Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 78 "Przyrzekam ci"

Nuriye wyszła z komnaty. Była wściekła.

Dlaczego znowu pozwoliła sobie na słabość?. Dlaczego znów przez chwilę poczuła iskrę wypalonego uczucia?.

Lata temu przysięgła, że przed niczym się nie zawacha. Co teraz zrobiła?. Znowu w niego uwierzyła?. O nie... Jeszcze bardziej przybliżył swój koniec. Upokorzył ją.

- Szykuj się na wojnę, Bajezyd, sam ją wypowiedziałeś, szykuj się na wojnę ze mną! Spłoniesz szybciej, niż się tego spodziewasz, spłoniesz w ogniu, którym jestem ja! - syknęła.

Odwróciła się. Przed nią stała jasnowłosa postać. Szatynka westchnęła ciężko, kładąc jej rękę na ramieniu.

- Przestraszyłaś się, Nuriye? - zaśmiała się blondynka.

- Nie drwij ze mnie, Melek - odparła zielonooka.

- Widzę, że nie zapomniałaś o naszym planie - powiedziała niebieskooka.

- Nie, nie zapomniałam. Jestem jeszcze bardziej pewna, że chcę to zrobić! - dodała pewnym głosem szatynka.

- Idealnie, po prostu idealnie. Nie martw się Nuriye, nie długo wszystkie twoje obawy znikną, jedna po drugiej, tak samo jak konkurenci twojego syna...

*****************

Tygodnie mijały prędko. Faize pomału dochodziła do siebie. Chociaż minęło już tyle czasu nadal czuła się bardzo źle.

Nie pojmowała dlaczego jest jej tak ciężko wrócić do dawnej formy. Dawniej przychodziło jej to dużo łatwiej. Całymi dniami przesiadywała w swojej komnacie, odpoczywając. Pomału zaczynała rozumieć dlaczego tak się dzieje. Nie była już tak młoda i silna jak jeszcze kilka lat temu.

Przeszła tak wiele.

Nagle poczuła, że ktoś objął ją od tyłu.

Anbare zamknęła oczy, zaciskając palce na trzymającej ją dłoni.

- Bajezyd - szepnęła cicho.

- Moja prześliczna sułtanko - odparł, całując ją w czoło. An spojrzała na niego.

Jak bardzo zmienił się w ciągu tych dziesięciu lat. Wcześniej przypominał jej roześmianego, wesołego, beztroskiego chłopaka. A teraz?. Wogóle nie przypominał dawnego siebie. Spoważniał i wydoroślał.

- Gdzie się podziała nasza młodość, Bajezyd - westchnęła brunetka.

- Jest cały czas z nami, Faize, w naszych sercach, ja może i zestarzałem się trochę, jestem przecież dziadkiem, ale ty? Nadal jesteś tak piękna jak dawniej. Wogóle wszystko jest piękne tak jak ty.

Kilka lat temu powiedziałem ci, że jeszcze nastanie radość, spokój i dzień. Tak też się stało, nasze szczęście powróciło, teraz zadbamy o nie jak najlepiej.

Faize uśmiechnęła się, wtulając się w niego. Sułtan uniósł delikatnie jej brodę.

- Teraz już nikt, ani nic nas nie rozdzieli, nie pozwolę na to - dodał pewnie, patrząc jej w oczy - przyrzekam ci.

Dotknął delikatnie jej twarzy i już miał ją pocałować, gdy drzwi otworzyły się. Westchnął ciężko, spoglądając na otwarte drzwi. Do pomieszczenia wpadła rudowłosa dziewczyna. Wieloletnia służąca Anbare - Firuze, ta sama, którą uratowała przed Nuriye. Była biała jak kreda.

- Mam nadzieję, że to bardzoo ważne - powiedział ze złością.

Faize posłała jej pytające spojrzenie. Firuze wpatrywała się w nią z przerażeniem.

- P-pani, muszę ci coś powiedzieć - wyjąkała.

- A więc mów - odparła An.

Firuze popatrzyła ze strachem na sułtana, a następnie na swą panią.

- Kazałaś mi przekazywać ci informacje o... - zająknęła się i spojrzała na brunetkę.

Faize zrozumiała o co chodzi. Była bardzo ciekawa co ma jej do powiedzenia Firuze. Od dawna czekała na tą wiadomość.

Na tyle ile było to możliwe starała się uspokoić.

- Za chwilę wrócę - poinformowała Bajezyda, robiąc przy tym słodką minę.

Władca obserwował ją podejrzliwie.

Nie podobało mu się to. Był bardzo zaskoczony.

Anbare posłała mu jeszcze jedno spojrzenie i bez słowa ruszyła ku drzwiom wraz ze swą służącą. Bajezyd wpatrywał się w ścianę zupełnie zdezorientowany.

W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. W pewnym momencie zaczął podejrzewać swą ukochaną o jakieś brudne sprawki. Przecież gdyby było to coś "dobrego" nie rozmawiałaby o tym z Firuze na osobności.

- Co ty kombinujesz, Faize - powiedział na głos ze złością - Już ja się o tym dowiem.

Tymczasem Anbare i Firuze znalazły dobre miejsce na rozmowę.

- No mów Firuze, co z Humą? - zapytała prędko An, bawiąc się nerwowo palcami.

- Dziś znowu wyszła wraz z Şirin - odparła.

- Z Şirin! Znowu z tą wiedźmą! Wiedziałam! Şirin jest taka sama jak matka, jest taka sama jak Majsun! - zawołała sułtanka - dość tego!.

Anbare zawróciła prędko. Firuze podbiegła za nią.

- Pani co chcesz zrobić! Nie

powinnaś.. jesteś jeszcze zmęczona! - krzyczała za nią.

- Nie obchodzi mnie to! Kiedyś również mówiono mi również, że jestem zbyt słaba, wtedy ocaliłam najważniejszą osobę w moim życiu - odparła brunetka.

Nie zwarzając na nic ruszyła w stronę drzwi prowadzących do ogrodu.

Szła prędko. Każda chwila się liczyła.

Jej sercem targało wiele uczuć. Jej matczyne serce pękało, z drugiej zaś strony była wściekła. Jej córka zlekceważyła zdanie swej matki.

Faize przekroczyła próg. Rozejrzała się wokół. Piękna zieleń. Znowu cudna wiosna. Wszędzie było słychać szum liści i śpiew ptaków. Brunetka popatrzyła na piękne kwiaty, oraz na trawę.

Wszystko było takie niezwykłe. Jakby baśniowe. Jak z bajki.

Szła coraz szybciej. Jej uczucia wcale nie miały nic wspólnego z bajką. Teraz liczyła się tylko Huma. Nikt więcej.

Nagle w gęstwinie coś błysnęło. Anbare zatrzymała się. Na trawie leżał piękny, szmaragdowy kolczyk. Brunetka zamarła. Wzięła głęboki oddech a rytm jej serca przyspieszył. Oddychała szybko. Podniosła prędko śliczną ozdobę. Niewidziała jej od lat. Przypominała jej tak wiele.

Ścisnęła go w dłoni. Zacisnęła powieki.

- Chciałbyś, abym to zrobiła, kazałeś mi walczyć, myślałeś, że to Gizem, ale to Majsun! Teraz ta jej mała żmija rzuciła się na moją córkę, na naszą Humę! - szeptała gniewnie.

Otworzyła oczy. Jej wzrok padł na stojącą na tarasie postać. Nie spodziewała się takiego widoku. Zamarła. Powtórzyła się prawie ta sama sytuacja co kilka lat wcześniej. Zdawało jej się, że ma przed sobą tego, dla którego zabiło jej serce. Wydawało jej się, że stoi przed nią ten sam kochany mężczyzna. Mimo, że stał odwrócony tyłem doskonale go poznała.

Oddychała szybko. Jak to możliwe?.

Nie miała już żadnych wątpiliwości. To on. Drżała. Miała wrażenie, że za chwilę się przewróci. Jej serce biło bardzo szybko. Znów czuła to samo. Przetarła oczy. Nie... to wszystko jest prawdziwe. To nie sen, to prawda. Zaczęła pomału zbliżać się w jego kierunku. Wstrzymała oddech. Cała się trzęsła. Kolczyk wbijał się w jej dłoń. W końcu stała zaledwie kilka centymetrów od niego. Zmierzyła go wzrokiem. Był taki sam. Tak samo młody. Czy też czas zatrzymał się dla niego?. Te jego piękne, czarne włosy. Brunetka wyciągnęła drżącą dłoń. Otworzyła usta.

- Zafir? - szepnęła cicho.

Mężczyzna odwrócił się...

****************

Wiatr wiał silnie, bujając dziurawym statkiem. Było tak zimno.

Strasznie zimno. Woda gdzieniegdzie przeciekała przez nieszczelne, spłowiałe deski. To nie było odpowiednie dla człowieka miejsce. Warunki niegodne żadnej żywej istoty.

Kilka dziewcząt siedziało, wtulając się w pozostałe, chcąc choć odrobinę zapomnieć o chłodzie. Straszna rzeczywistość jednak bardzo im to utrudniała. Wiele z nich płakało. A najbardziej jedna. Trzymała za rękę leżącą na podłodze kobietę.

Jej ogniste włosy spadały na pierś szatynki. Mieszały się z łzami i krwią obydwóch kobiet. Jedna z nich przypominała bardziej biedną wychudzoną dziewczynkę niż kobietę.

Na jej twarzy widniało coraz więcej smug. Dziewczyna zawyła głośno, jeszcze mocniej ściskając dłoń szatynki.

- Mamo, nie zostawiaj mnie! - wydusiła, trzęsąc się. Popatrzyła na nią swymi pełnymi łez oczami.

Kobieta o kasztanowych włosach pogładziła ją po twarzy.

- Kalina, moja piękna córko, nie martw się, niebawem znowu się spotkamy, przyrzekam ci - szepnęła słabo kobieta.

Zamknęła oczy. Rudowłosa czuła jak głowa jej matki opada. Zaniosła się głośnym płaczem. Ściskała jej martwą dłoń. Nagle poczuła silne szarpnięcie.

- Idziemy! - burknął mężczyzna, który ją podniósł.

Dziewczyna wyprostowała dumnie głowę.

- Nie - odparła głośno.

- Głupia! Chcesz skończyć tak jak ona! - wrzasnął, wskazując na ciało szatynki.

Rudowłosa zacisnęła usta. Patrzyła na niego swymi świecącymi oczami o niespotykanej barwie. Były one niebiesko-fioletowe.

- Tak - odpowiedziała - Co ty możesz mi zrobić! O nic już nie dbam!.

Patrzyła na niego z wyższością.

- Zabiję was wszystkich! Rozumiesz! Zabiję! - wrzeszczała głośno.

Mężczyzna uderzył ją z całej siły w twarz. Dziewczyna przewróciła się prosto w rozlaną wodę. Z jej policzka zaczęła cieknąć krew. Po jej twarzy mimowolnie nadal płynęły łzy...

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tina12 31.10.2016
    Takiego obrotu spraw sie nie spodziewałam.
    5
  • Zozole 31.10.2016
    Oho. Mam nadzieję że to nie kolejna rywalnka An. A może ona pomoże An z Humą :)
  • Zozole 31.10.2016
    5 oczywiście.
  • StuGraMP 31.10.2016
    1. Dlaczego znowu pozwoliła sobie na słabość?. - od kiedy po pytajniku albo wykrzykniku stawiamy kropkę?
    2. Lata temu przysięgła, że przed niczym się niezawacha - 'nie' z czasownikami piszemy rozdzielnie!
    3. Spłoniesz szybciej (przecinek) niż się tego spodziewasz
    4. - Przestraszyłaś się (przecinek) Nuriye?
    5. - Nie, nie zapomniałam, (raczej kropka i dalej dużą literą) jestem jeszcze bardziej pewna, że chcę to zrobić!
    6. - Idealnie, poprostu (po prostu) idealnie, (raczej kropka i dalej dużą literą) nie martw się (przecinek) Nuriye, (raczej kropka i dalej dużą literą) nie długo wszystkie twoje obawy znikną, jedna po drugiej, tak samo jak konkuręci (konkurenci) twojego syna...

    Dalej nie sprawdzam, bo tekst jest długi, a mi nikt nie płaci za korekcję. Błędy interpunkcyjne i ortograficzne - a wystarczy pisać tekst w edytorze. Ocena to 2.
  • Dziękuję, czekałam na komentarz odnośnie błędów. Twoje rady wezmę sobie do serca.
    Biorę się za poprawę :).
  • katharina182 26.11.2016
    Po pytajniku nie musisz już wstawiać kropki;)
    Co do tekstu jak zawsze mi się podobał.
    Zostawiam 5. Jutro będę czytać koleiny rozdział.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania