Poprzednie częściStacja (cz.1)

Stacja (cz.3)

Część trzecia - ciemność

 

Niechętnie powróciłem do swoich obowiązków. Tydzień w tydzień czekałem, aż kontakt odkryje swoje oblicze. Niestety czekanie się dłużyło, a kolejne osoby popełniały samobójstwa. Nawet Rebbeca Rae, dopuściła się tego czynu, mimo że trzymałem ją pod stałą obserwacją jednego z sanitariuszy. Była w najgorszym stanie wśród badanych. Zabiła się w sposób kuriozalny. Z jej pokoju usunięto praktycznie wszystko, dano jej tylko matę do spania. Nikt się nie spodziewał śmierci kobiety. Wpadła w stan dziwnego opętania, dyskretnie zwymiotowała leżąc na plecach, zakrztusiła się treścią żołądkową, prawdopodobnie po kilku minutach nastąpił zgon przez uduszenie. Metody jakie stosowałem zawodziły na każdym kroku. Przeanalizowałem zgony sprzed pewnego czasu, aby w jakiś sposób wytłumaczyć śmierć tylu osób. W ciągu roku, który minął mi tutaj szybko, sporządziłem raport, który miał trafić do mojego instytutu naukowego na Ziemi, niestety, komunikacja z cywilizacją była zablokowana, już dawno przestałem ufać Ratio, odczuwałem narastający strach. Oto najważniejszy urywek mojej rocznej analizy:

 

" Wszystko co dzieje się na Tros, jest niewytłumaczalne. Brałem pod uwagę różne czynniki, które mogą wpływać na zachowanie pracowników stacji. Zacząłem od analizy nastrojów panujących w tutejszej społeczności, nastroje te wykraczają po za normę, wszyscy popadli w pewien rodzaj zbiorowej depresji. Wielu z badanych przyznało, że często słyszą głosy w swojej głowie, które podpowiadają im, w jaki sposób mają odebrać sobie życie, oprócz tego, niektórzy miewają sny, a w nich widzą siebie w momencie popełniania samobójstwa. Od dłuższego czasu zacząłem odrzucać racjonalne wytłumaczenia, jako by surowe warunki bytowania miały wpływ na zachowania społeczności. Więc co jest przyczyną skrajnych nastrojów? Otóż, jeden z badanych przedstawił mi pewną historię, opowiada ona o grupie naukowców, geologów i archeologów, z którymi nie miałem jeszcze styczności. Wedle tej opowieści, znaleźli oni przedmiot bądź minerał lub artefakt, który sprowadzili kontenerowcem na Tros. Zawartość kontenera jest do tej pory nieznana, mi oraz mieszkańcom. Od momentu pojawienia się osobliwości na pokładzie, ludzie masowo popełniają samobójstwa. Pierwszy zgon nastąpił w lipcu, trzy lata temu. Ofiarą był człowiek dzielący mój zawód, polski psycholog Wincenty Roch. Zmarł na skutek przedawkowania morfiny. Prawdopodobnie, mógł domyślić się z czym miał do czynienia, ponieważ jego raporty zostały skonfiskowane przez Armię Międzynarodową. Podkreślam, że to tylko teoria, ale wpływ na te zdarzenia, może mieć osoba trzecia. Osoba ta, być może korzysta ze znaleziska, i eksperymentuje na tutejszej społeczności, przypuszczam że używa telepatii do kontaktowania się z ofiarami robiąc im przy tym pranie mózgu, być może wybierając ofiarę, od początku, wprowadza ją w hipnozę, osoba poddana temu zabiegowi, po jakimś czasie popełnia samobójstwo. Ostatnią teorią jest nieznany ludzkiej nauce wpływ istot pozaziemskich, może to być prawda lub szaleńcze poszukiwanie jej, jestem pewien, że to co tutaj się dzieje, nie jest dziełem przypadku. Armia Międzynarodowa usilnie stara się uspokajać społeczność, jakoby mieli wszystko pod kontrolą. Pod kontrolą mają jedynie osoby, które zaczynają łączyć fakty i sklejać je w całość. Czuję się zagrożony, ciężko mi stwierdzić co wydarzy się w przyszłości. "

 

Po spisaniu wszystkich raportów i analiz, zapisałem dane na dysk przenośny, po czym opatrzyłem je kodem. Kto wie, co by się stało gdyby informacje te wpadły w niepowołane ręce. Zastanawiałem się, w jaki sposób dostarczyć dysk na Ziemię. Po godzinach samotnego myślenia w gabinecie, przypomniał mi się Morgen Sorren, któremu niebawem kończy się kontrakt, jeżeli przemyciłby informacje na Ziemię, prawdopodobnie Ratio miałoby spory problem z opinią publiczną i mediami. Schowałem dysk pod rękaw uniformu i udałem się w kierunku windy. Morgen mieszkał na poziomie drugim, w sektorze A. Szczęśliwie przedzierałem się przez szeregi Armii Międzynarodowej, która masowo wypłynęła na wszystkie poziomy, prowadząc przy tym skrupulatną inwigilację. Przed windą spotkałem dwóch żołnierzy, zatrzymali mnie do kontroli, pochodzili prawdopodobnie z Chin.

 

- Stój! - krzyknął jeden z żołnierzy.

- O co chodzi? - zapytałem.

- Nie można korzystać z windy, dopóki generał nie odwoła stanu wyjątkowego!

- Mam pacjentów na dole, to bardzo ważne.

- Rozkaz to rozkaz, proszę się cofnąć inaczej użyjemy siły.

- Jest jakiś sposób, aby dostać się niżej?

- Musi mieć pan upoważnienie generała Andrieja Shemarova.

- A gdybym dał wam coś, co na pewno wam się spodoba? - zaproponowałem.

- Co takiego?! - warknął drugi żołnierz.

- Nie ważne, zapomnijcie... - już chciałem się wycofać.

- Co masz? - rzucił nagle pierwszy.

- Metodę na spokojny sen w tym dziwnym miejscu. - uśmiechnąłem się.

- Narkotyki... - stwierdził drugi.

- Można to tak ująć, chociaż to lek.

- Pomoże nam?

- I to jak...

- Ile tego masz?

- Szesnaście kapsułek...

 

Żołnierze przez chwilę się naradzali, od razu wiedziałem, że potrzebują euforum, wyglądali marnie przez brak spokojnego snu. Nie minął moment i przystali na moją propozycję, oddałem im resztkę specyfiku, pozostawiając dla siebie dwie kapsułki. Ciśnienie mi podskoczyło, lecz w windzie poczułem ulgę. Dostałem się na drugi poziom, gdzie panowała gorsza atmosfera niż na górze. Opuszczając windę, spotkałem innych strażników, którzy ostrzegali mnie przed zachowaniami buntowniczymi z mojej strony. Nie wiedziałem o co chodzi, ale domyśliłem się tego, kiedy to przemierzałem opustoszałe korytarze zaplamione krwią. Oprócz wojskowych, którzy pośpiesznie biegli z sektora A, nie spotkałem żadnego obywatela. Po jakimś czasie znalazłem się pod drzwiami Morgena Sorrena. Nacisnąłem przycisk dzwonka, i oczekiwałem otwarcia. Po minucie stania jak kołek, Morgen otworzył drzwi.

 

- Pan psycholog! Dzięki Bogu! - krzyknął z ulgą, po czym wciągnął mnie do środka.

- Do usług...

- Ma pan euforum? Proszę mi dać! Cholernie potrzebuję!

- Niestety, wojsko skonfiskowało moje ostatnie zapasy.

- Nie! To niemożliwe, musi coś pan mieć! - Morgen rzucił się z rękami na moje gardło.

- Proszę mnie puścić, dam panu ostatnią moją tabletkę! Ale proszę mnie puścić!

- Dobra! Uspokajam się!

- Proszę, to prawdopodobnie ostatnia na Tros.

- Dzięki ci!

- Kiedy pan wraca na Ziemię? Z tego co wiem niebawem kończy się pana kontrakt...

- Nie wracam, nie chcą mnie wypuścić, tak jak wielu z tego poziomu.

- Dlaczego? - zapytałem zdziwiony.

- Zrobili z niczego stan wyjątkowy, nie puszczają nikogo.

- A jeżeli ktoś się z tym nie zgadza?

- Ślepy pan jest? Strzelają w głowę i pakują w worek, po czym wywalają trupy w otchłań.

- To niemożliwe! - stwierdziłem przerażony.

- Ale panie Vey, powie mi pan po co ta cała szopka?

- Nie wiem o co dokładnie pan pyta.

- Jaki był cel pana wizyty u mnie? Musiał się pan przedrzeć przez szeregi tych diabłów...

- Chciałem zobaczyć w jakim stanie jest mój pacjent.

- Dobra bajka, lepszej nie słyszałem. - Sorren ironicznie się uśmiechnął.

- Widzę, że mnie pan rozgryzł...

- A więc?

- Chciałem przekazać panu dysk z moimi analizami, które dotarłyby na Ziemię.

- Analizami? Co to za dane?

- Dane, które mogą nas uratować przed tą stacją.

- Wiem jak mogę panu pomóc...

- Jak?

- To kosztuje! - uznał.

- Nie wiem co mogę jeszcze panu dać.

- Więcej euforum, przecież wiem, że ma pan dla siebie dawkę rezerwową.

- Nie zgodzę się z pana teorią.

- Innus Vey, najlepiej wyglądający człowiek na Tros...

- Dam panu ostatnią tabletkę jaką mam, a teraz informacja...

- Cha! Idzie się z panem dogadać. Osobą którą może panu pomóc jest Samanta Rodriguez.

- Kim ona jest?

- Pracuje w sekcji robotyki na tym poziomie, sektor D. O ile żyje, może coś poradzić.

- Co mi da kobieta z robotyki? Żartuje sobie pan...

- Jej drony są genialne...

- To znaczy? Proszę mówić zwięźle, nie mam za dużo czasu panie Sorren.

- Są w stanie dotrzeć na Ziemię, w krótszym czasie niż kapsuła hibernacyjna.

- Jaka jest pewność, że to co pan mówi nie jest zwykłym kłamstwem?

- Jeżeli mi pan nie ufa, proszę zmiatać na swój poziom...

- Powiedzmy, że ufam. W jakim pokoju mieszka?

- Pokój 21.

- Dzięki.

- Do usług panie Vey, proszę mnie jeszcze odwiedzić, rzecz jasna z zaopatrzeniem.

 

Zostawiłem Morgena, który zapuścił długą brodę i wychudł do takiego stopnia, że jego policzki wklęsły, uwydatniając kości, a niedomyte długie czarne włosy, świadczyły o tym, że popadł w stan przejściowy przed samobójstwem. W oczach Sorrena dostrzegłem pustkę i zwątpienie. Liczyłem na to, że jego wskazówka na coś się przyda. Dotarłem pod wskazany przez niego pokój, który o dziwo był otwarty na oścież, w nim latało pełno elektronicznego ptactwa, skonstruowanego przez Samantę Rodriguez. Obraz jaki ujrzałem, przerósł najgorsze scenariusze, jakie mogłem przewidzieć. Kobieta, około pięćdziesięciu lat, leżała z rozdartym brzuchem, na tle szyby panoramicznej, która ukazywała Ganimedesa w pełnej krasie. Potworny smród jaki panował w środku, natychmiast mnie odrzucił. Uznałem, że poziom drugi upadł, dlatego zamierzałem się stąd ulotnić jak najszybciej. Szybkim krokiem zmierzałem ku windzie. Miałem szczęście, ponieważ nie spotkałem wartowników, widocznie inne obowiązki ich wezwały.

Z ulgą przekroczyłem próg poziomu pierwszego, tutaj ludzie jeszcze jakoś się trzymali, widać było, że życie nie upadło całkowicie. Powróciłem do gabinetu jak i pokoju, padłem na łóżko wycieńczony psychicznie. Nagle z okolic sufitu, usłyszałem stukanie, które przeradzało się w mocne uderzenia. Zerwałem się na równe nogi, moje oczy utkwiły na kracie wentylacyjnej, z której dochodziły dziwaczne odgłosy, chwilę później, z sufitu spadł sam Til Holden w podartym uniformie i z wybijaną twarzą, na jego łysinie dostrzegłem sporego guza. Byłem w szoku, z powodu nieoczekiwanej wizyty.

 

- Panie Holden, to już drzwiami się nie da wchodzić?

- Cholerna wentylacja, jest ciasna i cuchnie w niej zdechlizną.

- Co pana do mnie sprowadza? Z tego co pamiętam miałem czekać na kontakt...

- Mam kod, Vey. Dostaniemy się na poziom osiemnasty! - oznajmił ucieszony.

- Kod, kodem. Ale dlaczego porusza się pan wentylacją? Policja chyba może swobodnie się przemieszczać w trakcie stanu wyjątkowego?

- Ja nie mogę, uderzyłem ich nadętego komendanta w mordę, musiałem się schować, zdążyłem wykraść kod z wojskowych komputerów.

- Skoro zna pan kod to proszę mi go podać. Postaram się zjechać windą na dół...

- Zapomnij o windzie chłopcze, jest zbyt gorąco na pokładzie, a za moment nastanie ciemność.

- Ciemność? - zapytałem wystraszony.

- Nie pamiętasz Vey? Miałem dopilnować tego, żeby zapanował mrok.

- Owszem pamiętam. Kiedy to nastąpi?

 

Til Holden spojrzał na zegarek, po czym podniósł wzrok na mnie. Gdzieś niedaleko nastąpiła eksplozja, która wstrząsnęła całym poziomem, nastała ciemność. W moim pokoju zatliła się lampka rezerwowa, podświetlająca otoczenie na czerwony kolor, od razu poczułem chłód. Temperatura zaczęła się wyrównywać z powodu awarii. Til wdrapał się spowrotem do szybu wentylacyjnego, po czym wyciągnął do mnie rękę...

 

- Dokąd idziemy?

- Po Kurokamiego, tylko on zna najniższe poziomy, jest nam potrzebny.

- Co pan zamierza zrobić? - nadal dopytywałem.

- Wysadzić ten zasrany kontener w powietrze. A teraz dawaj tę rękę, nie mamy czasu

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania