikarskie faux-pas. Profesjonalistce takie coś nie przystawało. Napięłam wszystkie mięśnie, przygotowując się na reakcję Piotrka. Chłopak wybuchnął śmiechem, a ja zaskoczona jego reakcją, nie wiedziałam jak mam się zachować. Po chwili jednak dołączyłam do niego i wspólnie śmialiśmy się przez kilkanaście sekund.

– Cóż uznam to za komplement – przyznał z szerokim uśmiechem.

Zarumieniłam się pod wpływem jego słów.

– A ty lubisz tańczyć? – zapytał.

– Nie lubię i nie umiem – odpowiedziałam krótko.

– Czyli mam rozumieć, że na każdej szkolnej dyskotece podpierałaś ścianę – podjął temat.

Nie spodobał mi się kierunek w jakim zmierzała rozmowa. To ja tutaj byłam od zadawania pytań, nie on.

– Można tak powiedzieć – ucięłam.

– Jeśli będziesz chciała mogę ci udzielić paru lekcji po wywiadzie – zaproponował, a na ustach błąkał mu się przebiegły uśmieszek.

– Dziękuję, ale nie skorzystam. Lepiej powróćmy do naszej rozmowy. Od początku chciałeś grać jako obrońca, czy to się zmieniało wraz z rozwojem kariery? – Postanowiłam powrócić na nieco bezpieczniejszy grunt.

– Zaliczyłem prawie wszystkie pozycje. Zaczynałem jako napastnik, później byłem pomocnikiem, aż zostałem cofnięty do obrony – odpowiedział dość ogólnikowo, dlatego pociągnęłam ten temat.

– Z perspektywy czasu myślisz, że wyszło ci to na dobre?

Piotrek upił łyk wody i milczał dłuższą chwilę. Po jego minie nie mogłam ocenić dlaczego tak długo zwlekał z odpowiedzią. Przecież to nie było osobiste pytanie, a raczej prośba o suchy komentarz.

– Mnie jest ciężko wypowiadać się na ten temat. Musiałabyś zapytać o to jakichś ekspertów, którzy śledzą moją karierę.

Popatrzyłam na niego zdziwiona. Aż tyle myślał nad tymi dwoma zdaniami?

– Ale jak ty czujesz?

– Z każdej pozycji coś wyciągnąłem. Napastnicy najważniejsze, żeby strzelali bramki. Pomocnicy muszą już być bardziej kreatywni, czasami przytrzymać piłkę, poszukać jakiegoś niekonwencjonalnego zagrania. Obrońcy z kolei najczęściej mają się po prostu wpasować w dany schemat ustalony przez sztab szkoleniowy. Wiem, że nadal mam sporo braków. Zwłaszcza jeśli chodzi o siłę. Ciągle nad nią pracuję z trenerami osobistymi. Czy wyszło na dobre? Odpowiem może lekko wymijająco, na pewno mi nie zaszkodziło.

To, że ja podeszłam do tego wywiadu bardzo poważnie i profesjonalnie nie było niczym zaskakującym. Musiałam się dobrze zaprezentować, żeby mieć szansę na otrzymanie stażu, ale chłopak wcale nie musiał się tak starać. Mógł odpowiadać po jednym zdaniu i nic by się nie stało. Ta odpowiedź jak i jego poprzednie pokazywała jednak, że on również potraktował zadanie na serio i byłam mu za to wdzięczna. Dzięki dłuższym odpowiedziom mogłam coś z nich wyciągnąć i podjąć ten temat w kolejnym pytaniu. To stanowiło spore ułatwienie.

– Mówiłeś o tym zróżnicowaniu pozycji, więc pewnie zgodzisz się ze stwierdzeniem, że pomocnicy są od kreowania gry, napastnicy mistrzami improwizacji, a obrońcy mają z góry ustalone schematy w zależności od taktyki: krycia strefą, indywidualnego, graniem skrzydłami, z kontrataku, szybkimi podaniami czy długą piłką.

Nie był to jakiś szczyt kreatywności, ale tylko to na szybko wymyśliłam. Chłopak, zanim odpowiedział, spojrzał na mnie zdziwiony. Czyżbym zaimponowała wiedzą i obaliła mit kobiety, która nie wie, czym jest spalony? Ponownie pod wpływem jego wzroku, na moje policzki wkradł się rumieniec.

– Trochę tak jest. Decyzje napastników wynikają w dużej mierze od podania pomocnika bądź nawet obrońcy. Nie zawsze podanie jest idealnie wypieszczone i wtedy napastnik musi szukać jakiegoś sposobu na pokonanie bramkarza. Czasami przydaje się spryt, a kiedy indziej jakieś zdolności techniczne. Rzeczywiście większość akcji wychodzi z inicjatywy pomocników, ale i my obrońcy bierzemy czynny udział w niektórych akcjach i to nie tylko, wtedy gdy gramy długim krosowym podaniem – odparł.

– Dobrze, odejdźmy jeszcze na chwilę od tematu piłki nożnej. Jaki jest twój sposób na relaks?

– Taniec i dobra muzyka. Przed meczem najczęściej słucham polskiego rapu, ale również sięgam po kawałki z gatunku reggae. Mesajah, Bednarek. Po meczu zaś wybieram klimaty Patrycji Markowskiej.

Tym razem to ja spojrzałam na niego zdziwiona.

– Muszę przyznać, że tą Patrycją Markowską nieco mnie zaskoczyłeś. – Ubrałam w słowa pierwszą myśl.

– Dlaczego?

– Bo to raczej nie są męskie klimaty.

Piotrek zaśmiał się serdecznie. Kiedy się uśmiechał, wyglądał jeszcze bardziej uroczo i młodzieńczo. Przez moment pomyślałam, że mimo chłopięcego wyglądu, jest bardzo przystojny, pełne usta, delikatne zmarszczki tworzące się w kącikach oczu i warg, gdy się uśmiechał oraz szafirowe tęczówki, przyciągające swoją głębią.

– Cóż, lubię się wyróżniać na tle innych – podsumował.

– Kiedyś też tak było?

– Oj tak! Nigdy nie byłem zwolennikiem schematów.

– Jednak na boisku musisz ich przestrzegać.

– Rzeczywiście, ale na boisku nie ma miejsca na indywidualności. Tam musimy być jak jeden organizm. Co z tego, że obrońcy zakończą mecz z czystym kontem, jeśli napastnicy czy pomocnicy nie strzelą żadnej bramki. Na zwycięstwo składa się wiele powiązanych ze sobą elementów.

– Jaki jest Piotr Socha na co dzień? – zapytałam, ponownie odchodząc od tematu piłki.

– Ależ dałaś pytanie. Trudno mi to ubrać w słowa. Po prostu lubię napędzać siebie oraz innych. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. Otrzymałem od rodziców i brata ogromne wsparcie. Oni są moimi najwierniejszymi kibicami.

– A może jest jakaś dziewczyna, która walczy z Posnanią o twoje serce?

Jak zwykle nie przemyślałam słów i palnęłam kolejną gafę. Miałam ochotę wcisnąć się w fotel i stać się niewidzialna. Co mnie podkusiło, żeby go o to zapytać?! To są jego prywatne sprawy, którymi nie musi się dzielić ze wszystkimi. O ile przy poprzedniej wpadce się zaśmiał, o tyle wiedziałam, że teraz nie będzie mu już tak do śmiechu. I rzeczywiście Piotrek podszedł do tego pytania z większą rezerwą, ale przynajmniej nie zrobił mi żadnego przytyku. Zamiast tego odpowiedział dość rzeczowo.

– Nie. Nie mam czasu na dziewczynę. Mecze i treningi pochłaniają większość mojego czasu, a nie chciałbym jej zaniedbywać. Jak już się w coś angażuję, robię to na sto procent. Nie ma żadnych półśrodków. Nawet w miłości.

– Chciałbyś coś jeszcze dodać na koniec od siebie? – Zaproponowałam, ponieważ obawiałam się swojego następnego pytania.

Chyba limit wpadek na dzisiaj został już wykorzystany?

– Chciałbym podziękować wszystkim kibicom za ich nieocenione wsparcie. Bądźcie z nami dalej! Wiem, że forma Sparty nieco faluje i nie wszystkie mecze wyglądają w naszym wykonaniu najlepiej, ale bez was sobie nie poradzimy. Pozdrawiam rodziców, brata Łukasza z żoną Viktorią, moje cudowne bratanice Isabel i Sarę oraz wszystkich, którzy z dumą wspierają Spartę Posnania. Czy to na Energy stadionie, czy na wyjazdach, czy zasiadają przed telewizorami. Wszyscy jesteśmy jedną wielką spartańską rodziną!

– To ja również dołączam się do tych pozdrowień i dziękuję ci Piotrku za rozmowę. – Zakończyłam, po czym w pośpiechu odpięłam mikrofon.

Następnie nie wahając się ani sekundy, wybiegłam z sali.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bajkopisarz 21.04.2020
    „Uwielbiałem ten klimat”
    Ten – niekoniecznie
    „Było to ogromne przeżycie.”
    Jak zrobisz: Ogromne przeżycie! To jakieś emocje się pojawią, a tak to trochę jakby z kartki czytał.
    „Cofnijmy się parę lat wstecz”
    Cofnijmy się o parę lat. Cofanie wstecz to masło maślane
    „Owszem on trenował”
    Sam trenował
    „chyba im się spodobało. A to z kolei znaczyło, że chyba”
    Jedno chyba zbędne, sama zdecyduj które
    „lata, więc miałem”
    Więc – zbędne
    „Mimo tego, że”
    Tego – zbędne zwłaszcza, ze za chwilę znów je masz
    „Natychmiast przyprowadziłam się”
    Przywołałam się
    „Musiałam zachowywać się jak profesjonalistka”
    Musiałam zachowywać profesjonalizm (znika się)
    „Profesjonalnej dziennikarce takie”
    Profesjonalistce (unikasz powtórki dziennikarka)
    „przygotowując się na reakcję Piotrka. Chłopak roześmiał się w głos”
    Oczekując na reakcję Piotrka. Wybuchnął głośnym śmiechem (ubijasz dwa się, bo za chwile masz kolejne)
    „potraktował to zadanie”
    To – zbędne
    „zależności od ustalonej taktyki”
    Ustalonej – zbędne, było przed chwilą
    „Ponownie na moje policzki wkradł się rumieniec pod wpływem jego wzroku.”
    Ponownie, pod wpływem jego wzroku, na moje policzki wkradł się rumieniec.
    „czy na innych stadionach, czy zasiadają przed”
    Czy na wyjazdach (unikasz powtórki stadion)

    Trochę za długi ten wywiad, jak na casting, chyba, że aż tak bardzo się spodobał ludziom z telewizji klubowej, że nie przerywali. Pytania w sumie sztampowe, jednak może o to chodziło i Olga idealnie się wstrzeliła, bo właśnie takie gadki-szmatki o ogólnikach dominują w każdej rozmowie z piłkarzami. Tylko, że wtedy Piotrek powinien przysypiać już z nudów, bo poprzednie kandydatki musiały pytać o to samo. Sam to zresztą mówił w poprzednim rozdziale.
    No i w sumie ciekaw jestem bardzo, jak z tego wybrniesz w następnej części ?
  • Lechitka_95 21.04.2020
    Dziękuję za komentarz i poprawki. Ten wywiad miał być taki zwyczajny. W następnym rozdziale będziemy mieli perspektywę Piotrka, więc trochę się wyjaśni. Pozdrawiam. ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania