Stracone szczęście Światełko w tunelu
Radiowóz Higha mgnął przez londyńskie ulice z prędkością światła.
- Hej! Spokojnie- skarcił go Nick, który siedział wciśnięty w fotel pasażera.- Ten cały Rtrum ci nie ucieknie. Jest pilnowany przez całą dobę.
- Tak sądzisz? To surwiel, a jak wykorkuje przed naszym przejazdem? Kurwa... czerwone.
- Tylko nie włą...- Nick nie zdążył dokończyć swojej myśli. Komisarz High był szybszy, włączył policyjnego koguta i samochody zaparkowane na światłach rozstąpiły się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem.
Max Retrum czekał na nich z uśmiechem na ustach. Widać było, że cała sytuacja szczerze go bawi.
- Witam panów. Doktor Martinez mówiła, że mają panowie do mnie jakaś sprawę. Słucham.
Nick wytrzeszczył oczy. Pierwszy raz spotkał się z taką nonszalancją u podejrzanego. High natomiast nie był zdziwiony. Spokojnie podszedł do łóżka mordercy, usiadł na krześle obok i teatralnie założył nogę na nogę. Złość, która wypełniała go jeszcze przed chwilą zdawała się wypracować.
- Dzień dobry, panie Retrum. Nazywam się John High i mam do pana parę pytań. Zapewne domyśla się pan co znaleźliśmy na pańskiej posesji. Proszę nam opowiedzieć o tym czym się pan... zajmował. O swoich motywach, O ofiarach, bo przecież nie ulega wątpliwości, że jest pan mordercą...
- Ma pan rację panie komisarzu. Jestem mordercą, chociaż bardziej lubię określenie, które nadała prasa. Bestia... "Bestia z pod Londynu" lanie brzmi prawda? No nic, interesują pana konkrety, wiec zacznijmy od konkretów.
Przesłuchanie trwało wiele godzin. Retrum powoli i precyzyjnie opisywał śmierć każdej z kobiet. Ani razu się nie zająknął, widać było, że miał przygotowaną mowę.
Wszystko zaczęło się od Camile Lukas. To jej ignorancja kazała Maxowi zabijać. Później jakoś się potoczyło. Swoje ofiary wybierał przypadkowo. Jedynym kluczem było to, by były przeciwieństwem Camile. Jednak każdy ma jakiś słaby punkt. To ona była jego słabym punktem. Myślał o niej i wielbił ją przez prawie dwadzieścia lat. Jednak, nadarzyła się okazja Camile Lukas, jego muza i bogini stała się także jego ofiarą.
W tym monologu pozornie wszystko do siebie pasowało. Tylko jedna rzecz pozostawała zagadką. Jak zdjęcie Susan znalazło się w pracowni tego szaleńca?
High tracił cierpliwość. Miał już zapytać o Susan, ale w porę oprzytomniał. Jeśli da po sobie znać, że mu zależy morderca może zacząć się z nim bawić...
- Mówił pan, że jak się nazywa?- Retrum zmienił temat.
-High. John High.
- High... hmmm gdzieś słyszałem to nazwisko- w oczach Maxa pojawiła się iskierka.- Ojciec Susan, tak?
High nie wytrzymał zerwał się z miejsca i chwycił za gardło mężczyzn.
- Gadaj co jej zrobiłeś sukinsynu!?
- Spokojnie. Proszę się uspokoić. Mam dla pana pewną propozycje. Ja powiem, gdzie jest Susan, a pan wyświadczy mi drobną przysługę. Stoi?
- Dobrze. Zrobię wszysko tylko do cholery, gadaj gdzie ona jest!
- Mówiłem już. Bez nerwów. Myślę, że dzisiaj dosyć się pan dowiedział.
Proszę przyjść jutro, a w wolnej chwili może pan odwiedzić moją pracownie. Radzę dokładnie ją przeszukać. Kto wie może znajdzie pan córkę...- po tych słowach Retrum wcisnął czerwony guzik koło swojego łóżka. Niemal natychmiast w sali pojawiła się pielęgniarką i wyprosiła zdezorientowanych policjantów.
Komentarze (8)
jutro...no może pojutrze
Jedyny plus w tym opowiadaniu to fabuła, która nawet dobrze się klei i ma umiarkowane tempo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania