Stan i Wick

Wick przeczuwał, że tym razem znajdował się w jeszcze ciemniejszej dupie niż zazwyczaj. Wynikało to pewnie z faktu, że nie było obok niego Stana, tylko mężczyzna wyglądający na typowego wieśniaka z wiecznie tłustymi włosami w potarganej farmerskiej koszuli, poplamionych spodniach i gumofilcach. Trzeba też dodać, iż tamten facet nie miał wobec Wicka przyjaznych zamiarów. Standardowo jak widać.

- Jak się tu znaleźliście? – zapytał.

- Nie pamiętam.

Wick nie kłamał, przypominał sobie tylko fragmenty. Zatrzymali się na chwilę, bo szeryf poszedł się odlać. Potem pojawili się jacyś goście i… Wszystko się rozmyło. Później najwyraźniej rozdzielono kumpli, a Wicka zaciągnięto do miejsca przypominającego średniowieczną salę tortur. Nawet wygląd chłopa pasował do klimatu całości.

- Gdzie Stan? – zapytał Wick.

- Ten twój kolega? Nie martw się, on też ma podobnie przesrane jak ty. Wdarliście się na teren mojej posesji i zostaniecie ukarani. Wiesz, co robię z takimi jak ty?

- Jest ze mną szeryf. Proszę mnie wypuścić.

- Tak? Jakoś go tu nie widzę. A w ogóle to może mi naskoczyć. Przebywa na terenie, na którym to ja dyktuję warunki. Zanim zginiesz, opowiem ci historię mego żywota. Zawsze tak robię, bo jestem socjopatą. Na początku dawno dawno temu samolot, którym leciałem rozbił się na bezludnej wyspie. To znaczy prawie bezludnej, bo przebywali już tam dwaj dziwni i nie całkiem pełnosprawni goście. Zawiązałem z nimi pewnego rodzaju komitywę, a po jakimś czasie dzięki moim umiejętnościom inżynierskim i ich tępej sile zbudowaliśmy tratwę i wyruszyliśmy w nieznane. Z nie lada opresji, jaką było dryfowanie po bezkresach wód, wyciągnęli nas rybacy, którzy zabrali do swej jakże uroczej wioski. Niestety sielanka nie trwała długo. Wkrótce napadły na nas dziwaczne i pokraczne istoty i zaciągnęły w głąb lasów, na których obecnie przebywamy. A wiesz kim były owe istoty?

Wieśniak mówił zadziwiająco poprawnie i barwnie jak na nieociosanego wariata. Pod brudną i odpychającą powierzchownością skrywał się bystry umysł.

- Nie mam pieprzonego pojęcia – odparł lakonicznie Wick.

- To byli naukowcy w przebraniach. Dziwne, co? Zaciągnęli nas do swoich placówek i przeprowadzali odrażające eksperymenty. Na szczęście dzięki memu wrodzonemu sprytowi i sile moich przydupasów uciekłem stamtąd, dokonując niejako przy okazji masakry kadry badawczej. Tak mniej więcej prezentują się fakty.

- Skończ już pieprzyć i mnie wypuść.

- Przekonaj mnie, że coś na tym skorzystam, bo w obecnej sytuacji mam wszystkie asy, a ty co najwyżej dziewiątkę trefl.

- Posraj się, psycholu.

Wick kopnął wieśniaka w jądra i zerwał się z krzesła. Podbiegł do żelaznych drzwi wyjściowych. Jak się domyślał, były zamknięte. Jego prześladowca już wstawał z podłogi, na którą upadł po ciosie w krocze.

Następne częściStan i Wick 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Różowa pantera 12.03.2018
    Marok to pedał
  • Pan Buczybór 12.03.2018
    o nie!
  • fanthomas 12.03.2018
    dobrze wiedzieć, ale proszę nie spamować, panie różowa pantera
  • marok 12.03.2018
    fanthomas gówno prawda żem pedał
  • fanthomas 12.03.2018
    marok bez nerwów, nie słucham róźowych trolli
  • Canulas 12.03.2018
    "- Ten twój kolega? Nie martw się, on też ma podobnie przesrane jak ty. Wdarliście się na teren mojej posesji i zostaniecie ukarani. Wiesz, co robię z takimi jak ty?" - 2x jak ty (się gryzie)

    "Zanim zginiesz, opowiem ci historię mego żywota. Zawsze tak robię, bo jestem socjopatą." - mistrzostwo.

    No i to jest własnie to. Marka przez duże M - Pownieneś to ciosać na okrągło albo przynajmniej częściej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania