Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 67 "Nie opuszczę jej!"

Marina lekko speszona udała się do hammamu. Była bardzo zmęczona po długiej podróży. Również książe i sułtanka bardzo dali jej się we znaki. Jednak nie to było jej największym problemem.Rozmyślała właśnie nad tym, co najbardziej trapiło ją przez ostatnie miesiące. Popatrzyła przed siebie, biorąc głęboki oddech. Nie potrafiła dłużej sobie z tym radzić. Znalazła się w łażni. Duszące powietrze z początku ją zniechęciło. Szła spokojnie po śliskich, mokrych kafelkach. Zmierzała w kierunku dalszej części łażni. Nagle usłyszała szum wody. Spojrzała przed siebie. Nie zauważyła jednak nikogo. Szła w głąb zaparowanego pomieszczenia. Było ogromne, pełne licznych zakamarków.

Ponownie usłyszała plusk. Tym razem zauważyła siedzącego nieopodal mężczyznę. Przyjrzała mu się dokładnie. Mimo iż siedział odwrócony tyłem, rozpoznała tą osobę. Był to sam sułtan. Dziewczyna popatrzyła na niego zdezorientowana. Wiedziała, że musi obok niego przejść, aby znależć się w odpowiedniej części hammamu. Czuła się zestresowana bardziej niż kiedykolwiek. Mimowolnie zaczęła się trząść. Niespodziewała się go w tym miejscu. Wilgotna, gorąca atmosfera, zdawała się jeszcze bardziej wszystko utrudniać. Dziewczyna poczuła się słabo. Mimo to nadal zmierzała w tym kierunku. Przejście prowadzące do dalszej części łażni było dość wąskie. Dziewczyna stała dosłownie pół metra od władcy.

Popatrzyła na niego.

- P-panie - wyjąkała niepewnie.

Bajezyd odwrócił się. Był bardzo zaskoczony jej obecnością.

- Marina? - powiedział ze zdziwieniem.

Nagle dziewczyna poczuła pod stopą rozchlapaną wodę. Poślizgnęła się. Sułtan podbiegł do niej, w ostatniej chwili, chroniąc ją przed upadkiem. Wszystko działo się tak szybko.

Dziewczyna patrzyła na niego. Nie potrafiła się powstrzymać.

Dzieliło ich dosłownie kilka centymetrów. Szatynka zrozumiała, że uczucie, którym darzy padyszacha to nie szacunek i uległość, tylko coś więcej. To była miłość. Dziewczyna od początku darzyła go uczuciem. Cichym i niepozornym, ale bardzo silnym. Sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Niejednokrotnie wmawiała sobie, że nic do niego nie czuje. Nikt nie spodziewałby się tego po niej. W ostatnich miesiącach jednak miłość przyćmiła jej wszystko. To z zazdrości zabiła Nur Hatun. Jej obecność doprowadzała ją do szału. Świadomość, że może pojawić się jeszcze jedna wybranka sułtana dobijała ją. Wiedziała, że już się niepowstrzyma. Zbyt długo dusiła to w sobie. Przybliżyła się do niego. Bez namysłu pocałowała go. Całowała go tak namiętnie, jalby chciała pokazać mu jak wielkim uczuciem go darzy. Wyznać, że jest dla niej całym światem. Powiedzieć, jak bardzo go kocha. Bajezyd odskoczył jak oparzony. Nie spodziewał się takiego czegoś. Po wszystkim co przeszedł, postanowił już nigdy nie zdradzać swej ukochanej sułtanki. Był jej wierny z całego serca.

- Co ty sobie wyobrażasz! - syknął.

Marina popatrzyła na niego z przerażeniem.

- Myślisz, że zdradziłbym Anbare?... nie łudż się, nigdy tego nie zrobię - warknął wściekły sułtan. Szatynka czuła jak do jej oczu napływają łzy. Ugięły się pod nią nogi. Czuła, że wszystko stracone.

- Wyjdż stąd - powiedział stanowczo, odwracając wzrok. Dziewczyna załkała cicho. Brunet posłał jej piorunujące spojrzenie. Jego zły wyraz twarzy wystarczył, aby zielonooka opuściła pomieszczenie. Zacisnęła usta, wychodząc. Łkała głośno.

- Dla-aczego to zrobiłam? Co mnie pokusiło? Boże, co mam robić! - zawyła. Cała się trzęsła. Oddychała z trudem. Wszystko rozmazywało jej się przed oczami. Czuła się tak, jakby cały świat się zawalił. Nigdy tak nie cierpiała. Wlokła się powolnie korytarzem. Wiedziała, że tej nocy nie jest w stanie wrócić do komnaty Anbare. Nie potrafiła tego zrobić. Nie umiałaby po tym wszystkim spojrzeć w oczy swej pani.

Władca chodził niespokojnie po zaparowanym pomieszczeniu. Był tak roztrzęsiony, że o mały włos sam nie poślizgnąłby się na mokrej podłodze. Westchnął ciężko.

- Co ja narobiłem! - mówił. Poczuł się tak, jakby znowu zdradził Anbare. Nie mógł sobie tego darować.

- Nie, co ty narobiłaś, Marino Hatun, gdyby Anbare to widziała, od razu wylądowałabyś na ulicy, a mnie znowu oskarżyłaby o zdradę! - powiedział ze złością. Świadomość, że gdzieś może spotkać tą dziewczynę była nie do wytrzymania. Ale co ma zrobić?. Przecież nie odeśle jej tak z dnia na dzień. To bardzo pracowita służąca, z którą Anbare praktycznie się nie rozstaje. Wiedział, że jego ukochana nie pozwoliłaby wyjechać Marinie. Za bardzo ją ceniła. Przywiązała się do niej. Wiedział, że w tej kwestii nic się nie da zrobić...

**************

Sułtanka Gizem siedziała w swojej komnacie, czytając książkę. Do pomieszczenia jak burza wpadła Armin Hatun.

- Pani! - zawołała głośno. Rudowłosa podniosła wzrok. Wyprostowała się, stękając. Nie zauważyła nawet, że minęło tyle godzin, od kąd zaczęła czytać. Lektura tak ją pochłonęła, że zapomniała o całym świecie.

- Co się dzieje, Armin? - zapytała, przeciągając się.

- Pani, kazałaś śledzić Safiyi Marinę Hatun, dziś właśnie przysłała wiadomość - odparła z podekscytowaniem służąca.

- Daj mi ten list, prędko - powiedziała Gizem, spoglądając na zapieczętowaną kartkę, trzymaną przez Armin.

Dziewczyna podała jej list. Rudowłosa otworzyła zawiniętą wiadomość. Czytała to z takim zapałem, że służąca stojąca obok zaczęła podejrzewać, iż stało się coś złego.

- Pani, czy wszystko w porząd...- urwała, gdyż usłyszała szyderczy śmiech niebieskookiej. Rudowłosa z radości klasnęła w dłonie.

- Wiedziałam! Nareszcie! - zaśmiała się.

- Pani, co się stało? - zapytała, już lekko zdenerwowana.

- Już wiem, dlaczego Marina służy Anbare, zakochała się w sułtanie! - prychnęła. Armin zmarszczyła brwi.

- Co masz zamiar zrobić? - dodała.

Rudowłosa spojrzała na swą towarzyszkę, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.

- Pozostaje tylko jedno pytanie... czy Bajezyd czuje coś do niej? - powiedziała, gładząc się po podbródku. Zamyśliła się, wyglądając przez okno, za którym panowała noc. Niebo było prawie bezgwiezdne. Ciemną otchłań rozświetlała tylko jedna, migocząca, maleńka gwiazda.

- Gdyby chociaż wzniecić pomiędzy nimi delikatną iskrę - powiedziała, patrząc pytająco w stronę swej służącej. Dziewczyna doskonale znała to spojrzenie. Oznaczało, że sułtanka czeka na jej zdanie, lub pomysł. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.

- Mam dużo lepszy pomysł, musimy skłócić sułtankę Anbare z sułtanem, musimy upozorować coś, aby sułtan się od niej odwrócił, gdy o niej zapomni, nasza Marina będzie miała szansę - dodała.

- Jestem pełna podziwu co do twojej mądrości i przebiegłości, Armin Hatun - odparła z okropnym, perfidnym uśmiechem, przygryzając wargi.

- Słucham, jaka jest twoja propozycja...

************

Tymczasem sułtan cicho wszedł do komnaty Anbare. Starał się niemyśleć o zajściu w hammamie.

- Najdroższa - powiedział, przytulając brunetkę, siedzącą na małym, pięknym tapczaniku.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Cieszyła się, że nareszcie wrócił. Przepadł na całą godzinę, w głębi duszy martwiła się o niego.

- Przepraszam cię za Nilay, naprawdę nie mam pojęcia co w nią wstąpiło, nie wiedziałem, że może być zdolna do czegoś takiego - powiedział. Anbare uśmiechnęła się blado. Przerażało ją to, że mała sułtanka była tak wspaniałą aktorką i tak świetnie okłamywała swego ojca. Nie mogła znieść myśli, że w przyszłości Nilay może naprawdę jej zagrozić.

- Nic się niestało, bądż jednak wobec niej ostrożny, wiem, że to mała dziewczynka, po za tym twoja córka, ale błagam, nie wierz jej we wszystko - dodała.

Bajezyd uśmiechnął się, przytulając ją.

- Moja Anbare, jedyna ukochana, jestem ci wdzięczny - szepnął.

- Za co? - zapytała brunetka, lekko się śmiejąc.

- Za to, że jesteś, za to, że dajesz mi tyle szczęścia, za to, że mimo wszystko wciąż mnie kochasz, za to, że wybaczyłaś mi moją podłość, za to, że nigdy mnie nie opuszczasz, za to, że mogłem cię pokochać, nigdy cię nie zawiodę - powiedział. Czuł potrzebę, aby to powiedzieć. Może w ten sposób starał zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia?.

An popatrzyła na niego nieprzytomnym spojrzeniem. Badzo rozbolała ją głowa. Zrobiło jej się duszno. Westchnęła ciężko, opierając się o ścianę.

- Anbare, nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony sułtan.

- Wszystko w porządku - odparła.

- Napewno, może wezwę medyczkę? Ostatnio jesteś bardzo słaba - dodał zmartwiony. Brunetka uśmiechnęła się lekko. Zaimponował jej sposób w jaki się o nią troszczył.

- Jestem bardzo zmęczona, chodżmy już spać, to był ciężki dzień, ta podróż, to wszystko ma wpływ na moje samopoczucie - wypaliła prędko, nie chcąc go martwić. Bajezyd pogładził ją delikatnie po policzku.

- Gdybyś czuła się gorzej, natychmiast mnie o tym informuj, osobiście zadbam o to, abyś wypoczęła - odpowiedział.

- A gdzie Marina? Nie wróci dziś na noc? Widziałeś ją gdzieś?- zapytała nagle, rozglądając się po komnacie.

- Niee... nie martw się o nią, napewno poszła rozmówić się z Gülsen Kalfą, nie widziały się od lat, sama widziałaś jak cieszyła się, gdy ją zobaczyła - wydukał szybko. An pokiwała delikatnie, głową, patrząc przed siebie. Jej uwagę zwróciło dziwne zachowanie sułtana, podczas gdy informował ją o swoich przypuszczeniach. Czuła, że coś jest nie tak...

**********

Następnego ranka młoda sułtanka obudziła się w komnacie przygotowanej sułtanowi i jej na czas pobytu w pałacu sułtanki Ismihan i Aliego paszy. Od samego przebudzenia była w bardzo podłym nastroju. Czuła się wręcz fatalnie. Nękały ją zawroty głowy. Znowu śniły jej się koszmary.

- Anbare - powiedział władca.

Nagle rozległo się głośne pukanie. Ktoś tak walił w drzwi, jakby chciał na siłę wedrzeć się do pomieszczenia. Sułtan podniósł się, podchodząc do drzwi. Otworzył je. Stała pod nimi Firdus.

- Firdus, co ty tu robisz? - zapytał.

- Ach, panie, straszne wieści, sułtanka Gulnihal... - odparła.

Anbare podbiegła do szatynki.

- Firdus, co z moją matką! - zawołała.

- Jej stan gwałtownie się pogorszył, sułtanka jest umierająca - odpowiedziała szatynka, patrząc na swą panią oczami pełnymi łez.

Młoda sułtanka wstrzymała oddech. Nie mogła w to uwierzyć. Do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na sułtana. W jego oku również błysnęła szklana kropla.

- Nie opuszczę jej! - zawołała An, nakładając w pośpiechu suknię. Sułtan za jej przykładem, również się przebrał. Oboje byli bardzo zdruzgotani...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tina12 23.08.2016
    Oby An zdążyła pożegnać się z matką. Daje 5 i czekam na cd.
  • Zozole 23.08.2016
    O nie! Teraz An będzie miała jedną pomoc mniej jeśli jej matka umrze. Oby An była w ciąży a nie zachorowała. Czekaaam 5
  • Zozole 23.08.2016
    A co do Mariny jak ona mogła! Niespodziewałam się. A sułtan powinien powiedzieć to An
  • levi 23.08.2016
    mam swoje podejżenia dla czego Anbare, się tak źle czuje ale nie będe mówić ;) smutne wieści na koniec naprawde, czekam na dalszy ciąg

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania