Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 65 "Tajemnicza intryga"

Był zimny, jesienny poranek. Sułtanka Gizem ubierała się.

- Widzisz, Armin, Anbare i Gulnihal na dobre rozpanoszyły się w haremie - powiedziała gniewnie, wycierając swe dłonie.

- Sułtan odesłał Nur, to przecież jedna z najpiękniejszych niewolnic, Anbare w żaden sposób jej nie dorównuje, doszły mnie słuchy, że Marina zaczęła służyć tej żmiji, obie doskonale wiemy, że ta dziewczyna działa tylko dla własnych korzyści, dobrze jej płaciłam, chyba dwa razy więcej niż pensja normalnej służącej, w takim razie cóż się stało, jakie ma korzyści z tego, że służy tej lechistańskiej... "sułtance"- dodała, akcentując z ironią ostatnie słowo.

- Czasami człowiek uczy się na własnych błędach, z każdej pomyłki można wyciągnąć lekcję na przyszłość, podobno Marina Hatun osobiście zajęła się Nur - powiedziała.

- Jak to? Co Marina z nią zrobiła? - zapytała rudowłosa.

- Podobno zginęła tej nocy... Filiz mnie o tym poinformowała, widziano Marinę na miejscu zbrodni, to oczywiste, że ona to zrobiła - odparła Armin. Gizem zmarszczyła brwi. Ze złości zrzuciła na podłogę miskę z wodą. Popatrzyła ze wściekłością na mokry dywan, oraz na naczynie leżące obok. Odwróciła wzrok.

- Niech cię licho Anbare! Do reszyty przeciągnęłaś ją na swoją stronę! - wrzasnęła. Oddychała szybko. Wiedziała, że tym razem się nie powstrzyma. Zginęła jedna z jej najwierniejszych i najpiękniejszych służących, nie mogła tego tak poprostu zapomnieć. Uznała to za silny, bezczelny cios.

- Zbierz wszystkich wiernych nam ludzi, zaatakujemy, trafiając w samo sedno, wezwij do mnie sułtankę Melek - powiedziała wręcz kipiąc ze złości.

Armin pokłoniła się, wychodząc.

- Zapłacisz mi za to, Anbare, to będzie twój koniec, zgnijesz na wygnaniu, pozbędę się ciebie raz na zawsze! - warknęła.

*************

Tymczasem Anbare obudziła się, oddychając ciężko. Była przerażona. Ponownie śniły jej się koszmary, znowu Nuriye. Uspokoił ją dopiero widok, śpiącego obok niej Bajezyda.

Westchnęła z ulgą, zamykając oczy. Wiał silny wiatr, który wdarł się aż do komnaty sułtana, otwierając drzwi od tarasu. Młoda sułtanka wzięła głęboki oddech, otwierając oczy. Dość zimne, świerze powietrze sprawiło, że dziewczyna poczuła spokój. Delikatnie zsunęła się z łóżka, stając na miękkim dywanie. Ruszyła w stronę tarasu.

Cały Stambuł był pogrążony w gęstej, opadającej mgle. Mimo to można było dostrzec wiele miejskich budynków. Anbare zamknęła oczy. Czuła przyjemny, delikatny powiew wiatru na swej skórze.

Po raz pierwszy od wielu miesięcy zaznała spokoju. Mając przy sobie Bajezyda czuła się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Tęskniła za nim. Jedynymi rzeczami, które męczyły ją i przerażały były coraz częstsze, straszne koszmary. Każdej nocy widziała rozmazany obraz kobiety, trzymającej w ręce zakrwawiony nóż. Codziennie budziła się zlana potem i krzycząca imię Nuriye. Przeszył ją dreszcz. Nie wyobrażała sobie, że tak mogłoby być naprawdę. Starała się uciekać od tego myślami.

Nagle poczuła czyjąś rękę na swym ramieniu. Zbyt dobrze znała ten dotyk. Brakowało jej go przez tyle tygodni. Zamknęła oczy. Bajezyd przytulił ją od tyłu.

- Nad czym to tak rozmyśla moja śliczna sułtanka? - powiedział, gładząc ją po włosach.

- Boję się, Bajezyd - odparła niepewnie.

- Powiedz, co cię trapi? Czego się obawiasz - odpowiedział spokojnie.

- Boję się, że ktoś znowu spróbuje nas rozdzielić, boję się, że znowu... - dodała łamiącym się głosem.

Sułtan pocałował ją w czoło.

- Nie pozwolę na to, nie mogę stracić ciebie po raz kolejny, jesteś moim światem, moim życiem, moją najdroższą sułtanką, nie chce już nigdy patrzeć na twoje łzy, jestem na siebie wściekły, że tyle razy cierpiałaś przeze mnie, już nigdy cię nie opuszczę, jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię ponad życie - powiedział.

Anbare popatrzyła na niego z uśmiechem. Tak naprawdę nie wiedziała w co wierzyć. Kiedyś również szeptał jej czułe słowa, a ranił ją najmocniej jak tylko się da. Tym razem zrozumiał jednak, jaka jest dla niego ważna. To co jej powiedział było szczerą prawdą. Mówił jej to co myślał. Miał dobre intencje, chciał wszystko naprawić, odbudować ich szczęście i miłość. Ostatnie miesiące bardzo go zmieniły. Porwanie, atak Çesur, śmierć Zafira, to, że Anbare odwróciła się od niego, oraz, że pokochała, te wszystkie zdarzenia wiele go nauczyły. Obiecał sobie, że co by się nie działo nigdy już jej nie zdradzi.

- Spędżmy razem ten dzień, może wyjedziemy gdzieś razem z

dziećmi? - dodał.

- Myślałam dokładnie o tym samym, oboje potrzebujemy wypoczynku, może odwiedzimy sułtankę Ismihan i Aliego paszę? - zapytała młoda sułtanka.

Władca pokiwał głową.

- Świetny pomysł, z pewnością Nilay stęskniła się za bliżniętami i swą ciocią - odparł sułtan.

Brunetka zamarła.

- Może masz zamiar zabrać jeszcze Melek! - pomyślała ze złością. Obecność małej sułtanki zupełnie wyprowadzała ją z równowagi. Kiedy tylko zobaczyła tą małą, jasnowłosą dziewczynkę czuła się tak, jakby ktoś całą swoją siłą rozdrapał jej zabliżnione rany.

Bajezyd ze wszystkich swoich dzieci najbardziej uwielbiał swoje córki. Były dla niego całym światem. Mała sułtanka Nilay była jednak jego ulubienicą. Rozpieszczał ją i spełniał każde jej zachcianki. Czteroletnia blondynka przywykła do tego, iż zawsze jej dogadzano. Stała się kapryśna i bardzo marudna. Przez jeden jej kaprys Bajezyd odprawił z pałacu dziesięć służących, które rzekomo nie pozwalały jej pobiegać w ogrodzie. Dla służby i innych ludzi była wręcz nieznośna. Przy ojcu udawała natomiast słodką i miłą. Władca kochał jej drugie oblicze, zawsze i wszędzie wychwalając dziewczynkę. Anbare doskonale wiedziała jaka tak naprawdę jest Nilay - bardzo podobna do matki. Młoda sułtanka nie raz widziała w jaką furię potrafi wpaść czterolatka. Nie chciało jej się wierzyć, że tak małe dziecko potrafi dosłownie postawić na nogi cały harem swym krzykiem. Nie podobał jej się pomysł Bajezyda. Istotnie na Nilay największy wpływ miała jej matka. Uważała swą córkę za najlepszą.

Anbare popatrzyła na sułtana kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziała jak powiedzieć mu, że nie życzy sobie obecności jego córki, podczas pobytu w pałacu sułtanki Ismihan. Wiedziała, że skończyłoby się to awanturą.

- Bajezyd... proszę przemyśl to jeszcze, mieliśmy spędzić razem czas, czy naprawdę musimy zabierać Nilay? - zapytała.

Sułtan spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Dlaczego nie chcesz, aby z nami wyjechała? Ten mały aniołek potrzebuje trochę odpoczynku, ostatnio bardzo skarżyła się na bóle głowy, Ismihan i Ali mieszkają w pięknym miejscu, dobrze zrobi jej trochę świeżego powietrza - powiedział. An zacisnęła usta. Popatrzyła na niego błagalnie. Sułtan wręcz przestraszył się tego spojrzenia. Brunetka pogładziła go delikatnie po ramieniu.

- Mówiłeś, że żle się czuje, właśnie dlatego nie powinniśmy jej zabierać, a jeśli zachoruje? - odparła.

Bajezyd odwrócił wzrok, patrząc przed siebie.

- Masz rację, Anbare, jej zdrowie jest najważniejsze, pomyślę nad tym - powiedział. Młoda sułtanka odetchnęła z ulgą. To, że miałaby przez kilka dni znosić obecność tej małej kapryśnicy zupełnie ją dobijało.

Sułtan wyszedł z tarasu. Zmierzał w kierunku drzwi.

- Straże, przekażcie Firdus Hatun, aby przyprowadziła Osmana, Ranę i Humę... - dodał.

- Nie trzeba, ja pójdę po dzieci - powiedziała prędko An.

Bajezyd posłał jej uśmiech.

- Wracaj prędko - powiedział. Brunetka wyszła, oddychając ciężko.

- Uspokój się Anbare, dlaczego dziwi cię fakt, że Bajezyd chce spędzić trochę czasu ze swymi dziećmi? - pomyślała. Nagle ogarnęła ją jeszcze większa złość.

- Ale dlaczego akurat ona! Bajezyd ma Ranę i Humę, ale i tak jego oczkiem w głowie jest ta... ugh!

Nilay, córka tej jędzy - syknęła na głos. Nie potrafiła się powstrzymać. Zebrało się w niej zbyt wiele uczuć. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.

- Boże, jak ona działa mi na nerwy! - wycedziła przez zęby.

- Spokojnie, to tylko mała dziewczynka, poradzisz sobie z nią - pomyślała. Z każdym krokiem coraz bardziej się uspokajała. Miała nadzieję, że spędzi trochę czasu ze swoimi dziećmi i sułtanem. Chciała nareszcie odetchnąć i poczuć prawdziwy smak młodzieńczych lat. Nacieszyć się swoimi dziećmi z dala od seraju.

Dotarła do swojej komnaty. Popatrzyła na Firdus, która zajmowała się dziećmi. Dziewczyna posłała sułtance "wdzięczne" spojrzenie.

- Pani, nareszcie jesteś - wyjąkała. Anbare zaśmiała się cicho.

- Mamo, mamo ! - wołał Osman i Huma.

An przykucnęła, a chłopiec podbiegł do niej. Popatrzyła na Humę, która niezdarnie zmierzała w jej kierunku. Bardzo rozczulił ją widok dziewczynki. Wyciągnęła do niej ręce, a maleńka wtuliła się w nią.

- Moja córeczko - powiedziała Anbare, całując ją w czoło. Dwulatka popatrzyła na nią swymi niebieskimi oczkami. To spojrzenie wydawało jej się tak znajome, że prawie codziennie miała wrażenie, iż patrzy w oczy Bajezyda. Młoda sułtanka ścisnęła ją mocno. Przytuliła też Osmana.

- Musisz wiedzieć synku, że ty jesteś najważniejszy, jesteś następcą tronu, pierwszym synem sułtanki Anbare i sułtana Bajezyda, to od ciebie zależy los naszego kraju, to ty będziesz rządził imperium osmańskim - powiedziała dumnie An, patrząc w oczy swemu synkowi. Pocałowała go w policzek.

- Mój dzielny książe - powiedziała. Rozejrzała się w okół. Jednego z jej dzieci brakowało.

- Firdus, gdzie jest Rana ? - zapytała brunetka.

Nagle jej oczom ukazała się blondynka. Anbare wpatrywała się w nią z niedowierzaniem.

- Rana, to ty? - dodała zdumiona.

Przed nią stała piękna dziewczyna. Jej włosy były lekko falowane.

- Widzisz, matko, to zasługa Fidan, ona robi naprawdę świetne fryzury - powiedziała podekscytowana Rana, wskazując na swe włosy. Rzeczywiście wyglądała oszołamiająco. Brunetka nie mogła uwierzyć, że ma przed sobą tą samą dziewczynkę. Rana bardzo wyrosła. Miała już dwanaście lat. Przez zmianę fryzury i strój wyglądała raczej na czternastoletnią dziewczynę.

Miała na sobie złoto-niebieską suknię i delikatną koronę. Ta ozdoba wydawała się brunetce bardzo znajoma.

- Słyszałam już wcześniej, że sułtan planuje wyjechać wraz z rodziną, z tej okazji, oraz, że pogodziłaś się z sułtanem, postanowiłam troszkę zmienić swój wizerunek, mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że pożyczyłam sobie jedną z twoich koron - powiedziała Rana.

Anbare wpatrywała się w nią z niedowierzaniem. Zastanawiała się kiedy ten czas tak szybko minął. Cały czas miała przed oczami tą wspaniałą, mądrą ośmiolatkę.

- Pięknie wyglądasz, do twarzy ci w tym kolorze, ta korona... - urwała, gdyż rozpoznała tą ozdobę. Była to pierwsza korona, którą podarował jej Bajezyd. Sprawiło to, że zamyśliła się.

- Mamo, nic ci nie jest? - dodała Rana, patrząc na brunetkę z zaskoczeniem.

- Nic mi nie jest - odparła An.

- Gdzie jest Marina? - zapytała, zmieniając temat.

- Nie ma jej od wczoraj zaginęła wtedy, gdy sułtan odesłał Nur - odpowiedziała Firdus.

Młoda sułtanka zmarszczyła brwi. Zaginięcie służącej wydawało jej się bardzo dziwne. W głębi duszy martwiła się o nią.

- Firdus, ubierz Osmana i Humę, idę poszukać Mariny - dodała.

Wyszła ze swojej komnaty. Przeszła dosłownie kilka metrów, a na jej drodze stanęła szatynka.

Cała się trzęsła.

- Pani - skłoniła się prędko.

- Co się z tobą dzieje? Podobno zniknęłaś na całą noc - zapytała Anbare.

- Wyszłam dziś w nocy, gdyż zachciało mi się pić, kuchnia była otwarta, więc zrobiłam to, póżniej nie chciałam już hałasować, dzieci tak słodko spały... zostałam na dole - wypaliła prędko. Zmyśliła to kłamstwo na poczekaniu. Brunetka przymróżyła oczy. Pokiwała głową, a potem odeszła. Zielonooka westchnęła z ulgą. Wszystkie emocje opadły. Stojąc przed sułtanką Anbare czuła lęk.

Wiedziała, że jeśli wszystko wyjdzie na jaw nie zazna spokoju...

************

Udało mi się napisać rozdział wcześniej niż myślałam :D.

Serdecznie dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam, Anbare.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Zozole 21.08.2016
    Jestem ciekawe co zrobiła Marina... Może knuje coś z Gizem? O.o Czekam na cd. 5
  • Marina i Gizem to przeszłość, dziewczyna działa na własną rękę...
  • Tina12 21.08.2016
    Super rozdział. Ciekawe co zrobiła Marina. Daje 5 i czekam na cd.
  • łowca troli 21.08.2016
    obserwacje trwaja
  • Szalokapel 17.02.2017
    Ciekawy rozdział. Dobrze przemyślana fabuła. Niestety, jak zawsze były błędy ortograficzne (np. chałasując), ale z czasem się ich pozbędziesz, a może w nowszych rozdziałach ich nie ma? Spróbuję nadgonić aktualności, bo na pewno wiele się wydarzyło. Podobało mi się bardzo. 5
  • Dziękuję. Haha, nad fabułą to serio trochę myślałam (całe zeszłe wakacje xd)
    Błędy ortograficzne zdarzały mi się. I teraz chyba też czasami się zdarzą. W nowszych rozdziałach jednak myślę, że jest ich mniej. Ha, dużo się działo do końca. Końcowe rozdziały są moimi ulubionymi, bo chyba dopiero w nich poczułam taki "rozkwit" i odrobinę zadowolenia z tego co tworzę. Cieszę się, że się podobało. <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania