Spotkanie

Zbliżał się pierwszy listopada, jak co roku nastąpiły przygotowania na cmentarzach do obchodu dnia Wszystkich Świętych. Sprzątano i myto pomniki, każdy chciał w ten sposób uczcić pamięć swoich najbliższych. Oczekiwano przyjazdu krewnych tych bliższych i dalszych, policja zmobilizowała swoje siły mające na celu zapewnienia przestrzegania przepisów na drogach i w okolicach cmentarzy. Właśnie i mi przypadło w udziale, korzystać z takiej formy bezpieczeństwa, rano dojechałem na wyznaczony parking. Bardzo troszczyłem się o swój pojazd i zaparkowałem na samym końcu. Zabrałem z samochodu wcześniej zakupione znicze i kwiaty, wszystko zaniosłem i po dłuższej chwili zadumy wróciłem do auta. Samochód został całkowicie zablokowany i zdałem sobie sprawę, że w tym przypadku nadmierna ostrożność była zgubna, nie pozostało mi nic innego jak czekać do wieczora. Wszyscy odwiedzający się rozjadą i spokojnie ja tez wyjadę, teraz pozostało mi tylko przeczekać ten czas. Wykorzystałem go na spotkanie z dawno niewidzianą rodziną i już późnym popołudniem spacerkiem szedłem w stronę parkingu przy cmentarzu, z daleka zobaczyłem dalej brak możliwości wyjazdu. Pozostało mi tylko dalsze czekanie i udałem się na cmentarz. Tam zastałem pusty pomnik bez kwiatów i zniczy, które zostawiłem z rana. Hieny cmentarne zmobilizowały się w tym dniu i nie poszanowały miejsca spoczynku, byłem tym tak wstrząśnięty, że dłuższą chwilę zajęło mi zebranie myśli. Postanowiłem zakupić ponownie znicze i kwiaty, udałem się szybko w miejsce gdzie wcześniej przechodząc widziałem osoby handlujące. Spóźniłem się, zastałem puste miejsca. Rozglądałem się czy wszyscy odjechali, zobaczyłem zmieniającego koło kierowcę, a na samochodzie towar, który chciałem kupić. Zgodził mi się go sprzedać dopiero po zmianie koła, było to bardzo utrudnione pojazd stał w miejscu podmokłym i koła zapadły się po osie. Czynnie pomagałem, lecz to zajęło kilka godzin, obładowany zakupami wróciłem, ładnie wszystko poustawiałem, znicze zapaliłem i wracałem na parking. Minęła północ i zaczął się Dzień Zaduszny, przed bramą główną zobaczyłem idąca staruszkę, przygarbioną podpierająca się laską. Przechodzącej intensywnie przypatrywał się młody mężczyzna, pomyślałem okradnie kobietę starą, samotną, jest tak pustawo i późno. Postanowiłem działać, przepłoszyć oprycha.

–Powiedziałem dobry wieczór, czy może pan powiedzieć, co pan tu o tej porze robi.

=Czekam na swoją żonę Ewę.

Zacząłem szukać wzrokiem, idącej młodej kobiety. Nigdzie takiej nie spostrzegłem, a zauważyłem kilka osób. Spojrzałem dokładnie na faceta, zauważyłem jego ubranie było staroświeckie, takie jak można zobaczyć tylko w filmach i muzeach. Określiłem ten ubiór na początek ubiegłego wieku, lecz ubranie nie wyglądało na stare i znoszone tylko na nowe i dobrze dopasowane. Stałem, patrzyłem i nie wiedziałem, co powiedzieć. Nieznajomy mnie przeprosił i udał się za oddalającą staruszką. Gdy się zbliżył kobieta upadła, do leżącej zaczęli dochodzić inni spóźnieni przechodnie.

Jak ja podszedłem to ze zbiegowiska usłyszałem bardzo krótkie zdanie.

-Nie żyje.

Udałem się na parking, samochód nie był już zablokowany, wsiadłem i w drodze myślałem jak to mąż doczekał się żony.

Następne częściSpotkanie po latach

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania