Strumień, część 1

Nie mogłem zasnąć. Odgłosy dobiegające zza okna skutecznie mi to uniemożliwiały. Noc sprawiała, że można było usłyszeć każde słowo. Wstałem i usiadłem przy oknie. Chwilę patrzyłem na rozbawione towarzystwo. Ognisko i porozkładane na parapetach i stole, palące się w słoiczkach świeczki, stworzyły niepowtarzalny nastrój. Ciepły, przytulny, trochę tajemniczy i … smutny. Poczułem się samotny.

 

Na całość zapraszam do Zeszytu piątego mojej książki Opowiadania z zakładką :)

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • wolfie 28.02.2015
    Lubię czytać Twoje opowiadania. Piszesz z dużą starannością, tak, że nie można nic Ci zarzucić. Czekam na kolejną część :)
  • justysia1991 28.02.2015
    Witam da sie osunąć z tej strony swojej opowieść?
  • Prue 28.02.2015
    Ładnie napisane, i bezbłędnie. Opowiadanie na razie dla mnie nie złe. Dam 3.
  • Hi Hidalf 04.03.2015
    Bardzo fajnie napisane, zresztą jak zwykle. Piszesz naprawdę świetnie i czyta się to z taką lekkością. Biorę się za resztę.
  • Frytkownica 09.03.2015
    Świetne :-)
  • KarolaKorman 09.03.2015
    Dziękuję :)
  • Robert. M 10.06.2017
    Nie jest możliwe nie analizować, nie wspominać, wreszcie nie porównywać, zwłaszcza, jeśli przychodzi noc, a gdzieś w oddali słychać gwar, a ja sam, z tykaniem zegara, miarowym oddechem. Wówczas gdzieś z podświadomości z tych wielkich pokładów naszej wiedzy obdarowanej tak hojnie przez nas samych niesamowitymi doświadczeniami, wypływają wizje poparte werbalnie i ..noc nie nasza? Tak, iluż to z nas tak przekomarzało się we własnej pościeli, pokazując sobie te przykłady, jako coś ważnego, co było być może tym czymś na co mówi się – moje pięć minut, a co niekoniecznie ułożyliśmy na własna korzyść.
    I już takim początkiem zjednujesz sobie czytającego, bez zbędnego wgłębiania się w gatunek, jaki serwujesz. Bo choćby dany delikwent negował romantyczność, gardził słodkim słowotokiem, to nie może z ręką na sercu powiedzieć, że takiej nocy nie przeżył. Przynajmniej ja uruchomiłem w sobie te momenty, które wprowadziły mnie w sentymentalne doznania, uaktywniły moje pragnienie, ba! Potrzebę kontaktu. Nie będę zwalał, że to przez ciebie, aczkolwiek, poruszyć okres wakacyjny i młodą dziewczynę o zapędzie artystycznym, to troszeczkę chwyt poniżej pasa, zwłaszcza, gdy na zewnątrz taka aura i te dzierlatki, młode kobiety, czy doświadczone mamy, stąpają z godnością, wiedząc, że gdy tylko nas miną, my już mamy ból ..hm..niech będzie, że głowy.
    Coś w tym jest, że jakiś przystanek, wiadukt, mostek, od zarania dziejów był takim obiektem do wizualizacji terenu i nadchodzących osób. Jak poszukujesz nowych kontaktów, czy też nastawiamy się na konkretną upatrzoną osobę, to właśnie w takim newralgicznych miejscach się instalujemy.
    Nie wiem, dlaczego, ale właśnie tak postrzegamy nowych ludzi, tych przyjezdnych, a jeśli już są z większej metropolii, - to tak jak w Twoim opowiadaniu, już przez sam ten fakt jest na uprzywilejowanej pozycji. Bardzo dobrze to zobrazowałaś sytuacją po krótkiej wymianie zdań, gdzie nie było fajerwerków, rozmowa, która nie powinna zapaść w pamięci, jako pokaz wirtuozerii, bo i była stricte wstępna zapoznawczą. I tak najprawdopodobniej by było, gdyby rozmówczynią była lokalna Ania, Hania, czy Monika, ale nie była i to jest ten mały szkopuł, bo to była ona, ta, którą nikt nie zna. Dla niego to było jak nie przymierzając spotkanie z kimś nieosiągalnym, wyimaginowanym, gdzieś z daleka, lepszego niż nasze otoczenie.
    Ta cała otoczka, plener, tak przyziemny, ukazujący prawdziwe realia tego młodego człowieka i narracja kierująca nas czytelników byśmy spojrzeli jego oczyma, że ja zaczynam się zastanawiać, czy aby ona nie jest taką perełką.
    Oczywiście, że troszeczkę przesadził z ta konkluzją, że to musi pozostać tajemnicą, nie może jej stracić, poniosło chłopaka, podpalił się mówiąc kolokwialnie. Muszę się przyznać, że przygryzłem wargę, by się nie zaśmiać, bo wyobraziłem sobie jak się miota, chce pobiec do kolegów, wraca, łapie za sprzęt, znowu entuzjazm zwycięża, rzuca robotę, musi tym się podzielić i ta myśl, że – nie, nie, to tylko dla mnie, ja to musze najpierw dobrze rozegrać. A jak? Poczytam to Ci powiem, czy dobrze tą artystkę po oprowadzał, no chyba, że sama dobrze pamiętasz? Przyjemnej soboty. Pozdrawiam
  • KarolaKorman 10.06.2017
    Ha, ha, ale miałeś fajną wizję końcową :) Tak, na wsi zabitej dechami jedyną rozrywką jest przystanek lub sklep. Tam zbiera się młodzież i przesiaduje czasem cały wolny czas. Przyjezdni na dłużej są wyjątkiem i chciałoby się od nich usłyszeć o wielkim świecie. Do tego jeszcze młoda dziewczyna o... taką to chce się zatrzymać wyłącznie dla siebie :) Dziękuję i również pogodnej soboty życzę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania