Poprzednie częściSułtanka Faize roz 3 " W niewoli"
Pokaż listęUkryj listę

Sułtanka Faize roz 88 "Wyrok śmierci"

Minęło kilka godzin. Zamiast uczty i radości w pałacu panowała okropna, przytłaczająca atmosfera. Faize wpadła do swojej komnaty jak burza. Zamyślona osunęła się na mały tapczanik. Westchnęła ciężko, zamykając oczy. Jeszcze nigdy nie bała się tak bardzo. Wiedziała, że nie przeżyje kolejnej straty dziecka. Nie pojmowała tego jak to wszystko mogło się stać. Wiedziała tylko jedno - wyciągnie winnego choćby z podziemi i wtedy bez namysłu ukarze go w odpowiedni sposób.

Otworzyła oczy, czując przy tym napływające emocje.

Był to ból wyciągnięty z podziemi jej serca mieszający się z wściekłością.

Cała ta mieszanina uczuć dawała kobiecie siłę i motywację.

Teraz przypomniały jej się wszystkie przemyślenia i obawy, których doznała w najbliższym czasie.

Sprowadzenie Neşlihan, oraz to, że w kraju jest coraz gorzej nie jest przypadkowe.

- Gizem - wycedziła przez zęby. Z całej siły uderzyła ręką w stół, rozlewając przy tym stojącą na nim herbatę.

- Niech cię licho Gizem! Ty stara, wredna lisico! - warknęła.

Bez namysłu podeszła do drzwi.

- Straże! - wrzasnęła. Do komnaty z ukłonem weszło trzech strażników.

- Przyprowadźcie do mnie Neşlihan - dodała Anbare, patrząc przed siebie z wściekłością.

Mężczyźni pokłonili się po czym ruszyli w wyznaczonym kierunku.

Faize nie chciała zwlekać. Chciała jak najprędzej poznać prawdę. Dowiedzieć się, kto był tak zuchwały, aby otruć jej syna.

- Firuze! Firdus! - zawołała donośnie.

Do pomieszczenia weszły dwie kobiety.

- Wzywałaś, pani - powiedziała Firdus.

An podeszła do nich, przyglądając im się badawczo.

- Pod nieobecność Neşlihan masz przeszukać komnatę faworyt.

Jeśli u którejkolwiek z nich znajdziesz choćby coś ociupinkę podejrzanego, masz mnie natychmiast o tym poinformować - przemówiła stanowczo.

- Oczywiście, pani - odparła kobieta wychodząc.

Kiedy wyszła, Sułtanka została sama z Firuze.

- Jakie masz dla mnie zadanie, pani? - zapytała, domyślając się, że teraz przyjdzie jej kolej.

Anbare spoglądała na nią z uśmiechem.

- Powiedzmy, że najważniejsze.

Jeśli moje obawy potwierdzą się, z czym również mi pomożesz, zakończą się wszystkie nasze troski - mówiła tajemniczo.

- A więc, co takiego mam zrobić? - spytała.

- Bądź czujna, Firuze. Bądź czujna.

Mówią, że ściany mają uszy. To ty masz być nimi.

Niewolnice plotkują. Ty masz mi mówić o tych plotkach.

Służące Gizem są tylko ludźmi, niezapominajmy, prędzej czy później

pękną...

Może z bólu? Bólu i cielesnego i duchowego. A może poprostu będą mądrzejsze i dostrzegą kto tu tak naprawdę rządzi, a kto jest u kresu, jeszcze bardziej się zniżając.

Firuze patrzyła na swoją panią ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie słyszała z jej ust takich słów. Wiedziała jednak, że Faize ma rację i jej desperacja jest słuszna.

- Zrobię wszystko co każesz, pani - dodała prędko.

- Idealnie. I Neşlihan i jej podła wiedźma zapłacą za wszystko! - powiedziała An triumfalnie.

Humeyra szła prędko korytarzem. Podsłuchała rozmowę sułtanki.

Teraz domyślała się już wszystkiego.

Swoją intrygą wypowiedziała koniec nie tylko Neşlihan, ale i Gizem.

Zawachała się.

Teraz przecież już nie da się niczego odkręcić. Popatrzyła na swe drżące dłonie, zaciskające mały flakonik.

Zatrzęsły się jeszcze bardziej, gdy ich właścicielka dostrzegła resztkę trucizny.

- Mój Boże! Co ja narobiłam! - pisnęła cicho.

Nie tylko ręce, ale i całe jej ciało zaczęło drżeć. Czuła, że za chwilę upuści ten mały, ale jakże ważny przedmiot. W myślach wyobrażała sobie z jak wielkim hałasem spada on na ziemię, a razem z brzękiem tańczących na ziemi, połamanych szkiełek wszystkie problemy odchodzą w dal.

Westchnęła ciężko. Wiedziała, że skoro zaczęła już tą wojnę nie może odpuścić, gdyż spłonie w jej ogniu.

Zamknęła oczy, wzięła jeszcze kilka wdechów, po czym ruszyła w kierunku komnaty faworyt.

Nie mogła się poddać. Była zbyt bliska celu, aby tak poprostu zakończyć to o co walczyła.

Wyprostowała się dumnie. Nagle w oddali dostrzegła cztery osoby.

Bez namysłu schowała się w głębi sąsiedniego korytarza.

Mimo to udało jej się zobaczyć kim tak naprawdę są te postacie.

Na czele całego pochodu kroczyła niewolnica o czarnych włosach.

Neşlihan, dawniej nazywana przez wielu przyszłą sułtanką szła ze spuszczoną głową, a jej wyraz twarzy przypominał minę człowieka idącego na ścięcie.

Zaciskała nerwowo palce na rękawach swej sukni, coraz bardziej się denerwując.

Rudowłosa spostrzegła, że skoro Neşlihan jest już tutaj, to zapewne Firdus już przeszukuje jej komnatę.

Zacisnęła wargi. Bała się, że jej plan może się nie udać.

- Uda ci się, Humeyra! Musi ci się udać - powtarzała to kilka razy.

Mężczyźni wraz z faworytą księcia zniknęli w dalszej części krętych i długich korytarzy, które dość łudząco przypominały labirynt.

Istotnie były one labiryntem, gubiącym wiele ludzi. Wszystkich tych ludzi, gubiła władza i chęć przetrwania.

Humeyra ścisnęła mocno mały flakonik, po czym ruszyła korytarzem.

Szła prędko, niezważając na niewolnice i innych napotkanych ludzi.

Oni również mijali ją, niezauważając nawet ognistowłosej, pozornie zwykłej dziewczyny. Rudowłosa stanęła pod małym pięterkiem, na którym mieszkała jej rywalka. Pokonała kilka stopni, prowadzących na górę.

W końcu stanęła przy najważniejszych drzwiach. W miejscu, które miało odmienić jej życie.

Myliła się, Firdus nie nadchodziła.

Pociągnęła drzwi. Były zamknięte, ale i na to znalazła sposób. Humeyra od bardzo dawna wiedziała gdzie są trzymane klucze, i kto ich pilnuje.

Z pomocą Nadii, pewnego dnia zakradła się do komnaty Selima agi i podstępem je ukradła. Oczywiście gdyby ich nie oddała sprowadziłoby to na nią zgubę, jednak jej wystarczył tylko ich odcisk.

Wyjęła z kieszeni klucz - kopię orginału, po czym starannie przekręciła zamek.

Rudowłosa weszła do komnaty, i sprawdziwszy dokładnie wszystkie szafy i szafki w poszukiwaniu "szpiega" podeszła do miękkiego materaca.

Ponownie się zawachała, lecz tym razem słabość trwała znacznie krócej.

Fioletowooka przykucnęła, wkładając dłoń w otchłań materacu.

Położyła tam małą buteleczkę i przykryła starannie łóżko.

Podeszła do drzwi, chcąc się wymknąć.

Przecisnęła się przez maleńką szparę, opuszczając komnatę.

Ledwo przekroczyła jej próg, i zdążyła zakluczyć komnatę, w oddali dostrzegła nadchodzącą Firdus. Bez namysłu wślizgnęła się do komnaty, która znajdowała się obok.

Zamknęła prędko zamek od drzwi, po czym osunęła się z ulgą na podłogę.

Udało się!

Oddychała ciężko, wciąż nie mogąc się uspokoić.

Uśmiechnęła się szeroko.

- To twój triumf, Humeyra - powiedziała z uśmiechem - Twój pierwszy triumf, sułtanko Humeyro...

*******************

Faize mierzyła srogim wzrokiem Neşlihan.

Miała wrażenie, że za chwilę wybuchnie.

- Mów - syknęła, patrząc na nią ze złością.

Przybliżyła się. Przerażona dziewczyna spuściła wzrok.

Anbare chwyciła ją za skrawek sukni.

Sprawiło to, że faworyta spojrzała na nią.

- Moja cierpliwość się kończy, Neşlihan.

Mów, kto kazał ci otruć księcia! - wrzasnęła brunetka.

- Pani, ja nic nie zrobiłam...

Jestem niewinna! - szlochała czarnowłosa.

- Niewinna! Która tak nie mówi!

Fakty mówią same za siebie, Neşlihan.

Im prędzej wyjawisz mi prawdę, tym lepiej dla ciebie.

- Sułtanko, ja naprawdę nic nie zrobiłam! - odpowiedziała ponownie.

An czuła jak wrze w niej krew.

Zacisnęła palce na szyi dziewczyny.

- Twierdzisz jeszcze, że Firdus Hatun kłamie! Zobacz, co znalazła w twojej komnacie! - krzyczała, trzymając przed jej twarzą małą buteleczkę - Mów, bo jeśli nadużyjesz mojej dobroci, wtedy poniesiesz najcięższą karę w dziejach pałacu.

- Pani, wierz mi! Ja nic nie zrobiłam!

Nigdy wcześniej nie widziałam tego! To pułapka, ktoś chce się mnie pozbyć, błagam, pani miej litość - mówiła dziewczyna zanosząc się płaczem.

- No pewnie! Każde wytłumaczenie jest dobre kiedy jest się winnym.

Odpowiedz mi w końcu na moje pytanie.

Kto kazał ci to zrobić! Kto kazał zabić mojego syna? Mów, czy to Gizem? - dodała wściekle An.

- Nikt niczego mi nie kazał, bo nic nie zrobiłam! - upierała się dziewczyna.

Brunetka zacisnęła pięści.

- Straże zabrać ją stąd! Może kilka dni w zimnych lochach, wraz z szczurami i o głodzie przemówi jej do rozsądku - zwróciła się do mężczyzn.

Przerażona Neşlihan posłała Faize jeszcze jedno, błagalne spojrzenie, po czym zniknęła, wleczona przez strażników. Chciało jej się płakać.

Drżała, przestraszona tym co ją czeka.

A przecież nic tak naprawdę nie zrobiła.

Anbare osunęła się na fotel.

- Los tej wywłoki będzie okropny.

Zginie w męczarniach. Twój Gizem, będzie jeszcze gorszy. Rzuciłaś się na moją rodzinę, a ja tym samym odpowiem tobie - syknęła.

*****************

Sułtanka Gizem siedziała w swojej komnacie, rozmyślając.

Z niecierpliwością czekała na swą służącą. Do komnaty z ukłonem weszła młoda dziewczyna, Dilsun Hatun.

Rudowłosa wstała prędko, posyłając kobiecie pytające spojrzenie.

- No i co! - zawołała.

- Pani, sułtanka Nuriye wyjechała dziś do marmurowego pałacu - odparła Dilsun.

- Świetnie. Nuriye wpadła w potrzask.

Nakryjemy ją na gorącym uczynku, a wtedy za swą zdradę zapłaci życiem! - wrzasnęła niebieskooka.

Założyła prędko na ramiona delikatne nakrycie, po czym bez namysłu wybiegła z komnaty. Teraz liczyła się tylko Nuriye.

Najważniejsza dla niej chwila właśnie nastała.

Od dawna podejrzewała, że Nuriye spiskuje z kimś.

Teraz przyszła pora dowiedzieć się kim tak naprawdę jest.

Ruszyła korytarzem, pełna nadziei na rozwikłanie zagadki.

Nie wiedziała, że tym samym wypisała na siebie wyrok śmierci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zozole 07.12.2016
    Uuuuooo Ciekawe ciekawe. Jak zawsze 5 ;)
  • Tina12 07.12.2016
    Łał ile się działo.
    5
  • Niebawem będzie jeszcze więcej akcjii.
  • katharina182 08.12.2016
    No no... Mam wrażenie że z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej i coraz więcej się dzieje. W twoich opowiadaniach jest dużo postaci co daje pole do popisu. Jeszcze raz pochwalę za przyjemny styl pisania. Szybciutko mi się czyta; ) nie może być inaczej.. kolejną 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania