Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 80 "Neşlihan, Humeyra"

Brunetka stała na tarasie. Patrzyła przed siebie, a setki myśli kłębiło się w jej głowie. Rozmyślała nad tym co przed chwilą zrobiła. Za nią stał tajemniczy mężczyzna, którego spotkała wcześniej. Mimo, że "poznali" się dosłownie kilka minut wcześniej czuła w nim bratnią duszę.

- Powiedziałeś kiedyś komuś bliskiemu coś czego bardzo żałujesz, ale w sumie było to prawdą? - powiedziała Huma z zadumaniem.

- Nie, nigdy mi się to nie zdarzyło, a wiesz dlaczego? Bo nie mam nikogo bliskiego.

Nie mam matki, ojca, ani brata.

Wszyscy zginęli. Od lat przenoszę się z jednego domu do drugiego. W każdym traktują mnie jak wroga. Smucisz się, bo powiedziałaś coś czego mowić nie powinnaś. Dlaczego? Skoro masz tą osobę blisko, skoro jest tu przy tobie, dlaczego jej poprostu nie przeprosisz? - zapytał.

Brunetka popatrzyła na niego ze złością, nerwowo ocierając kilka łez. Wbiła w niego swe niewzruszone, buntownicze spojrzenie.

- Niczego nie rozumiesz. Tak się nie da! - krzyknęła.

- Da się. Jesteś zbyt niepokorna. Spójrz na to z innej strony, a wtedy będziesz mogła dostrzec prawdziwy sens - dodał.

Brunetka patrzyła na niego ze złością. Jakim prawem powiedział jej coś takiego?.

- Jak śmiesz! Kim jesteś, aby mnie pouczać! - wycedziła. Mężczyzna spóścił wzrok. Nic z tego nie rozumiał.

- Jestem Sułtanka Huma, córka Sułtana Bajezyda - powiedziała dumnie. Czarnowłosy wytrzeszczył oczy. Był przerażony. Czemu nie przyszło mu do głowy, że ma do czynienia z sułtanką?. Ba nie byle jaką sułtanką, to córka samego władcy.

- Wybacz, pani... ja nie wiem... - wyjąkał nerwowo.

Zapadła cisza. Huma mierzyła go wściekłym spojrzeniem.

- Kim jesteś? - zapytała z pogardą, patrząc na niego tak, jakby miała go za chwilę udusić.

- Murad bey - odparł ze strachem.

- Radzę ci uważać na to co mówisz, takie słowa mogły cię kosztować życie - dodała, posyłając mu jeszcze jedno, piorunujące spojrzenie. Zniknęła za jednym z drzew, pozostawiając po sobie zapach kuszących perfum. Mężczyzna westchnął ciężko.

Może faktycznie za dużo powiedział?.

Jak mógł nie zauważyć, że to sułtanka.

Córka kobiety, której uroda jest wychwalana na cały świat.

Popatrzył przed siebie z rozmarzeniem. Ostatni widoczny skrawek jej fioletowej sukni zniknął.

Był zły na siebie za to co powiedział.

Jednym słowem popsuł wszystko.

A przecież wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Poczuł jakiś impuls, który nakazywał mu biec za tą niezwykłą istotą. Tak wspaniałej i pięknej dziewczyny nie widział już od dawna. Wiedział jedno - nie pozwoli jej tak szybko odejść...

***********************

Kalina szła, rozglądając się. Przebyła już bardzo długą drogę. Głód i zmęczenie nie pozwalały jej racjonalnie myśleć. Przed oczami cały czas miała ten sam obraz. Widziała twarz swej matki. Gdy tylko piękna wizja znikała jej oczy zalewały się łzami.

Szła, podpierając się o jedną z dziewcząt.

Mimo bólu fizycznego i duchowego nadal była nieugięta. Nie godziła się z porażką i wciąż miała nadzieję na ucieczkę. Mimo, że silny sznur ściskał jej dłonie, ona nadal była pewna, że uda jej się rozerwać te niewolnicze więzy. Nie czuła się niewolnikiem. Cały czas była dumna. Żadna przeciwność nie była w stanie zniszczyć jej przekonania. Mała ognistowłosa postać o fioletowych, ogromnych oczach wyprostowała się. Przyrzekła sobie, że już nigdy przed nikim nie zegnie swych kolan.

Nikomu nie będzie posłuszna. Z rozmyślań wyrwał ją głos pewnego kupca. Przekrzykiwał się wraz z mężczyznami, których rudowłosa widziała na statku.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę, gdy w końcu jeden z nich popatrzył na Kalinę z uśmiechem.

- No proszę, proszę, kto by pomyślał, że ta mała będzie aż tyle kosztować - zaśmiał się - Rozwiążcie je.

Kalina i cztery inne dziewczęta zostały oddzielone od pozostałych. Rudowłosa posłała powłuczyste spojrzenia swym towarzyszkom. Przyglądała się im.

Na czele dumnie kroczyła czarnowłosa, piękna dziewczyna o różanej cerze.

Ognistowłosa skrzywiła się na widok jej niewzruszonej twarzy. Kobieta o czarnych włosach wyglądała najlepiej ze wszystkich dziewcząt. Kalina mierzyła ją wzrokiem. Nie podobała jej się.

Wyglądała tak, jak wielka dama, którą spotkało wiele szczęścia. W koncikach jej ust gościł nawet delikatny, powabny uśmiech, który jeszcze bardziej zdenerwował rudowłosą. Jak można uśmiechać się w takiej sytuacji. Dziewczyna poczuła nagłe szarpnięcie.

Wszystkie cztery były teraz prowadzone przez tajemniczego mężczyznę.

W oddali można było dostrzec ogromną budowlę...

********************

Sułtanka Gizem siedziała w swojej komnacie, czekając na wiadomości od swej służącej.

Do komnaty wpadła zarządczyni haremu, Firial Kalfa.

- Pani - powiedziała kłaniając się.

- Firial, gdzie jest teraz Selim? Zrobił to o co go prosiłam? - zapytała.

- Oczywiście, pani. Osobiście wybrał się po tą dziewczynę - odparła zarządczyni.

- To nie jest zwykła dziewczyna. To jedna z najpiękniejszych kobiet świata.

Nasalin dobrze wie, jakie jest jej zadanie.

To przyszła sułtanka. Specjalny prezent dla przyszłego władcy - powiedziała rudowłosa, patrząc przed siebie.

- Ma być tutaj jeszcze dzisiaj, zajmnijcie się nią. Uszyjcie jej najpiękniejsze stroje, ma wyglądać jak prawdziwa bogini - dodała niebieskooka, posyłając spojrzenie Firial.

- Przygotuj się, Faize nie długo nie będziesz miała już tak łatwo...

**********************

Faize po długich godzinach, spędzonych na rozmyślaniu wyszła z komnaty. Czuła się źle. Zupełnie przybita. Jej serce cały czas trawił ten sam ból. Córka wyrządziła jej ogromną przykrość. Jak złą matką musiała być przez te wszystkie lata. Dlaczego tak bardzo zaniedbała swe dziecko? Zajęła się własnymi problemami, zupełnie zapominając o tej wspaniałej dziewczynce. Zamknęła oczy, opierając się o ścianę. Nagle usłyszała jakiś krzyk.

Podeszła bliżej.

- Zostawcie mnie! Psy, kundle! Nienawidzę was! Zabiję! Zabiję! - krzyczał ktoś przeraźliwie.

Dobrze znała takie sytuacje. Sama krzyczała tak w myślach, przyjeżdżając do tego pałacu. Zbliżała się w kierunku głosów.

- Co tu się dzieje! - wrzasnęła głośno, patrząc na wszystkich tam zebranych.

Dwóch strażników trzymało kurczowo małą, rudowłosą postać. Anbare aż zakręciło się w głowie na widok wychudzonej twarzy i nadgarstków dziewczyny. Jej długie, ogniste potargane włosy opadały na twarz, sprawiając, że ledwo można było dostrzec jej twarz.

- Puśćie ją - dodała brunetka. Strażnicy wykonali rozkaz. Dziewczyna upadła na ziemię, ukazując swe nieludzko chude, posiniaczone nogi. Faize czuła jak pęka jej serce na widok tej wychudzonej "dzieciny". Ukucnęła.

Złapała delikatnie wąski, mały nadgarstek. Ognistowłosa zadrżała.

An odgarnęła jej z twarzy burzę kręconych włosów. Popatrzyła na podpuchnięte oczy i nabrzmiałe, zaciśnięte, sine usta fioletowookiej.

- Popatrz na mnie, nie bój się. Już dobrze - powiedziała, unosząc do góry kościstą brudkę. W oczach dziewczyny błyszczały łzy.

- Ja chcę do domu - zawyła bezradnie ognistowłosa, kładąc głowę na dłoniach brunetki.

- Droga na którą wkroczyłaś to droga bez powrotu. Kto raz nią podąży cały czas będzie musiał nią iść. Może być piękna, ale też bardzo gorzka. To zależy od ciebie. Żadna z nas nie wróci już do domu. Znalazłyśmy się tu, los nas tu sprowadził. To twoje nowe życie - mówiła An, patrząc w błyszczące od łez oczy.

Rudowłosa zamknęła oczy.

- Pomóż mi, pani. Wiem kim jesteś.

Jesteś królową, potężną kobietą.

Ty znajdziesz radę. Pomożesz mi, prawda? - spytała z nadzieją dziewczyna, ściskając turkusową suknie brunetki.

- Pomogę ci przejść nową drogą. Wkroczyłaś na nią właśnie teraz. Nie patrz wstecz. Żyj tu i teraz. Myśl o przyszłości, ale nigdy nie myśl o przeszłości. To nie wróci, rozpoczęłaś nowe życie, nową drogę - powiedziała Faize. Patrzyła na jej piękne włosy. Jeszcze nigdy nie widziała tak niezwykłej dziewczyny. Nigdy nie widziała tak czerwonych włosów, i tak głębokich i wielkich fioletowych oczu.

- Jak masz na imię?- zapytała An.

- Jestem Kalina - odparła dziewczyna.

- Nie jesteś już Kaliną. Kalina zniknęła wraz ze statkiem i targiem. Kaliną byłaś kiedyś. Teraz urodziłaś się na nowo. Teraz jesteś Humeyra - dodała An z dumą, obejmując chude ramiona.

Ta chwila wzbudziła w niej wiele wspomnień. Przypomniała jej się sułtanka Gulnihal. Osiemnaście lat wcześniej spotkała ją w tym samym miejscu. Tak bardzo brakowało jej matki...

******************

Sułtanka Gizem oglądała stojącą przed nią niewolnicę. Przyjrzała się każdej części jej ciała. Czarnowłosa była przepiękna, wysoka i smukła.

Jej piękna idealna twarz wyglądała jak śnieżna, biała róża.

- Witaj Nasalin - powiedziała rudowłosa.

Czarnowłosa pokłoniła się.

- Wiesz co masz zrobić? - zapytała niebieskooka.

- Oczywiście, pani - odparła zielonooka.

- Świetnie. Możesz zyskać wiele. Możesz stać się sułtanką. Możesz stać się najpotężniejszą!. Niech wszystkie niewolnice zadrżą na dźwięk twego imienia. Będziesz Neşlihan, jedyną ukochaną księcia Osmana...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Tina12 11.11.2016
    Zapowiada sie niwy ciekawy wątek.
    5
  • Tina12 11.11.2016
    Ups nowy
  • Zozole 11.11.2016
    Będzie się działo. Czekam
  • Zozole 11.11.2016
    5 tak jak zawsze
  • katharina182 29.11.2016
    Fajnie się akcja dzieje. Nie jest nudno.... wprost przeciwnie. Daję 5 i lecę do następnego rozdziału

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania