Poprzednie częściStrumień, część 1

Strumień, część 7

Część siódma, ostatnia

Siedziałem całą noc i spisywałem moje wspomnienia. Chciałbym powiedzieć, że coś nie dało mi spać i obudziła się we mnie nostalgia.

 

Na całość zapraszam do Zeszytu piątego mojej książki Opowiadania z zakładką :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • KarolaKorman 12.03.2015
    Przepraszam, że tak późno, ale inne obowiązki mnie zatrzymały :)
  • wolfie 13.03.2015
    Bardzo ładne podsumowanie. Końcówka tej części najbardziej mi się podobała :)
    Aczkolwiek mam jedno zastrzeżenie. "Kiedy wróciłem z wizyty u siostry, ku mojemu zaskoczeniu, przed domem Maciejowej, prócz trzech samochodów stojących rzędem przed ogrodzeniem, na podwórku kręcili się jacyś obcy ludzie." - w tym zdaniu coś mi nie pasuje, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co. Dla mnie ono brzmi jakoś tak dziwnie.
    Poza tym, świetna seria. Przyjemna :) Ode mnie 5 :)
  • NataliaO 13.03.2015
    też troszkę się zamotałam w tym zdaniu :) ale zakończenie bardzo dobrze dopowiedziane do całości historii;- A ja wiedziałem, że strumień jest początkiem. Początkiem rzeki - piękne zakończenie 5:)
  • Angela 13.03.2015
    Bo powinno być chyba ' pomiędzy trzema samochodami, stojącymi rzędem przed ogrodzeniem" ,
    nie wiem, tak mi się zdaje. Ogólnie cała seria przypadła mi do serca. 5 :)
  • BreezyLove 13.03.2015
    Mnie również opowiadanie się podobało. 5 ;)
  • KarolaKorman 14.03.2015
    Dziękuję :)
  • Hi Hidalf 14.03.2015
    Z jednej strony czytałam z wielkim zachwyceniem, a z drugiej ze smutkiem, bo niestety jest to ostatnia część opowiadania, które naprawdę mi się spodobało. ps. przeczytałam wszystkie rozdziały :) 5!
  • KarolaKorman 14.03.2015
    Cieszę się, że śledziłaś moje opowiadanie i, że Ci się podobało. Przeczytać taki komentarz to wielka przyjemność i swego rodzaju osobisty sukces, który motywuje do dalszego działania, dziękuję :)
  • Robert. M 27.06.2017
    To jest prawdziwy ostatni akord, po którym czytający przygryza wargę kiwając głową. Jakby to było wydane, jako opowiadanie, to podejrzewam, że większość czytających w łóżku, powoli wstawałaby zgasić światło, bo przecież wszystko jasne. Te kilka ostatnich akapitów to pewnie napisane by wypełnić umowę z wydawcą na limit znaków. A tu nic z tych rzeczy, Ty mówisz - hola, hola i proponujesz nam salto z telemarkiem. Ale czy nie można się nabrać, skoro błąkający się po świecie Rysiu, usypia nas swa melancholią. Przypominając na swoim przykładzie o tym, że nic nie trwa wiecznie, a za każdą przyjemnością stoi wiele bólu, bo w przyrodzie ostateczny wynik oscyluje wokół zera. Ale jest też powiedziane, że jeśli coś straciłeś, kiedyś odnajdziesz, tak mnie uczyli i autorka chyba też to zna, bo wykorzystała i to w perfekcyjny sposób.
    Za nim jednak do tego kulminacyjnego momentu doszło, zostajemy przygotowani poprzez oprowadzanie po wsi, dróżkach, zakątkach, które znamy, które tworzyły scenę dla rodzącego się uczucia. Na zasadzie kontrastu, by czytający widział jak można korzystać z życia, jak czerpać radość z bycia razem, posiadania znajomych, tuż obok przemykają młode postacie, absorbujące nasze myśli. Kilka metrów dalej, gdy on smutny odfajkowuje dni, będące jednako beznadziejne. Znając jego okres dojrzewania, wiemy, że to nie była sielanka, stąd może łatwiej nam zrozumieć jego celebrowanie tak ciekawej znajomości, która przerodziła się w fascynację.
    Mnie osobiście dziwiło, czemu postanowiłaś aż tak mu dopiec, czemu nie może spotkać osoby, która mu pokaże, że te sloganowe powiedzenie o czasie i gojeniu ran przemieni się w ciało. Nasunęło się też pytanie, czemu był tak bierny, czemu postanowił to zwalczać i próbował zagłuszać, próbując kolejnych znajomości, gdy wystarczyło podejść do jej babci po adres, by wysłać list. Czy aż tyle potrzebował czasu, by zrozumieć, że to miłość? Los zrobił, co do niego należało, to nie były marzenia bezpodstawne, jakieś mrzonki, wydumane iluzje, a jeśli już to i tak warto to sprawdzić, by wiedzieć, na czym stoję.
    Tak można by dywagować w nieskończoność, gdyby nie Twoje plany, by te dziewczę było jej córką. Zakończyłaś rozmowę, dowiedzieliśmy się, że tak właśnie wygląda życie, od zachwytu, przez mękę, odrzucenie, zniechęcenie, powroty, kompromisy, śmierć, narodziny itp.: Dlatego może umierając, większość ludzi nie żałuje niczego, bo nawet upadek ma swoją wartość, czegoś uczy.
    A tak na koniec, to przytoczę zdanie mojego kolegi, który uważa, że wiele małżeństw nie doszłoby do skutku, gdyby nie fakt poczęcia dziecka. Może nie ma w tym wiele romantyzmu, a wręcz kojarzy się z decyzja o charakterze odpowiedzialności, ale czy po latach nie przyjmują tego, jako błogosławieństwo? Jeśli takiej parze jest dobrze, to wznoszą wzrok do nieba, by puścić oczko, bo dziś wiedzą, że miłość to przychodzi po wielu nieprzespanych nocach. Pozdrawiam.
  • KarolaKorman 27.06.2017
    Zaskoczyłam saltem z telemarkiem, ha, ha :)
    W poprzedniej części pominęłam celowo Twoją opowieść o ciotce, która poszła do zakonu, bo nie mogła spędzić życia z ukochanym, by nie rozwodzić się nad tym tematem wcześniej niż powinnam. Dzisiaj, kiedy masz już ostatnią część za sobą, mogę powiedzieć, że właśnie taki mezalians spotkał Joannę. Cała jej rodzina była przeciwna temu związkowi z chłopakiem ze wsi, co można wyczytać ze słów Jagody (leśnej, jak znad strumienia), on zaś nie miał kogo spytać o adres, bo babcia umarła niedługo po wyjeździe Asi do miasta i... tak urwał się kontakt na wiele, wiele lat. Jednak żadne z nich nie umiało odnaleźć się w innym związku. Może teraz, po latach odnowią znajomość?
    Serdecznie dziękuję, że dokończyłeś opowieść, pozdrawiam :)
  • Karawan 27.06.2017
    Czytanie cudzych listów to przestępstwo prywatnoskargowe. Pisałem o tym w bitwie. Tu akurat wyszło na dobre. Poniżej Czepialski. 5 ;)
    Czepialski się kłania:
    Kiedy wróciłem z wizyty u siostry, ku mojemu zaskoczeniu, przed domem Maciejowej, prócz trzech samochodów stojących rzędem przed ogrodzeniem, na podwórku kręcili się jacyś obcy ludzie. - Kiedy wróciłem z wizyty u siostry (co?) zobaczyłem, że ...
    Babcie robiącą na szydełku, - ja wiem , że to tzw. utarty zwrot, ale zobaczyłem ( sorry) babcię siedzącą na szydełku i robiącą to co się zwykle robi. Wg mnie lepiej byłoby napisać "Babcię dziergająca na szydełku serwetkę, onucę, koc...cokolwiek.
    które całowałem od stup - stóp
    rodziną do Paciorków, - moim zdaniem bez "do"
    Wróciłam przed telewizor, - Wróciłem
  • KarolaKorman 28.06.2017
    Dziękuję, Czepialski, poprawione :)
    Tym razem wyszło na dobre, masz rację. Szkoda, że tak późno :( Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania