Poprzednie częściKrzyki w lesie

Krzyki na zapleczu

Stan i Wick po raz kolejny zatrudnili się w miejscu, gdzie nikt inny nie chciał pracować. Tym razem był to sklep spożywczy, usytuowany pomiędzy domem pogrzebowym, a klubem dla sadomasochistów.

- Mówili, że to praca na zmiany – powiedział Stan, stojąc za ladą. – A teraz wychodzi na to, że trzeba zapieprzać przez dwadzieścia cztery godziny.

- Bo ty miałeś przyjść na nocną zmianę.

- A w życiu. Już teraz wieje grozą. To ty przyjdź później.

- I tak będziesz musiał zostać sam, bo ja wrócę do domu się przespać, trzęsidupo.

Do sklepu wszedł facet w czarnym garniturze, o ziemistej twarzy i ponurym wzroku.

- Poproszę tasak do mięsa – powiedział.

- Niestety nie mamy.

- W takim razie piłę mechaniczną.

- Chwileczkę… Była jedna, ale kupił ją taki jeden gość w skórzanej masce. Więcej nie mamy. Może dlatego, że to SKLEP SPOŻYWCZY.

- Ale wasi poprzednicy zawsze mi sprzedawali takie rzeczy.

Facet zmarszczył brwi i jego mina zrobiła się jeszcze groźniejsza. Wyglądał teraz prawie jak Drakula.

- Niestety nie pomożemy.

- No więc poproszę kilo mąki. Jeszcze się policzymy.

- Nie, to my liczymy, a pan płaci.

Facet mruknął coś pod nosem, zapłacił i wyszedł.

- Nie było wcale tak źle – rzekł Wick. – Pierwsze koty za płoty.

- Czy on nam groził? Nikt nie mówił, że mamy realizować różne dziwne zachcianki klientów.

- Wiesz, to było w umowie, którą podpisaliśmy.

- Nigdy nie czytam umów.

Rozmowę przerwał kolejny klient, równie upiorny, co ten poprzedni. Tym razem był kudłaty, niczym wilkołak w czasie pełni.

- Skąd oni ich biorą? – westchnął Wick.

- Dzień dobry. Poproszę TO – powiedział facet.

- A co dokładnie? Jesteśmy nowi, nie znamy miejscowego slangu.

- TO poproszę.

- Niech pan sprecyzuje i zaokrągli, czym jest owo TO.

- Może pomylił budynki. Klub dla sadomasochistów jest obok – wtrącił Stan.

- Chyba nie chodzi mu o ten tego. Bez przesady.

- Poproszę TO – upierał się klient. Chyba był pod wpływem silnych proszków. - No, co? Nie czytaliście regulaminu? Punkt dwunasty. Radzę zerknąć. Za godzinę będę z Powrotem. Powrot to mój kumpel, lepiej go nie denerwować.

- Okej, okej. Gdzie jest ten regulamin? – zapytał Wick Stana.

- Gdzieś się zawieruszył. Może go wyrzuciłem.

- Co takiego?

- Nie, nie, żartuję. Jest tutaj.

Stan wyjął opasłą księgę i przejrzał pobieżnie. W końcu natrafił na odpowiedni punkt.

- TO, czyli Tajna Operacja – przeczytał. – W przypadku otrzymania szczególnych rozkazów proszę zadzwonić pod numer telefonu podany w punkcie piętnastym.

- No to dzwonimy. Nie ma wyjścia.

Stan wystukał odpowiedni numer, ale nikt nie odbierał.

- Ciekawe. Chyba mają nadmiar zgłoszeń.

- No trudno. Jak ten gość wróci i będzie nachalny wezwiemy odpowiednie służby.

- Dziwni ludzie tutaj przychodzą.

- Przynajmniej biznes się kręci. Już sprzedaliśmy kilo mąki.

Usłyszeli nadjeżdżający samochód, który zatrzymał się przed sklepem. Po chwili do środka wszedł facet, wyglądający na byłego więźnia.

- Wzywaliście mnie? – zapytał.

- Chyba nie. Przywiózł pan pizzę?

- Chodzi o TO. Dzwoniliście pod mój tajny numer.

- Rzeczywiście. Jakiś podejrzany typ się tu kręcił.

- Przywiozłem jego zamówienie.

Facet położył na ladzie paczkę.

- A co to? – zapytał Stan.

- Tajne zamówienie. Radzę nie otwierać. Jak klient wróci, po prostu dajcie mu paczkę. Nie powinien sprawiać kłopotów.

- Aha. Nie powinien? W takim razie mi ulżyło.

- Trzymajcie się. Tylko nie otwierajcie szafki na zapleczu.

Nieznany osobnik wyszedł. Paczka pozostała na ladzie, a Stan i Wick wymienili zdziwione spojrzenia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Neurotyk 04.10.2017
    Paczka z ludzką głową?:)

    Do połowy mi się podobało, potem... Czekam na jakieś zakończenie :)
  • Szymon Skolarus 05.10.2017
    kolejne fajne opowiadanie:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania