Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 82 "Nigdy więcej"

- Pani! Błagam obudź się! - zawołał ubrany na czarno mężczyzna, dotykając ręki brunetki. Zdjął kaptur. Był to Murad.

Gdy tylko usłyszał o porwaniu Humy i Şirin, popędził na własną rękę, szukać sułtanek.

Nie mógł usiedzieć w miejscu. To było silniejsze od niego. Myśl, że pięknej nieznajomej może się coś stać doprowadzała go do szału.

Wziął ją na ręce. Ogarnęła go wściekłość.

Najchętniej własnoręcznie wybiłby złoczyńców, którzy zaatakowali sułtankę.

Szedł dumnie przed siebie, trzymając w objęciach małą, posiniaczoną postać.

Serce mu się krajało na widok ran, które jej zadano. Przyrzekł sobie, że każdego kto to zrobił własnoręcznie pozbawi głowy.

- Kim jesteś! - usłyszał nagle pełen gniewu głos.

Odwrócił się. Jego oczom ukazała się czarnowłosa, filigranowa postać o zielonych oczach. Zaciskała w rękach sztylet.

- Puść moją przyjaciółkę, albo gorzko tego pożałujesz! - wrzasnęła.

- Wybacz, ale jeśli się nie mylę jesteś sułtanka Şirin - przemówił czarnowłosy, uśmiechając się.

Zielonooka skinęła głową.

- Nie martw się, pani, przybywam wam z pomocą, jestem Murad bey - oświadczył, kłaniając się.

Czarnowłosa pokiwała głową. Przyjrzała mu się. Była bardzo zadowolona, że przybył po nie właśnie taki wybawca. Mierzyła go wzrokiem. Bardzo przystojny, i zapewne silny, pokonał przecież większość porywaczy. To co, że ona zabiła ostatniego z nich. On je przecież uratował, wspaniały mężczyzna. Şirin uśmiechnęła się do niego zawadiacko.

- A więc chodźmy - powiedziała, robiąc przy tym słodką minkę. Szła obok niego, cały czas niechętnie spoglądając, na trzymaną przez niego dziewczynę. Ach, czemu ta Huma musi tu teraz leżeć i przeszkadzać jej w zawarciu nowej znajomości.

I czego on się tak na nią gapi?

Też mi coś, cała posiniaczona, paskudztwo, przeszło jej przez myśl.

- To ty zabiłaś tego złoczyńcę? - zapytał po chwili. Czarnowłosa posłała mu uśmiech.

- Oczywiście - dodała.

- Jestem ci za to wdzięczny. Gdyby nie ty, oni uciekliby z sułtanką i kto wie co by jej zrobili. Niech tylko wyjdą ze swej brudnej nory, a osobiście zajmę się nimi! - zezłościł się. Şirin patrzyła na niego zniesmaczona.

A więc przyjechał tu po Humę. Po tą małą, buntowniczą i pyskatą dziewczynę.

Czuła złość.

Nagle w oddali ujrzeli kilka koni. Mężczyzna od razu rozpoznał je. Było to chyba z pół armii. Na ich czele jechał sułtan. W jednej chwili znaleźli się obok nich. Bajezyd zeskoczył prędko z konia. Bez namysłu podbiegł do swej córki. Popatrzył na nią ze strachem.

- Dobry Boże! Co oni zrobili Humie? - powiedział. Podniósł wzrok, patrząc na osobę, która trzymała jego córkę. Czy to ten sam, przeklęty Zafir?.

- Noo widzę, że świetnie się trzymasz.

Wszyscy myślą, że nie żyjesz, a tu proszę!

Wytłumaczysz mi jakim cudem, przeżyłeś?

I dlaczego zjawiłeś się tutaj! Czyżbyś chciał porwać moją córkę? Jak nie Faize to Huma. Może jeszcze masz zamiar napaść na pałac?

- mówił ze złością.

- Panie, proszę daj mi to wytłumaczyć - powiedział Murad.

- No słucham! Może raczysz łaskawie powiedzieć mi co tu u licha robisz?

Przecież od lat wszyscy myślą, że leżysz w grobie - odparł Bajezyd już całkiem zdenerwowany.

- Sułtanka Huma jest dla mnie bardzo ważna. Nie mogłem siedzieć spokojnie, wiedząc, że może jej się coś stać - zaczął tłumaczyć.

Bajezyd westchnął ciężko. Przyrzekał sobie, że nigdy już nie przejdzie mu to przez gardło, ani przez myśl. W tej chwili jednak nie potrafił nad tym zapwnować. Wszystko to dawało tylko jeden znak. Czyżby jego najgorsze sny się spełniły?. Czy jego ukochana żona zdradziła go?. Czy Huma nie jest jego córką?.

- Ty stary kundlu! Dlaczego milczałeś latami?

Mów jak było! Czy zdradziłeś dynastię? Gadaj! Czy Faize zdradziła mnie! - wrzasnął. Miał wrażenie, że za chwilę go uderzy. Uniósł rękę. Dzieliło ich zaledwie kikla centymetrów. Bajezyd czuł, że już się nie powstrzyma. Najchętniej porachowałby mu wszystkie kości.

Powstrzymywał go jedynie widok swej nieprzytomnej córki.

- Panie! Nie jestem tym za kogo mnie uważasz! Jestem Murad, Murad bey - zdążył odpowiedzieć w ostatniej chwili.

Bajezyd odsunął się.

- Jaki Murad! Przecież ty jesteś... wyglądasz jak Zafir! - dodał z przerażeniem.

- Jestem młodszym bratem Zafira, i zapewniam cię, panie, że nie mam nic wspólnego z sułtanką Faize - powiedział czarnowłosy.

Bajezyd zamknął oczy, chcąc się uspokoić. Dlaczego znowu dał ponieść się emocjom?. Przecież teraz patrzy na niego całe wojsko. Oczernił swą żonę w ich obecności. Zachował się jak kompletny idiota.

- Murad bey. Pamiętam cię. Słyszałem, że pewien Murad przybył do stolicy. Nie miałem czasu, więc kazałem Aliemu dopilnować wszystkiego.

A więc to ty. Wybacz, jeżeli cię uraziłem. Naprawdę przykro mi, że spotykamy się w takich okolicznościach - wypalił prędko, chcąc załagodzić tą okropną sytuację.

Posłał czarnowłosemu pełne uznania spojrzenie.

- Uratowałeś moją córkę. W pojedynkę pokonałeś porywaczy. Jestem ci za to bardzo wdzięczny, uratowałeś jej życie.

- Jeśli chodzi o którąkolwiek z sułtanek, jestem gotów oddać za nią życie. Nie pokonałem jeszcze wszystkich złoczyńców. Większość z nich uciekła. Obiecuję ci jednak, panie, że każdego kto przyczynił się do porwania sułtanek osobiście pozbawię głowy! - mówił, marszcząc brwi. Przyrzekł sobie, że osobiście wymierzy karę, tym którzy porwali córkę padyszaha.

Sułtan patrzył na niego z zadumaniem.

Coraz bardziej był pewien, że Murad zupełnie wdał się w swego zmarłego brata. Jednocześnie cieszyło go to i martwiło. Wiedział do jakich aktów desperacji był gotowy Zafir. Najbardziej martwiło go to, że Murad może się stać taki jak brat, mając jego wady i nieugiętość...

********************

Faize uspokoiła się. Cieszyła się, że jej córka jest cała i zdrowa. Bardzo kochała Humę. Myśl, że mogło jej się coś stać, sprawiała, że Anbare nie mogła usiedzieć w miejscu. Weszła cicho do komnaty w której przebywała jej córka.

Usiadła na łóżku, spoglądając na swe dziecko. Czuła ulgę, mając ją przy sobie.

Jej córka cudem uniknęła śmierci.

Zresztą skąd ona to zna?. Huma jest przecież taka sama jak jej matka. Przecież kilka lat temu była taką samą zbzikowaną dziewczyną, która nie miała zamiaru słuchać nikogo. Przez swoją głupotę przeżyła piekło na ziemi.

W jeden dzień pogrzebała swoją niewinność. Trafiła do miejsca z którego nie ma ucieczki. Przecież Huma zrobiła dokładnie to samo. Popełniła ten sam błąd. Brunetka miała cichą nadzieję, że Huma wyciągnęła z tego jakieś konsekwencje. W ostatniej chwili została ocalona. Faize nie miała jednak takiego szczęścia. Nikt jej nie pomógł.

Jej córka jednak nie musiała przeżywać tak okropnej sytuacji. W ostatniej chwili została uratowana...

Brunetka zamknęła oczy. Przypomniał jej się Zafir. Tak bardzo go kochała. Wiele lat temu ocalił ją ze szponów Gizem. Jego zasługi były wielkie, ale Murada jeszcze większe. Uratował on przecież jej największy skarb.

Była mu bardzo wdzięczna. Popatrzyła na swą córkę. Wyciągnęła rękę, gładząc ją po brązowych włosach.

- Moja kochana córko, nigdy więcej nie idź moją drogą. Nie życzę ci niczego co przeszłam. Nigdy więcej...

*********************

Humeyra siedziała w sali głównej, rozmawiając z kilkoma dziewczętami.

Tego dnia była wyjątkowo spokojna.

W towarzystwie kilku swych koleżanek potrafiła choć na chwilę zapomnieć o tym co przeszła.

Rozglądała się, patrząc na uśmiechnięte dziewczęta. Dobrze wiedziała co się za tym kryje - wypłata.

Wszystkie szeptały między sobą, plotkując na różne tematy. Nie zawsze były to tylko zwykłe plotki. Czasami dziewczęta opowiadały sobie wiele ciekawych historii.

Humeyra słyszała większość z nich.

Najbardziej intrygowały ją opowieści o sułtankach Nuriye i Faize.

Dziewczyna wiedziała, że kobieta, która nadała jej imie jest właśnie jedną z nich.

Z czasem uświadomiła sobie, że musi być to Faize.

Kolejną historią, która ciekawiła rudowłosą, była opowieść o Höse Hatun.

Podobno owa kobieta znowu zawitała w stolicy po latach nieobecności. Wszystkie dziewczęta wiedziały co to oznacza - albo wielkie szczęście, albo zgubę. Höse wiele lat wcześniej przepowiedziała przyszłość żonie sułtana, a każde jej słowo spełniło się.

Humeyra rozmyślała o tajemniczej kobiecie. Snuła sobie różne wizje na jej temat. Patrzyła przed siebie, rozmyślając. Nagle jakiś cień przesunął jej się przed oczami.

- A coś ty taka zaspana? Oślepłaś czy co? - usłyszała burkliwy, ostry ton.

Odwróciła się zniesmaczona tym, że ktoś przerwał jej przyjemne rozmyślanie.

Popatrzyła na stojącą obok kobietę.

Była to Neşlihan. Na sam jej widok rudowłosa czuła złość. Przypomniało jej się jak bardzo chciała jej dopiec.

- Czego chcesz? Nie masz czegoś lepszego do roboty? - zapytała fioletowooka.

- Nie, nie mam - odparła od niechcenia czarnowłosa.

- Ach tak, nudzi ci się? Sułtanka Gizem cię zostawiła? Biedactwo... znalazła inną? - dodała prędko Humeyra.

- Sułtanka Gizem ufa mi. Dobrze wiem, że nie zostawi mnie. A ty lepiej uważaj na słowa! - warknęła zielonooka.

- A ty lepiej uważaj na słowa - przedrzeźniła ją rudowłosa - bo co? Zostaniesz sułtanką? Nie wierzę w to.

Widzę, że jak na razie nie bardzo wiesz jak się za to zabrać. Radziłabym ci uważać... w tym pałacu jest wiele piękniejszych i ambitniejszych od ciebie dziewcząt. Może pomyślą, że jesteś ich konkuręcją, a wtedy nie zdziw się, jeśli wylądujesz w Bosforze.

Lepiej się spiesz, bo niebawem któraś z nich może cię wyprzedzić, a wtedy zrobi z tobą co chce.

- Mówisz o sobie?. Czyżbyś groziła mi?.

- powiedziała wściekła dziewczyna.

Humeyra uśmiechnęła się do niej złośliwie.

- Każdy jest kowalem własnego losu, Neşlihan - dodała.

- Ty mała... - wydusiła przez zęby czarnowłosa. Ze złości złapała rudowłosą za kawałek sukni, rozdzierając materiał na ramieniu.

Humeyra spojrzała na nią oburzona.

Złapała ją za rękaw, a potem za włosy.

Zaczęły się szarpać. Zadawały sobie cios za ciosem. Wokół nich utworzyło się duże zbiegowisko. Rudowłosa kopnęła swoją przeciwniczkę z całej siły, tak mocno, że ta wylądowała na podłodze.

Nagle rozległ się głos:

- Destur! Haseki Gizem Valide Sultan!

Czarnowłosa prędko podniosła się.

Humeyra stanęła w rządku razem z innymi dziewczętami. W oddali było słychać tylko odgłos kroków. Z otchłani korytarzy wyłoniła się rudowłosa postać, ubrana w fioletową suknię. W oczy od razu rzuciła jej się posiniaczona Neşlihan. Podeszła do dziewczyny, rozglądając się podejrzliwie wokół.

Przyjrzała się każdej niewolnicy.

- Która to zrobiła! - wrzasnęła, dotykając czarnowłosej. Zielonooka wyprostowała się dumnie.

- Ona - powiedziała cichym, lecz pewym głosem, wskazując na obdrapaną, ognistowłosą postać.

Gizem odwróciła się na pięcie, pomału zbliżając się do fioletowookiej.

Chwyciła jej przedramię. Dziewczyna spóściła wzrok. Rudowłosa chwyciła silnie drżący, mały podbródek.

Uniosła go do góry, spoglądając w pełne dumy, niewzruszone oczy.

- Intrygujące. Żyjąc tyle lat w pałacu, widzę te same oczy u wielu osób.

Twoje oczy przypominają mi oczy Anbare. Nieugięte i niezatrwożone, mimo, że ich właścicielka upada.

Ciekawe. Zobaczymy jak długo będziesz jeszcze taka twarda - powiedziała Gizem. Skinęła ręką w stronę stojącego niedaleko Selima.

- Zabierz ją stąd, to jej ostatni dzień w tym pałacu. Tego dnia wypisała na siebie wyrok - przemówiła.

Przybliżyła się do ucha ognistowłosej.

- Wypisała na siebie wyrok śmierci - szepnęła.

Dziewczyna zamarła. Patrzyła z przerażeniem w niebieskie oczy sułtanki.

Oddychała szybko.

Gizem zawróciła prędko, posyłając jeszcze jedno wściekłe spojrzenie rudowłosej dziewczynie.

Selim wziął ją pod rękę.

- Pakuj się. Od dziś nie ma tu dla ciebie miejsca. Wyjedziesz do starego pałacu - oświadczył. Humeyra wbiła w niego przerażone spojrzenie. Nie odezwała się jednak ani słowem.

Bała się, że słowa Gizem naprawdę się spełnią. A może to nie zwykły wyjazd tylko zasadzka?. Bez namysłu wyrwała. się Selimowi.

- Hatun! Zaczekaj! - wrzasnął mężczyzna, biegnąc za nią. Ona jednak nie dbała już o nic. Pędziła przed siebie. Intuicyjnie starała się odszukać komnatę Sułtanki Faize. To była jej ostatnia deska ratunku. Pokonała już pierwsze piętro schodów. Jeszcze bardziej przyspieszyła, słysząc krzyki Selima.

Dostrzegła owe drzwi. Takie same jak opowiadano. Nagle zauważyła, że Selim ją dogania. Zrobiła jeszcze kilka kroków.

Niespodziewanie coś stanęło na jej drodze. Uderzyła w to. Spojrzała w górę. Nie spodziewała się takiego widoku.

Był to wysoki mężczyzna...

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tina12 15.11.2016
    Widzę historia sie rozkręca na całego.
    5
  • Zozole 16.11.2016
    No to wpadła.. na księcia :D
    5 i czekam z niecierpliwością.
  • katharina182 29.11.2016
    Ciekawy rozdział. Nie ma co się rozpisywać. Zostawiam zasłużoną 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania