Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 73 "Słowa ostrzejsze niż miecz"

Nuriye uspokoiła się w końcu. Znalazła w sobie odrobinę siły i wstała z zimnej posadzki. Westchnęła ciężko opierając się o ścianę. Była wściekła. W tej chwili czuła, że jest w stanie zrobić wszystko. Najchętniej rozszarpałaby swą rywalkę na strzępy. Pogładziła delikatnie swą aksamitną suknię, ocierając resztki łez. Szła spokojnie korytarzem. Jej twarz była kamienna, jakby zastygła w bólu i cierpieniu. Tak naprawdę nikomu nie mogła zaufać, ani się wyżalić.

Czuła się bezradna. Tyle razy próbowała zwrócić na siebie uwagę Bajezyda, a jednak zawsze przynosiło to skutek wręcz przeciwny. Pomału docierało do niej, że to wszystko nie ma sensu. Po co ryzykowała życie, aby chociaż na nią spojrzał?. Dlaczego składała sobie przysięgę, że zrobi wszystko, żeby ocalić to uczucie. Wlokła się powoli korytarzem, czując coraz większe rozgoryczenie. Zobaczyła przed sobą jasną postać, o przeraźliwie złocistych włosach. Wydawałoby się, że wręcz "wyrosła'' spod ziemi na jej drodze. Szatynka podniosła wzrok. Uśmiechnęła się lekko na widok poważnej a jednakże zarazem wręcz śmiesznej w swej powadze twarzyczki.

Piękna złotowłosa córeczka największej z wiedżm.

- Sułtanko Rano - skłoniła się Nuriye, nie ukrywając swej sarkastycznej uległości.

- Sułtanko Nuriye - odparła stojąca przed nią dziewczyna. Zielonooka popatrzyła na nią. Zastanawiała się nad tym kiedy jasnowłosa tak bardzo wyrosła. Była od niej dużo wyższa. Bardzo ją to denerwowało.

- Widzę, że zgubiłaś gdzieś swoją mamusię, wielka szkoda, z chęcią urządziłabym sobie z nią małą pogawędkę - dodała zielonooka.

Rana popatrzyła na nią ze złością.

- Moja matka dość już się przez ciebie wycierpiała, czego od niej chcesz? - warknęła blondynka.

Nuriye spojrzała na nią spod byka. Tak naprawdę nie chciała rozmawiać ze smarkulą, którą w jej mniemaniu była Rana.

Nagle przez jej głowę przeszła nowa myśl.

Tak bardzo chciała się na kimś wyżyć.

- Ciekawi mnie jak tam twoje sprawy z Tamirem, sułtan wie o wszystkim? - zapytała z uśmiechem.

- Jak śmiesz! O co ty mnie posądzasz! - wrzasnęła dziewczyna.

- Oo nie ukrywaj, dobrze wiem... - syknęła Nur. Odwróciła się energicznie, lecz w tej chwili zobaczyła stojącą przed nią rudowłosą dziewczynę. Trzymała tacę z jedzeniem. Rudowłosa chciała ją minąć, lecz nieoczekiwanie potknęła się, wpadając prosto na szatynkę. Nuriye popatrzyła na swą ubrudzoną suknię.

- Ty bezwstydna, durna dziewucho! - huknęła głośno, z całej siły podnosząc biedną dziewczynę.

- Co ty sobie wyobrażasz? Jutro wyrzucę cię z pałacu! Zdechniesz na ulicy! - wrzeszczała rozwścieczona szatynka.

- Nuriye! - usłyszała nagle.

Szatynka odwróciła się jak opażona.

- Sułtanko Anbare - skłoniła się ironicznie.

Młoda sułtanka podeszła do siedzącej na ziemi zapłakanej dziewczyny.

Wszyscy wstrzymali oddech. Wiedzieli, że brunetka nie puści tego płazem.

- Co takiego zrobiła ta biedna dziewczyna, że tak na nią nakrzyczałaś - zapytała Anbare.

- Wpadła na mnie i poplamiła mi całą suknię! Ty wredna żmijo! - zawołała podbiegając do rudowłosej. Brunetka zasłoniła ją własnym ciałem.

- Naprawdę nie rozumiem dlaczego winisz ją za coś takiego. Wygląda na bardzo zmęczoną widocznie pracowała do późna. Zapewniam cię, że Firuze nie zrobiła tego złośliwie, to dobra, pracowita dziewczyna - zapewniła brunetka.

- Znasz imiona wszystkich niewolnic w haremie? Aż tak tobą zawładnęły? - zadrwiła Nuriye.

- Straże wyrzućcie ją za bramy! - zawołała.

- Straże zabierzcie ją do mojej komnaty! - przekrzyczała ją brunetka. Wszyscy popatrzyli w stronę sułtanek ze strachem.

Byli pewni, że obie nie odpuszczą.

Mężczyźni posłuchali rozkazu Anbare.

Nuriye była wściekła.

- Nie masz prawa zastraszać tych ludzi! - syknęła An, patrząc swej rywalce w oczy.

Odwróciła się aby odejść. Usłyszała złowieszczy, przenikliwy śmiech.

- Ciągle zastanawiam się dlaczego jesteś dla sułtana taka wyjątkowa, teraz wiem co jest w tobie takie wyjątkowe, to głupota i kompletna bezradność każdy wykorzystuje cię tak jak chce - warknęła Nuriye.

Brunetka odwróciła się, zaciskając pięści.

- Co ty powiedziałaś? - zapytała Anbare.

- Powiedziałam to co może powiedzieć tylko sułtanka - odparła Nur.

- Nigdy nie będziesz mi równa - wrzasnęła An.

- Hmm, w sumie masz rację, ale ja przynajmniej mogę jeszcze dać sułtanowi dzieci - dodała szatynka. Zapanowała głucha niezręczna cisza.

Anbare zamarła.

- Dlaczego sułtan cię wybrał? Nie potrafiłaś dać mu więcej dzieci. Nawet dziewczynki. Dwa razy straciłaś dziecko, ale straciłaś coś jeszcze większego...

Bajezyd już cię nie kocha. Podobno nawet go zdradziłaś. Ośmieszasz się, myśląc, że jeszcze cię zechce. Straciłaś w jego oczach, nie jesteś już prawdziwą kobietą, nie jesteś godna władcy - szepnęła jej do ucha Nuriye. Brunetka wstrzymała oddech. Nikt jeszcze nie powiedział do niej w ten sposób. Nie była w stanie się ruszyć. Jakby przyrosła do tej podłogi. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Poczuła się tak, jakby ktoś zabrał jej wszystkie siły. Istotnie Nuriye zabrała jej całą nadzieję. Czy to koszmar?. Dotarło do niej, że ta paskudna, dobrze jej znana Marina pozwoliła sobie na czyn karygodny. Nikt nie miał prawa jej tak znieważyć. Zmarszczyła silnie brwi i zacisnęła pięści. Najchętniej wymierzyłaby cios w jej twarz. Wiedziała, że już się niepowstrzyma. Szykowała się do naprawdę silnego uderzenia.

- Sułtanko Anbare! - usłyszała nagle. Brunetka spojrzała za siebie. Stała za nią sułtanka Gizem. Poczuła się tak jakby jej wymierzono silny cios.

Gizem zmierzyła ją wzrokiem.

- Wracaj do swojej komnaty, natychmiast - powiedziała tonem pozornie spokojnym. An wlepiła w nią błagalne spojrzenie. Rudowłosa popatrzyła wściekle w stronę szatynki, po czym ponownie zwróciła swój wzrok w stronę ciemnowłosej kobiety.

Brunetka zrozumiała o co chodzi. Wiedziała, że Gizem nie da się przekonać.

Pokłoniła się przed nią, po czym odeszła.

Czuła jak do jej oczu napływają łzy. To co powiedziała Nuriye było najszczerszą prawdą. Westchnęła ciężko, widząc drzwi swojej komnaty. Otworzyła je delikatnie. Spojrzała na stojącą tam Firuze. Dziewczyna padła jej do stóp. Anbare starała się ukryć łzy. Dotknęła delikatnie ramienia dziewczyny.

- Nie musisz mi za nic dziękować, Firuze. Zrobiłabyś to samo. Jesteś bardzo dobrą dziewczyną - powiedziała, podnosząc ją z ziemi. Uniosła jej głowę. Tak naprawdę rudowłosa przypominała jej zagubioną, małą dziewczynkę, którą w gruncie rzeczy była. Doskonale znała to uczucie. Czuła się tak samo przyjeżdżając do tego okropnego miejsca, które tak upodliło jej życie.

- Uważaj na siebie, proszę cię, nigdy nie plącz się w tą wojnę. Ja popełniłam ten błąd, niech mój los będzie dla ciebie przestrogą - powiedziała z uśmiechem, gładząc dziewczynę po ramieniu. Rudowłosa ucałowała z szacunkiem jej dłoń.

- Nigdy ci tego nie zapomnę, pani. Będziemy ci wierne do końca. Ja i wszystkie dziewczęta w haremie. Nikt nie dbał o nas tak jak ty. Zawsze będziemy ci służyć - wyszeptała.

- Wracaj do sali głównej, uważaj na Nuriye - poleciła brunetka. Dziewczyna posłusznie pokłoniła się i otworzyła drzwi. Gdy tylko je zamknęła Anbare osunęła się na ziemię głośno szlochając. Nuriye powiedziała zbyt wiele. Były to najboleśniejsze słowa jakie usłyszała w swym życiu. Nigdy nie czuła się tak podle...

Tymczasem Gizem cały czas mierzyła wzrokiem winowajczynię. Dziewczyna spóściła wzrok. Rudowłosa z całej siły uderzyła ją w twarz.

- Znieważyłaś matkę następcy tronu, ukochaną sułtana, nie zaznasz już spokoju - syknęła jej do ucha rudowłosa.

Nuriye uśmiechnęła się bezczelnie jakby zupełnie nic nie robiła sobie z jej słów.

- Anbare może i nie ma już tak wielkich wpływów co kiedyś, lecz przez to co przeszła jest silniejsza niż myślisz, kiedy tylko będzie chciała zmiecie cię z powierzchni ziemi. Zadałaś jej cios poniżej ludzkiej godności. Jej cierpliwość się kończy, choć i tak była zbyt cierpliwa. Radzę ci uważać, Nuriye - szepnęła Gizem.

Szatynka skłoniła się po czym odeszła.

Tak naprawdę była z siebie bardzo zadowolona. Popatrzyła z uśmiechem w stronę biegnącej za nią Ahsen Hatun.

- Och pani! Na Boga, dlaczego to zrobiłaś! Będą kłopoty, będą kłopoty! - lamentowała dziewczyna.

- Cicho bądź! Anbare nie poleci przecież na skargę! Napewno zamknie się w swojej komnacie i nie będzie jej widać przez miesiąc - zadrwiła.

Ahsen popatrzyła na nią niepewnie.

- Nie powinnaś tego robić - dodała ze zrezygnowaniem.

Nuriye prychnęła cicho, odwracając się w stronę półki z książkami, tym samym pokazując jak bardzo interesują ją rady Ahsen. Miała za nic zdanie zwykłej służącej. Nagle usłyszeli pukanie. Do komnaty wszedł Selim aga.

- Selim, o co chodzi? - zapytała szatynka, patrząc w jego stronę.

- Pani, pragnę ci przekazać, że tej nocy sułtan będzie na ciebie czekać - powiadomił.

- Widzisz! Widzisz, Ahsen! A nie mówiłam, że kiedyś nastąpi cud? - zawołała Nuriye - Muszę jak najlepiej się przygotować, wezwijcie najlepsze szwaczki, tej nocy muszę wyglądać jak prawdziwa sułtanka - śmiała się szatynka. Po kilku godzinnych przygotowaniach Nuriye wyglądała lepiej niż kiedykolwiek. Miała na sobie przepiękną różową suknię, oraz wielką koronę. Czuła, że to kolejna szansa od losu...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zozole 22.09.2016
    Ojej. Co to się stanęło. Znów biedna An, może niech zazna jeszcze trochę szczęścia?
  • Zozole 22.09.2016
    I oczywiście 5
  • Zozole Tiaa Nuriye ostro przesadziła, teraz już nigdy nie będzie miała tak łatwo...
  • Tina12 22.09.2016
    Oby wszystko sie ułożyło. A Nuriye coraz bardziej mnie denerwuje.
    5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania