„ta smycz jest gwarantem twojego bezpieczeństwa, a także naszego, bo wiemy gdzie jesteś, mamy kontrolę. Nie zgubisz się. Nie uciekniesz. - nie zakończyłaś cudzysłowiem.
Dobra, przeczytane. Bardzo intrygujący tekst. Na pewno niejednoznaczny. Napisany zawodowo, bez żadnej stylistycznej skazy. Dla mnie coś niesamowitego. U pkropki przeczytałam tekst o podtrzymywaniu marzeń, u Ciebie jakby o ich zabijaniu, zduszaniu w szczenięciu. Właściciele są metaforą zaściankowego społeczeństwa, zamkniętego na wszystko co wydaje się sprzeczne z ustalonymi normami. Obrońcy moralności bez moralności. Suka jako szczenię wydaję się przedstawiać osobę, która nie została uświadomiona w pełni o mechanizmach rządzących jej światem, uniemożliwiających realizację marzeń, czy realizację bycia sobą. Podąża naiwnie za wolnością, bo nie jest jeszcze tą świadomością skażona. Nie wie wszystkiego, ufa ludzkości, że nie uczyni jej zła i że kieruje nią tylko dobroć i troska.
Suka to etap, w którym zdaje sobie sprawę z rzeczywistości. Akceptuje ją, ale jakby też kompletnie odrzuca. Zostaje nią zaszczuta. Traci szczenięcą radość, która płynęła z nieświadomości.
Taka moja interpetacja na szybko. Mam nadzieję, że choć trochę pokrywa się z zamysłem w Twojej głowie.
Tak, a zdanie o tekście podtrzymuje. Cudny.
Muszę zatem zerknąć do Kropeczki, skoro takie zbieżne tematy się pojawiły.
Ciekawie odczytujesz ten tekst, naprawdę, Inaczej, niż miałam w zamierzeniu, ale Twoja interpretacja podoba mi się :).
Jedynie ta utrata radości się pokrywa - wiadomo, "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
Dziękuję pięknie. "Opowieści Podręcznej" nie czytałam, widziałam, że wyszedł serial, ponoć bardzo dobry. Więc ciężko powiedzieć, czy na plus. Dzięki za bycie :)
Czy to jest to "najdziwniejsze opowiadanie, jakie napisałam"? Jeśli tak, pisz częściej dziwne rzeczy :) Podobają mi się te perspektywy, przeskoki i rozróżnienie między postawą pani i pana. Nie wiem, czy kryje się pod tym metafora, ale ja i moja chora głową widzą tutaj ubezwłasnowolnienie, poddanstwo, ale raczej nie psiaka :) Nowatorski zapis też się wyróżnia, bo ani cudzyslowia, ani kresek dialogowych.
Znalazłam jeden błąd:
"Dawała się też pogłaskać, choć palce były dla jak ostrza." Dla niej?
Bardzo mi się podobało. Co prawda nie uderzyło mnie to, jak wspomniane na forum teksty, ale to chyba też dlatego, że tu emocje są chłodne. Oprócz tej wzmianki o łzach. :)
tak, to właśnie to opowiadanie :D. Kryje się, kryje. Nie chora, tylko wrażliwa, potrafiąca przeniknąć przez te wierzchnie warstwy tekstu. Nie można zapominać, jakie to cenne, jeśli się to posiada. Chociażby uwierało ;).
Zamysł był taki, żeby było o trójce ludzi, a pierwsze, co mi przyszło na myśl, jak zdegradować metaforycznie tą trzecią - no jak inaczej, niż jak potraktować go jak pupila, którego się ma dla przyjemności i wychowuje pod kątem, żeby był "na obraz i podobieństwo".
Bład już poprawiam, dziękuję. Nie wszystko musi uderzać, choć chciałoby się, jako piszącej, żeby jednak uderzało. Tu jest chłodno, bo miało być chłodno - tak chciałam pokazać emocje ukrywane przez "sukę". I te łzy na koniec, żeby zderzyć pozory z prawdą.
Cieszę się, że się podobało. Pozdrawiam :)
Od samego początku czułam, że czytam o depresji. I niekoniecznie psiej, a bardziej ludzkiej.
O duszy stłamszonej w zarodku, zanim zdążyła uformować własne myśli i przekonania.
O takim grzecznym dziecku.
Hmm... Pisząc, nie miałam w głowie depresji - ale niewykluczone, że będąc tak tlamszona, wpadnie się w jakieś zaburzenie psychiczne.
Dziwne, moim zdaniem, bo tak się czuję, jakby było niemoje ;D.
Dziękuję.
Dawała się też pogłaskać, choć palce były dla jak ostrza. - jakiś brak tu chyba się zrobił
znakomite. ta suka, to ktoś, kto ma dość, ktoś kogo uwiera. garnitur garsonka krępuje ruchy. "w klatce nie jest ci najgorzej, źle jest wtedy , kiedy nie chce się już żyć"
Tak, jest błąd, kilkukrotnie zresztą wskazany, poprawię. Merci.
Dokładnie tak, sensol. Niemniej nikomu w klatce nie jest dobrze - nawet jeśli komfortowo, to to wciąż pozostaje więzieniem. Jak i że wspomniana przez Ciebie garsonka - jest ładna, ale więzi :)
Dziękuję za wizytę i podobnie się ;)
Enchanteuse→Mam wrażenie, że owa ''suka'' przechytrzyła w końcu panią i pana. Siedziała w ;;klatce'' ale z wyboru... czasowego.
A to zupełnie co innego. Zresztą Tobie chyba nie chodzi o ''sukę'' tylko o symbol ''pewnego zachowania i odczuć''
Klatka ma to do siebie, że jest pojęciem względnym. Obydwie strony są zamknięte. To jeno kwestia proporcji i komu na czym bardziej zależy. Tekst bardzo na tak. W pewnym sensie największy sens tego tekstu, jest w tym... co nie napisane→ a jest.
Sorry. Czasmi dziwnie rozumuję. Tak czy siak w mym odczuciu→5. Pozdrawiam :)
P.S→Nie czytałem komentarzy by się nie sugerować:)
Hmm... To jest jeszcze ciekawsze od poprzednich interpretacji. Ja bym nie powiedziała, że z wyboru, ale to jakby moja wizja i niekoniecznie jedyna prawidłowa. Zostawiłam w końcu miejsce domysłom. Tak, nie chodziło mi o sukę, jako samicę psa, to miało być lokum dla metafory. Fajnie odczytujesz.
Masz rację, że klatka jest pojęciem względnym. Obie strony mają zaburzoną komunikację. Obie są w pewien sposób okaleczone, bo to jednak odejście od normy, aberracja.
Merci za bycie :D
"Głaskają ją i chwalą, jaki to grzeczny" - się zastanawiam czy nie: "głaszczą".
"A cóż jej się jej znowu stało, że tak reaguje? No dalej, nie złość się. Pogłaszczemy." 2x jej
"Dawała się też pogłaskać, choć palce były dla jak ostrza." - zeżarłaś: niej.
OK.
Niezbyt przesadnie ukryte, więc chcesz, by było wiadomo. Potrzebujesz tego, więc boli. Wygląda na to, że mocno.
Na pewno pod kątem emocjonalnym bardziej do mnie przemawia niż teksty z Gniewną i aniołami. Tam była taka fantadmagoryczna bajeczka, a tutaj jest uczciwy ból i klucz do jego poznania. Szczery, w pewien sposób graniczny, tekst.
Obyś była jak Feniks.
Dzięki za poprawę błędów.
Wiesz, jak to jest, Can. Nie zawsze jest na tyle własnej krwi, żeby nią pisać, a ja dopiero nieśmiało raczkuje w pisaniu - a w prozie to już w ogóle czuje się strasznie mała. Tym bardziej cieszę się, że lepiej, niż w przypadku "aniołów" - tamto lubię, mam nawet całe skończone i może nawet wstawię resztę, ale mam świadomość, jakie ono jest ulomne, no mam.
A że osobiste, to wiesz - każda inspiracja dobra, i w ostateczności patrzy się na tekst, a nie na źrodlo - przynajmniej ja tak wolę.
Enchanteuse, tamto nie kusi być ułomne. Po prostu jestem dla tamtego średnim odbiorcom, choć skoro zapamiętałem Gniewną, znaczy, że naszkicowana dobrze, zwłaszcza że ja po dwóch dniach potrafię zapomnieć z której strony mam dupę.
Działaj dzielnie.
Jest trochę odniesień do ludzkiej natury. Bezpieczeństwo czy niezależność? Bardzo wciągająco narracja, nie pozwalająca się oderwać od tekstu. Mocna proza, dobrze napisana
Pierwsze zdanie jak bajeczka dla dzieci, co ostro kłóci się z tytułem, a dalej z każdą stawiana tezą.
Pani z wielkiej litery, pan z małej - dlaczego? Czy dlatego, że jej rola w tłamszeniu była większa?
Łapy prowadziły ją same. Ścieżka momentami była prosta, czasami wiła się w zakrętach; ale to niemal dorosłemu szczenię, wtedy-jeszcze-nie-suka, czuła się na niej dobrze. - dorosłemu szczeniakowi raczej
Łatwo stłamsić czyjeś uczucia, dążenie do wolności, niezależności. Przypomniała mi się tutaj piosenka Sipińskiej ''Kochanych rodziców mam''
Uważam, że trzeba pozwolić dziecku na własne błędy, chowanie pod kloszem - zabija duszę. Później takie ''roboty'' patrzą tępym wzrokiem i warczą, a przecież mogłyby się śmiać, znać pojęcie ''szczęścia'' nie tylko z czyichś opowieści.
To my decydujemy, co jest dla nas dobre.
Ciekawe opowiadanie, ciężkie, gdyby postawić na szali każdą winę.
Popatrz jeszcze na interpunkcję, bo wydaje mi się, że szwankuje trochę.
Tak, stąd ta wielka litera. Wygląda to trochę rażąco, bo poza tym zabiegiem nie ma żadnego innego tego typu w tekście - skłaniam się ku powrotowi do małej litery. Za wskazanie błędu dziękuję.
Nie przeglądałam tekstu pod kątem interpukcji - chyba czas się tym zająć.
No ja też tak uważam, niemniej kiedy w grę wchodzą uczucia, łatwo o pomyłkę. Właściwie wielu rodziców, którzy w jakiś sposób skrzywdzili swoje dzieci, kocha je i nieraz oddałoby za nie życie - to jest kwestia złego rozumienia, a może właśnie ślepego podążania za intuicją, nie myśląc, na ile dąży się do dobra dziecka, a na ile spełnia się własne oczekiwania.
O nie. Ruszyło. Bardzo.
Nie wiem, czy dobrze odczytałam, ale dla mnie to jest tekst o tłamszeniu wolności, a więc tożsamości dorastającego dziecka. Dziecko się ostatecznie poddaje, akceptacja rodziców jest ważniejsza. Tragiczna historia.
Świetne.
Komentarze (29)
Dobra, przeczytane. Bardzo intrygujący tekst. Na pewno niejednoznaczny. Napisany zawodowo, bez żadnej stylistycznej skazy. Dla mnie coś niesamowitego. U pkropki przeczytałam tekst o podtrzymywaniu marzeń, u Ciebie jakby o ich zabijaniu, zduszaniu w szczenięciu. Właściciele są metaforą zaściankowego społeczeństwa, zamkniętego na wszystko co wydaje się sprzeczne z ustalonymi normami. Obrońcy moralności bez moralności. Suka jako szczenię wydaję się przedstawiać osobę, która nie została uświadomiona w pełni o mechanizmach rządzących jej światem, uniemożliwiających realizację marzeń, czy realizację bycia sobą. Podąża naiwnie za wolnością, bo nie jest jeszcze tą świadomością skażona. Nie wie wszystkiego, ufa ludzkości, że nie uczyni jej zła i że kieruje nią tylko dobroć i troska.
Suka to etap, w którym zdaje sobie sprawę z rzeczywistości. Akceptuje ją, ale jakby też kompletnie odrzuca. Zostaje nią zaszczuta. Traci szczenięcą radość, która płynęła z nieświadomości.
Taka moja interpetacja na szybko. Mam nadzieję, że choć trochę pokrywa się z zamysłem w Twojej głowie.
Tak, a zdanie o tekście podtrzymuje. Cudny.
Ciekawie odczytujesz ten tekst, naprawdę, Inaczej, niż miałam w zamierzeniu, ale Twoja interpretacja podoba mi się :).
Jedynie ta utrata radości się pokrywa - wiadomo, "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
Dziękuję pięknie. "Opowieści Podręcznej" nie czytałam, widziałam, że wyszedł serial, ponoć bardzo dobry. Więc ciężko powiedzieć, czy na plus. Dzięki za bycie :)
Znalazłam jeden błąd:
"Dawała się też pogłaskać, choć palce były dla jak ostrza." Dla niej?
Bardzo mi się podobało. Co prawda nie uderzyło mnie to, jak wspomniane na forum teksty, ale to chyba też dlatego, że tu emocje są chłodne. Oprócz tej wzmianki o łzach. :)
Zamysł był taki, żeby było o trójce ludzi, a pierwsze, co mi przyszło na myśl, jak zdegradować metaforycznie tą trzecią - no jak inaczej, niż jak potraktować go jak pupila, którego się ma dla przyjemności i wychowuje pod kątem, żeby był "na obraz i podobieństwo".
Bład już poprawiam, dziękuję. Nie wszystko musi uderzać, choć chciałoby się, jako piszącej, żeby jednak uderzało. Tu jest chłodno, bo miało być chłodno - tak chciałam pokazać emocje ukrywane przez "sukę". I te łzy na koniec, żeby zderzyć pozory z prawdą.
Cieszę się, że się podobało. Pozdrawiam :)
O duszy stłamszonej w zarodku, zanim zdążyła uformować własne myśli i przekonania.
O takim grzecznym dziecku.
Wcale nie takie dziwne. Za to dobre :)
Dziwne, moim zdaniem, bo tak się czuję, jakby było niemoje ;D.
Dziękuję.
znakomite. ta suka, to ktoś, kto ma dość, ktoś kogo uwiera. garnitur garsonka krępuje ruchy. "w klatce nie jest ci najgorzej, źle jest wtedy , kiedy nie chce się już żyć"
Dokładnie tak, sensol. Niemniej nikomu w klatce nie jest dobrze - nawet jeśli komfortowo, to to wciąż pozostaje więzieniem. Jak i że wspomniana przez Ciebie garsonka - jest ładna, ale więzi :)
Dziękuję za wizytę i podobnie się ;)
A to zupełnie co innego. Zresztą Tobie chyba nie chodzi o ''sukę'' tylko o symbol ''pewnego zachowania i odczuć''
Klatka ma to do siebie, że jest pojęciem względnym. Obydwie strony są zamknięte. To jeno kwestia proporcji i komu na czym bardziej zależy. Tekst bardzo na tak. W pewnym sensie największy sens tego tekstu, jest w tym... co nie napisane→ a jest.
Sorry. Czasmi dziwnie rozumuję. Tak czy siak w mym odczuciu→5. Pozdrawiam :)
P.S→Nie czytałem komentarzy by się nie sugerować:)
Masz rację, że klatka jest pojęciem względnym. Obie strony mają zaburzoną komunikację. Obie są w pewien sposób okaleczone, bo to jednak odejście od normy, aberracja.
Merci za bycie :D
"A cóż jej się jej znowu stało, że tak reaguje? No dalej, nie złość się. Pogłaszczemy." 2x jej
"Dawała się też pogłaskać, choć palce były dla jak ostrza." - zeżarłaś: niej.
OK.
Niezbyt przesadnie ukryte, więc chcesz, by było wiadomo. Potrzebujesz tego, więc boli. Wygląda na to, że mocno.
Na pewno pod kątem emocjonalnym bardziej do mnie przemawia niż teksty z Gniewną i aniołami. Tam była taka fantadmagoryczna bajeczka, a tutaj jest uczciwy ból i klucz do jego poznania. Szczery, w pewien sposób graniczny, tekst.
Obyś była jak Feniks.
Wiesz, jak to jest, Can. Nie zawsze jest na tyle własnej krwi, żeby nią pisać, a ja dopiero nieśmiało raczkuje w pisaniu - a w prozie to już w ogóle czuje się strasznie mała. Tym bardziej cieszę się, że lepiej, niż w przypadku "aniołów" - tamto lubię, mam nawet całe skończone i może nawet wstawię resztę, ale mam świadomość, jakie ono jest ulomne, no mam.
A że osobiste, to wiesz - każda inspiracja dobra, i w ostateczności patrzy się na tekst, a nie na źrodlo - przynajmniej ja tak wolę.
Dzięki, Can. Może będę.
Działaj dzielnie.
Pani z wielkiej litery, pan z małej - dlaczego? Czy dlatego, że jej rola w tłamszeniu była większa?
Łapy prowadziły ją same. Ścieżka momentami była prosta, czasami wiła się w zakrętach; ale to niemal dorosłemu szczenię, wtedy-jeszcze-nie-suka, czuła się na niej dobrze. - dorosłemu szczeniakowi raczej
Łatwo stłamsić czyjeś uczucia, dążenie do wolności, niezależności. Przypomniała mi się tutaj piosenka Sipińskiej ''Kochanych rodziców mam''
Uważam, że trzeba pozwolić dziecku na własne błędy, chowanie pod kloszem - zabija duszę. Później takie ''roboty'' patrzą tępym wzrokiem i warczą, a przecież mogłyby się śmiać, znać pojęcie ''szczęścia'' nie tylko z czyichś opowieści.
To my decydujemy, co jest dla nas dobre.
Ciekawe opowiadanie, ciężkie, gdyby postawić na szali każdą winę.
Popatrz jeszcze na interpunkcję, bo wydaje mi się, że szwankuje trochę.
Pozdrawiam.
Nie przeglądałam tekstu pod kątem interpukcji - chyba czas się tym zająć.
No ja też tak uważam, niemniej kiedy w grę wchodzą uczucia, łatwo o pomyłkę. Właściwie wielu rodziców, którzy w jakiś sposób skrzywdzili swoje dzieci, kocha je i nieraz oddałoby za nie życie - to jest kwestia złego rozumienia, a może właśnie ślepego podążania za intuicją, nie myśląc, na ile dąży się do dobra dziecka, a na ile spełnia się własne oczekiwania.
Dziękuję za wizytę, betti.
Nie wiem, czy dobrze odczytałam, ale dla mnie to jest tekst o tłamszeniu wolności, a więc tożsamości dorastającego dziecka. Dziecko się ostatecznie poddaje, akceptacja rodziców jest ważniejsza. Tragiczna historia.
Świetne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania