Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 72 "Odmienić los"

Nuriye szła korytarzem. Była bardzo zadowolona ze swego planu. Odczuwała dumę. Zyskała nową, wierną służącą, która była w stanie zrobić dla niej wszystko. Czuła, że z jej pomocą osiągnie swój cel.

Nagle zauważyła zbliżającą się postać. Dostrzegła, że to Melek.

Kobieta ciągnęła za sobą kogoś. Była to Fidan.

- Nuriye! Co ty wyprawiasz? Chcesz kogoś zabić? Dlaczego akurat Fidan! To przecież wierny sługus Anbare! - wrzeszczała blondynka, rzucając dziewczynę do stóp zielonookiej.

Szatynka pomogła jej wstać.

Uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając rozczochrane włosy Fidan. Popatrzyła w stronę niebieskookiej.

- Fidan od wielu miesięcy potajemnie służy mnie, jest kimś w rodzaju szpiega - powiedziała z uśmiechem Nur.

- Nie łudż się, jeśli zdradziła Anbare, prędzej czy póżniej zdradzi też ciebie, dobrze wiem jakim potrafi lizusem, dozgonnie wierna swej ukochanej sułtance! - zadrwiła jasnowłosa, posyłając pełne nienawiści spojrzenie, przerażonej służącej. Nuriye zatrzymała ją ręką.

- Dlatego jest taka niepozorna. Anbare cały czas jej ufa. Jest tak słaba, głupia i dziecinna, nie może wykryć nawet tego, że jej służąca ją podpuszcza i podaje jej zatruty posiłek - zaśmiała się.

Melek podeszła do niej najbliżej jak tylko się dało. Miała zupełnie inne zdanie o głównej bohaterce. Wiedziała, że nie jest taka, jak określiła ją Nuriye.

- Hmm, wydaje ci się słaba i dziecinna, ale tak naprawdę to twarda jędza. Myślisz, że tak łatwo ją zabijesz? - powiedziała poważnie niebieskooka.

- Ależ ja przecież nie chcę jej zabić.

W każdym bądż razie nie teraz. Niech jeszcze się pomęczy i pocierpi. A to co jej podaję to tylko pewna substancja. To ona powoduje bezpłodność Anbare - powiedziała Nur.

- A więc komu chcesz wymierzyć ten cios? - zapytała Melek.

- Chcę, aby kolejny raz zaznała straty. Tym razem najboleśniejszej i największej. Straci wszystko, tytuł sułtanki, stanowisko, oraz wszelkie dotychczasowe przywileje, znowu będzie na najniższym szczeblu, wdepczę ją w ziemię, z której nigdy nie powstanie! - dodała triumfalnie.

- Chcesz zabić księcia Osmana!

Anbare nie jest głupia! Od razu posądzi o wszystko ciebie i od razu zasieje podejrzenie w sercu sułtana.

Dobrze wiem jak bardzo wierzy w każde jej słowo... - powiedziała blondynka, lecz Nuriye przerwała jej. Nie chciała słuchać tego co ma jej do powiedzenia Melek. Nienawidziła kiedy wspominano o wielkiej miłości sułtana do Anbare. Była okropnie zazdrosna. Kochała Bajezyda ponad wszystko. Nienawidziła tego, że ją ignoruje. Nie mogła znieść myśli, iż sułtan kocha Anbare. Chciała się na niej zemścić. Chciała widzieć jej cierpienie. Chciała patrzeć jak upada i traci wszystko. To był jej największy cel.

Odwróciła wzrok.

- Nie znasz jej, Nuriye, nie masz pojęcia do czego jest zdolna, od lat się z nią zmagam, jest niezniszczalna, sułtan we wszystko jej wierzy, wybaczył jej nawet rzekomą zdradę, nie możesz tak poprostu pozbyć się księcia, Anbare zrówna cię z ziemią, jeśli zabijesz jej syna, stracisz życie - dodała Melek.

- A więc każesz mi bezczynnie czekać aż na tronie zasiądzie syn tej lechistańskiej... Ugh! Sułtanki! - warknęła wściekła szatynka.

- Na to potrzeba czasu, Nuriye, potrzeba sprytu, nie można od tak pozbyć się księcia, syna władcy i najstarszego następcy tronu, trzeba działać po cichu, ale skutecznie, przyrzekam ci już dziś, że zawsze będę cię wspierać, razem doprowadzimy do tego, aby na tronie zasiadł książe Sulejman! - powiedziała dumnie niebieskooka.

- Razem rozpoczniemy nową erę, a wtedy nie oszczędzimy nikogo, ani Anbare, ani jej syna - dodała.

Nuriye wyprostowała się dumnie.

Popatrzyła w stronę Melek. Czuła ogromne szczęście, wiedząc, że jej rywalka ucierpi. Jednak nie to było jej największym utrapieniem. Posłała swej rozmówczyni błagalne spojrzenie. Chwyciła delikatnie jej rękę.

- Błagam, Melek, musisz mi pomóc, czuję, że sułtan oddala się ode mnie, a jeśli już mnie nie kocha, proszę, jeśli zrezygnuje ze mnie zabiję się! - zawyła. Jasnowłosa parsknęła śmiechem. Gładziła ją delikatnie po ramionach.

- Nie wierzę, że jesteś aż tak ślepa, nie bądż dzieckiem, naprawdę kochasz tego idiotę? Ja na twoim miejscu już dawno bym się go pozbyła, pomyśl o tym co jest dla ciebie najważniejsze, pomyśl o przyszłości Sulejmana, Bajezyd się nie liczy, myślisz, że kiedykolwiek cie kochał? Gdyby nie bunt i moja pomoc nigdy nie zostałabyś sułtanką - dodała Melek.

- Nieprawda! Bajezyd mnie kocha! - wrzasnęła szatynka, rozpaczliwie niczym dziecko. W tej sytuacji naprawdę czuła się bezbronnie. Starała się nie rozpłakać.

- Uspokój się, Nuriye, nie bądż dzieckiem, nie zapominaj, że jesteś matką - skarciła ją blondynka.

- Zostaw mnie w spokoju! Nie potrzebuję twojej pomocy! Ty od razu uśmierciłabyś Bajezyda, nigdy go nie kochałaś, jest dla ciebie tylko i wyłącznie pionkiem na szachownicy! - wrzeszczała ze wściekłością zielonooka.

- Otrząśnij się, ten pałac to ciągła walka, wygra ten, kto jest najsilniejszy, z czasem będziesz musiała wybrać. Życie czy śmierć?

Dzieci czy Bajezyd? - powiedziała donośnie niebieskooka. Nuriye patrzyła na nią z niedowierzaniem.

- Nn-ie - szepnęła słabo, odsuwając się - Nigdy nie będę wybierać pomiędzy dziećmi a mężczyzną, którego kocham, nigdy!.

Melek przymróżyła delikatnie oczy.

Uśmiechnęła się szeroko.

- Przemyśl to za nim będzie za póżno - szepnęła jej do ucha, trącając ją ramieniem.

Ruszyła w stronę swej komnaty.

Nuriye zaśmiała się głucho.

Śmiech ten stawał się coraz bardziej cichy. Z każdą chwilą zdawało się, że coraz bardziej wyraża ból. Dziewczyna osunęła się na ziemię.

Zaszlochała głośno. Po raz kolejny cierpiała przez niego. Fakt, że jej unika doprowadzał ją do szału. Nie potrafiła z tym żyć.

- Pani! - zawołała Fidan, która starała się ją uspokoić. W odpowiedzi usłyszała coraz głośniejszy płacz. Szatynka drżała. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie potrafiła zapomnieć o władcy.

Nagle zauważyła idącą w jej stronę jedną z niewolnic. Rozpoznała ją. Była to jej służąca.

- Ahsen Hatun, co ty tu robisz? - zapytała, ocierając łzy.

- Ah, pani, sułtanka Gevherhan rodzi! - zawołała zdyszana służąca.

Nuriye odwróciła wzrok. Tak naprawdę w tej sytuacji nikt, ani nic jej nie interesowało.

- Zostawcie mnie samą - szepnęła ledwosłyszalnie.

Fidan i Ahsen posłały sułtance pytające spojrzenie. Dziewczyna popatrzyła w ich stronę pełnym bólu i wściekłości wzrokiem.

Służące bez słowa skłoniły się i wyszły. Nuriye została sama, rozmyślając. Wokół panowała cisza. Była w ogromej rozsypce. Nie wiedziała jak jej zbolałe serce to wszystko wytrzyma. Była wściekła na Anbare. Jak dobrze miałaby, gdyby jej rywalka nigdy się nie pojawiła. Jak potoczyłby się jej los?. Wiedziała, że napewno byłoby inaczej...

*************

Tymczasem sułtan Bajezyd zmierzał w stronę pałacu sułtanki Gevherhan. Jak mógłby opuścić swą siostrę w tak ważnej chwili?. Towarzyszyła mu sułtanka Gizem. Cały czas kręciła się niespokojnie, myśląc o swej córce.

- Matko, uspokój się, jesteś blada jak ściana - powiedział sułtan. Rudowłosa popatrzyła z przerażeniem w jego stronę. Westchnęła głośno.

- Boję się o naszą Gevher - odparła niebieskooka, biorąc głęboki oddech.

- Nie martw się tak, moja siostra jest silna, powinnaś się cieszyć, będziesz miała kolejnego wnuka - pocieszał ją Bajezyd.

Dojechali do pałacu. Na korytarzu czekał już na nich Ahmed Pasza. Cały się trząsł. Blondyn popatrzył przerażonym spojrzeniem w stronę nadchących osób. Pokłonił się przed sułtanką i jej synem.

- Co z Gevherhan? - zawołała prędko Gizem. Nie mogła wytrzymać już tego milczenia.

Ahmed popatrzył na nią ze strachem. Zrobiło mu się słabo.

- Nnie wiem, pani... nic mi nie

mówią... nie wpuszczają mnie - wyjąkał. Gizem oddychała głęboko. Starała się uspokoić, niecierpliwość i strach nie dawały jednak za wygraną. Bajezyd podtrzymywał delikatnie przerażonego Ahmeda.

- Uspokój się wreszcie, robisz z siebie pośmiewisko! - syknęła mu do ucha rudowłosa.

- Dlaczego jest tak cicho? Co się dzieje? Nie słychać żadnych głos... - niedokończył gdyż jego słowa przerwał przerażliwy krzyk. Wszyscy popatrzyli w stronę drzwi.

Tym razem było słychać zupełnie inny dżwięk. Był to płacz dziecka.

Drzwi otworzyły się. Bajezyd, Gizem i Ahmed weszli do środka.

Blondyn popatrzył na swoją żonę, która trzymała na rękach niemowlę.

Gevher uśmiechnęła się do niego.

Była wyczerpana jak nigdy wcześniej, lecz bardzo szczęśliwa.

- Mamy córkę - wyszeptała.

Ahmed ostrożnie wziął na ręce maleństwo.

- Moja kochana siostrzyczko - wyszeptał Bajezyd, całując Gevherhan w czoło.

- Panie, bylibyśmy zaszczyceni gdybyś nadał jej imię - powiedział Ahmed. Sułtan uśmiechnął się tylko, po czym wziął na ręce swoją siostrzenicę. Gizem ucałowała szczęśliwą Gevher.

Wszyscy zebrani spojrzeli na sułtana.

- Na imię ci Meleksima, na imię ci Meleksima, na imię ci Meleksima - powtarzał Bajezyd, patrząc na maleńką twarz dziecka. Dziewczynka patrzyła na niego swymi pięknymi, zielonymi oczami. Pogładził ją delikatnie po jasnych włoskach. Wyglądała zupełnie jak mały aniołek. Była taka śliczna. Twarzyczkę miała wręcz identyczną jak jego córka Huma, gdy była malutka. Tęsknił za tymi czasami. Jego dzieci bardzo wyrosły. Nawet ta maleńka Huma, stała się już sześcioletnią dziewczynką.

Nie mówiąc już o Osmanie, który liczył sobie osiem lat.

Po chwili dotarło do niego, że zupełnie zapomniał o Sulejmanie i Almas. Tak naprawdę zawsze bardziej liczyły się dla niego dzieci Anbare. Od razu przypomniała mu się ich drugie dziecko. Maleńka Nasime. Ile miałaby teraz lat?. Jak bardzo by się zmieniała?. Popatrzył na trzymaną na rękach dziewczynkę. Zdawało mu się, że trzyma właśnie swoją córeczkę, małego aniołka.

- Panie - wyszeptał Ahmed, ze zdziwieniem patrząc na zamyślonego sułtana. Bajezyd podniósł wzrok. Od tamtych czasów tak wiele się zmieniło. Czas nieubłaganie pędził. Nie oszczędzał nikogo. A on wciąż pamiętał te chwile. Pierwsze spotkanie z Anbare, z przed dziesięciu lat.

Wydawało mu się, że to wszystko wydarzyło się tak niedawno. Dotarło do niego jak bardzo jest to jednak odległe. Wtedy odczuwał ogromne szczęście, bezgraniczną miłość, a teraz prawie jej nie widywał. Oddalili się od siebie tak bardzo. Jak mógł do tego doprowadzić?. Oddałby wszystko, aby tylko cofnąć czas. Nie pierwszy raz byli wystawieni na próbę, lecz ta wydawała się najtrudniejsza.

Żałował, że tyle razy krzywdził swą ukochaną. Przez niego zginęła ich córeczka - największy skarb.

- Panie, dobrze się czujesz? - zapytał Ahmed.

Władca otrząsnął się. Podał mu córkę, po czym wyszedł.

Wiedział, że dłużej nie wytrzyma.

Jak odmienić los?.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tina12 17.09.2016
    Och jak ja nie cierpie Nuriye. Ale mam nadzieję, że An jeszcze kiedyś wszytskim pokaże gdzie ich miejsce.
    5
  • Zozole 17.09.2016
    Niech An zorienuje się kim jest Fidan. Albo niech ktoś zauważy, że podaje jej truciznę. Mam nadzieję że Anbare będzie miała jeszcze dzieci. Cud nad cudami XD ;)
  • Zozole 17.09.2016
    I oczywiście 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania