Poprzednie częściSpotkanie nocnego anioła. (cz. 1)

Spotkanie nocnego anioła. (cz. 2)

Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i wciągnęłam walizkę. Mój pokój był utrzymany w kolorze brązu i bieli. Olbrzymie łóżko stało tuz przy dużym, panoramicznym oknie, z którego miałam widok na willę naprzeciwko. Po drugiej stronie było duże biurko i wisząca szafka. Kawałek dalej regały na książki. Naprzeciwko panoramicznego okna była olbrzymia szafa, której fronty drzwi wykonane były z luster. Po lewej stronie od drzwi wejściowych znajdowała się komoda. Nad nią wisiał telewizor. Na komodzie natomiast leżał dekoder oraz kilka książek. Obok komody stała piękna palma w srebrnej doniczce. Po środku pokoju był olbrzymi, biały futrzasty dywan, na którym stał szklany stolik, po którego bokach znajdowały się dwa brązowe fotele wyglądające jak łezki. Na suficie wisiał kryształowy żyrandol. Postawiłam walizkę obok komody, rzuciłam jeszcze raz spojrzenie na pokój i zeszłam na dół.

- I jak, podobał się twój pokój? - Zapytał Terry głaszcząc Flipa.

- Niezły… Przepych. - Terry zachichotał.

- To samo powiedziałem rodzicom, gdy zobaczyłem swój pokój. Ale żebyś widziała, w jakim przepychu oni żyją. - Przewrócił oczami.

- Skąd to wiesz?

- Mieszkaliśmy tam przez okres remontu. - Zrobiłam wielkie oczy. - Szef ojca powiedział, że jednemu ze swoich najlepszych pracowników nie pozwoli mieszkać w hotelu w centrum.

- Najlepszemu?

- To ty nic nie wiesz? - Zapytał zaskoczony. Pokiwałam przecząco głową. - Ojciec awansował na dyrektora finansowego w firmie, w której pracuje.

- No…. To fajnie… - Powiedziałam. Usłyszałam trąbienie.

- Idź, bo posłuchasz monologu przez całą drogę do sklepu. - powiedział i włączył czterdziesto calowy telewizor.

Wybiegłam z domu. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi auta.

- Przepraszam, nie mogłam napatrzeć się na swój nowy pokój. - Powiedziałam zapinając pasy.

- Tak myślałam, że twój pokój… Przykuł twoją uwagę. - Zachichotała.

- A powiedz mi, jacy goście przychodzą dzisiaj do nas na kolację? - Popatrzyłam na znikającą w lusterku grupkę dziewczyn.

- Szef ojca z rodziną. - Powiedziała spokojnie.

- Kto?! - Krzyknęłam.

- Szef ojca z rodziną. - Uśmiechnęła się. - Będziesz miała okazję poznać chłopców jak i ich siostrę. Przeurocza dziewczynka. - Dodała. Popatrzyłam na budynki, które przesuwały się podczas jazdy. Nie sądziłam, że ten dzień przyniesie mi tyle wrażeń.

- Czy obowiązuje jakiś….

- Strój? - Powiedziała i skręciła na parking. - Niekoniecznie. A chciałabyś założyć jakąś ładną sukienkę?

- Dobrze by było zrobić dobre, pierwsze wrażenie. - Dodałam sięgając po siatki, które leżały na tylnym siedzeniu. Mama tylko się uśmiechnęła.

- To w takim razie zanim zrobimy zakupy spożywcze, zajdziemy do tamtego butiku. Mają przepiękne sukienki. - pokazała na szyld z napisem „Ma Scherie”. Butik wyglądał jak mały, francuski domek. W oknach butiku stały donice z lawendą. Przy wejściu natomiast kupujących witały dwa posągi białych pudli.

Mimo iż butik nie wyglądał na bardzo elegancki z zewnątrz, wewnątrz wyglądał jak biedniejsza wersja naszego domu. Kolorystyka typowa dla Prowansji, pięknie komponowała się ze złotymi zdobieniami wieszaków, blatu kas jak i materiału, z którego zrobione były kotary przymierzalni.

- W czym mogę pomóc? - zapytała niewysoka dziewczyna w stroju przypominającym francuską pokojówkę.

- Szukamy eleganckiej, ale w miarę skromnej sukienki dla tej panienki. - Powiedziała mama.

- A czy ma mieć dużo falbanek, czy bardziej koronki? - Zapytała ekspedientka.

- Bardziej wolę coś prostego. - powiedziałam. Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do jednego z wieszaków z sukienkami. Wyciągnęła kremową, prostą sukienkę z koronkowymi naszyciami, biegnącymi po jej bokach. Sukienka wyglądała w porządku. Nie rzucała się w oczy, ale była także i elegancka.

- Czy ta pasuje? - mama popatrzyła na moją minę.

- Mogę przymierzyć?

- Proszę bardzo. - Powiedziała i zaprowadziła mnie do przymierzalni wieszając sukienkę. Ściągnęłam swoje wytarte jeansy oraz T-shirt i założyłam ją. Wyglądała tak, jakby była uszyta specjalnie dla mnie. Nawet pasowała do moich krótkich włosów i wyćwiczonego ciała.

- I jak? - Zapytała mama zaglądając zza kotary. - Wow! Wyglądasz cudnie!

- Tak myślisz? - powiedziałam przeglądając się jeszcze raz w lustrze.

- Oczywiście! Będziesz pięknie wyglądać dzisiejszego wieczoru. - Powiedziała. - Przebieraj się, bierzemy tą sukienkę. - Uśmiechnęłam się. Moje pierwsze zakupy od dłuższego czasu z mamą. Przez te pół roku stęskniłam się za tym.

 

Po powrocie do domu zaczęłam rozpakowywać swoją walizkę oraz kartony z książkami, które czekały na mnie ukryte w olbrzymiej szafie. Miałam w niej tyle miejsca, że jeszcze jedna osoba mogłaby skorzystać z połowy wieszaków.

Przez uchylone okno usłyszałam piski dziewcząt oraz podjeżdżającą limuzynę. Popatrzyłam w stronę okna. Z samochodu wysiadło trzech ochroniarzy tworząc korytarz do przejścia. Przez otwarte drzwi wysiadło dwóch, młodych mężczyzn. Jeden z nich szczególnie rzucał się w oczy przez jego długie, czarne włosy i rockowy strój. Drugi natomiast był ubrany bardziej biznesowo. Z moich przypuszczeń wywnioskowałam, że to ci słynni rockowi bracia, o których wspominała mama oraz brat. Podgłośniłam muzykę, próbując zagłuszyć pisk dziewczyn i zabrałam się dalej za rozpakowywanie swoich rzeczy.

 

Dochodziła godzina ósma. Postanowiłam, że w końcu zacznę się szykować na kolację, która miała być o ósmej. Weszłam do łazienki. Nie musiałam zgadywać, że też była urządzona z przepychem. Utrzymana w szarości i ciemnych brązach wyglądała jakby była odcięta kolorystycznie od domu. Prysznic nie miał brodzika, szyby spierały się o podłogę. Pozłacany kran umywalki, która opierała się o szafkę był wydłużony i wygięty jak szyja łabędzia. Umywalka natomiast, wyglądała jakby wielką porcelanową misę ktoś postawił na wykonanej z hebanu szafce. Toaleta wyglądała tak, jakby była specjalnie ściągana z Japonii. Szybko wzięłam odświeżający prysznic i założyłam sukienkę. Nie zamierzałam zakładać butów na obcasie. Wolałam pozostać w wygodnych, puchatych kapciach. Jedyną rzeczą, którą postanowiłam dzisiejszego wieczoru zmienić, to delikatny makijaż. Praktycznie makijaż wykonany przeze mnie był prawie nie widoczny. Ale mnie to nie przeszkadzało. Czułam się tak o wiele lepiej.

Zeszłam na dół. W całym salonie roznosił się apetyczny zapach. Z gabinetu wyszedł tata.

- O już wróciłeś z pracy? - Zapytałam witając się.

- Nie dawno. - powiedział. Niewysoki, brązowowłosy mężczyzna po czterdziestce. Takiego go pamiętałam. Teraz wyglądał trochę inaczej. Był bardziej elegancki. Zadbana fryzura, idealnie przystrzyżona broda i perfumy, od których kiedyś stronił. Tata bardzo się zmienił przez te pół roku kiedy mieszkałam jeszcze u dziadków. - Jak się jechało?

- W miarę spokojnie.

- Miasto ci się podoba?

- Bardzo. Jest takie nowoczesne. Nie jak nasze małe miasteczko na przedmieściach Nowego Yorku. - powiedziałam. Tata tylko się uśmiechnął. W kącikach jego piwno-zielonych oczu dostrzegłam zmarszczki.

- Tutaj zobaczysz, co to znaczy życie. - Popatrzył na Terrego, który siedział wpatrzony w program telewizyjny na temat kosmosu.

- Czy nocne życie też będę mogła posmakować? - Tata popatrzył w stronę mamy. Ta tylko się uśmiechnęła i pokazała kciuka w górę.

- Skoro mama nie ma nic przeciwko, to ja też nie będę miał. W końcu masz dwadzieścia lat. Kiedyś musisz sobie znaleźć chłopaka. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł usiąść obok Terrego. Podeszłam do mamy.

- Od kiedy to tata zgadza się na wszystko?

- Widzi jakie życie prowadzi tutejsza młodzież. Poza tym, nie jesteś już malutka. Jeśli wpadniesz, to trudno. Stało się. - Powiedziała nalewając do wazy zupę.

- Nie mam chłopaka a ty już o wpadaniu. - powiedziałam urywając sobie kawałek winogrona. Ba, chłopaka. Nigdy nie miałam chłopaka. Także trudno tutaj mówić o jakichkolwiek kontaktach damsko-męskich.

- Tutaj życie toczy się szybciej niż w Nothing Hills, May. - Popatrzyła na mnie. - Spotkasz zapewne wiele studentek, które mają już dzieci, albo polują na niejednego bogatego dzieciaka mieszkającego w tej dzielnicy. - Popatrzyłam za mamą, która stawiała wazę z zupą.

- Też chcecie, bym złapała jakiegoś bogatego dzieciaka z okolicy?

- Nie miałam tego na myśli. - Odparła wyłączając piekarnik. - Kochanie, o której mieli przyjść Oltonowie?

- Za pięć minut tutaj będą. - powiedział ojciec wychylając się zza kanapy.

- To co miałaś na myśli? - Kontynuowałam rozmowę. Mama popatrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem.

- Sama się przekonasz, gdy zasmakujesz życia tutejszej młodzieży. - Dodała.

Wybiła dwudziesta. Rozległ się dzwonek do drzwi.

- Nadzwyczaj punktualni. - powiedziała mama z uśmiechem. - Terry, zwlecz się w końcu z tej kanapy i usiądź przy stole. - Terry niechętnie odłożył pilota i poczłapał do stołu. Flip patrzył to na mnie to na mamę. Nasz koker spaniel jakoś nie mógł załapać, co się dzieje.

Usłyszałam, jak w korytarzu toczy się rozmowa. Flip pobiegł z merdającym ogonem w kierunku korytarza. W tle dało się usłyszeć dziewczęcy głos, na który Terry zareagował jak sparaliżowany. Do salonu weszła elegancka kobieta. Jej blond włosy upięte były w kok. W uszach miała kolczyki z pereł, tak samo jak jej naszyjnik jak i bransoletka. Jej wiśniowa sukienka przed kolano i kopertówka w tym samym kolorze pięknie komponowały się z butami w kolorze pereł. Tuż za nią pojawił się wysoki, siwiejący mężczyzna w garniturze, spod którego przebijał Rolex. Obok niego szedł ojciec. Za nimi weszła niewysoka dziewczynka. Jej długie blond włosy splecione były w warkocz. Natomiast jej turkusowa sukienka połyskiwała w sztucznym świetle żyrandolu. Ku mojemu zaskoczeniu, nie dostrzegłam dwójki braci.

- Dzień dobry Tamaro. - powiedziała kobieta.

- Witaj Matyldo. To jest moja córka, May. - Powiedziała mama.

- Dzień dobry. - powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę by się przywitać. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem by po chwili na jej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech. Uścisnęła moją dłoń. Była zadziwiającą zimna.

- Miło mi cię poznać. Bardzo ładna sukienka. - Dodała i usiadła na miejscu. Odetchnęłam z ulgą. - Tia, usiądź obok mnie. - Dziewczynka pośpiesznie odeszła od Terrego, z którym rozmawiała na temat dzisiejszego wydarzenia w szkole i usiadła obok matki. Ja także usiadłam obok mojej.

- Proszę, częstujcie się. - powiedziała mama i sięgnęła po wazę. Kiedy poprawiałam sukienkę, do salonu weszła dwójka młodych mężczyzn. To byli ci sami chłopcy, których widziałam dzisiaj rano wysiadających z limuzyny.

- Adam, Max. - Powiedziała kobieta. - Usiądźcie obok mnie. - Popatrzyła na wolne miejsca. - Właściwie to ty Max możesz usiąść obok… Jak ci było złociutka na imię? - Zapytała kobieta.

- May, proszę Pani. - powiedziałam grzecznie.

- Tak! Obok May. - Chłopak popatrzył na mnie. Jego brązowe oczy miały coś w sobie. Posłusznie pokierował się na miejsce wskazane przez matkę. Kątem oka dostrzegłam, że ma włosy związane w kucyk. Drugi z braci natomiast usiadł naprzeciwko nas.

Następne częściSpotkanie nocnego anioła. (cz. 3)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania