Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 68 "To wasz czas"

Marina siedziała ściśnięta w małej, ciemnej komórce, w której spędziła całą noc. Przemyślała wszystko dokładnie, i podjęła decyzję. Zbyt mocno kochała władcę, aby odpuścić. Postanowiła, że będzie walczyć o jego względy, choćby cały świat miał być przeciw niej. Wiedziała, że się niepodda. Nie akceptowała porażki. Rozmyślała nad tym, w jaki sposób zbliżyć się do sułtana. Była pewna, że tak poprostu nie zdradzi on Anbare.

Wpadła na pewien szaleńczy, okrutny plan. Była pewna, że to przekreśli wszystko. Wiedziała, że to zabierze jej rywalce największą siłę. Bez tego, Anbare kompletnie by się nie liczyła. To byłby jej koniec.

Szatynka wyprostowała się dumnie, wychodząc. Przyrzekła sobie, że zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel.

**********

W pałacu Topkapi panowało wielkie zamieszanie. Medycy biegali, cały czas ratując sułtankę Gulnihal. Pałac wręcz szumiał. Niepokoili się wszyscy, nawet niewolnice i strażnicy. Najbardziej jednak zamartwiała się rodzina sułtanki. Zapłakany Bajezyd przytulał Gevherhan i Anbare. Brunetka nie mogła się uspokoić. Cała się trzęsła, oddychała z trudem. Nie wyobrażała sobie życia bez sułtanki Gulnihal. Kochała ją ponad wszystko. Mimo iż odnalazła swą matkę pięć lat wcześniej, pokochała ją bardziej niż kogokolwiek. Była do niej przywiązana. To dzięki niej przeżyła te wszystkie straszne dni i wydarzenia. Gulnihal była jej najbliższą osobą. Młoda sułtanka mówiła jej o wszystkim, wiedząc, że matka znajdzie rozwiązanie.

To ona nauczyła ją, jak żyć w tym okrutnym pałacu. Dzięki niej uniknęła naprawdę wielkich błędów.

Drzwi od komnaty otworzyły się. Wpuszczono ich do środka. Anbare usiadła obok matki, całując jej rękę.

Medykom udało się uratować sułtankę.

- Co jej dolega? - zapytał Bajezyd, stojącego obok Ahmeda agę.

- Panie... sułtanka bardzo cierpi, nie wiem jak to powiedzieć, ale... - wyjąkał.

- Mów! - odparł sułtan lekko podniesionym tonem, a oczy zaszły mu łzami.

- To bardzo ciężka choroba, jak do tej pory widziałem tylko kilka takich przypadków... sułtance zostało bardzo mało czasu - dodał, patrząc na władcę smutnym spojrzeniem.

Wszyscy zebrani zamarli, łącznie z sułtanką Gulnihal. Kobieta usiadła na łóżku. Popatrzyła na swą córkę oczami pełnymi łez. Nie chciała jej opuszczać. Posłała po kolei spojrzenia wszystkim swoim dzieciom. Bajezyd, Gevherhan, Majsun i Anbare otoczyli ją wokół. Sułtanka na tyle ile pozwalały jej siły, starała się uściskać każde z nich. Cierpiała, wiedząc, że niebawem będzie musiała je opuścić. Nie chciała tego robić. Mimo uciążliwej choroby nadal czuła się tak młoda. Za młoda, aby umierać. Wciąż czuła się pełna energii, jak to możliwe, że nastąpił koniec?. Jak to możliwe, że niebawem zakończy się era sułtanki Gulnihal, matki sułtanki Majsun, Anbare, przybranej matki Gevherhan i sułtana Bajezyda?. Nie mogła tego pojąć. Cały czas czuła się pełna energii, dlaczego musi umierać?. Spojrzała na sułtana i Anbare. Wiedziała, że zrobiła wystarczająco dużo. To dla nich zrobiła naprawdę wiele. Ich najbardziej wspierała. Kiedyś żałowała, że Bajezyd nie jest jej biologicznym synem. Z czasem żal zniknął. Wiedziała, że to było po coś. Dotarło do niej dlaczego pięć lat wcześniej. Wtedy, gdy pojawiła się jej córka, zaginiona przed laty. Młodzi zakochali się w sobie.

Bajezyd stał się dla niej całym światem, była w stanie zrobić dla niego wszystko. Została jego największą siłą i ochroną. Sułtanka wiedziała, że jej przybrany syn i biologiczna córka świetnie sobie poradzą. Doskonale się dopełniali, a jedno było dla drugiego wsparciem. Posłała im uśmiech. Była spokojna, widząc ich razem. Szczęściem była dla niej ich zgoda. Wiedziała, że swą misję wypełniła w stu procentach.

Siły ją opuściły. Czuła jak pomału odpływa.

- Matko, błagam nie zostawiaj mnie samej, nie poradzę sobie bez ciebie, jesteś moją najbliższą osobą, mamo... - zawyła. Sułtanka pogładziła ją po gęstych włosach.

- Poradzisz sobie, jestem tego pewna, już sobie doskonale radzisz, jesteś silna, bardzo silna, nie zapominaj o tym, kocham cię - wyszeptała.

- Bajezyd, dbaj o nią, to twój największy skarb, powierzam ci ją, nigdy jej nie rań... synku, jesteś potężnym władcą, zawsze nim będziesz, setki pokoleń będą o tobie mówić, postaraj się, aby lud mówił o tobie dobrze, bądż sprawiedliwy, ufaj Anbare, to twoja siła i wsparcie - powiedziała ostatkiem sił.

Sułtan przytulił jej drugą dłoń. Jego twarz zrobiła się mokra od łez.

Ciemnowłosa podniosła wzrok.

- Gevherhan, Majsun - zwróciła się do swych córek.

- Nie płaczcie, nie jest mi już żal, czasami coś się kończy, aby zacząć nową erę, nowy czas, widząc was razem jestem szczęśliwa i spokojna, to wasz czas, wykorzystajcie go jak najlepiej, nie zmarnujcie ani jednej chwili, ja przeżyłam już swoje piękne lata, teraz kolej na was - powiedziała, a na jej twarzy zagościł uśmiech.

- Ismihan, dbaj o moje córki i syna, niech przychodzą do ciebie w każdej potrzebie, bądż im matką - dodała, zamykając oczy.

- Mamo! - zawołała Anbare. Gulnihal podniosła powieki. Zmarszczyła brwi. Jakby pod podszeptem czegoś "niewidzialnego" doznała strasznej wizji.

- Anbare, muszę ci coś powiedzieć, uważaj, uważaj na Gizem, ona nigdy się nie uspokoji, ale przede wszystkim uważaj na tą szatynkę, ona chce sprowadzić na ciebie zagładę... - wydusiła, ledwo łapiąc oddech.

- Jaką szatynkę? Mamo, proszę nie odchodż! - zawyła. Dłoń jej matki zrobiła się zimna i ciężka. Brunetka zaniosła się płaczem. Zsunęła się na podłogę. Po jej twarzy spływało coraz więcej łez. Nagle poczuła, że ktoś przyciąga ją do siebie. Była to Bajezyd. Dziewczyna wtuliła się w niego bez słowa, drżąc.

Zacisnęła powieki. Był to dla niej ból większy niż kiedykolwiek. Nie potrafiła sobie z tym poradzić...

************

Minęło kilka miesięcy od śmierci sułtanki Gulnihal. Gizem siedziała w swojej komnacie rozmyślając. Nadszedł wielki dzień, a ona mimo to nie potrafiła się nim cieszyć. Nie przypuszczała, że będzie odczuwać taką pustkę po śmierci ciemnowłosej. Co prawda była jej rywalką, lecz teraz po co o cokolwiek walczyć skoro jej nie ma?. Rudowłosa nie widziała już żadnego sensu w tym wszystkim. Czyżby żądza zemsty stała się mniejsza?. Czyżby została zaspokojona?. Niebieskooka nie mogła uwierzyć, że ta z którą zmagała się od lat odeszła z tego świata. Silna, sprytna, mądra Gulnihal zniknęła tak poprostu jak zwykły, prosty, bezradny człowiek. Odeszła tam, skąd nie ma powrotu. Rudowłosą przerażało to. Wszystko odchodziło w dal. Czyżby aż tak już się zestarzały?. Westchnęła ciężko.

- Cóż ja zrobię bez ciebie? Czy to wszystko nie będzie zbyt proste? Sama zeszłaś mi z drogi, choroba cię pochłonęła, teraz wrócę do stolicy, obejmę twoje stanowisko, sułtan mi wybaczył, Czyż nie do tego dążyłam? - powiedziała na głos.

- Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi wszystko co zrobiłam, los nigdy nas nie rozpieszczał, wybaczyłam ci, szanuję cię, dzięki tobie jestem kim jestem, nauczyłaś mnie naprawdę wiele, dzięki twojemu poświęceniu mój syn zasiadł na tronie, błagam cię o wybaczenie, jestem ci wdzięczna, niezapomnij o tym, będę się za ciebie modlić - dodała, zakładając na siebie granatową, połyskującą suknię. Podeszła do niej Armin, która poprawiła jej ogromną koronę, którą miała na głowie.

- Valide Sultan - powiedziała, kłaniając się nisko.

- Kiedyś wynagrodzę ci twoje zasługi, Armin, od tak dawna mi służysz, mianuję cię zarządczynią haremu - dodała rudowłosa, wychodząc.

Rozglądała się po starym pałacu. Tym najbardziej zapomnianym i smutnym zakątku ziemi. Mieszkała tam ponad rok. Poczuła trochę pokory, dla śmierci i ludzkiego życia. Wiedziała jak bardzo w ostatnich latach bawiła się nimi.

Cóż innego miała robić, kiedy cały czas w pałacu szalała burza. Ciągła walka, nienawiść, zło, miłość, odrzucenie, zdrada, porwanie, niewolnictwo, zasady, konkurencja, okrutność wszystko to miało na nią wpływ. Wszystko to wzmocniło ją, jak i zgubiło. Teraz nastały czasy, w których ona rządzi. Ona jest na najwyższej pozycji. Nikt nie może jej się przeciwstawić. Ta poniżona, zdradzona, odrzucona, pokrzywdzona niewolnica stała się najważniejsza. Sama zadawała smutek i cierpienie, niszcząc swych wrogów. Teraz nareszcie osiągnęła swój największy cel.

Weszła do pałacu. Seraju innego niż wszystkie. Najważniejszego.

- Destur, Haseki Gizem Valide Sultan - rozległ się głos. Sułtanka wkroczyła dumnie do sali głównej. Wszyscy się przed nią kłaniali.

- Witaj w domu, pani - powiedziała cicho Melek Hatun.

Rudowłosa skinęła głową.

Niebieskooka popatrzyła na swe wnuki.

- Rana, Osman, Huma, Nilay - powtarzała, po kolei podchodząc do każdego z nich.

- Winszuję, Anbare, pięknie rosną - dodała posyłając brunetce uśmiech. Czyżby zaczęła trochę inaczej na nią patrzeć?. Nie, to przecież z nią sprzeczne. To jej wróg.

Brunetka posłała jej wściekłe spojrzenie.

- Zostaw w spokoju moje dzieci! - warknęła.

- Nie pozwolę ci ich tknąć - powiedziała przez zęby.

Rudowłosa zamarła. Odsunęła się.

- Anbare, jakim prawem zwracasz się tak do mojej matki - usłyszała nagle, pełen złości ton. Przed nią stała sułtanka Gevherhan.

- Widzę, że już do reszty zapomniałaś o sułtance Gulnihal, ją nazywasz matką? Morderczynię? - zawołała na cały głos brunetka. Gizem czuła jak wrze w niej krew.

Z całej siły uderzyła ją w twarz.

- Jak śmiesz nazywać mnie morderczynią! - wrzasnęła. W tym momencie spojrzały na nią wszystkie niewolnice. Anbare czuła przychylność większości z nich. Od zawsze im pomagała. Niebieskooka poczuła się otoczona.

- Na co się gapicie! Rozejść się! - ryknęła w stronę tłumu gapiów.

- A z tobą jeszcze porozmawiam - zwróciła się do Anbare. Dziewczyna posłała jej pełne nienawiści spojrzenie. Jeszcze nikt nie znieważył jej w ten sposób. Była wściekła.

***********

Tymczasem Marina zkorzystała z nieobecności swej pani i od razu zakradła się do jej komnaty. Czekała na to od wielu miesięcy. W końcu udało jej się zdobyć potrzebną substancję. Podeszła do małego stoliczka sułtanki, na którym stała ziołowa herbata. Młoda sułtanka zażywała ten specyfik od wielu miesięcy, aby się uspokoić. Dziewczyna odchyliła delikatnie niewielki talerzyk, którym była przykryta filiżanka.

Wlała tam zawartość małego flakoniku.

- Zobaczymy jakie przyniesiesz efekty - powiedziała śmiejąc się szyderczo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tina12 24.08.2016
    A niech Marine piorun strzeli. Jak ona może ronić.to An. A Gizem tylko jeszcze jej tu brakowało. Oby An wyszła z tego obronną ręką.
    5 i czekam na cd.
  • Zozole 24.08.2016
    ♡♡♡♡ Ciekawe co wymyśli Marina ♡♡♡♡ Czekam ♡♡♡♡ 5 ♡♡♡♡
  • Przez kilka dni rozdziały niestety nie będą się pojawiać. Ostatnio mam coraz mniej czasu na cokolwiek. Mam też parę spraw do załatwienia :). Postaram się wrócić najszybciej jak tylko się da. Myślę, że następny rozdział pojawi się najpóżniej w poniedziałek. Przepraszam i pozdrawiam, sułtanka Anbare.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania