Stracone szczęście Przebudzenie
Max Retrum wrócił do żywych po tygodniu pobytu w szpitalu. Obudziło go monotonne pikanie. Otworzył oczy. Czy tak wygląda piekło? Leżał na łóżku w jakimś sterylnym pomieszczeniu." Cholera- zaklnął w duchu.- nie umarłem. To szpital. Jak, kurwa zdołali mnie uratować?!"
Z rozmyślań wyrwała go maleńka kobietka, która ni stąd ni zowąd pojawiła się w sali.
- Dzień dobry, panie Retrum. Witamy w śród żywych. Jestem dr Sophie Martinez. Jak pan się czuje?-Nie usłyszała odpowiedzi.- No tak, mogłam się tego spodziewać... Teraz pana zbadam i rozpatrzę, czy policja może pana przesłuchać.
Max spojrzał na nią krzywo. No tak. Tylko śmierć niosła ukojenie. Nie umarł i teraz musi zmagać się z problemami. Przesłuchania, sądy... Po co to wszystko? I tak wiadomo, że jest winny. Gliny na bank znalazły trupy w piwnicy... Szkoda, że w Anglii nie ma krzesła elektrycznego, albo przynajmniej stryczka... jest szansa, że powiesić się w celi, może zabiją go współwięźniowie.
Doktorka zaczęła przykładać do ciała Maxa zimny stetoskop. Czy za paradoks jeszcze kilka tygodni temu to on bawił się w doktora. Wykonywał operacje, dokonywał amputacji... nieee to nie to samo. On leczył dusze tych kobiet. To przy nim stawały się na prawdę czyste. Każda rana którą im zadawał zmazywała z nich grzech.
- Jest pan zdrowy. Nie widzę przeciwwskazań, jeśli chodzi o przesłuchanie. Za jakiś czas przyjdą do pana policjanci. Jeśli będzie taka potrzeba prześle także psychiatra. Dowodzenia.
Max wbił wzrok w sufit i wrócił do swoich rozmyślań. Musiał za wszelką cenę udowodnić policji, że jest poczytalny. Jeśli wyślą go do czubków to będzie koniec. Tony leków, kaftany bezpieczeństwa i stały dozór. W takich miejscach odebranie sobie życia jest niemalże niemożliwe...
High kończył jeść lunch, gdy zobaczył jak jego partner Nick gdzieś się wybiera.
- Dokąd to?
- Do sz... hmmmm do kościoła idę.
- Do kościoła?- High spojrzał na przyjaciela spod łba. - A kiedy to przestałeś być ateistą?
- Yhmmm...Ten wasz papież działa cuda! Wpływa nawet na serca największych grzeszników.
- Nick błagam... nie pierdol mi tutaj, dobrze? Wiem kiedy kłamiesz. Gadaj dokąd idziesz!- Nick zrobił minę myśliciela i zaczął starannie dobierać słowa.
- Mam masę zajęć na mieście i troszkę mi się śpieszy więc... Och! No dobrze! Ten twój seryjny się wzbudził. Szefostwo kazał mi go przesłuchać... ale bez ciebie. Nie chcielibyśmy przecież, żebyś się na niego rzucił.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Musze tam jechać i to zaraz!- w oczach Higha pojawił się ogień, a jego twarz momentalnie zrobiła się czerwona. Wściekłość wypełniła go całego.
Nick wyraźnie się wahał, ale sympatia do Johna przeważyła szale.
- Ok. Możesz go przesłuchać, tylko pamiętaj, że to ja za ciebie odpowiadam i to ja będę się tłumaczył przy szefostwie. Zażyj jakiś nerwosol i jedziemy. Spokój i cierpliwość. Zrozumiano?
- Pewnie- High był wyraźnie zadowolony. -To kiedy ruszamy?
Komentarze (3)
"jest szansa, że powieść się w celi" chyba powinno być powiesi się czy cos w tym stylu ;)
A tak poza tym to historia bardzo ciekawa. Wciąga mnie coraz bardziej ;) Czekam na następną częsć, a za tą oczywiscie 5 :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania