Kurczę, ale się uśmiałam ;) Zakończenie jest świetne! Przypomniało mi się, jak chcąc zostać chrzestną bratanka, czekałam w ławce z karteczką w ręku i nie miałam odwagi obudzić śpiącego księdza w konfesjonale... chrapał na cały kościół. Zasłużone 5
Cieszę się, że zabawny akcencik też udało mi się tutaj wczepić :) No cóż... ja spotykałam w życiu wielu księży... i każdy tak inny od poprzedniego. Jeden spełniał powołanie, inny budził sympatię samym patrzeniem na niego, jeszcze inny na mnie nawrzeszczał, a w gimnazjum miałam księdza, który opowiadał nam, że dzieci z in-vitro to produkty, że w jego kościele był szatan, a my z naszym nie-chodzeniem na jego msze będziemy upadłymi aniołami. No bywa, do wyboru, do koloru :)
Dziękuję za miłą opinię i anonimowe oceny, które uroczo nie okazały się jedynkami, jak to zwykle z anonimowymi bywa :)
przemyślenia tego mężczyzny dały mi do myślenia, no księzulka przedstawiłaś w dość niekorzystnym świetle :P
ale powiem tak między nami, że niektórzy z szanownych duchownych mają nasrane w głowach, nie no cała rozmowa, a raczej spowieć mnie na maksa rozbawiła, zostawiam 5
"Nie mogłam" - Nie mogłem - pewnie z przyzwyczajenia wróciłaś do formy żeńskiej :)
Zgadzam się z przesłaniem twojego tekstu w zupełności. Wiele razy sam zastanawiałem się nad tym zjawiskiem "kościelnej pobożności". Muszę powiedzieć, że odwiedziłem w życiu wiele kościołów i bazylik, miejsc kultu, niektórych sławnych jak Sagrada Familia. Jednak obecność Boga poczułem tylkoe w jednym. Był to kościół na otwartym powietrzu. Mała polanka w środku lasu, przy szemrzącym potoku,, na której ustawiono prosty ołtarz i drewniane ławy dla wiernych. Tam, wśród gór i szumu drzew poczułem się bliżej Niego niż gdziekolwiek indziej.
Dziękuję, już zmienione :) Dziwne, zwykle mi się to nie zdarza :D O, ja też odwiedziłam Sagradę. I dobrze, ja uważam, że każdy powinien mieć własne miejsce, w którym czuje się dobrze i tam na spokojnie może sobie wszystko z Bogiem wyjaśnić. Dzięki za opinię :)
Padło tu wiele mądrych słów, z którymi się zgadzam, aż z wrażenia kliknęłam 5, chociaż rzadko oceniam teksty w naszej gwiazdkowej skali ;)
Niech każdy żyje tak, jak chce, byle nie krzywdził innych ludzi i tyle. A sprawa księży i ich wiarygodności to temat na niekończące się dyskusje. Takie życie.
Bardzo mi się podobało! Malo tu czytam, ale jakoś wpadłam i przeczytałam do końca. Ludzkie relacje z Bogiem różnie się układają, ale to zależy tylko i wyłącznie od ludzi.
Czytając komentarze zauwazylam, żeby każdy żył jak chce, byle by nie krzywdził innych. Toż krzywdzenie siebie to równie ciężki grzech!
Miłość, miłość jest tu najważniejsza, choć niektórzy księża tego nie widzą... Cóż, oto co straciliśmy po soborze watykańskim drugim.
Za tekst zostawiam 5. :)
No wreszcie coś normalnego nie uformowane zdania by pieściły zmysły tekst który każdemu się nasuwa tylko nikt głośno o tym nie mówi przechodzimy z dnia na dzień obłudnie myśląc że wystarczy się uśmiechać nie potrzeba już im tego mówić. Jesteśmy wszyscy nastawieni na propagandę własnego jestestwa a jakie ono jest ? Każdy niech sobie odpowie.
'nie liczyć na łaskę bożą' - Bożą z dużej litery ;) wow
Co do księżulka mi się podobał. Wolałbym takiego ordynarnego, ale nie maskującego się za maską pozorów, który rozumie jedną z podstaw Chrześcijańskiej wiary: 'Wszyscy zgrzeszyli i brakuje im chwały Bożej' (Rz.3,23), niż ugłaskane go, fauszywego czeladnika. Takich zaś w kościołach wszystkich denominacji (nie tylko katolickiej) jest pełni.
Tak, jeżeli używasz 'łaska boża' w odniesieniu np. do farta. Piszemy wtedy z małej litery. Jeżeli używasz ją w stosunku do kultu jako łaskę Boga, to z dużej. Wynika to z pochodzenia tego określenia. Łaska Boża jest sformułowaniem wywodzącym się z religii Judaistycznych (islamu, Chrześcijaństwa i Judaizmu). Nie istnieje choćby w Buddyźmie, czy kulcie Woo-Doo (wiara w przodków), ponieważ tam nie istnieje osobowy Bóg.
Ty użyłaś tego sformułowania w formie teologicznej, dlatego z dużej litery.
Ps: Gdybyś napisała: Buddystę spotkała 'łaska boska'. Łaskę boską, trzebaby było nie dość, że napisać z małej litery to jeszcze w cudzysłowu, ponieważ doszłoby do kulturowego absurdu.
Rasia, tyle że 'łaska Boża' to termin nie tyle językowy, co filozoficzny (teologia to filozofia Chrześcijańska). Właśnie dlatego zwruciłem na niego uwagę. Filozofia to moje hobby.
Terminy filozoficzne są wpisane w daną kulturę, religię, w konkretne środowisko. Wyrywanie ich z kontekstu i wysadzanie ich byłe gdzie nie powinno mieć miejsca. One mają swoje znaczenie, swoje pochodzenie. Są czymś więcej niż słowa, bo za nimi idzie konkretny przekaz. To jednak jest temat na niezły wykład i pozwolę cię tym więcej nie zanurzać ;)
,, i daj im więcej zapału do roboty. '' - tu roześmiałam się w głos
Zasłużone 5. Nie czytałam innych komentarzy, więc nie wiem o czym w nich rozmawialiście, ale mnie się podobało :)
Co tu dodać? Podobało mi się. Fajne, bez błędów, spoko pomysł, trochę mi pod koniec nie pasuje słownictwo księdza, bo to unieprawdopodobnia opowieść (nawet jeśli jest na faktach (jest?), to my pisząc musimy być przecież bardziej realni niż życie). Ja gdybym był księdzem śpieszącym się do kochanki spławiłbym owego korpowilka jakimś dyrdymałem i formułką. No ale by nie było takiego zakończenia.
Pozdrawiam :)
Według mnie użycie takowego słownictwa nie jest nierealne, zważając na to, że niektórzy duchowni potrafią robić znacznie gorsze rzeczy :) Poza tym opowiadanie miało zabarwienie humorystyczne i owszem, było oparte na faktach, jednakże troszkę przekształcone :) Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam :)
Rasia, to że ja bym to napisał inaczej nie znaczy tyle tylko, ze po prostu mam swoją opinię na temat - nic więcej, nic mniej.
Tekst mi się podoba, ale z tym księdzem coś mi zgrzyta, ale gdyby każdy miał taki sam gust to by nie było na półkach nutelli, bo wszyscy by wyjadali zanim przyjedzie nowa dostawa ;)
Tak bardzo utozsamiam sie z bohaterem owej historii, polubilam go niemal od razu choc z poczatku myslalam, ze jest mniej wiecej w moim wieku, a tutaj niespodzianka. Utwor mi osobiscie wydawal sie oczywisty, poniewaz znam takich ludzi niestety dlatego tez nie potrafilam sie tutaj zaskoczyc. Troszke bylo w tym humoru, choc ja bym nawet nazwala to czarnym humorem, smutne/smieszne tak raz r tak raz tak, zalezy od tego czy czytamy ten tekst powaznie, czy na "oslep". Niemniej milo znowu przeczytac teoje dziela xD
"ale właściwie nie wiem, po co."
Wydaje mi się, że powinno być bez przecinka, tak samo jak przed "dlaczego" kończącym zdanie przecinka nie stawiamy. Oj, trochę dziwnie to zdanie jest zbudowane, ale wiadomo, o co chodzi. :)
Tekst mi się podobał, a wypowiedź księdza mną wstrząsnęła. Po prostu nie spodziewałam się takiej. Zgadzam się z przemyśleniami głównego bohatera. :)
Ja również podpisuje się pod przemyśleniami bohatera. Tyle w tym prawdy. Strasznie irytuje mnie zjawisko takiej pozornej pobożności. A tu przecież nie chodzi o to, by codziennie chodzić do kościoła i co tydzień do spowiedzi, tylko o nasze bardziej intymne relacje z Bogiem.
Świetnie to ujęłaś, poza tym operujesz ładnym stylem, jestem naprawdę pod wrażeniem ;)
Mocne 5 :)
Komentarze (42)
Dziękuję za miłą opinię i anonimowe oceny, które uroczo nie okazały się jedynkami, jak to zwykle z anonimowymi bywa :)
ale powiem tak między nami, że niektórzy z szanownych duchownych mają nasrane w głowach, nie no cała rozmowa, a raczej spowieć mnie na maksa rozbawiła, zostawiam 5
Zgadzam się z przesłaniem twojego tekstu w zupełności. Wiele razy sam zastanawiałem się nad tym zjawiskiem "kościelnej pobożności". Muszę powiedzieć, że odwiedziłem w życiu wiele kościołów i bazylik, miejsc kultu, niektórych sławnych jak Sagrada Familia. Jednak obecność Boga poczułem tylkoe w jednym. Był to kościół na otwartym powietrzu. Mała polanka w środku lasu, przy szemrzącym potoku,, na której ustawiono prosty ołtarz i drewniane ławy dla wiernych. Tam, wśród gór i szumu drzew poczułem się bliżej Niego niż gdziekolwiek indziej.
Niech każdy żyje tak, jak chce, byle nie krzywdził innych ludzi i tyle. A sprawa księży i ich wiarygodności to temat na niekończące się dyskusje. Takie życie.
Czytając komentarze zauwazylam, żeby każdy żył jak chce, byle by nie krzywdził innych. Toż krzywdzenie siebie to równie ciężki grzech!
Miłość, miłość jest tu najważniejsza, choć niektórzy księża tego nie widzą... Cóż, oto co straciliśmy po soborze watykańskim drugim.
Za tekst zostawiam 5. :)
Co do księżulka mi się podobał. Wolałbym takiego ordynarnego, ale nie maskującego się za maską pozorów, który rozumie jedną z podstaw Chrześcijańskiej wiary: 'Wszyscy zgrzeszyli i brakuje im chwały Bożej' (Rz.3,23), niż ugłaskane go, fauszywego czeladnika. Takich zaś w kościołach wszystkich denominacji (nie tylko katolickiej) jest pełni.
Dzięki za odwiedziny :)
Ty użyłaś tego sformułowania w formie teologicznej, dlatego z dużej litery.
Zasłużone 5. Nie czytałam innych komentarzy, więc nie wiem o czym w nich rozmawialiście, ale mnie się podobało :)
Pozdrawiam :)
Tekst mi się podoba, ale z tym księdzem coś mi zgrzyta, ale gdyby każdy miał taki sam gust to by nie było na półkach nutelli, bo wszyscy by wyjadali zanim przyjedzie nowa dostawa ;)
Wydaje mi się, że powinno być bez przecinka, tak samo jak przed "dlaczego" kończącym zdanie przecinka nie stawiamy. Oj, trochę dziwnie to zdanie jest zbudowane, ale wiadomo, o co chodzi. :)
Tekst mi się podobał, a wypowiedź księdza mną wstrząsnęła. Po prostu nie spodziewałam się takiej. Zgadzam się z przemyśleniami głównego bohatera. :)
Świetnie to ujęłaś, poza tym operujesz ładnym stylem, jestem naprawdę pod wrażeniem ;)
Mocne 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania