Śrubokręt
Iskra nadziei rozbłysła, dusza doznała radosnych spazmów.
Nie wiem czy śmiać się, czy płakać? Może iść dalej razem?
Nie znam jej, nie wiem kim jest, spotkałem ją w moim garażu.
Mam motor, grzebałem przy gaźniku... ona kręciła gazem.
Pojawiła się znikąd, nie powiem młoda nie była ta miła pani.
Miała coś w sobie co mnie urzekło, jej oczy mówiły do mnie...
Jestem jak chciałeś, mam wszystko, lecz nie mam swoich sani.
Nie szkodzi...mówię, naprawię motor...usiądziesz koło mnie.
A ona lekko musnęła mnie po policzku i usiadła za mną z tyłu.
Ruszyłem z impetem, szybko mijając otwarte na oścież drzwi.
Gnaliśmy szaleńczo przed siebie, za nami tumany kurzu i pyłu.
Naraz ciemno się zrobiło, krwi pełno, w brzuchu śrubokręt tkwi.
Usiąść chciałem lecz upadłem, nie wiem jak? Znowu ją widzę.
Teraz ma sanie...no i koronę, zaprasza, więc siadam koło niej.
Zrzuca ubranie i stoi naga, czuję się głupio, chyba się wstydzę.
Koniec wykrętów, jej miłość rozpala me serce i mocno płonie.
Chcąc dotknąć jej ust, uniosłem do góry swą dłoń... i wtedy.
Zstąpiłem na Ziemię, dopadła mnie rzeczywistość... krucha.
Królowa mówiła teraz z oddali że wróci, ja pytałem...kiedy?
Gdy dawna twa miłość powróci, to wtedy, szepnęła mi do ucha.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania